Poniedziałek, 6 czerwca Prokuratura w Oświęcimiu odmówiła wszczęcia postępowania wobec dwóch mężczyzn, którzy bez powodu napadli na starszego mężczyznę. Ofiara zmarła na zawał serca.
Dobijali się. Chcieli wejść do klatki. Nikt nie chciał im otworzyć. Tata akurat schodził z psem, otworzył drzwi – relacjonuje Mateusz Walus, syn Józefa Walusa. - Oni chcieli wtargnąć. Nagle jeden z nich chwycił mojego tatę od tyłu. Przewrócił go na ziemię. Od razu skoczyłem w obronie taty - dodaje.
Na miejsce przyjechała zaalarmowana straż miejska. - Funkcjonariusze zatrzymali dwie osoby podejrzane o popełnienie czynu zabronionego – informuje Krzysztof Tokarz ze straży miejskiej w Brzeszczach. Sprawcy pobicia byli pijani. Jeden z nich już w radiowozie, stwierdził, że nie obchodzi go, co stało się ze starszym mężczyzną.
Zmarł na serce
W tym czasie Józef Walus stracił przytomność. Próbowali go reanimować sąsiedzi, a po chwili na miejscu pojawiła się też karetka pogotowia. Mężczyzna nie odzyskał przytomności. Po trzech dniach zmarł w szpitalu.
Józef Walus miał 68 lat. Lekarze stwierdzili, że przyczyną śmierci był ostry zawał serca, powikłany zatrzymaniem krążenia i uszkodzeniem niedokrwiennym mózgu.
"To nie ma związku"
Mimo że świadkami szarpaniny byli sąsiedzi, a całe zajście potwierdza straż miejska i policja, prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania. - W naszym przekonaniu nie ma związku przyczynowego między tą szarpaniną a śmiercią – mówi Mariusz Słomka z Prokuratury Rejonowej w Oświęcimiu.
Tyle że lekarze podkreślają, iż silny stres powoduje przyśpieszenie czynności serca i zaburzenia rytmu, które w zdrowym sercu są niegroźne. Natomiast u starszego człowieka, z chorym i niewydolnym sercem zaburzenia rytmu mogą być groźne dla życia.
Zdaniem prokuratury jednak, sprawcy nie mogą odpowiadać za śmierć starszego mężczyzny, nawet przy założeniu, że napaść spowodowała problemy z sercem. Sprawcy napaści zostali ukarani mandatami przez straż miejską. Zapłacili po 500 złotych. Musieli też opłacić pobyt w izbie wytrzeźwień, a po tym zostali wypuszczeni na wolność. - Nie spodziewaliśmy się takiej decyzji – mówi Mateusz Walus.
Złożyli zażalenie
Obaj mężczyźni mieszkają w sąsiedztwie rodziny Walusów. Jeden z nich był już karany. - Chodzą dalej na wolności, śmieją się w twarz. Nic im nie zrobili, jakby nic się nie stało – mówi syn zmarłego.
Rodzina zmarłego nie chce pogodzić się z decyzją prokuratury. W środę do prokuratury wpłynęło zażalenie na decyzję o umorzeniu wszczęcia postępowania. Prokuratorzy mają na nią odpowiedzieć w ciągu kilku najbliższych dni.