W środę nie było pełnego składu Trybunału, a powinien być - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" Adam Bodnar, rzecznik praw obywatelskich, który w czwartek kończy pełnienie tej funkcji. Dodał, że w składzie był Stanisław Piotrowicz, który był architektem zmian w polskim sądownictwie. Bodnar komentował wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł, że niezgodne z ustawą zasadniczą jest wykonywanie środków tymczasowych europejskiego trybunału dotyczących sądownictwa.
Trybunał Konstytucyjny, rozpatrując w środę pytanie Izby Dyscyplinarnej SN, orzekł, że przepis traktatu unijnego, na podstawie którego Trybunał Sprawiedliwości UE zobowiązuje państwa członkowie do stosowania środków tymczasowych ws. sądownictwa, jest niezgodny z konstytucją.
Rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar zwrócił uwagę w "Rozmowie Piaseckiego", w jaki sposób został wydany środowy wyrok.
- Nie było pełnego składu Trybunału, a powinien być. We wszystkich sprawach dotyczących członkostwa Polski w Unii Europejskiej Trybunał zawsze orzekał w pełnym składzie, bo jest to sprawa o szczególnej wadze, zawiłości oraz szczególnych konsekwencjach dla systemu prawnego - zauważył.
Dodał, że mieliśmy również "osobę nieuprawnioną do orzekania w składzie". - Po trzecie, w składzie Trybunału był Stanisław Piotrowicz, który był, po pierwsze, architektem zmian w polskim sądownictwie, później był członkiem Krajowej Rady Sądownictwa i osobą, która miała wpływa na wybór sędziów do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego - dodał.
Pytany, czy to, że skład był pięcioosobowy, a nie pełny miało kluczowe znaczenie, odparł: - Absolutnie, że miało kluczowe znaczenie, ponieważ pani prezes Julia Przyłębska prawdopodobnie nie byłaby w stanie osiągnąć takiego wyroku przy składzie pełnym Trybunału.
Bodnar dodał, że nawet w tym składzie pięcioosobowym pojawił się ktoś, kto nie głosował zgodnie z większością. - Może nawet dwie osoby - mówił.
Zauważył, że Piotrowicz nie wskazał, kto głosował przeciw.
"Był jeden taki moment, który był ważny"
Bodnar pytany, czy czuje się szczególnie obcesowo traktowany w Trybunale w ostatnich dniach, powiedział: - Po 12-13 kwietnia, kiedy trwała rozprawa dotycząca wykonywania przeze mnie uprawnień jako rzecznika, gdzie czułem się bardziej jak oskarżony, a nie jak uczestnik postępowania, to jakoś niespecjalnie mnie dziwiło to, co się wczoraj działo.
- Natomiast był jeden taki moment, który był ważny. Pewne elementy profesjonalnej wymiany zdań między moim zastępcą Maciejem Taborowskim a panem sędzią (Bartłomiejem) Sochańskim. To była normalna rozmowa, jaka powinna być w Trybunale - dodał.
Bodnar: rok temu w Senacie użyłem słów "system konkurencyjnego autorytaryzmu"
Bodnar pytany, czy odchodzi z urzędu RPO w poczuciu klęski, powiedział, że "można by się zastanawiać, co się przez te ostatnie lata zrobiło, w jakim zakresie się pomogło obywatelom".
- Myślę, że tutaj nie mam sobie wiele do zarzucenia. Staraliśmy się w całym Biurze zrobić wszystko w ramach tych możliwości, jakie mieliśmy, aby wykonywać mandat rzecznika jak najlepiej. Natomiast zdaję sobie sprawę z tego, jakie zmiany ustrojowe nastąpiły w Polsce, które po prostu przeformułowały to, jak Polska wygląda, funkcjonuje, jakim państwem się stała - zaznaczył.
Bodnar pytany, jak określiłby dzisiaj ustrój Polski, powiedział, że tak jak to nazwał w Senacie rok temu. - Niewiele się zmieniło. Nawet powiedziałbym, że się pogorszyło - dodał. - Użyłem wtedy takiego pojęcia, odwołując się do teorii amerykańskich politologów - "system konkurencyjnego autorytaryzmu" - powiedział.
"Wszystkie zmiany w Polsce zaczęły się od podporządkowania Trybunału Konstytucyjnego"
Bodnar pytany, czy to, co się rozgrywa obecnie w Trybunale Konstytucyjnym, to milowy krok na drodze wychodzenia Polski z obszaru unijno-europejskiego, powiedział, że "do tej pory kwestia członkostwa Polski w Unii Europejskiej i kwestionowania różnych rozwiązań, szczególnie z traktatów, nie była w ten sposób poruszana w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego".
- Nawet jak tak się działo, nawet we wcześniejszych latach, zawsze Trybunał szukał rozwiązań, które by godziły porządek konstytucyjny z porządkiem unijnym. Teraz jesteśmy na etapie, że po kilku latach destrukcji niezależności wymiaru sprawiedliwości i reakcji na to ze strony organów europejskich, w tym Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, poszukiwany jest argument prawny, żeby zablokować jakąkolwiek próbę wpływania na funkcjonowanie naszego sądownictwa i to się niestety stało wczoraj - ocenił.
RPO podkreślił, że wszystkie zmiany w Polsce zaczęły się od podporządkowania TK. Dodał, że nie ma wątpliwości, że Trybunał "służy osiąganiu konkretnych celów politycznych".
Bodnar mówił, że "konstytucja jest najwyższym prawem, tylko że konstytucja ma w sobie jeszcze dwa postanowienia, które są kluczowe z punktu widzenia prawa unijnego". Wskazał na artykuł 90. "pozwalający na przekazywanie niektórych uprawnień suwerennych na rzecz organizacji międzynarodowej i cała procedurę przekazania tych uprawnień, procedurę de facto ratyfikacji i przyjęcia w referendum traktatu akcesyjnego".
- Po drugie artykuł 9., czyli zobowiązanie do przestrzegania wiążącego prawa międzynarodowego - dodał.
Pytany, co jest ważniejsze, konstytucja czy prawo międzynarodowe, odparł, że takie pytanie jest zbyt prosto postawione. - Cała sztuka polega na tym, żeby znaleźć dialog i rozwiązanie między taką swoistą kolizją, która powstaje - zaznaczył Bodnar.
Bodnar: czasami mam wrażenie, jakby KE bała się wykonywać swoje kompetencje
Gość "Rozmowy Piaseckiego" pytany, czy doszliśmy do momentu, w którym Unia Europejska powinna interweniować znacznie mocniej i silniejszym instrumentarium niż do tej pory, ocenił, że Komisji Europejskiej "czasami może brakować pewnej wyobraźni czasowej odnośnie zmian, które w Polsce następują". Jego zdaniem, KE "powinna działać szybciej i bardziej zdecydowanie".
Pytany, czy na tyle zdecydowanie, żeby sięgnąć po zawieszenie wypłaty środków unijnych, powiedział, że "jest zwolennikiem konsekwentnego, bardzo szybkiego, precyzyjnego stosowania przepisów przeciwnaruszeniowych, czyli pewnej strategii, którą Komisja miała i wykorzystuje w zasadzie od czasów (Fransa) Timmermansa, a za czasów Ursuli von der Leyen jest znacznie w tym słabsza i wolniejsza".
- Czasami mam takie wrażenie, jakby się bała wykonywać swoje kompetencje w postaci bycia strażnikiem traktatów - ocenił Bodnar.
"Mam wielką nadzieję, że prof. Wiącek będzie szanował funkcjonowanie Biura Rzecznika w dotychczasowym kształcie"
Bodnar pytany, czy ma przekonanie, że oddaje urząd RPO w dobre ręce, odparł: - Tak, mam przekonanie, że oddaję urząd w dobre ręce, ponieważ oddaję je w ręce Stanisława Trociuka, mojego zastępcy. - Dzisiaj ten urząd mu przekażę - dodał.
Na uwagę, że chodzi o prof. Marcina Wiącka, który został wybrany przez Sejm na to stanowisko, Bodnar zaznaczył, że nie będzie miał tej okazji, żeby oddać urząd w ręce prof. Wiącka. Zgodę musi wyrazić jeszcze Senat.
- Mam wielką nadzieję, że pan profesor Wiącek będzie szanował funkcjonowanie Biura Rzecznika w dotychczasowym kształcie i że będzie świetnie współpracował z moimi dotychczasowymi współpracownikami - powiedział.
Bodnar o projekcie anty-TVN
Bodnar odniósł się także do projektu nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji autorstwa posłów PiS. Pytany, czy przekonują go tłumaczenia rządzących, dlaczego forsują ten projekt, powiedział, że "nie przekonują go, ponieważ uważa, że jeśli mamy ustalony rynek medialny i podmioty, które prowadzą działalność w Polsce od lat w sposób nieskrępowany, nie powinny być poprzez instrumenty legislacyjne kwestionowane".
- Wybieramy sobie to, co nam pasuje, po to, by uzasadnić zmiany, które mają cel czysto polityczny, czyli ograniczenie wolności mediów - mówił.
- Mam prawo mieć watpliwości, o co chodzi z lex-TVN. Że nie chodzi o żadne abstrakcyjne kwestie dotyczące kontroli własnościowej, tylko chodzi o uderzenie w podmiot, który wykonuje funkcję w zasadzie jednego z nielicznych watchdogów w Polsce - powiedział.
Grupa posłów Prawa i Sprawiedliwości wniosła 7 lipca późnym wieczorem do Sejmu projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. "Wolą ustawodawcy jest, by spółki z siedzibą w Polsce nie mogły być kontrolowane przez podmioty spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego" - czytamy w uzasadnieniu. W zgodnej opinii obserwatorów zmiany wymierzone są w niezależność TVN. TVN24 wciąż czeka na przedłużenie koncesji przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji. KRRiT twierdzi, że problem leży w "sytuacji właścicielskiej" grupy TVN. Zarząd stacji w oświadczeniu napisał, że w 2015 r. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zaakceptowała wejście amerykańskiego kapitału do TVN.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24