We wrześniu 2024 roku południowo-zachodnia Polska zmagała się z poważną powodzią, która dotknęła setki miejscowości i miliony mieszkańców. Wszystko zaczęło się od intensywnych opadów deszczu, które objęły cały kraj. Były spowodowane niżem genueńskim - układem niskiego ciśnienia, który powstaje w okolicy Zatoki Genueńskiej na północy Włoch i przemieszcza się w kierunku Europy Centralnej. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenia najwyższego stopnia dla województw dolnośląskiego, opolskiego i śląskiego.
W ciągu kilku dni doszło do licznych podtopień, ewakuacji i interwencji straży pożarnej. W Lądku-Zdroju rzeka Biała Lądecka wystąpiła z koryta, a w Nysie i Głuchołazach woda zalała ulice i zniszczyła infrastrukturę. Przerwana tama w Stroniu Śląskim spowodowała ogromne zniszczenia, a w Kłodzku Nysa Kłodzka zalała centrum miasta.
W odpowiedzi na kryzys ogłoszono alarmy przeciwpowodziowe, a premier Donald Tusk oraz służby państwowe rozpoczęli działania mające na celu zabezpieczenie zagrożonych terenów.
W kolejnych dniach sytuacja hydrologiczna pozostawała krytyczna. 16 września wprowadzono stan klęski żywiołowej w trzech województwach, a rząd uruchomił pomoc finansową dla powodzian.
Fala wezbraniowa przeszła przez Oławę, Opole i Wrocław, gdzie mieszkańcy walczyli z żywiołem, układając worki z piaskiem. Do działań włączyły się Wojsko Polskie i Wojska Obrony Terytorialnej, a liczba interwencji rosła z dnia na dzień. W Głogowie i Brzegu Dolnym kulminacja fali wymagała dalszych ewakuacji i zabezpieczeń.
23 września ruszyła wojskowa operacja "Feniks", a rząd zapowiedział specustawę powodziową. Straty oszacowano na miliardy złotych, a pomoc międzynarodowa, w tym środki z Funduszu Spójności Unii Europejskiej, miała wesprzeć odbudowę.
24 września 2024 roku rząd przyjął projekt specustawy powodziowej, który zakładał m.in. zasiłek losowy na edukację, wsparcie dla kredytobiorców oraz uproszczenie procedur środowiskowych. Tego dnia fala kulminacyjna przechodziła przez miejscowości w województwie lubuskim, jednak sytuacja była stabilna.
W kolejnych dniach Marcin Kierwiński został pełnomocnikiem ds. odbudowy, a Sejm, Senat i prezydent zatwierdzili ustawę, która została opublikowana 4 października. Stan klęski żywiołowej zniesiono dopiero po miesiącu od powodzi - 16 października, natomiast operacja "Feniks" zakończyła się w kwietniu 2025 roku.
Dolny Śląsk odbudowuje się po powodzi
Dolny Śląsk to region, który najbardziej ucierpiał. Według danych przedstawionych przez wojewodę dolnośląskiego Annę Żabską, uszkodzonych lub całkowicie zniszczonych zostało 5 tysięcy budynków mieszkalnych oraz tysiąc budynków gospodarczych. Woda uszkodziła 1,2 tysiąca kilometrów dróg w regionie i 516 mostów. Żywioł wyrządził szkody w 84 placówkach oświatowych.
W pierwszych dniach i tygodniach usuwania skutków powodzi powstało ponad 140 tysięcy ton odpadów.
Żabska zwróciła uwagę, że do tej pory na różne formy pomocy powodzianom oraz na odbudowę Dolnego Śląska trafiło około 5 miliardów złotych pomocy rządowej, z czego ponad 523 miliony złotych - bezpośrednio do mieszkańców w formie zasiłków. - Ta pomoc trafiła do niemal 60 tysięcy rodzin. Najwięcej środków otrzymały gmina wiejska Kłodzko, Lądek-Zdrój, Stronie Śląskie oraz miasto Kłodzko, ponieważ to te samorządy najbardziej ucierpiały podczas powodzi - powiedziała wojewoda.
Gmina Lądek-Zdrój otrzymała relatywnie największe wsparcie - ponad 56 milionów złotych. - Tylko w grudniu ubiegłego roku ponad 500 milionów złotych zostało wypłacone wszystkim samorządom, które zgłaszały straty powodziowe, tak by proces odbudowy ruszył dynamicznie - dodała Żabska.
Wojewoda przypomniała też, że jednocześnie uruchomiono szereg programów związanych z odbudową, skierowanych do samorządów. Należy do nich m.in. program odbudowy placówek oświatowych finansowany przez resort edukacji. - Dzisiaj wiemy, że z 84 placówek oświatowych na Dolnym Śląsku, uszkodzonych podczas powodzi, 79 zgłosiło już w nowym roku szkolnym gotowość przyjęcia uczniów i rozpoczęcia nauki. Na przykład w najbliższych tygodniach będziemy otwierać już po całkowitym remoncie szkołę w Bardzie - zaznaczyła wojewoda.
Podkreśliła, że realizacja projektów związanych z odbudową to "tytaniczna praca" urzędników samorządowych oraz Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego
Równolegle trwają przygotowania do dużych inwestycji przeciwpowodziowych. W zlewni Nysy Kłodzkiej zakończono konsultacje społeczne, które mają pomóc w wyborze najlepszego wariantu zabezpieczeń. Ich prezentacja planowana jest na koniec września. Żabska zaznaczyła, że w dyskusji o budowie zbiorników retencyjnych "należy wziąć pod uwagę nie jedynie emocje, ale przede wszystkim fakty związane z potencjalnymi zagrożeniami przedstawiane przez Wody Polskie".
Żabska podkreśliła, że odbudowa po ubiegłorocznej powodzi to proces, który trwa. - Południe Dolnego Śląska przeżywa i przez najbliższe lata będzie przeżywać boom inwestycyjny; jeszcze nigdy w historii nie było tak dużych środków finansowych zaangażowanych na tych terenach, a kolejne kroki podejmowane przez samorządy, czy rząd, będą wiązały się z dodatkowymi inwestycjami - wskazała wojewoda.
Pomoc dla 10 tysięcy rodzin od Caritas
Ponad 1,6 tysiąca ton pomocy humanitarnej, 75 milionów złotych zebranych środków i wsparcie dla 10 tysięcy rodzin - to bilans działań Caritas Polska po powodzi, która we wrześniu 2024 roku nawiedziła południowo-zachodnią część kraju. Organizacja opublikowała raport podsumowujący rok intensywnej pomocy. Pomoc została podzielona na trzy etapy.
"W pierwszych tygodniach wartość pomocy rzeczowej i finansowej udzielonej osobom dotkniętym powodzią, a przekazanej przez Caritas w Polsce, przekroczyła 7,4 miliona złotych. Na początku dostarczyliśmy 1630 ton pomocy humanitarnej w postaci: 18 tirów żywności, 16 tirów wody, dwóch tirów środków chemicznych i sanitarnych oraz 2000 gotowych paczek dla powodzian zawierających żywność, środki higieniczne oraz środki do sprzątania" - przekazali autorzy raportu.
W kolejnym etapie ruszyła akcja "Paczka dla powodzian", a także zbiórki w sklepach. Dzięki zaangażowaniu ponad 4,8 tysiąca wolontariuszy zebrano łącznie 355 ton produktów. Caritas przekazała również sprzęt do osuszania pomieszczeń, butle gazowe oraz narzędzia do sprzątania o łącznej wartości 6,25 miliona złotych.
Największe środki przeznaczono na pomoc finansową. W ramach programu wsparcia rozdano 3455 kart przedpłaconych o wartości 6 tysięcy złotych każda, a także 2800 kart remontowych do marketów budowlanych. Łączna wartość tej pomocy wyniosła ponad 34 miliony złotych.
Woda zniszczyła domy, mieszkania, restauracje
Wrześniowy żywioł z 2024 roku zalał setki miejscowości, zniszczył infrastrukturę i zmusił tysiące ludzi do ewakuacji. Choć sytuacja hydrologiczna się ustabilizowała, ślady tragedii są nadal widoczne - zarówno w krajobrazie, jak i w pamięci mieszkańców.
Mieszkanie pana Romana, które znajduje się w Lądku-Zdroju przy ulicy Widok, zostało zalane 14 września 2024 roku. - Te zniszczenia są tak potężne, że chyba były większe niż podczas powodzi w 1997 roku - mówi pan Roman.
Jego rodzina ewakuowała się o 9 nad ranem. Zdążyli zabrać jedynie dokumenty i biżuterię.
- Myśmy się nie spodziewali tak wielkiej powodzi. Myśmy przeszli już dwie powodzie i to, że coś było zalane, zawsze można było wymyć, posprzątać, odbudować, ale te zniszczenia były przeogromne - tak jakbyśmy mieli budować dom od nowa - wyjaśnia.
Wszystko, co zostało w domu, zniszczył żywioł. W mieszkaniu znajdował się prawie metr mułu ze wszystkim, co rzeka wyrzuciła. - Nic się nie uchowało na ścianach łącznie z sufitem, gdzie tynki pospadały, jakieś gałęzie wisiały na lampach. Wszystko było zniszczone - relacjonuje.
Na pomoc ruszyli znajomi rodziny, ale również organizacje charytatywne. - Pomoc otrzymywałem z różnych źródeł, z wojska, z Caritasu i od ludzi, których nawet nie znam - mówi.
Restauracja Polska Chata, której właścicielem jest pan Paweł, została zniszczona przez żywioł w trakcie ubiegłorocznej powodzi. Lokal znajduje się przy ulicy Kościuszki 5 w Lądku-Zdroju i został całkowicie zalany.
- Nikt się nie spodziewał, że ta woda tutaj dotrze, a jednak dotarła i zabrała wszystko. Zostałem praktycznie bez żadnego widelca, żadnego talerza, bez żadnego wyposażenia - wszystko woda zabrała. To jest nie do opisania, co się czuje wtedy, jak człowiek nie może nic zrobić w takiej sytuacji, jest bezsilny wtedy - podkreśla pan Paweł.
Mężczyzna stracił całe wyposażenie restauracji - krzesła, stoły, porcelanę itd.
- Zaraz po powodzi był dla mnie bardzo ciężki czas, gdzie chciałem to wszystko zostawić i uciec stąd. Dzięki znajomym, przyjaciołom, rodzinie nabrałem wiary w to, że wszystko może się udać - relacjonuje.
Restauracja powoli się odbudowuje. - Pierwszego pstrąga chciałbym tutaj zaserwować klientom jeszcze tego roku - mówi właściciel.
Cały dom Pani Teresy został zalany: - Pierwsze te dni myślałam, że trzeba będzie iść do jakiegoś psychologa czy psychiatry, bo tego nie da się tak przeżyć. Myślałam, że sobie nie poradzę, bo nie było nic. Nie było ścian, już nie mówiąc o meblach - nie było gdzie mieszkać. Nie było gdzie wrócić po powodzi.
Po tym, jak woda zeszła, wszystko było po kolana w mule. - Trzeba było najpierw jechać gdzieś pożyczyć łopatę, żeby odkopać i wejść do domu, bo nie dało się wejść. A w domu już nic nie było. Wszystko było do wyrzucenia - dodaje.
Kobieta straciła w powodzi wszystko. - Nie było poduszki, nie było pierzyny, ręcznika, koca, butów, nic do ubrania, bielizny osobistej, kompletnie nic. Wszystko było do wyrzucenia - tłumaczy pani Teresa.
Caritas pomógł jej zrobić remont. Dopiero po prawie roku po powodzi kobieta mogła wrócić do własnego domu.
Polski Czerwony Krzyż przekazał 42 mln zł pomocy powodzianom
Polski Czerwony Krzyż opublikował raport podsumowujący działania prowadzone w trakcie i po powodzi, która we wrześniu 2024 roku nawiedziła południowo-zachodnią część Polski.
Jego autorzy przekazali, że ratownicy PCK działali na miejscu, jeszcze zanim dotarła główna fala powodziowa. Już od 12 września w akcji umacniania wałów i organizacji tymczasowych schronień uczestniczyły jednostki Systemu Ratownictwa PCK oraz zespoły Grup Pomocy Humanitarnej. W sumie 180 wolontariuszy przez trzy tygodnie udzielało pierwszej pomocy, organizowało ewakuacje i docierało ze wsparciem tam, gdzie woda odcięła całe miejscowości od świata.
"Wolontariusze rozdali setki ton żywności, a także pakiety higieniczne i specjalistyczny sprzęt do walki ze skutkami powodzi (m.in. osuszacze, nagrzewnice, kuchenki). Łącznie przepracowali ponad 15 tysięcy godzin, niosąc wsparcie dla blisko 300 tysięcy osób" - czytamy w raporcie Polskiego Czerwonego Krzyża.
Jego autorzy podkreślili, że ich ratownicy podjęli w tym okresie 270 interwencji ratunkowych i przekazali 200 transportów z pomocą humanitarną.
Przypomnieli, że do tej pory PCK przeznaczył blisko 7 mln zł na remonty i doposażenie szkół oraz placówek medycznych, niemal 8 mln zł na kupony remontowe dla gospodarstw domowych oraz 4,1 mln na wsparcie finansowe dla najbardziej poszkodowanych rodzin. Regularnie dostarczano także artykuły pierwszej potrzeby i opał, aby mieszkańcy mogli przetrwać zimę.
Według organizacji, łączna wartość pomocy udzielonej poszkodowanym przez Polski Czerwony Krzyż sięga 42 milionów złotych.
Potrzebne kompleksowe rozwiązania przeciwpowodziowe
Dyrektor Projektu Ochrony Przeciwpowodziowej w dorzeczu Odry i Wisły prof. Janusz Zaleski przypomniał, jak wielką rolę odegrał rok temu wybudowany na Odrze po powodzi w 1997 roku zbiornik przeciwpowodziowy w Raciborzu.
- Zbiornik Racibórz pozwolił o 50 procent zredukować zeszłoroczną falę powodziową płynącą Odrą. Dzięki niemu do Wrocławia nie dotarł jednodniowy pik fali, jak miało to miejsce w 1997 roku. Tylko że tym razem byłby on większy o tysiąc metrów sześciennych na sekundę. No i byłoby dużo, dużo groźniej. A oczywiście po drodze zagrożenie byłoby jeszcze większe i trudno byłoby uniknąć strat w Kędzierzynie-Koźlu, Opolu i miejscowościach nadodrzańskich. Byłby to kataklizm, a nie jakieś drobne podtopienia - powiedział prof. Zaleski.
Jego zdaniem w zlewni Nysy Kłodzkiej rozwiązanie musi być kompleksowe, ponieważ mamy do czynienia z całą zlewnią - nie tylko rzeki Biała Lądecka i nie tylko z Kotliny Kłodzkiej.
- Musimy też widzieć rzekę Białą Głuchołaską, czyli Opolszczyznę, gdzie zrzuty ze zbiornika Nysa podtopiły mocno Nysę, zatopiły Lewin Brzeski. To wymaga kompleksowych działań w całej zlewni Nysy Kłodzkiej. Oczywiście jest w niej ta część górna, czyli dolnośląska: Kotlina Kłodzka, Bardo, Kamieniec Ząbkowicki oraz część opolska tej zlewni - powiedział ekspert.
Jego zdaniem kluczowe jest rozpoczęcie prac od górnej części zlewni. Szczególną rolę ma odegrać zbiornik Kamieniec Ząbkowicki, który zabezpieczy dolinę Nysy Kłodzkiej poniżej kaskady zbiorników zalanych w 2024 roku.
- Po prostu na tej kaskadzie zbiorników, które już są, przy dostarczanych prognozach dopływu do zbiorników, zabrakło rezerwy powodziowej i doszło do podtopień wzmocnionych przez Białą Głuchołaską, która zamiast trafić w całości do zbiornika Nysa, częściowo bezpośrednio podtopiła Nysę - wyjaśnił ekspert.
Przypomniał, że w samej Kotlinie Kłodzkiej, w tych rejonach, gdzie wybudowano już suche zbiorniki, to one zadziałały. Nawet jak się przelały - jak w Roztokach i Krosnowicach - to i tak ograniczyły znacząco podtopienia.
- W 2019 roku odstąpiliśmy od budowy retencji w zlewni Białej Lądeckiej i to jest obecnie priorytet, by do tego powrócić - powiedział prof. Zaleski.
Cztery zbiorniki mogą ochronić Białą Lądecką
Propozycja przygotowana pod jego kierownictwem zakłada budowę czterech suchych zbiorników.
- Na Białej Lądeckiej jeden suchy zbiornik nie rozwiązuje problemów. Propozycja przygotowana pod moim kierownictwem sprowadzała się do czterech suchych zbiorników. Dwóch powyżej Stronia Śląskiego, to Bolesławów i Goszów, oraz dwóch między Stroniem a Lądkiem-Zdrój. To jest Stójków oraz polder, który jest zintegrowany ze Stójkowem - powiedział prof. Zaleski.
Dodał, że strona społeczna zgłosiła alternatywne rozwiązanie umieszczenia czterech zbiorników jeszcze wyżej niż propozycje ekspertów i te kontrpropozycje strony społecznej są obecnie analizowane.
Ekspert zaznaczył, że decyzja powinna zapaść jeszcze jesienią, by rozpocząć rozmowy o finansowaniu i przygotować projekt, którego realizacja potrwa około pięciu lat.
Autorka/Autor: SK/ tok, tam
Źródło: tvn24.pl, PAP, Caritas
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Krzysztof Cesarz