To bardzo doświadczona postać w kręgach watykańskich. Jest bardzo słuchany. Jego rekolekcje, które wygłaszał o papieżu Franciszku, o jego pojmowaniu miłosierdzia, notują na YouTubie niesamowite odsłony - mówi o kardynale Konradzie Krajewskim ksiądz Przemysław Śliwiński, autor książki "Konklawe. Tajemnice wyborów papieskich".
Zdaniem księdza Śliwińskiego, nazwisko kardynała Krajewskiego, szczególnie w mediach włoskich, jest wymieniane obok innych kardynałów "papabili", czyli tych, którzy mają największą szasnę zostać następcami papieża Franciszka.
Kościół od Poniedziałku Wielkanocnego pogrążony jest w żałobie po śmierci Franciszka. Za chwilę, po dziewięciu dniach od jego śmierci, będzie zajęty wyborem nowego papieża.
135 kardynałów będzie decydować o następcy świętego Piotra. Wśród nich - poza kardynałem Krajewskim - jest jeszcze trzech Polaków.
Ksiądz Przemysław Śliwiński, rzecznik prasowy Archidiecezji Warszawskiej, dyrektor Archidiecezjalnego Centrum Informacji oraz wykładowca w Wyższym Metropolitalnym Seminarium Duchownym w Warszawie, mówi w rozmowie z tvn24.pl, co się wydarzy, krok po kroku, w kolejnych godzinach i dniach w Watykanie i Rzymie oraz co się dzieje za zamkniętymi drzwiami Kaplicy Sykstyńskiej, gdy trwa konklawe.
Jacek Tacik: Papież umarł. I co dalej?
Ks. Przemysław Śliwiński: Zaczyna się sede vacante, czyli - w dosłownym tłumaczeniu - pusty tron. Sytuacja, w której Kościół nie ma już swojego pasterza, a dokładnie tego widzialnego pasterza.
Jest czuwanie Kościoła - przede wszystkim w diecezji rzymskiej, bo pamiętajmy, że papież to przede wszystkim biskup Rzymu, ale i Kościoła na całym świecie, bo papież jest również pasterzem całego Kościoła.
Czuwanie ma początkowo charakter modlitewny, żałobny. Trwa dziewięć dni. W jego trakcie jest pogrzeb.
Po ceremonii pogrzebowej następuje przemiana czuwania żałobnego w czuwanie modlitewne w intencji nowego papieża. Jest to wezwanie Ducha Świętego do tego, aby podarował Kościołowi nowego pasterza.
Kto teraz kieruje Kościołem?
Z jednej strony pracownicy Kurii Rzymskiej tracą teraz swoje miejsca pracy, ale z drugiej - takie osoby jak kardynał sekretarz stanu czy dziekan Kolegium Kardynalskiego - dalej muszą zarządzać bieżącymi sprawami Kościoła. Kardynał Pietro Parolin musi na przykład poinformować dyplomatów o śmierci Ojca Świętego i wciąż koordynować prace związane z dyplomacją.
Dziekan Kolegium Kardynalskiego, którego funkcja nie ustaje wraz ze śmiercią papieża, musi zwołać kardynałów, którzy przybywają najpierw na pogrzeb papieski, a potem już zostają na konklawe w Watykanie. Ci, którzy przybywają, uczestniczą w codziennych Kongregacjach Generalnych - a to właśnie Kongregacje decydują o mniejszych lub większych sprawach związanych z funkcjonowaniem Stolicy Apostolskiej podczas sede vacante. Na przykład wybierają datę pogrzebu, a potem rozpoczęcia konklawe.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Ale prefekci kongregacji, czyli tłumacząc na świecki - ministrowie w różnych resortach, stracili już swoje teki?
Tak, w tym momencie większość z nich przestaje mieć jakikolwiek mandat do sprawowania swoich urzędów. Mówiąc językiem świeckim - rząd przestał istnieć.
Pogrzeb - tak wynika z prawa watykańskiego - musi się odbyć pomiędzy czwartym a szóstym dniem od śmierci papieża.
Istna rewolucja dokonała się za czasów Pawła VI. Ojciec Święty zrewolucjonizował pogrzeb papieski, który do jego czasów miał charakter sakralny, był oparty na różnego rodzaju rytuałach, bardzo widocznych znakach. Paweł VI uprościł rytuał pogrzebu, który stał się pewnego rodzaju proklamacją Słowa Bożego. Wcześniej przemawiał wielodniowy starożytny rytuał, dziś bardziej przemawiają słowa liturgii.
Franciszek niewiele w tym zmienił. Tak naprawdę dodał dwie kosmetyczne modyfikacje. Po pierwsze - zezwolił na to, aby papież mógł być pochowany poza Grotami Watykańskimi. Franciszek ujawnił swoją wolę w testamencie, że pragnie, by jego ciało spoczęło w bazylice Santa Maria Maggiore w Rzymie.
Pogrzeb odbędzie się na placu Świętego Piotra, po czym - po zakończeniu mszy świętej - ciało zostanie przetransportowane, być może w uroczystym orszaku ulicami Rzymu, do bazyliki Santa Maria Maggiore.
Ciało papieży - do tej pory - było wystawiane na widok publiczny na katafalku w bazylice św. Piotra. Franciszek to zmienił. Zamiast na katafalku jego ciało będzie w trumnie. Jeszcze tego samego dnia, gdy ogłoszono jego śmierć, zostało do niej złożone.
Kardynałowie jadą już do Rzymu.
135 kardynałów elektorów. A do tego kardynałowie, którzy nie są już elektorami, którzy nie wezmą udziału w konklawe, a których jest ponad setka. Każda z tych liczb jest największa w historii.
Kardynał elektor to...
Kardynał, który nie ukończył 80. roku życia, który ma prawo wyboru nowego papieża…
I który sam może zostać papieżem?
Teoretycznie kardynałowie mogą wybrać kogoś spoza Kolegium Kardynalskiego, kogo nawet nie będzie w Rzymie. Jest to jednak mało prawdopodobne. Ostatni raz z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w XIII wieku.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Mogłaby to być osoba świecka?
Święty Piotr był osobą świecką. Ale… nie, osoba świecka, bez żadnych święceń, to - nawet czysto teoretycznie - jest raczej niemożliwe.
Ale ksiądz czy biskup?
Tak, papieżami zostawali już nawet diakoni.
Zresztą teraz wśród kardynałów elektorów będzie osoba, która nie jest biskupem. To kardynał Timothy Radcliffe, dominikanin z Anglii. Nie ma święceń biskupich. Jest zatem tylko księdzem. Kardynałowie są zazwyczaj konsekrowanymi biskupami, w przypadku Radcliffe'a papież Franciszek udzielił mu specjalnej dyspensy od tego wymogu.
Radcliffe za chwilę miał skończyć 80 lat [urodziny obchodzi w sierpniu - red.]. A zatem miał nie mieć prawa udziału w konklawe. Miał być kardynałem honorowym, czyli ponad 80-letnim. To pierwszy raz od czasów Jana XXIII, gdy w Kolegium Kardynalskim znajdzie się osoba, która nie jest biskupem. Teoretycznie może zostać papieżem.
Spośród 135 kardynałów elektorów, aż stu ośmiu mianował papież Franciszek, pięciu - Jan Paweł II, a dwudziestu dwóch - Benedykt XVI.
To prawidłowość każdego pontyfikatu.
Mniej więcej w ósmym, dziewiątym roku pontyfikatu liczba kardynałów nominowanych przez urzędującego papieża zaczyna przekraczać połowę całego grona kardynalskiego. I z każdym kolejnym rokiem ich dominacja staje się większa.
Papież, decydując o nominacjach kardynalskich, przygotował de facto swojego następcę?
Zadaniem papieża jest wybrać takich kardynałów, którzy w sposób wolny od ingerencji, podszeptów innych, będą mogli wybrać jego następcę. Żaden kardynał nie wybierze nowego papieża, nie wskaże, kto miałby zostać papieżem, bo tak lub inaczej chciałby Franciszek.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Kardynałowie, których nominował Franciszek - jeśli dobrze rozumiem - podzielają jego wizję Kościoła i świata.
Niektóre nominacje są bardzo zaskakujące. Zazwyczaj to osoby ponadprzeciętne. Jednak tych różnych aspektów, które są ważne przy wyborze papieża, jest tak dużo, że trudno powiedzieć, jaka jest linia papieża Franciszka, a jaka nie jest. Bo możemy tutaj naprawdę wpaść na grunt wyboru politycznego rozgrywającego się między progresistami i tradycjonalistami. To jest pułapka, która do niczego nie prowadzi.
Czterech kardynałów jest z Polski.
Tak, w gronie kardynałów elektorów są kardynał Kazimierz Nycz, kardynał Stanisław Ryłko, dla którego będzie to chyba ostatnie konklawe, ponieważ w lipcu kończy osiemdziesiąt lat, kardynał Grzegorz Ryś, jedyny kardynał i aktywny arcybiskup diecezji łódzkiej oraz jałmużnik papieski, czyli kardynał Konrad Krajewski.
Czterech kardynałów z Polski wybierało papieża Franciszka.
Kardynał Krajewski…
Uczestniczył już w dwóch konklawe, nie jako kardynał, a jako ceremoniarz, mistrz celebracji liturgicznych. To bardzo doświadczona postać w kręgach watykańskich. Jest bardzo słuchany. Jego rekolekcje, które wygłaszał o papieżu Franciszku, o jego pojmowaniu miłosierdzia, notują na YouTubie niesamowite odsłony.
Byłby kontynuatorem pontyfikatu Franciszka?
Nazwisko kardynała Krajewskiego, szczególnie w mediach włoskich, jest wymieniane obok innych kardynałów "papabili", czyli tych, którzy mają największą szasnę zostać następcami papieża Franciszka.
My jako dziennikarze, a ja też jestem dziennikarzem, bardzo często chybiamy z prognozami dotyczącymi kolejnych papieży. Dlaczego? Dlatego że zbyt łatwo zapominamy o tym, że papieża wybierają kardynałowie, a nie media. Trzeba wejść w skórę kardynałów, wczuć się w ich sytuację, zrozumieć ich tok rozumowania, wziąć pod uwagę ich pochodzenie i perspektywę.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
To, co zrobił papież Franciszek, to zmienił proporcje w Kolegium Kardynalskim. Ubyło Europejczyków. Przybyło kardynałów z Azji i Afryki.
To prawda, ale - jeśli popatrzymy na liczby - to nie była to zmiana przełomowa. Na pewno nie rewolucja. Za czasów Pawła VI, Jana Pawła II i Benedykta XVI proporcje wynosiły pięćdziesiąt do pięćdziesięciu procent (jedna połowa kardynałów była z Europy, druga z pozostałych kontynentów).
Teraz ta proporcja to sześćdziesiąt do czterdziestu procent na korzyść kardynałów spoza naszego kontynentu.
Jeśli jednak spojrzelibyśmy na kryterium demograficzne, czyli kryterium liczby katolików mieszkających na świecie, to sześćdziesiąt procent kardynałów dla reszty świata to i tak zdecydowanie za mało. Powinno być ich więcej. I to w takich krajach, w których katolicyzm jest żywy, jak Brazylia czy Nigeria.
Polska ma akurat czterech kardynałów - tylu, ilu powinna mieć. Amerykanie, nie mówiąc o Włochach, mają ich bardzo dużą nadreprezentację.
Franciszek przygotował Kościół na papieża z "dalekiego kraju"? Dajmy na to z Azji lub Afryki?
Nie wiem. I chyba nie potrafię prognozować, kto będzie kolejnym papieżem. Czy będzie nim pasterz z Włoch. Może kurialista? A może ktoś zupełnie inny?
A może Kuria jest zmęczona eksperymentowaniem?
Kardynałowie mogliby oczekiwać od nowego papieża, że jednocześnie będzie kontynuatorem linii Franciszka, ale też wprowadzane przez niego reformy będą miały charakter bardziej zachowawczy, konserwatywny.
Papież z Polski, czysto teoretycznie, byłby znowu papieżem z dalekiego kraju? Czy czasy się już zmieniły?
Po wieluset latach, kiedy papieżami byli wyłącznie Włosi, nastąpił przełom po wyborze Jana Pawła II.
Kolegium Kardynalskie miało odwagę, żeby sięgnąć po papieża spoza Włoch. Zaczęli postrzegać nie-Włocha jako kogoś, kto niczym nie różni się w formacie, w prestiżu, w sposobie wypowiadania się o świecie od jakiegokolwiek włoskiego kardynała czy arcybiskupa wielkiej włoskiej diecezji.
Po Polaku był papież z Niemiec. Później z Argentyny.
To nie tak, że kardynałowie będą teraz szukać papieża z kolejnego kraju, jeszcze odleglejszego kontynentu. Logika jest inna. Każdy kardynał wybiera tego, którego uważa za najlepszego kandydata na papieża.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Konklawe zacznie się między piętnastym a dwudziestym dniem od śmierci papieża, czyli między 6 a 11 maja.
Kardynałowie - również ci, którzy ukończyli 80. rok życia - spotkają się w bazylice św. Piotra na porannej mszy świętej w intencji wyboru papieża. Dziekan Kolegium Kardynalskiego, który sam nie będzie uczestniczył w konklawe, ponieważ ma ponad 80 lat, wygłosi homilię. To jest pierwszy akcent, w którym będziemy mogli przed południem wszyscy uczestniczyć, który będzie transmitowany na cały świat.
Po południu - już w Kaplicy Sykstyńskiej - zbiorą się tylko kardynałowie elektorzy. 135 osób. Po zajęciu miejsc odczytają przysięgę, zakończy się transmisja, nastąpi sakramentalne, rytualne ekstra omnes, zamkną się drzwi Kaplicy Sykstyńskiej i rozpocznie się wybór następcy papieża Franciszka.
Jaki jest harmonogram?
Pierwsze głosowanie - tak zwane orientacyjne - odbędzie się od razu, jeszcze w pierwszy dzień konklawe. To zmiana, którą wprowadził Jan Paweł II.
Da się od razu wybrać papieża?
Nigdy w historii biały dym nie pojawił się nad bazyliką św. Piotra po pierwszym głosowaniu - w pierwszy dzień konklawe.
I co dalej?
W kolejnym dniu - dwa głosowania przed południem i kolejne dwa po południu. I tak codziennie, do momentu, kiedy ktoś nie otrzyma liczby głosów odpowiadające dwóch trzecim obecnych na konklawe elektorów.
Kardynałowie, odcięci od świata zewnętrznego, bez dostępu do telefonów, internetu, telewizji, rozmawiają między sobą. Przenoszą głosy z jednego kandydata (mniej popularnego) na kandydata z większą szansą na wybór. I robią to dopóty, dopóki jeden z kardynałów nie zyska dwóch trzecich głosów.
Jak się głosuje?
Kreśli się nazwisko swojego kandydata na kartce. Tak, żeby nikt nie widział. Następnie zlicza się głosy przez komisję skrutatorów, potem rewizorów - to jest ta słynna scena, którą pokazują na filmach, gdy głosy nawleka się na igłę z nitką.
Głosy zlicza się dwukrotnie.
I co w przypadku pata?
Po dwunastu głosowaniach - przerwa. Na medytację, na modlitwę, wyciszenie. Ale nigdy konklawe aż tak długo nie trwało.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Kardynał, który zbierze najwięcej głosów, może odmówić?
Tak.
Nie mamy jednak informacji, żeby - przynajmniej w najnowszej historii - doszło do realizacji takiego scenariusza.
Franciszek zaczynał w trudnych warunkach. Jego poprzednik żył - był emerytowanym papieżem, który tłumaczył swoje decyzje i recenzował działania swojego następcy. Często krytycznie.
Nie mieliśmy nigdy wcześniej do czynienia z sytuacją, w której papież - w sposób dobrowolny, przez nikogo nieprzymuszony - złożył rezygnację, bo był słaby, nie miał już siły, żeby kontynuować swoją posługę.
Nawet jeśli papież Benedykt powtarzał, że nie będzie papieżem emerytem - recenzentem, takim patrzącym z góry, że to nie będzie epoka dwóch papieży, tylko jednego papieża, to jednak Franciszek musiał liczyć się ze zdaniem poprzednika.
Ale to niejedyna trudność, z którą Franciszek musiał się mierzyć. Jest i inna: nigdy nie wrócił do swojej ojczyzny. Jan Paweł II wielokrotnie odwiedził Polskę. Franciszek, mimo że chciał, nie pojechał do rodzinnego Buenos Aires.
Miał jechać w tym roku.
Tak, na Światowe Dni Młodzieży.
Konflikt z władzami Argentyny?
Z całą pewnością sytuacja polityczna nie służyła wizycie papieża. Musiał się mierzyć z hejtem ze strony argentyńskiej klasy politycznej.
Byłby zbyt słaby, żeby w tym roku jeszcze pojechać do Argentyny. Może jednak zdecydowałby się abdykować?
Franciszek wielokrotnie powtarzał, że jego koniec jest już bliski. Ale nie myślał o rezygnacji, tylko o śmierci. W sprawie abdykacji milczał. To był papież, który przyjął inną strategię. Nie chciał rezygnować, mając w perspektywie jeszcze kilka lat życia.
Podpisał jednak dokumenty z rezygnacją.
To co innego. To dokument, który złożyli chyba wszyscy papieże w XX wieku na wypadek, gdyby zapadli w śpiączkę lub nie byli w stanie podejmować żadnych decyzji. To dokument, który składa się u dziekana Kolegium Kardynalskiego.
Papież Franciszek zaskakiwał…
Tak.
Ale i zdumiewał. Gdy na temat wojny w Ukrainie unikał nazywania Rosji Putina agresorem.
Ośmielę się powiedzieć, że papież - w sprawie wojny - miał dużo racji, gdy mówił o wyścigu zbrojeń, który nie doprowadzi do pokoju.
Zanim jeszcze rozpoczęła się wojna w Ukrainie, opowiadałem swoim studentom o dyplomacji watykańskiej czasów Piusa XII, Pawła VI, Jana XXIII. Gdy wypowiadali się o wojnach, nie wspominali nigdy agresora.
Kościół bardzo angażował się w konflikt kubański. W jego rozwiązanie. Niewspominanie agresora było metodą na spokojne prowadzenie misji dyplomatycznych, bardzo często za zamkniętymi drzwiami.
Kiedy zaczęła się wojna w Ukrainie, papież Franciszek powtórzył ten schemat działania. Dla nas było to niezrozumiałe.
Jednak szybko zaczął się wyłamywać ze schematów: nazywał Ukrainę ofiarą, mówił o jej cierpieniach i zaczął w końcu mówić o tym, że to Rosja napadła sąsiada.
Kardynał Pietro Parolin, sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej - na kilka dni przed śmiercią papieża - powiedział, że Ukraina ma prawo do obrony, do integralności terytorialnej, że powinna dostać potrzebną broń.
Franciszek poniósł porażkę w Ukrainie?
Nie wiem, czy to jest porażka. To są pytania, na które otrzymamy odpowiedzi być może za kilkanaście lat.
Proszę zobaczyć, że już mamy pewnego rodzaju ewolucję recepcji stanowiska papieża w sprawie wojny: na początku była bardzo emocjonalna, później wielkie mocarstwa zaczęły podążać śladem Franciszka.
Jak ksiądz zapamięta pontyfikat Franciszka?
Utkwiło mi w głowie jedno zdanie papieża: że Kościół to szpital polowy. Dla wielu moich kolegów - porównanie niezrozumiałe. Dla mnie - przeciwnie. Kościół to ludzie, którzy bardzo często są na początku drogi albo w ogóle nie ma ich na drodze, jeśli chodzi o myślenie o relacji z Bogiem. Albo ludzie, którzy bardzo często nie widzą swojej drogi powrotu do Kościoła, bo znaleźli się w trudnej sytuacji życiowej.
Kościół nigdy nie zamyka swoich drzwi.
Miłosierdzie to słowo, którego papież często używał. Miłosierdzie Boga dla każdego, kto tylko chce znaleźć miejsce w Kościele - w tym szpitalu polowym, gdzie leczy się chorych z przeróżnych ran, które przynosi życie.
I z drugiej strony papież, który mówił o czułości Boga, że Bóg jest czuły, to znaczy, to nie jest Bóg ciągle nakazujący, Bóg ciągle przypominający, ciągle apelujący, tylko Bóg, który wykazuje się czułością wobec każdego człowieka.
O tej czułości papież niesamowicie dużo mówił.
Bądźmy czuli, bądźmy miłosierni, tak jak Bóg jest miłosierny, bo to jest droga Kościoła XXI wieku. I taki Kościół pozostawił papież, może jako pragnienie, może jako projekt, który czeka na realizację.
Źródło: TVN24+
Źródło zdjęcia głównego: GUIDO MONTANI/EPA/PAP