Posłanka Koalicji Obywatelskiej Krystyna Sibińska potwierdziła portalowi tvn24.pl, że otrzymała od policji pismo z informacją, że na jej skrzynkę mailową mogły wejść "osoby trzecie". Jednak - jak mówi - ostatecznie nie dowiedziała się, czy jej konto rzeczywiście zostało zhakowane, otrzymała jedynie zalecenia, co zrobić, aby wzmocnić jego ochronę. Zdaniem posłanki to "pozorowane działania, które mają przykryć całą tę aferę".
9 czerwca Michał Dworczyk, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, poinformował o włamaniu na swoją skrzynkę mailową. 18 czerwca wicepremier do spraw bezpieczeństwa, prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński opublikował oświadczenie, w którym napisał między innymi, że "najważniejsi polscy urzędnicy, ministrowie, posłowie różnych opcji politycznych byli przedmiotem ataku cybernetycznego". Dodał, że atak został przeprowadzony "z terenu Federacji Rosyjskiej", a "jego skala i zasięg są szerokie". W dokumencie, jaki Polska przekazała państwom członkowskim Unii Europejskiej, Komisji Europejskiej i Radzie Europejskiej jego autorzy wskazują, że ofiarą cyberataków padło ponad 30 parlamentarzystów i przedstawicieli rządu, jak również niektóre media.
"Przyszedł do mnie policjant, przekazał mi kartkę papieru"
Kaczyński we wspomnianym oświadczeniu z 18 czerwca zapowiedział: "Począwszy od dzisiaj do osób poszkodowanych w tym ataku oraz potencjalnie narażonych na jego skutki udają się funkcjonariusze Policji z informacją o tym incydencie oraz przedstawiona będzie każdemu poszkodowanemu i potencjalnie poszkodowanemu odpowiednia ścieżka zabezpieczenia elektronicznego poczty email".
Jedną z parlamentarzystek, z którą w tej sprawie skontaktowała się policja, jest posłanka klubu Koalicji Obywatelskiej Krystyna Sibińska. W rozmowie z tvn24.pl opowiedziała, że policjanci zadzwonili najpierw do jej biura poselskiego, a potem spotkali się z nią, aby wręczyć pismo w tej sprawie.
- Policja uprzedziła tylko, że muszą do mnie przyjść, wręczyć mi dokument, a ja muszę potwierdzić, że ten dokument odebrałam. Przyszedł do mnie policjant, przekazał mi kartkę, na której jest moje imię i nazwisko, jakiś numer, są podane dwa adresy mailowe, w tym jeden z tych adresów nie należy do mnie. I jest napisane oględnie, (...) że osoby trzecie mogły wejść na to konto. Dlatego oni rekomendują mi, żebym sprawdziła, czy mam zabezpieczenie tego konta, czy mam mocne hasło, i żebym nie prowadziła korespondencji służbowej na adresie prywatnym - opisała posłanka.
"Zagranie PR-owe"
Posłanka stwierdziła, że przekazano jej także numer, na który może zadzwonić w celu uzyskania bardziej szczegółowych informacji. Jednak kiedy zadzwoniła, żeby dowiedzieć się, czy jej skrzynka została zhakowana, usłyszała w odpowiedzi, że nie można tego potwierdzić. Następnie do posłanki oddzwonił urzędnik z kancelarii premiera, który również nie odpowiedział jej jednoznacznie na pytanie. Zalecił jedynie, aby zastosowała się do rekomendacji.
- Odbieram to jako czyste zagranie PR-owe. Wysyłają policjantów do polityków, którzy mają adresy na konkretnych profilach, po to, żeby móc powiedzieć: "byliśmy, ostrzegliśmy, mamy czyste ręce" - skomentowała posłanka. Jak dodała Sibińska, jej zdaniem to "pozorowane działania, które mają przykryć całą tę aferę".
Rzecznik Platformy Obywatelskiej Jan Grabiec, odnosząc się do tej sprawy, stwierdził, że "rządzącym bardzo zależy na tym, żeby wytworzyć wrażenie, że konta opozycji również zostały zhakowane".
Jako pierwsza o wizycie policji u posłanki Sibińskiej poinformowała Wirtualna Polska.
Pytania o innych parlamentarzystów
Tvn24.pl zwróciła się do przedstawicieli innych klubów oraz kół parlamentarnych z pytaniem, czy ich politycy również otrzymali od policji podobne sygnały. Przewodniczący koła Konfederacji Jakub Kulesza, a także rzecznik PSL Miłosz Motyka przekazali w poniedziałek wieczorem, że nie mają informacji, aby takie działania odbyły się wobec któregoś z parlamentarzystów ich formacji.
Źródło: tvn24.pl, Wirtualna Polska
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock