Ciemna strona "białych imprez" w willi słynnego rapera

Źródło:
BBC
Sean "Diddy" Combs z zarzutami. Raper oskarżany jest o handel ludźmi
Sean "Diddy" Combs z zarzutami. Raper oskarżany jest o handel ludźmiJakub Loska/Fakty o Świecie TVN24 BiS
wideo 2/2
Sean "Diddy" Combs z zarzutami. Raper oskarżany jest o handel ludźmiJakub Loska/Fakty o Świecie TVN24 BiS

Swego czasu zaproszenie na słynną "białą imprezę" organizowaną przez rapera Seana "Diddy'ego" Combsa było jednym z najbardziej pożądanych biletów w amerykańskiej branży rozrywkowej. Była to niepowtarzalna okazja, by spotkać się z najgorętszymi postaciami show-biznesu. Na listach gości widniały takie nazwiska jak: Justin Bieber, Mariah Carey, Paris Hilton, Jennifer Lopez, Jay-Z i Beyoncé. Okazuje się, że jedne najgorętszych i najgłośniejszych imprez w Ameryce były jedynie "fasadą", za którą dochodziło do odrażających aktów przemocy seksualnej - pisze BBC.

- Kiedy Diddy puścił do ciebie oko i zaprosił cię do sekcji VIP, wiedziałeś, że będziesz się świetnie bawić - mówił w rozmowie z BBC News były rzecznik prasowy rapera Rob Shuter. Teraz jego klient, znany wcześniej też jako Puff Daddy, przebywa w więziennej celi na Brooklynie, niedaleko Hamptons, gdzie niegdyś odbywały się huczne imprezy rapera z udziałem największych gwiazd.

"Upadek Combsa nastąpił szybko" - komentuje BBC. Raper przebywa obecnie w areszcie z zarzutami ściągania haraczy, handlu ludźmi w celach seksualnych i transportu w celu prostytucji. Do sądu w Nowym Jorku wpłynęło także kilkanaście pozwów cywilnych, w których powodowie oskarżają rapera o napaści, gwałty i wymuszenia seksualne. Jeden z prawników powiedział, że reprezentuje ponad 100 domniemanych ofiar, które twierdzą, że były molestowane seksualnie przez Combsa.

Gwiazdor wielokrotnie zaprzeczał zarzutom. Jego rzecznik powiedział BBC News, że "pan Combs pozostaje silny, zdrowy i zdyscyplinowany, w pełni oddany swojej obronie, przy niezachwianym wsparciu rodziny, zespołu prawniczego i prawdy".

Jego proces ma ruszyć w maju 2025 roku.

"Król nowojorskich imprez"

W 1993 roku Sean Combs założył wytwórnię muzyczną Bad Boy Records, która wypromowała takich artystów jak The Notorious B.I.G., Lil’ Kim, Craig Mack czy Usher. W 1998 roku stworzył kultową markę modową Sean John. Swoje pieniądze inwestował także w perfumy czy alkohol. Założył nawet firmę medialną Revolt TV, stając się gospodarzem wielu reality show, stanowiących fabrykę przyszłych gwiazd.

Rob Shuter powiedział, że kiedy rozpoczął współpracę z Combsem, raperowi zależało, by zmienić swój wizerunek i rozwinąć karierę. Chciał, by jego imprezy przyniosły mu rozgłos i pomogły utrzymać się w centrum uwagi branży rozrywkowej. - Odkrył, że największą uwagę zwróci na siebie, zostając królem nowojorskich imprez - powiedział Shuter. Jak stwierdził, Combs jest supergwiazdą, bo "myśli tylko o Diddym". - Od chwili, gdy się budzi, do chwili, gdy idzie spać. Hobby Diddy'ego jest Diddy - dodał.

Według niego Combs był "opętany władzą" i desperacko pragnął pozostać na szczycie sławy. Uwielbiał ogrzewać się w blasku fleszy i pokazywać światu swój wystawny styl życia. Zadaniem Shutera było utrzymanie "Diddy'ego" na topie.

Prawnik stwierdził w rozmowie z BBC, że nigdy nie był świadkiem aktów molestowania seksualnego ze strony Combsa. Przyznał jednak, że widział "nierównowagę sił". - To, czego nie widziałem, to czyny, które są mu teraz zarzucane, które są po prostu przerażające - powiedział Shuter

Fascynacja rodziną królewską

Według Shutera, Combs był głęboko zafascynowany brytyjską rodziną królewską. Jak opowiadał, wielokrotnie proszono go, by zadzwonił do księcia Harry'ego i księcia Williama w imieniu rapera z zaproszeniami na przyjęcie, oferując pokrycie kosztów podróży, zakwaterowania, a nawet opłacenia ich ochrony - pisze BBC.

W swoim wystawnym nowojorskim apartamencie raper miał trzymać oprawione zdjęcia członków brytyjskiej monarchii. - Uważał się za króla, więc to, że chciał mieć w swoim orszaku dwóch książąt miało sens - stwierdził Shuter.

BBC zwraca uwagę, że zarówno Harry, jak i William nigdy nie przyjęli zaproszenia od Combsa. "Ale powiedzenie 'nie' potentatowi muzycznemu nie było czymś powszechnym" - dodaje stacja.

Broń w domu rapera

Jak relacjonował Shuter, "w pobliżu Diddy'ego zawsze była broń", a w jego apartamencie znajdowały się wykrywacze metalu przypominające te używane na lotniskach. - To było dziwne - przyznaje.

Według Shutera, w domu rapera roiło się od broni palnej, a ochroniarze w jego prywatnych kwaterach mieli pistolety przypięte do kostek.

"Combs utrzymywał wokół siebie wąskie grono ludzi. Poważnie traktował zarówno swoje bezpieczeństwo, jak i swój wizerunek" - pisze BBC.

Sean "Diddy" CombsShareif Ziyadat/Getty Images

"Białe imprezy" - tak bawiła się elita

Willa rapera, mieszcząca się przy jednej z najdroższych ulic w Beverly Hills, była jednym z kilku miejsc, w których gwiazdor organizował swoje coroczne, legendarne "białe imprezy". "Wysokie ogrodzenia pozwalają gwiazdom ukryć się przed ciekawskimi oczami. Rezydencja Hugh Hefnera z Playboya znajduje się kilka drzwi dalej. Nad wysokimi bramami prowadzącymi do posiadłości Combsa dzień i noc płoną pochodnie" - opisuje BBC.

Sąsiedzi rapera powiedzieli BBC, że często wzywali policję z powodu jego hucznych imprez. Jak ustaliła stacja, funkcjonariusze byli wysyłani do rezydencji Diddy'ego 14 razy w ciągu siedmiu lat.

- Przez sześć czy siedem lat były tylko imprezy, imprezy, imprezy - powiedziała jedna z sąsiadek. Jak mówiła, wielokrotnie widziała kobiety - nierzadko roznegliżowane - wychodzące z posiadłości gwiazdora o różnych porach. Według niej, ​​wyglądały na "zagubione".

"Białe imprezy" u Combsa stały się kultowym wydarzeniem w świecie amerykańskiego showbiznesuBryan Bedder/CP/Getty Images

Słynne imprezy Combsa miały swój początek w ekskluzywnej dzielnicy Hamptons w Nowym Jorku. Obowiązywał na nich ścisły, całkowicie biały dress code. Uczestniczyła w nich bogata elita z East Hampton i wschodzące gwiazdy hip-hopu - pisze BBC. Sam Combs powiedział kiedyś, że jego imprezy były sposobem na przełamanie rasowych i pokoleniowych barier.

Okazuje się jednak, że jedna najgorętszych i najgłośniejszych imprez roku była jedynie "fasadą", za którą dochodziło do aktów przemocy seksualnej.

Seria pozwów przeciwko raperowi

W pozwie złożonym w tym tygodniu w sądzie w Nowym Jorku, jeden z powodów opisał imprezę u Combsa, która odbyła się w 1998 roku. Mężczyzna, który miał wówczas 16 lat, napisał, iż wierzył, że uczestnictwo w imprezie może otworzyć mu drzwi do kariery muzycznej. Jak relacjonował, w drodze do toalety wpadł na Combsa, zaczęli rozmawiać, po czym przeszli w bardziej ustronne miejsce. Tam raper miał powiedzieć nastolatkowi, że ma "odpowiedni wygląd' i może uczynić z niego gwiazdę. Chwilę potem sprawy obrały jednak inny obrót. Combs nagle nakazał chłopakowi zdjąć spodnie, aby mógł go "zbadać i dotknąć" - relacjonuje BBC, opierając się na pozwie. Combs miał stwierdzić, że to część "rytuału przejścia" i "droga do zostania gwiazdą".

CZYTAJ WIĘCEJ: Kolejne oskarżenia po imprezach P. Diddy'ego. "Rytuał przejścia"

Inny mężczyzna, który pracował jako ochroniarz podczas "white party" u Combsa w 2006 roku twierdzi w pozwie, że widział, jak do napojów alkoholowych dosypywano narkotyki. Powód twierdzi również, że został zgwałcony przez rapera.

W sumie do tej pory złożono ponad 10 pozwów cywilnych, w których oskarża się Combsa o napaści, gwałt i wymuszenia seksualne. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety twierdzą, że zostali zmuszeni do seksu przez samego rapera albo osoby z jego otoczenia. Inni twierdzą, że podporządkowywali się, ponieważ byli zastraszeni. Niektórzy opisują, że jak niszczono kariery tym, którzy odważyli się powiedzieć "nie".

Prawnicy Combsa wydali oświadczenie, w którym stwierdzili, że pozwy są "próbą zdobycia rozgłosu". "Białe przyjęcia Seana Combsa i inne jego wydarzenia były kultowe, stanowiły prawdziwe połączenie hip-hopu, Hollywoodu i czarnej znakomitości" - przekonują adwokaci.

Autorka/Autor:momo/b

Źródło: BBC

Źródło zdjęcia głównego: Bryan Bedder/CP/Getty Images