Pięciu nastolatków wtargnęło do sklepu z rękodziełem. Wyzwiska, groźby, agresja

Galeria Las Rąk
Sklep z rękodziełem Las Rąk
Źródło: Klemens Leczkowski/tvnwarszawa.pl
Pięciu nastolatków groziło obsłudze sklepu-galerii z rękodziełem pobiciem i spaleniem lokalu. Jak relacjonowała obsługa, nie spodobały im się tęczowe przedmioty w witrynie. Właścicielka zgłosiła sprawę policji. W rozmowie z tvnwarszawa.pl opowiada, że po raz pierwszy spotkała się z taką skalą agresji.

Do zdarzenia doszło we wtorek około godziny 16. Do galerii-sklepu Las Rąk przy ulicy Marszałkowskiej wtargnęło pięciu nieletnich mężczyzn. "Młodzi ludzie w niewyobrażalnie wulgarnej formie grozili zniszczeniem i podpaleniem lokalu, lżyli osoby LGBTIQ, członków narodu żydowskiego, kobiety. Po opuszczeniu galerii chcieli wtargnąć ponownie - znów groźby karalne, szarpanie za drzwi, wyzwiska, straszenie" - czytamy na profilu facebookowym Lasu Rąk.

"Gazeta Stołeczna", która pierwsza opisała sprawę, przytoczyła relację pracownicy sklepu. - Weszli jak do siebie, było ich pięciu, pewni siebie i agresywni. Jeden z nich wskazał na tęczową maryjkę i stwierdził, że to obraża jego uczucia religijne. Zaczęłam z nimi rozmawiać, tłumaczyć, że nikogo nie obrażamy. Ale nie chodziło im o to, żeby słuchać - opowiedziała pani Luiza, pracownica sklepu. Agresorzy mieli wykrzykiwać hasła homofobiczne i antysemickie, grozić obsłudze pobiciem i spaleniem lokalu.

Galeria Las Rąk
Galeria Las Rąk
Źródło: Klemens Leczkowski/tvnwarszawa.pl

"Skala agresji przekroczyła granice naszej percepcji"

Jej relację potwierdza w rozmowie z naszą redakcją właścicielka sklepu-galerii Zofia Borucińska, która początkowo przyglądała się tej sytuacji z boku, wkrótce jednak dołączyła do pracownicy. Jak mówi, nastolatkowie nie szczędzili im wulgaryzmów i wyzwisk. Wszystko nagrywali telefonami i grozili, że opublikują filmy w sieci. Po dłuższej chwili zostali wyproszeni ze sklepu.

- Zadzwoniłam na policję, w czasie kiedy Luiza usiłowała jeszcze rozmawiać z nimi w drzwiach - opisuje pani Zofia. I podkreśla, że zarówno ona, jak i pracownica starały się zachowywać spokój, nie podnosić głosu i nie odwzajemniać agresji. Dodaje, że po opuszczeniu galerii nastolatkowie usiłowali wtargnąć do niej ponownie. Pojawiły się też kolejne groźby, wyzwiska i szarpanie za drzwi.

Gdy patrol dotarł na miejsce, nastolatków już nie było przy Marszałkowskiej. Zdążyli odejść w kierunku Ogrodu Saskiego. - Ze względu na młodociany wiek sprawców i skalę agresji, wulgaryzmów i gróźb karalnych, która przekroczyła granice naszej percepcji, zdecydowałyśmy się tego samego dnia złożyć oficjalne zawiadomienie na policję w tej sprawie - informuje właścicielka sklepu-galerii.

Policja bada sprawę gróźb i napaści

Informację o interwencji policji przy Marszałkowskiej potwierdza w rozmowie z tvnwarszawa.pl rzecznik śródmiejskiej policji Jakub Pacyniak. Jak przekazuje, funkcjonariusze dotarli na miejsce w kilka minut po przyjęciu zgłoszenia. Wykonali tam swoje czynności, a następnie w komendzie przy Wilczej przyjęto zawiadomienie od właścicielki. Postępowanie jest prowadzone w kierunku czynów dotyczących kierowania gróźb karalnych oraz napaści ze względu na ksenofobię, rasizm lub nietolerancję religijną.

- Zgromadziliśmy obszerny materiał dowodowy w tej sprawie, równolegle są prowadzone działania operacyjne. W przestrzeni publicznej pojawiły się wizerunki tych osób. Zostały one zabezpieczone, podobnie jak nagrania. Przesłuchaliśmy świadków i osoby postronne. Prowadzimy czynności zmierzające do zatrzymania młodych osób - informuje Pacyniak. - Nie ma zgody na tego typu zachowania. Mamy świadomość tego, że są to osoby młode, być może nieletnie, ale ostatecznie zostanie to potwierdzone, gdy będą już w naszej dyspozycji - zapewnia.

W piątek rzecznik śródmiejskiej komendy młodszy aspirant Jakub Pacyniak informuje, że nikt nie został zatrzymany w związku z tym zdarzeniem.

Galeria Las Rąk
Galeria Las Rąk
Źródło: Klemens Leczkowski/tvnwarszawa.pl

Właścicielka galerii: to nie jest pierwszy hejt

Obie kobiety są wstrząśnięte tym, co się wydarzyło i zdumione młodym wiekiem agresorów. Jak mówi pani Zofia, nigdy wcześniej nie doświadczyła takiego wybuchu nienawiści i agresji.

- Jesteśmy przytłoczone tym, co dzieje się w przestrzeni publicznej. To nie jest pierwszy hejt na nas. Do nas przychodzą ludzie zbulwersowani figurkami "Nuestra Señora de la Santa Muerte'' (w kulturze meksykańskiej oznacza to mniej więcej ''Matka Boża Świętej Śmierci" - red.), tęczowych Maryjek. Bardzo koncyliacyjnie rozmawiamy i tłumaczymy, że mamy w swoim zespole chrześcijanki i osoby różnych wyznań. Szanujemy sferę duchową i nikogo nie chcemy obrażać. Czasem da się to wytłumaczyć, innym razem nie. Bardzo mocno wierzymy w dialog - podkreśla Zofia Borucińska.

- Jeżeli ta sprawa będzie miała dalszy ciąg, absolutnie obie jesteśmy jednomyślne. Chciałybyśmy, żeby te dzieci miały warsztaty równościowe lub rozmowy z aktywistami, aby jakoś wpłynąć na ich świadomość, a nie ich penalizować. Nie chodzi nam o zemstę, tylko o powstrzymanie patologii i zezwierzęcenia - podsumowuje właścicielka sklepu.

Galeria Las Rąk
Galeria Las Rąk
Źródło: Klemens Leczkowski/tvnwarszawa.pl

Sklep z misją społeczną

Las Rąk to sklep i galeria sztuki mieszcząca się przy ulicy Marszałkowskiej, w pobliżu stacji metra Świętokrzyska. W lokalu wystawiane są prace tworzone przez kilkuset rodzimych twórców. To głównie ceramika, pamiątki i biżuteria. Celem sklepu jest jednoczenie twórców i osób, które chcą nieść pomoc innym.

Las Rąk angażuje się w pomoc na rzecz osób wykluczonych, z niepełnosprawnością, samotnych matek, podopiecznych domów dziecka czy osób w kryzysie bezdomności. Pracownicy sklepu w każdy poniedziałek przygotowują kilkaset kanapek, które fundacja "Daj Herbatę" serwuje potrzebującym pod Pałacem Kultury i Nauki w sąsiedztwie Dworca Centralnego. 

Czytaj także: