Na dziwną teorię spiskową wpadł selekcjoner Amerykanów przed meczem z Belgią o ćwierćfinał mundialu. Juergen Klinsmann zdradził, że najbardziej obawia się problemów ze strony sędziego tego spotkania. - Arbiter jest Algierczykiem, a ta reprezentacja grała z naszymi rywalami w grupie. Oba zespoły awansowały do 1/8 finału więc mają wspólne dobre wspomnienia - tłumaczy swoje obawy "Klinsi".
Mecz Amerykanów z Belgią prowadzić będzie doskonale mówiący po francusku Algierczyk Djamel Haimoudi.
- Dzięki temu Belgowie będą mogli bez trudu porozumiewać się z sędzią. Wiem, że trudno jest wybrać absolutnie bezstronną osobę do prowadzenia spotkania, ale tej decyzji w ogóle nie rozumiem - kontynuuje swój wywód były reprezentant Niemiec.
As z rękawa sprzed czterech lat
Amerykanie w Brazylii nie spotkali się jeszcze z nieprzychylnością arbitrów, więc ich obawy mogą dziwić. Co innego Belgowie, ostatnie spotkanie Czerwone Diabły kończyły w "10", bo czerwoną kartkę obejrzał Steven Defour. Z kolei w pierwszym meczu fazy grupowej (notabene z Algierią) po wątpliwym rzucie karnym i golu Feghouliego długo przegrywali 0:1 (ostatecznie wygrali 2:1).
Klinsmanna te argumenty chyba jednak nie przekonują. Na koniec przedmeczowej konferencji wyciągnął jeszcze asa z rękawa. - Amerykanie wyrzucili Algierię cztery lata temu z mundialu, na pewno sędzia nie ma związanych z tym dobrych wspomnień - podsumował.
Dobrych wspomnień, ale za to z meczów z Belgami, nie mają piłkarze USA. Amerykanie z Czerwonymi Diabłami wygrali tylko raz i to aż 84 lata temu. Wtorkowe spotkanie będzie idealną szansą na przełamanie fatalnej passy. O ile oczywiście nie przeszkodzi sędzia.
Autor: drop/twis / Źródło: sport.tvn24.pl