Igor Janke, były dziennikarz, a obecnie PR-owiec usłyszał zarzut w śledztwie dotyczącym upadku GetBacku - oficjalnie potwierdza prokuratura. Jest podejrzany o działanie na szkodę spółki poprzez wystawienie faktur na kwotę ponad 500 tysięcy złotych.
Oficjalne informacje prokuratury o zarzutach dla byłego znanego dziennikarza, aktualnie wspólnika w PR-owej agencji byłego posła Adama Hofmana, są skąpe.
- Mogę potwierdzić wyłącznie, że ma status podejrzanego w jednym z wątków śledztwa dotyczącego GetBack - zastrzega w rozmowie z tvn24.pl rzecznik warszawskiej prokuratury regionalnej Marcin Saduś.
Na szkodę GetBacku
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Janke usłyszał zarzut w połowie października. Sama prokuratura nie informowała dotąd, że znalazł się wśród 60 osób, którym w tym potężnym śledztwie przedstawiono już zarzuty.
Ujawnił to dopiero dziennikarz Konrad Szczygieł z "Fundacji Reporterów" na łamach Wirtualnej Polski.
Z naszych informacji wynika, że prokuratorzy podejrzewają Igora Jankego o działanie na szkodę spółki GetBack, a precyzyjnie o popełnienie przestępstwa z artykułu 296 Kodeksu karnego, który mówi o nadużyciu zaufania w obrocie gospodarczym w celu osiągnięcia korzyści majątkowej.
Grozi za to do ośmiu lat więzienia.
"Absurdalne zarzuty"
Sam PR-owiec przyznał, że postawiono mu zarzut. Określił go jako "absurdalny" i "groteskowy". Zgodził się na podawanie w mediach swojego imienia i nazwiska oraz wizerunku.
Potwierdziliśmy również, że zarzut dotyczy okresu, gdy w 2018 roku Igor Janke prowadził firmę Bridge, zajmującą się usługami public relations.
Jednym z klientów Bridge był właśnie GetBack. Dodatkowo firma reklamowała się na łamach założonej przez Jankego platformy dla blogerów Salon24, współpracował też z kolejnym przedsięwzięciem dziennikarza, czyli Instytutem Wolności.
- W ocenie aktualnego zarządu GetBack w ślad za wysokimi fakturami nie szły usługi. Mogło to być wyprowadzanie pieniędzy z tonącego już wtedy przedsięwzięcia - mówi nam jedna z osób znających kulisy śledztwa.
W sumie kwestionowane przez prokuraturę faktury opiewają na sumę znacznie powyżej 500 tysięcy złotych.
Zeznawał wcześniej jako świadek
Igor Janke w opublikowanym oświadczeniu uważa się za "ofiarę tej afery".
"Z tego, co mi przedstawiono wynika, że w lutym 2018 roku miałem wiedzieć o trudnej sytuacji GetBack i uzyskać dwa zlecenia reklamowe dla Salon24 tym samym działając na szkodę spółki GetBack. Przypomnę, że była to spółka giełdowa i uchodziła wówczas za firmę odnoszącą wielkie sukcesy rynkowe. GetBack dokładnie w tym czasie był kolejno: sponsorem Gali Człowieka Wolności Tygodnika Sieci, Człowieka Roku Tygodnika Wprost, Strategicznym Sponsorem Gali 25-lecia Gazety Polskiej, która odbyła się w Operze Narodowej i była transmitowana przez TVP. W uroczystości tej (podobnie jak w innych) uczestniczyli najważniejsi członkowie rządu i partii rządzącej. GetBack prowadził wówczas bardzo szerokie akcje marketingowe także w innych mediach" - napisał były dziennikarz.
W oświadczeniu zaznaczył też, że właśnie w tamtym czasie firma dostała nagrodę Giełdy Papierów Wartościowych oraz była nadzorowana przez Komisję Nadzoru Finansowego.
Przypomniał, że w tym śledztwie zeznawał już 2,5 roku temu jako świadek, ale wówczas prokuratura nie miała do niego żadnych zastrzeżeń.
Największa afera finansowa
GetBack to spółka windykacyjna, której upadek w 2018 roku jest określany jako jedna z największych afer finansowych ostatnich lat. Pokrzywdzonych jest około 10 tysięcy osób oraz 178 instytucji, które inwestowały w obligacje emitowane przez firmy. Kwota strat przekracza 3 miliardy złotych. Śledztwo prowadzi specjalny zespół prokuratorski działający w strukturach Prokuratury Regionalnej w Warszawie.
Według śledczych z prokuratury - a także poszkodowanych w sprawie - Konrad K. wraz ze swoimi współpracownikami mógł wyprowadzać ze spółki ogromne kwoty do różnych podmiotów, w tym zagranicznych.
Jednocześnie przed samym upadkiem GetBack bardzo zbliżył się do obozu władzy Zjednoczonej Prawicy. Zewnętrznym doradcą spółki był Dawid Jackiewicz, minister skarbu państwa od jesieni 2015 do jesieni 2016. Tygodnik "Newsweek" opisywał, że właśnie ten wpływowy polityk pośredniczył w organizacji spotkań między Konradem K. a Pawłem Borysem - szefem państwowego Polskiego Funduszu Rozwoju.
Później Konrad K. wyjawił, że rozmawiali wtedy o organizacji pożyczki od banku PKO BP. Aresztowany były prezes miał także spotkania z Kornelem Morawieckim, nieżyjącym już ojcem premiera Mateusza Morawieckiego.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24