Przy granicy z Ukrainą stacjonuje około 100 tysięcy rosyjskich żołnierzy. Wśród państw zachodnich rosną obawy o możliwą inwazję. W ocenie Wojciecha Konończuka z Ośrodka Studiów Wschodnich, "Rosjanie prowadzą wobec Ukrainy i wobec Zachodu operację psychologiczną, operację zastraszania". - Rosjanie chcą żebyśmy się bali, mając nadzieję, że w ten sposób ugrają pewne zyski - mówił gość TVN24.
W ocenie Wojciecha Konończuka z Ośrodka Studiów Wschodnich, "mamy do czynienia z największym kryzysem w relacjach rosyjsko-zachodnich od upadku Związku Radzieckiego". - Pytanie, które zadają sobie wszyscy, niezależnie od tego czy w Kijowie, Warszawie, Berlinie czy Waszyngtonie, to jak daleko jest skłonna pójść Rosja. Czy Rosja jest gotowa do tego, żeby dokonać pełnoskalowej inwazji na Ukrainę, czy też mamy do czynienia z kampanią rosyjskiego blefu, która od wielu tygodni straszy możliwością wywołania wielkiej wojny, ale zarazem negocjuje z Zachodem - mówił gość TVN24.
Ekspert przypomniał o rosyjskich warunkach dla Zachodu. 17 stycznia MSZ Rosji opublikowało propozycje, dotyczące tzw. gwarancji bezpieczeństwa, których Moskwa domaga się od Zachodu. - De facto mają one formę ultimatum. Rosja zmierza do tego, żeby podważyć porządek międzynarodowy w tej części świata. Czy gotowa jest do tego, żeby użyć sił zbrojnych? Moja odpowiedź byłaby: tak, jest gotowa. To czego nie wiemy, to to, na jaką skalę - ocenił.
- Znacznie bardziej prawdopodobna niż otwarta wojna jest kolejna faza konfliktu w Donbasie i wokół Donbasu i być może jakieś rosyjskie uderzenia, które wychodziłyby poza Donbas. Armia ukraińska (…) pozbawiona jest obrony przeciwlotniczej, co Rosjanie mogą bardzo łatwo wykorzystać - kontynuował Konończuk.
"Rosjanie chcą żebyśmy się bali"
Gość TVN24 nawiązał do środowego wystąpienia Wołodymyra Zełenskiego, w którym prezydent Ukrainy zwrócił się do swoich obywateli, mówiąc, że zagrożenie ze strony Rosji nie jest niczym nowym, bo od 2014 roku na jej wschodnich terenach toczy się wojna. - Ukraińskie społeczeństwo nauczyło się żyć w sytuacji bezpośredniego konfliktu zbrojnego, nawet jeżeli on w ostatnich latach jest na znacznie mniejszą skalę i ograniczony jest do jednego regionu - powiedział analityk Ośrodka Studiów Wschodnich.
- Z drugiej strony prezydent Zełenski wzywa do tego, żeby nie panikować. To jest coś, na co liczą Rosjanie. Rosjanie prowadzą wobec Ukrainy i wobec Zachodu operację psychologiczną, operację zastraszania. Rosjanie chcą żebyśmy się bali, mając nadzieję, że w ten sposób ugrają pewne zyski polityczne czy dyplomatyczne - zauważył.
Ekspert o działaniach Rosji: dezinformacja, propaganda, cyberataki
Pytany o to, jak w obliczu napięć na granicy wygląda życie na Ukrainie, gość TVN24 tłumaczył, że "mamy stan alarmowy w ukraińskich siłach zbrojnych, ale to dla nich nie jest pierwszyzna". - Oni są w stanie podwyższonej gotowości od 2014 roku - mówił.
- Z drugiej strony widzimy działania rosyjskie, które zmierzają do zdestabilizowania państwa ukraińskiego w bardzo różnych wymiarach - powiedział. Jak dodał, chodzi między innymi o ataki cybernetyczne czy wywoływane przez Moskwę problemy z dostawą węgla. - Z punktu widzenia rosyjskiego im gorzej, tym lepiej - zaznaczył.
Konończuk zauważył, że "Rosjanie tradycyjnie działają w ten sposób, że najpierw mamy do czynienia z działaniami hybrydowymi: dezinformacją, propagandą, cyberatakami". - Dopiero później ewentualnie włączą w to instrumenty wojskowe. Musimy zrozumieć, że od zeszłego roku trwa nasilona, zmasowana kampania rosyjska, która ma za zadanie zastraszenie społeczeństw ukraińskich i zachodnich - ocenił. Zaznaczył, że w tym samym czasie prowadzone są jednak negocjacje.
Czego chce Moskwa?
- To, czego chce Rosja, jest jasne i oczywiste. (…) Rosjanie mówią do Zachodu: wynoście się z Ukrainy, zapomnijcie o przyjęciu Ukrainy do NATO, zmuście ich do tego, żeby implementowali porozumienia mińskie i że NATO powinno się ograniczyć na flance wschodniej - wyjaśnił.
- Zachód to rosyjskie ultimatum odrzuca. Seria negocjacji dwustronnych w ubiegłym tygodniu zakończyła się niepowodzeniem, co myślę, że zaskoczyło Rosjan. Oni się spodziewali, że Zachód będzie bardziej otwarty, żeby chociaż o niektórych punktach dyskutować. To się nie stało - zwrócił uwagę.
Gość TVN24 dodał, że "z drugiej strony mamy niezapowiadane wcześniej spotkanie między sekretarzem [stanu USA Antonym] Blinkenem a ministrem [spraw zagranicznych Rosji Siergiejem] Ławrowem". - Widać, że te negocjacje będą trwały. Z punktu widzenia Zachodu jest przekonanie, że dopóki rozmowy dyplomatyczne trwają, Rosjanie nie użyją instrumentu zbrojnego. Szansa na to, że Zachód przyjmie te główne punkty rosyjskie jest skrajnie mało prawdopodobna - ocenił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: mil.ru