Kampania filmu "Co jest grane, Davis" (tyt. oryg. "Inside Llewyn Davis") dzięki nowatorskiemu podejściu do kwestii promocji wywołuje spore zamieszanie na Twitterze za oceanem. Wszystko z powodu wykorzystania Twittera w druku.
"Dotarliśmy do dziwnego miejsca..."
Krytyk filmowy piszący dla "NYT", A.O. Scott, napisał pod koniec roku na portalu, po obejrzeniu filmu: "Idę jeszcze raz wysłuchać całego albumu Llewyna Davisa. Żegnajcie moi mili".
Pewnego dnia do redakcji dziennika zadzwonił telefon od jednego z producentów z prośbą o wykorzystanie "ćwierknięcia" w kampanii promocyjnej obrazu.
"NYT" lub też sam autor (ta kwestia jest niejasna) wyraził na to zgodę, w konsekwencji czego czytelnicy sobotniego wydania gazety zobaczyli w środku numeru ogromną biała plamę z dwoma linijkami tekstu zapisanego małą, czarną czcionką.
Strona ze zdaniem krytyka mówiącego o tym, że po obejrzeniu filmu znów przesłucha całego albumu Llewyna Davisa jest "okraszona" jedynie ramką - stałym elementem bloga, na którym dziennikarz podsumował najlepsze filmy 2013 roku, przyznając pierwszeństwo temu braci Cohen. U samego dołu strony pojawiło się jeszcze zdanie: "Najlepszy film roku".
Serwis "The Wire", który próbował się dowiedzieć, ile kosztowała producentów i dystrybutora ta bardzo konserwatywna w środkach wyrazu reklama, zdobył jedynie informacje dotyczące stałej ceny reklam umieszczanych w "NYT". Na tej stronie, w tej sekcji gazety, w której reklama się pojawiła, umieszczenie ogłoszenia kosztuje 106 848 dol. od poniedziałku do soboty oraz 127 387 dol. w niedziele.
Jest to więc być może najdroższe "ćwierknięcie" w historii. Nie wiadomo jeszcze, czy przyjmie się jako forma reklamy, ale samym pomysłem nie mniej od czytelników "NYT" jest chyba zaskoczony sam autor komentarza, który napisał:
"Dotarliśmy do dziwnego, nowego miejsca w marketingu, w którym "ćwierknięcia" stają się pełnowymiarowymi reklamami w druku".
Autor: adso/mtom / Źródło: The Wire, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Twitter