W połowie września lewicowa opozycja zwyciężyła w wyborach parlamentarnych w Szwecji i po ośmiu latach odsunęła od władzy premiera Fredrika Reinfeldta. Największym zaskoczeniem był jednak nadzwyczaj dobry wynik antyimigranckiego ugrupowania Szwedzcy Demokraci, bojkotowanego przez pozostałe partie. Skąd taki sukces? Powodem jest wyraźnie wzrastająca liczba obcokrajowców w Szwecji. Na przedmieściach Sztokholmu rosną muzułmańskie dzielnice, gdzie coraz częściej dochodzi do starć z policją.
Zwycięska lewica nie zdobyła jednak wystarczająco głosów, by samodzielnie rządzić. Przywódca socjaldemokratów Stefan Loefven przedłożył przewodniczącemu szwedzkiego parlamentu plan powołania rządu mniejszościowego razem z Zielonymi. Jednak to nie zmiany na szczytach władzy budzą największy niepokój w Szwecji, ale wysoki wynik skrajnie prawicowej partii Szwedzcy Demokraci.
Antyimigrancka partia zdobyła ponad 12,9 proc. głosów. Zdaniem szwedzkich mediów taki wynik jest alarmujący. Powodem tak wielkiego sukcesu tej partii jest właśnie jej nastawienie do obcokrajowców. Z 10 mln mieszkańców Szwecji jedna piąta urodziła się poza granicami kraju. Jeszcze kilka lat temu wśród cudzoziemców dominowali Finowie, Bośniacy i Polacy, dziś najwięcej jest emigrantów z Iraku i Iranu. Ponadto według najnowszych badań w Szwecji rocznie przybywa 100 tys. Afgańczyków, Somalijczyków i Syryjczyków. Mówiąc wprost - muzułmanów.
Płonące przedmieścia
Całe przedmieścia Sztokholmu takie jak Rinkeby, Husby czy Norsborg stają się zamkniętymi osadami muzułmańskimi.
Od ponad roku dochodzi tam do poważnych niepokojów społecznych. Płoną dziesiątki aut, a policja i strażacy są atakowani kamieniami zrzucanymi z wiaduktów. Sprawcy najczęściej zostają bezkarni. - To się zdarza bardzo często - przyznaje nadinspektor Johnny Lindh z policji w Sztokholmie. - Ludzie, którzy żyją w tych okolicach wiedzą jak walczyć. W tych dzielnicach jest bardzo dużo wiaduktów. Napastnicy zbierają kamienie i kiedy podpalą samochód czekają na wiaduktach na radiowozy - wyjaśnia.
- Wszystko zaczęło się od rutynowego wezwania. Zgłoszono podpalenie samochodu w Husby. Wysłaliśmy radiowóz i straż pożarną. Na miejscu czekało na nas 40 młodych mężczyzn z kamieniami. Następnego dnia sytuacja się powtórzyła, ale było już ich 200. Oni tam mieszkają, doskonale znają teren, jest naprawdę trudno ich złapać - mówi Lindh.
Policja nie potrafi sobie z tym poradzić. Bezradni są także politycy. - Nowa emigracja nie chce się integrować, nie chce pracować. To nie odpowiada rzeczywistości - mówi prof. Ryszard Szulkin z uniwersytetu w Sztokholmie. Profesor zwraca uwagę, że młodzież pochodzenia cudzoziemskiego rekordowo często pojawia się w statystykach kryminalnych.
W maju ubiegłego roku w Szwecji doszło do najpoważniejszych od lat niepokojów społecznych, gdy w ciągu tygodnia młodzi ludzie podpalili setki samochodów i walczyli z policją na przedmieściach stolicy.
Autor: kło//kdj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24