Transport 10 tygrysów utknął na granicy, jeden z nich nie przeżył. Prokuratura oskarżyła pięć osób

Siedem tygrysów trafiło do zoo w Poznaniu
Pięć osób zostało oskarżonych w sprawie transportu z tygrysami zatrzymanego na granicy
Źródło: tvn24
Trzy lata temu tą sprawą żyła Polska. Ciężarówka przewożąca z Włoch 10 wycieńczonych tygrysów utknęła na polsko-białoruskiej granicy. Jeden osobnik padł, resztę uratowali pracownicy poznańskiego zoo. Za dramat zwierząt prokuratura chce pociągnąć do odpowiedzialności organizatora transportu, dwóch kierowców i dwóch lekarzy weterynarii. Akt oskarżenia przeciwko mężczyznom właśnie trafił do sądu.

"TYGRYSY NA GRANICY". ZOBACZ REPORTAŻ KATARZYNY GÓRNIAK. MATERIAŁ NAGRODZONO NA WORLD MEDIA FESTIVAL HAMBURG

Początek sprawy sięga października 2019 roku. Na polsko-białoruskim przejściu granicznym w Koroszczynie (woj. lubelskie), po czterech dniach nieprzerwanej podróży z okolic Rzymu, utknęła ciężarówka z napisem "Horses". W środku znajdowało się 10 tygrysów, które jechały do cyrku w Dagestanie - jednej z republik Federacji Rosyjskiej. Strona białoruska z powodów formalnych nie chciała przepuścić transportu. Zwierzęta były wówczas wygłodzone i wycieńczone. Jeden z dziesięciu tygrysów nie przeżył.

Graniczny lekarz weterynarii dzwonił do wszystkich ogrodów zoologicznych w Polsce z prośbą o pomoc. Poznańskie zoo zgłasza gotowość do przyjęcia zwierząt i wysłało na granicę swoich pracowników. "Tygrysy oblepione własnymi odchodami, wyniszczone, wygłodzone, nasz lekarz weterynarii określa ich stan jako tragiczny" - napisali na portalu społecznościowym. Rozpoczął się wyścig z czasem. Kilkadziesiąt godzin później udało się przejąć zwierzęta pozamykane w ciasnych klatkach.

Siedem tygrysów trafiło do zoo w Poznaniu
Siedem tygrysów trafiło do zoo w Poznaniu
Źródło: tvn24

Początkowo dwa osobniki trafiły do ogrodu w Człuchowie, pozostałe siedem pojechało do Poznania, gdzie jeszcze przez jakiś czas trwała walka o życie kilku tygrysów w najgorszej kondycji. W kolejnych miesiącach, kiedy ich stan się polepszył, pięć osobników przetransportowano do azylu w Hiszpanii. Dwa najsłabsze zostały w Poznaniu. Oprócz imion Gogh i Khan, opiekunowie z zoo nadali im jeszcze przydomek - "Nieumarli". Dziś ma on wymiar jedynie symboliczny. Gogh zmarł w marcu tego roku.

Warunki transportu weterynarz z ogrodu zoologicznego określił jako "tragiczne"
Warunki transportu weterynarz z ogrodu zoologicznego określił jako "tragiczne"
Źródło: Zoo Poznań

Pięć osób oskarżonych

Równolegle do działań związanych bezpośrednio z ratowaniem zwierząt, swoje czynności prowadziła prokuratura. Pierwszym zatrzymanym w sprawie był organizator transportu, obywatel Federacji Rosyjskiej Rinat V. Usłyszał zarzuty dotyczące znęcania się nad zwierzętami. Według śledczych mężczyzna zorganizował transport tygrysów w nieodpowiednich dla nich warunkach, w klatkach ograniczających swobodę, nie zapewnił odpowiedniej ilości pokarmu i dostępu do wody, w wyniku czego jeden z tygrysów padł. W kolejnych dniach podobne zarzuty usłyszeli również kierowcy, a także graniczny lekarz weterynarii w Koroszczynie, który miał zaniechać sprawdzenia stanu zdrowia i nie zadbać o poprawienie warunków tygrysów.

Trzyletnie śledztwo prowadziła Prokuratura Okręgowa w Lublinie. 5 października akt oskarżenia w tej sprawie trafił do Sądu Rejonowego w Białej Podlaskiej. Ostatecznie objęto nim pięć osób.

Pierwszym oskarżonym jest wspomniany wyżej Rinat V., któremu za zorganizowanie transportu grozi do trzech lat więzienia. Daj włoscy kierowcy - Marco A. i Alessio D. zostali oskarżeni o to, że nie dostarczali tygrysom wystarczającej ilości jedzenia i wody, oraz nie zagwarantowali odpowiednich warunków w czasie transportu co doprowadziło do śmierci jednego z tygrysów, za co również grozi do trzech lat więzienia.

Dwa tygrysy zostały w Poznaniu
Dwa tygrysy zostały w Poznaniu
Źródło: Zoo Poznań

Dwaj pozostali oskarżeni to polscy lekarze weterynarii, którzy - zdaniem prokuratury - nie dopełnili obowiązków. Jarosław N. "zaniechał niezwłocznego sprawdzenia stanu zdrowia tygrysów i podjęcia działań na rzecz ochrony zwierząt, w szczególności odnoszących się do poprawy ich dobrostanu, przez co działał na szkodę interesu publicznego". Natomiast Eugeniusz K. "przeprowadzając dwie kontrole, nie stwierdził uchybień i pozwolił na przewóz tygrysów przez granicę". Obu funkcjonariuszom publicznym grozi do trzech lat więzienia.

TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Czytaj także: