Brytyjski parlament przegłosował w poniedziałek wieczorem przedłużenie programu odstraszania nuklearnego Trident, w skład którego wchodzą cztery okręty podwodne uzbrojone w broń atomową.
Za wnioskiem, złożonym jeszcze przez rząd Davida Camerona, a obecnie popieranym przez nowy gabinet Theresy May, zagłosowało 472 posłów, wobec sprzeciwu 117 deputowanych. Wbrew jednoznacznej opozycji lidera Partii Pracy, Jeremy'ego Corbyna, za przedłużeniem programu opowiedziała się większość polityków jego ugrupowania.
Cztery odstraszające okręty
System Trident składa się z czterech stacjonujących w Szkocji okrętów podwodnych, z których każdy uzbrojony jest w osiem rakiet i do 40 głowic nuklearnych - każda o mocy osiem razy większej od tej, która spadła na Hiroszimę, i o zasięgu do 12 tys. kilometrów. Każdorazowo przynajmniej jedna z łodzi znajduje się na patrolu, gdzieś na świecie - stanowiąc realną groźbę odpowiedzi nuklearnej w razie ataku na Wielką Brytanię, nawet jeśli tradycyjna armia zostanie pokonana.
Na pokładzie każdego z okrętów znajduje się list od aktualnego premiera Wielkiej Brytanii z instrukcjami, co należy zrobić w razie ataku na Londyn i zniszczenia rządowej dzielnicy Westminster, kancelarii premiera na Downing Street 10 i braku łączności z przedstawicielami rządu.
Napisanie tych listów jest jedną z pierwszych czynności, jakie wykonuje nowy szef rządu po objęciu stanowiska. Wśród potencjalnych poleceń, które mogą być odczytane tylko w przypadku sytuacji awaryjnej, jest m.in. przeniesienie się do Australii, odpowiedź nuklearna lub pozostawienie swobody decyzyjnej dowódcy danego okrętu. Przy okazji zmiany premiera, stare listy są niszczone bez odczytania.
Opozycja nieprzekonana
O ile obecny system może pozostać w użyciu jeszcze przez co najmniej dziesięć lat, ewentualne przedłużenie programu wymagało - ze względów logistycznych - zgody parlamentu z wieloletnim wyprzedzeniem. Przyjęty w poniedziałek projekt rządowy wyraża poparcie dla kontynuacji, w tym budowy nowych okrętów, przy jednoczesnym podkreśleniu dążeń do docelowego rozbrojenia nuklearnego.
Lider opozycji Jeremy Corbyn podkreślał w trakcie parlamentarnej debaty, że osobiście nigdy nie wyraziłby zgody na użycie głowic nuklearnych, chociażby ze względu na humanitarne konsekwencje takiej decyzji. - Z jakim zagrożeniem się mierzymy, wobec którego śmierć miliona ludzi faktycznie mogłaby kogoś odstraszyć? - pytał, dodając, że nie zatrzymało to konfliktu z tzw. Państwem Islamskim. - Nie wierzę, że groźba masowego morderstwa jest odpowiednią metodą prowadzenia stosunków międzynarodowych - powiedział Corbyn.
May autoryzowałaby atak
Nowa premier Theresa May zaznaczyła jednak, że cały system ma sens tylko wtedy, kiedy jego użycie jest realne i otwarcie powiedziała, że gdyby było to konieczne, autoryzowałaby atak, nawet kosztem ponad 100 tys. potencjalnych ofiar. Jak zaznaczyła, przerwanie programu lub zamiana na tańszy, szacowany koszt to do 41 mld funtów rozłożonych na 35 lat, byłoby "zaniechaniem obowiązków".
Oprócz Corbyna i części posłów Partii Pracy, przeciwko rządowemu wnioskowi opowiedzieli się też deputowani Szkockiej Partii Narodowej, którzy określili go "absurdalnym, zarówno z powodów obronnych, jak i finansowych".
Wielka Brytania jest jednym z dziewięciu krajów posiadających broń nuklearną, obok Stanów Zjednoczonych, Rosji, Francji, Chin, Indii, Pakistanu, Izraela i Korei Północnej.
Autor: mm/kk / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: MoD | Will Haigh