Walia świętuje historyczny awans do półfinału mistrzostw Europy. Jej piłkarze zagrali na nosie wszystkim, wyrzucając z Euro typowanych do złota Belgów. - Nasz wynik pokazuje, że nie należy bać się marzyć - cieszył się selekcjoner sensacyjnych zwycięzców.
Walijczycy na wielkim turnieju grają pierwszy raz od 1958 roku i z każdym kolejnym meczem we Francji zaskakują coraz bardziej. - Najpierw byliśmy szczęśliwi z awansu na mistrzostwa, a później z wyjścia z grupy - przyznał szczęśliwy i dumny kapitan reprezentacji i strzelec wyrównującego gola Ashley Williams. I zaraz dodał: - Kocham moich kolegów z drużyny. Williams zapewnił, że on ani nikt z jego kolegów nie zamierzają poprzestać na półfinale. - Mamy wspaniałych kibiców i mam nadzieję, że wszyscy wrócą do domu w doskonałych humorach. Będziemy się starali dalej wszystkich zadziwiać - zapowiedział.
Bo się nie boją
Skąd taki sukces? - Nie należy bać się marzyć. Nie można też bać się porażek - odpowiedział selekcjoner Chris Coleman, przedstawiając dość prostą receptę. Zwycięstwo z Belgią 3:1 w ćwierćfinale to wynik, który zapisał się w annałach walijskiego futbolu - obok 2:1 z wielkimi Węgrami w mundialu 1958, wygranych z Niemcami z mistrzami świata Niemcami (1991) i Włochami (2002). O finał Smoki zagrają z Portugalią.
Autor: twis / Źródło: sport.tvn24.pl