|

Rzeka zabrała im ziemię. Władza zabrała wyrwę. Będą tam wozić śmieci

Budowa przeprawy przy zniszczonym moście kratowym w Głuchołazach, 25 września 2024
Budowa przeprawy przy zniszczonym moście kratowym w Głuchołazach, 25 września 2024
Źródło: Małgorzata Goślińska / tvn24.pl

Rzeką zarządza państwo. Ta zerwała most należący do gminy. Wyszła z koryta i wymyła do poziomu dna 35 arów Dawida i Agaty. - Kto nam odda ziemię? - spytali burmistrza. Następnego dnia na zgliszczach ich siedliska, które zbudowali i z którego żyli, wytyczono drogę dla ciężkiego sprzętu, żeby wywieźć tony śmieci z odciętej od świata ulicy.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Do Dawida Szpularza w Głuchołazach, pierwszego mieszkańca nad czesko-polską rzeką Biała Głuchołaska po naszej stronie, zjechali w środę, 25 września, przedstawiciele straży pożarnej i wojska oraz burmistrz miasta Paweł Szymkowicz. Zabrakło kogoś z Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie, ale o tym później.

W sierpniu burmistrz udzielał tutaj ślubu sąsiadom Szpularza. Goście weselni bawili się na zielonej trawiastej skarpie, otoczonej drzewami. Teraz goście w mundurach stali na gruzowisku.

To było Siedlisko nad Białką, dwa całoroczne domki rekreacyjne, pole namiotowe i dom gospodarzy - Dawida i jego partnerki Agaty. 72-arowa działka, cztery metry od brzegu rzeki, umocnionego betonowymi wałami. Dookoła las. Szklarz i fryzjerka długo szukali takiego raju. Kupili siedem lat temu. Nie była to dziewicza łąka, ale zrujnowany ośrodek wypoczynkowy. Przebudowali go własnymi siłami, z pomocą przyjaciół, ale nic bez papierka. Dostali z gminy pozwolenie na budowę i dotację z urzędu marszałkowskiego, projekt zatwierdził geodeta, każdy etap prac jest zapisany w dzienniku budowy, końcowy efekt odebrał inspektor nadzoru budowlanego.

Nikt w urzędzie ich nie ostrzegł, że to teren zalewowy.

15 września siedlisko przestało istnieć. W powodzi, która nawiedziła miasto, zniknął nie tylko jeden z domków rekreacyjnych, ale całe pole namiotowe i drzewa. Nie ma połowy skarpy. Woda wypłukała 35 arów niemal do dna rzeki, zostawiając kamienie, betonowe odłamki, bele drewna, śmieci. Jakby tego było mało, Dawid stracił zakład szklarski w Nysie, którą też zalało. Agata nie jeździ do klientów. Po powodzi nie można się stąd wydostać autem i trzeba pilnować dobytku. Po zmroku między drzewami migają latarki.

- Szabrownicy - mówi Szpularz. - Niewiele zostało, a jeszcze chcą obłupić.

Zostali w tym lesie bez niczego, w lęku.

Strażacy, żołnierze, burmistrz obradowali na ich działce nie nad tym, jak zwrócić im źródło dochodu, ale którędy poprowadzić ciężki sprzęt do odbudowy położonego wyżej, należącego do gminy mostu z rurociągiem oraz do wywozu śmieci. Jedną z opcji była droga właśnie przez zniszczone siedlisko. Dawid i Agata byli przerażeni. To oznaczało, że długo się nie podniosą.

20240922_161524
Dawid Szpularz opowiada o swoim siedlisku
Źródło: Małgorzata Goślińska/ tvn24.pl

Filar w korycie

Głuchołazy od powodzi borykają się z brakiem przeprawy przez rzekę, wody w kranach i hałdami śmieci. Wszystkie te problemy łączą się ze sobą i dla miasta najłatwiej je rozwiązać, budując drogę przez siedlisko.

Biała Głuchołaska spada do miasta jak z rynny, z wysokich szczytów Gór Opawskich, zbierając wodę z górskich potoków i to, co obok nich napotka. W Czechach na przykład napotkała tartak. Płynące wartkim nurtem kłody drewna, długości nawet sześciu metrów, czasem o metrowej średnicy, tworzyły tamy na mostach, tym bardziej że niemal wszystkie w Głuchołazach mają filar w środku koryta. W rozmowie z nami burmistrz przyznał, że w takim terenie, nawiedzanym przez powodzie często, wolałby mosty łukowe, bez filara w środku, o dużym prześwicie.

Konstrukcje nie wytrzymywały naporu. Woda szła szeroką dwumetrową falą. Najpierw na siedlisko. Jak mówi Szpularz, to było tsunami.

Zniszczony most kratowy w Głuchołazach, 25 września 2024
Zniszczony most kratowy w Głuchołazach, 25 września 2024
Źródło: Małgorzata Goślińska/ tvn24.pl

Przetrwały trzy mosty: kolejowy, gminny rowerowo-pieszy i wreszcie prywatny, zwany mostem Jana Pawła, bez filara w korycie. Po powodzi tylko tym ostatnim można przeprawić się przez rzekę samochodem. Właściciel udostępnia go służbom i mieszkańcom. Jednak dla części głuchołazian nawet on nie jest dostępny.

Biała Głuchołaska meandruje po mieście, dzieląc je na pół. Od centrum aż do siedliska, czyli do granicy z Czechami, towarzyszy jej długa ulica Andersa, której ostatni fragment podnosi się po powodzi z największym trudem.

Na prawym brzegu rzeki jest życie: rynek, szpital, dwie z trzech szkół podstawowych, urzędy, kościoły, duże sklepy sieciowe. Tu jest pekaes, jedyny transport publiczny w kierunku Opola i Kędzierzyna-Koźla, którym tłumnie jeździ młodzież do szkół. Na lewym brzegu są zakłady papiernicze i małe rodzinne biznesy. Poza tym to sypialnia. Położone wyżej domy miały gąbkę na podwórkach, ziemia tak przesiąkła deszczem, ale uchowały się przed zalaniem.

Ulica Andersa biegnie dołem i zaczyna się na lewym brzegu. Z centrum miasta prowadzi do niej główny most, zwany mostem Andrzeja, który właśnie budowany był od nowa i niebawem miał być otwarty. Samochody przejeżdżały postawionym obok mostem tymczasowym. Most Andrzeja miał być łukowy, bo w powodzi z lipca 1997 roku runął, ostatecznie tylko go podniesiono o metr, filary stanęły w korycie. 15 września 2024 został zmieciony razem z tymczasowym, dotąd trwa rozbiórka ruin.

Rozbiórka zniszczonego w powodzi mostu Andrzeja w Głuchołazach, 25 września 2024
Rozbiórka zniszczonego w powodzi mostu Andrzeja w Głuchołazach, 25 września 2024
Źródło: Małgorzata Goślińska / tvn24.pl

Prywatnym mostem można przebić się do Andersa z alei Jana Pawła i przez teren zakładu. Wymaga to anielskiej cierpliwości. Most ma szerokość na jedno auto, a w Głuchołazach roi się od koparek, wozów strażackich i wojskowych. Ruchem kieruje policja. Jest zator i potworny kurz.

Na wysokości posesji numer 72 ulica Andersa przeskakuje przez rzekę na prawy brzeg mostem Wojciecha, z filarem w korycie, który od powodzi był nieprzejezdny. Woda postawiła na nim domek porwany z siedliska Dawida i Agaty.

Dlatego do dalszej części ulicy nie ma jak dojechać. Od mostu Wojciecha do mostu kolejowego Biała Głuchołaska płynie zakolem tuż przy zboczu gęsto zalesionej Góry Chrobrego. Między zboczem góry a prawym brzegiem zmieścił się tylko chodnik, który także został uszkodzony. Wyrwy załatano workami z piaskiem, dzięki temu do mieszkańców ostatniego fragmentu Andersa dociera pomoc. Strażacy, żołnierze, wolontariusze wjeżdżają na quadach.

20240925_134532
Most Wojciecha w Głuchołazach i promenada przy Białej Głuchołaskiej, 25 września 2024
Źródło: Małgorzata Goślińska / tvn24.pl

Ostatni most po polskiej stronie, tak zwany "kratowy", z filarem w korycie, znajduje się tuż nad siedliskiem Dawida i Agaty. Nie odgrywa ważnej roli w przeprawie, do powodzi służył spacerowiczom, rowerzystom i pracownikom wodociągów. O tyle jest jednak istotny, że podpięta była do niego magistrala wodociągowa, która przez stację uzdatniania dostarczała wodę pitną do mieszkań. Rurociąg runął razem z mostem.

20240925_115957
Zniszczony most i magistrala wodociągowa w Głuchołazach, 25 września 2024
Źródło: Małgorzata Goślińska/ tvn24.pl

Woda płynie teraz do kranów z ujęć tymczasowych w wybranych godzinach albo ledwo kapie i nie nadaje się do picia. Taka sytuacja panuje w całym mieście. Dlatego gastronomia w Głuchołazach stoi. Powoli otwierają się sklepiki, ale restauracje, kawiarnie, bary bez czystej wody z kranu nie ruszą.

Kilkanaście domów rodzinnych i kilka obiektów wypoczynkowych między najwyżej położonymi mostami - Wojciecha i kratowym - odciętych jest od świata. A trzeba wracać do szkół, do pracy. Mieszkańcom terenów zalanych przysługuje 10 dni usprawiedliwionej nieobecności częściowo płatnej. Powodziowe wakacje, czyli czas na wielkie sprzątanie i generalne remonty, właśnie się skończyły.

Wszystkie zabudowania przy niedostępnym fragmencie Andersa były pod wodą: garaże, piwnice, partery. Trzeba było wyrzucić przez okna całe wyposażenie: szafy i sofy, pralki i ciuchy, lodówki i jedzenie, zerwane podłogi, skute tynki. Wszystko to leży przy wciąż pokrytej mułem ulicy. Od dwóch tygodni nie zabrano stąd żadnych śmieci.

20240925_094218
Muł i śmieci na odciętej od świata ulicy Andersa w Głuchołazach, 25 września 2024
Źródło: Małgorzata Goślińska/ tvn24.pl

Śmieci miały fruwać nad miastem

Rozważano wywóz śmieci transportem lotniczym. Spakowane w big bagi, miały być podczepiane do śmigłowców i frunąć na wysypisko po drugiej stronie miasta, gdzie kruszarka zgniata wszystko jak popadnie, bo zaczyna brakować miejsca na składowanie. Burmistrz mówił nam o tym w poniedziałek, tydzień po powodzi. Pomysł umarł tego samego dnia. Uznano, że jest ryzykowny.

Most Wojciecha posprzątano w 10 dni. Nie ma barierek, powódź je skosiła, ale to w tej chwili drobiazg. Podziurawiona nawierzchnia nie łączy się z ulicą i co najgorsze, dźwigary się pochyliły. Mimo to w piątek 27 września otworzono ruch kołowy, ale tylko dla pojazdów służb. Dla mieszkańców ta przeprawa jest zbyt niebezpieczna, a naruszona konstrukcja może nie udźwignąć tonażu śmieci.

20240925_134226
Naprawa mostu Wojciecha w Głuchołazach, 25. 09. 2024
Źródło: Małgorzata Goślińska/ tvn24.pl

Dla mieszkańców budowana jest droga przez Górę Chrobrego, po pieszym szlaku.

Śmieci mają być wywożone przez siedlisko Dawida i Agaty.

Bo czeka nas epidemia

Nie taka była umowa, gdy burmistrz żegnał się w środę ze Szpularzem. Tymczasowa droga z płyt betonowych miała być kładziona wyżej rzeki, między siedliskiem a mostem kratowym, równolegle do mostu. Zanim decydenci opuścili miejsce, koparki zaczęły zwężać tam rzekę, żeby przerzucić tymczasowy most pontonowy.

20240925_114722
Budowa tymczasowej przeprawy przez rzekę Biała Głuchołaska przy moście kratowym w Głuchołazach, 25. 09. 2024
Źródło: Małgorzata Goślińska

Szpularz to wybłagał.

- Ludzie chcą walczyć, trzeba im pomóc - popierał go sąsiad, który w sierpniu miał tu wesele.

Właściciel siedliska tłumaczył burmistrzowi: żeby na przyszły sezon ruszyć, trzeba działać mocno, szybko. Czyli biegać z taczką, wywieźć to, co woda naniosła, przywieźć, co zabrała.

- Kto mi odda ziemię? - pytał Szymkowicza. Kto odbuduje skarpę, 35 zielonych arów?

Burmistrz odpowiedział, że Wody Polskie i obiecał to sprawdzić. Zarządca cieków pewnie odbuduje wały rzeki. Ale "kiedy i do czego je doklei" - dopytywał Szpularz, skoro głęboka wyrwa sięga do połowy jego działki.

Jeszcze w tym samym dniu burmistrz miał gościć przedstawiciela Wód Polskich. Wieczorem oddzwonił do Szpularza. Ale nie w sprawie odbudowy skarpy. Przekazał, że tymczasowa droga musi jednak iść przez jego siedlisko. Przy moście kolidowałaby z odbudową magistrali wodociągowej, która docelowo ma iść w przekopie pod rzeką, żeby była bezpieczna na przyszłość, na kolejną powódź.

- To była informacja. Nie nakaz ani nie prośba. Straszą, że czeka nas epidemia, jak nie wywiozą śmieci. Nie mam siły walczyć - przyznaje Szpularz.

To było pole namiotowe i dom. Zniszczone Siedlisko nad Białką w zdrojowej części Głuchołaz
To było pole namiotowe i dom. Zniszczone Siedlisko nad Białką w zdrojowej części Głuchołaz
Źródło: Małgorzata Goślińska/ tvn24.pl

Co może władza, a co Dawid Szpularz

- Stan klęski żywiołowej pozwala władzy zająć prywatną nieruchomość - mówi Marek Wójcik, ekspert Związku Miast Polskich, który współpracuje z rządem przy specustawie powodziowej, czyli nowelizacji ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z usuwaniem skutków powodzi, której projekt jest właśnie omawiany w Sejmie.

Stan klęski żywiołowej został wprowadzony decyzją premiera dzień po powodzi, 16 września, na części obszarów trzech województw, obejmując całe Głuchołazy.

Władza może zająć siedlisko, ale Dawid Szpularz nie został pozbawiony praw.

- Kluczowe w tym wszystkim są pieniądze - wyjaśnia ekspert. - Sprawa jest jasna. Ja jako burmistrz, starosta, prezydent czy wojewoda mam prawo dysponować majątkiem osób fizycznych, ale tym osobom należy się za to rekompensata ze Skarbu Państwa. Państwo ponosi koszty wszelkich działań podjętych w celu zwalczania skutków powodzi.

Rekompensata należy się za to, że z powodu zajęcia majątku właściciel nie może prowadzić działalności gospodarczej.

Zajęcie mogło odbyć się nakazem ustnym. - Nie wyobrażam sobie jednak, żeby ktoś zrobił to bez kontaktu z właścicielem - mówi Wójcik. A potem właściciel powinien dostać wszystko na piśmie.

- Ja bym chciał wiedzieć, jako przedsiębiorca, ile to zajęcie potrwa, na jakich warunkach, w jakiej formie będzie udzielona rekompensata - ekspert wylicza, co powinno być w dokumencie, zaznaczając, że stan klęski żywiołowej został wprowadzony na 30 dni. Czy w tym czasie władza zdąży wywieźć śmieci z odciętej od świata części ulicy Andersa? Odbuduje most kratowy i magistralę wodociągową? Posprząta po sobie? A jeśli nie, to co dalej?

Po 30 dniach władza ma przywrócić zajęty majątek do stanu przed zajęciem. Powinna rozebrać tymczasową drogę w siedlisku i usunąć szkody, jeśli takie powstaną w czasie transportu. Przypomnijmy: przez siedlisko przejadą tysiące ton odpadów popowodziowych. Czyli brudnych, cuchnących, skażonych, szkodliwych dla zdrowia.

Władza, czyli kto? Szpularz nie wiedział, kto podpisał się pod decyzją o budowie przeprawy przez jego działkę.

- Nie musi tego wiedzieć. Może wystąpić do burmistrza z prośbą o informacje, a burmistrz ma obowiązek przekazać pismo do właściwego organu. Obywatel ma prawo nie wiedzieć, mylić się i pytać - podkreśla Wójcik.

Burmistrz Głuchołaz w piątek ponownie odwiedził siedlisko. - Powiedział, że decyzję o drodze przez naszą działkę podjęła straż pożarna i obiecał, ze nas z tym nie zostawi - mówi Szpularz.

Dawid i Agata w powodzi stracili ziemię z domem w Głuchołazach
Dawid i Agata w powodzi stracili ziemię z domem w Głuchołazach
Źródło: Małgorzata Goślińska/ tvn24.pl

Zapraszamy do zarządu zlewni

Zapytaliśmy o sytuację Dawida Szpularza Wody Polskie.

"Obecnie w miejscach, gdzie stabilizuje się sytuacja hydrologiczna i następują spadki poziomów wód, Pracownicy PGW Wody Polskie przystępują do sukcesywnej inwentaryzacji szkód oraz określają wstępny zakres prac niezbędnych do wykonania w celu zabezpieczenia uszkodzeń. Zwiększyliśmy liczbę osób wykonujących pracę w terenie, jednak skala zniszczeń oraz uszkodzenia infrastruktury komunikacyjnej powodują, że dotarcie do wszystkich zgłaszających będzie rozciągnięte w czasie" - odpowiedziało nam przedsiębiorstwo.

"Wszelkie zgłoszenia dotyczące uszkodzeń należy zgłaszać do właściwego terytorialnie zarządu zlewni. Dla mieszkańców Głuchołaz jest to Zarząd Zlewni w Nysie. Zapraszamy Pana Dawida do kontaktu z tą jednostką, gdzie otrzyma informacje, jakie dokładnie kroki ma podjąć" - czytamy w mailu z przedsiębiorstwa wodnego.

I dalej: "Skala oraz zakres prac docelowych związanych z odbudową koryt cieków oraz towarzyszącej infrastruktury - z uwagi na rozmiar zniszczeń - będzie przedmiotem prac projektowych. Mając na uwadze szereg czynników wpływających na przebieg całego procesu budowlanego, na tę chwilę nie jest możliwe określenie daty zakończenia prac, jak również ich zakresu rzeczowego".

20240925_112857
Zniszczone powodzią Siedlisko nad Białką, Głuchołazy, 25. 09. 2024
Źródło: Małgorzata Goślińska/ tvn24.pl

Specustawa i gąszcz przepisów

Dawidowi Szpularzowi należy się także odszkodowanie za zniszczenia spowodowane samą powodzią, za czasową lub trwałą utratę możliwości zarobkowania. Z ubieganiem się o to Marek Wójcik radzi poczekać, aż zacznie obowiązywać specustawa.

W tej chwili sprawa ginie w gąszczu przepisów, na co wskazuje także Ewa Pierzchała, profesor Uniwersytetu Opolskiego, dziekan tamtejszego Wydziału Prawa i Administracji, która przeanalizowała dla nas sprawę siedliska Dawida Szpularza.

Profesor Pierzchała ustaliła:

"Utrata części działki na skutek powodzi, zwłaszcza gdy rzeka zmieniła swój bieg i uszkodziła teren ma różne konsekwencje, które są uzależnione od wielu czynników, jak chociażby czy osoba była ubezpieczona i od jakich ryzyk, na czyim terenie leży rzeka, ponieważ to wskazuje podmiot zobowiązany do naprawienia szkody, i tak:

1) powstaje odpowiedzialność Skarbu Państwa - jeśli rzeka, która spowodowała szkody, jest rzeką publiczną, zarządzaną przez Wody Polskie, wówczas można zgłosić roszczenie o odszkodowanie lub rekultywację terenu do odpowiednich instytucji (np. Wód Polskich czy samorządu),

2) szkoda pokrywana jest z ubezpieczenia - jeśli poszkodowany posiadał odpowiednie ubezpieczenie od szkód powodziowych, powinien zgłosić szkodę do ubezpieczyciela. W przypadku braku ubezpieczenia, można rozważyć dochodzenia roszczeń od Skarbu Państwa lub innych podmiotów odpowiedzialnych za ochronę przeciwpowodziową, w sytuacji gdy ujawnia się zachowania stanowiące o niewykonaniu obowiązków.

W Kodeksie cywilnym ustanowiono regulację dotyczącą odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez władzę publiczną. Zgodnie z art. 417 kc odpowiedzialność ta ogranicza się do szkód wyrządzonych przez niezgodne z prawem działanie lub zaniechanie przy wykonywaniu władzy publicznej. Co istotne, art. 417-417(2) Kodeksu cywilnego stanowią podstawę do dochodzenia odszkodowania jedynie w przypadku, gdy działanie Skarbu Państwa, gminy lub innej osoby prawnej wykonującej władzę publiczną z mocy prawa, będzie można uznawać za niezgodne z prawem.

W przypadku zaś wywłaszczenia, co jest możliwe pod drogę, polskie prawo reguluje, że jest to możliwe, ale wywłaszczenie następuje za słusznym odszkodowaniem. W przypadku sporu co do jego wysokości wartość szkody zostanie zapewne ustalona przez biegłego.

Odbudowa skarpy i rekultywacja działki w przypadku szkód powodziowych jest zadaniem instytucji odpowiedzialnych za ochronę przeciwpowodziową (np. Wody Polskie). Jednakże, aby doszło do takich działań, konieczne jest podjęcie odpowiednich kroków prawnych, począwszy od zgłoszenia szkody. W dalszej kolejności o zasadności, ale i sposobie odbudowy zadecydują odpowiednie organy, po uzyskaniu ekspertyz, w tym geotechnicznej i hydrologicznej. Zdaje się, jak wykazuje praktyka, że wymagane będą specjalistyczne ekspertyzy, które pozwolą ocenić, jak można odbudować skarpę i czy możliwe są prace mające na celu odzyskanie zniszczonej działki.

Kwestią odrębną jest ewentualne odszkodowanie, a nawet żądanie odkupienia działki. Odszkodowanie może mieć różną podstawę prawną, w zależności od konkretnych przypadków. W ustawie o gospodarce nieruchomościami unormowano, że wywłaszczenie nieruchomości może być dokonane, jeżeli cele publiczne nie mogą być zrealizowane w inny sposób niż przez pozbawienie albo ograniczenie praw do nieruchomości, a prawa te nie mogą być nabyte w drodze umowy. Szczegółowy i obszerny katalog przedsięwzięć, które są przez ustawodawcę rozumiane jako cel publiczny, został wskazany w art. 6 tej ustawy.

Ponadto w Prawie wodnym wyróżnia się następujące sytuacje, gdy właścicielowi gruntu będzie przysługiwało odszkodowanie: wprowadzenie w strefie ochronnej zakazów, nakazów i ograniczeń; trwałe zajęcie gruntów przez wodę; czasowe zalanie gruntów przez wodę w trakcie powodzi wskutek nieprzestrzegania przepisów ustawy Prawo wodne przez właściciela urządzenia wodnego lub właściciela wody; odszkodowanie od właściciela urządzenia wodnego; odszkodowanie za szkody powstałe w trakcie wykonywania urządzeń melioracji wodnej; odszkodowanie za cofnięcie lub ograniczenie pozwolenia wodnoprawnego; szkoda wywołana wykonywaniem, niewłaściwym wykonywaniem pozwolenia wodnoprawnego albo działaniem bez uzyskania pozwolenia wodno-prawnego.

Przepisy regulujące uprawnienia różnych podmiotów do dochodzenia odszkodowania nie zostały przez ustawodawcę wskazane w jednym miejscu ustawy. Istotnym przepisem, który modyfikuje ogólne zasady odpowiedzialności odszkodowawczej z Kodeksu cywilnego, jest art. 186 ust. 2 Prawa wodnego, który stanowi, że "naprawienie szkody, o której mowa w ust. 1, obejmuje pokrycie strat poniesionych przez poszkodowanego". W Prawie wodnym co do zasady nie występuje obowiązek naprawienia szkody obejmującej korzyści, które poszkodowany mógłby osiągnąć, gdyby mu szkody nie wyrządzono. Podobnie ustawodawca uregulował tę kwestię w art. 469 Prawa wodnego, wskazując, że "Prawo dochodzenia roszczeń, o którym mowa w ust. 1, obejmuje wyłącznie szkodę rzeczywiście poniesioną". Zgoła inaczej rzecz się ma w aspekcie proceduralnym, umożliwiającym poszkodowanemu podmiotowi realizację swoich uprawnień. W sprawach dotyczących odszkodowań w Prawie wodnym organ właściwy do wydania pozwolenia wodno-prawnego albo właściwy marszałek województwa (gdy szkoda nie jest następstwem pozwolenia wodnoprawnego) określają wysokość odszkodowania w drodze decyzji administracyjnej."

Powodzie
Dowiedz się więcej:

Powodzie

Czytaj także: