Posłowie zebrali się na tajnym posiedzeniu w celu wysłuchania informacji rządu o cyberatakach wymierzonych w nasz kraj. Posłowie Koalicji Obywatelskiej wyszli z sali obrad na pewien czas. - Nie mamy zaufania do osób, które to prezentują – tłumaczył Dariusz Joński. Posiedzenie skrytykowali też politycy Lewicy. - Mieliśmy do czynienia ze szkoleniem parlamentarzystów, jak mają się zachowywać w kwestiach cyberbezpieczeństwa – opisał Krzysztof Gawkowski.
W Sejmie na wniosek premiera Mateusza Morawieckiego odbyło się niejawne posiedzenie Sejmu, na którym przedstawiona została informacja w sprawie cyberataków wymierzonych w Polskę.
"Zawartość merytoryczna na poziomie zero"
O obradach mówili posłowie Koalicji Obywatelskiej: Dariusz Joński i Michał Szczerba.
- Nie było żadnych informacji, będziemy wnioskowali, żeby te informacje się pojawiły na komisji (sejmowej - red.), będziemy żądali informacji na temat maili, które były między innymi między premierem i ministrem Dworczykiem – powiedział poseł Joński. Dodał, że "te informacje, które zostały przekazane, mają zawartość merytoryczną na poziomie zero".
- Będzie taki moment, kiedy państwo, dziennikarze, dowiecie się, co było na tym posiedzeniu – dodał Szczerba.
"Sprawa jest poważna, a podejście było niepoważne"
Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział, że "to, co się wydarzyło, jest bardzo smutne". - Sprawa jest poważna, a podejście było niepoważne – ocenił.
Dodał, że "informacja była tak szczątkowa i tak nieoddająca tego, co jest istotą sprawy, że żal na to wszystko patrzeć".
"Było bardzo dużo pytań do premiera Kaczyńskiego"
Poseł Robert Kropiwnicki z klubu KO relacjonował, że "generalnie to była pogadanka o cyberbezpieczeństwie na poziomie szkoły podstawowej (...)". - To jest naprawdę absurdalne – dodał.
Przekazał, że "było bardzo dużo pytań do premiera Kaczyńskiego, on ogólnikowo odpowiedział, ale chyba tylko chciał podnieść emocje swoim wystąpieniem". - Raczej mówił o makropolityce i o zagrożeniach dla polskiego państwa, które rysował w bardzo czarnych wizjach, tak jakby zapominał, że jednak naszym strategicznym interesem jest sojusz NATO – opisywał przebieg obrad Kropiwnicki.
Girzyński: posiedzenie nie musiało być utajnione
Poseł klubu PiS Zbigniew Girzyński był pytany, czy informcje, które pojawiły się na tajnym posiedzeniu, uzasadniają jego utajnienie. Odpowiedział przecząco. - Przynajmniej jeżeli chodzi o zakres prezentowanych informacji, to wydaje mi się, że mogły być przedstawione na posiedzeniu jawnym – przyznał.
"Nie mamy zaufania do osób, które to prezentują"
Wcześniej posłowie Joński i Szczerba rozmawiali z dziennikarzami, kiedy to wyszli z sali obrad. Joński zaznaczył, że nie mogą ujawniać żadnych informacji ze względu na tajność obrad. - Nasz klub Koalicji Obywatelskiej wnioskował, aby ta informacja rządu była publiczna, aby wszyscy się dowiedzieli. Pamiętacie państwo aferę Sowa i Przyjaciele. Wszystko było jasne, każdy mógł to zobaczyć. W tej sprawie też chcemy, żeby wszystko było publiczne – tłumaczył. Przypomniał, że klub KO wnioskował o dyskusję "przy otwartej przyłbicy".
- Ponieważ nie mamy zaufania do osób, które to prezentują, podczas tego wystąpienia wyszliśmy z sali – powiedział poseł.
Szczerba wyjaśniał, że na posiedzeniu "dopuszczono do zabrania głosu przez osobę", do której posłowie "nie mają elementarnego zaufania". Komentując te wydarzenia, stwierdził, że "to jest po prostu śmianie się posłankom i posłom w twarz". - (To) osoba odpowiedzialna za różnego rodzaju nieprawidłowości, nie mogliśmy tego słuchać po prostu – opisał.
Posłowie mówili wówczas, że wrócą na salę, gdy opisywana przez nich osoba skończy przemawiać. - Działalność tej osoby poznaliśmy, a szczególnie tę działalność poznali polscy podatnicy, którzy zostali narażeni na wielomilionowe straty. To kpina z parlamentu, z nas wszystkich – oświadczył Szczerba.
"To kpina z instytucji tajnego posiedzenia"
Potem na konferencję wyszli szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski i lider Lewicy Razem Adrian Zandberg. - To kpina z instytucji tajnego posiedzenia. Jest brak jakichkolwiek informacji, które moglibyśmy powiedzieć, że mają charakter tajny – powiedział Gawkowski. - Nie usłyszeliśmy nic, co miałoby kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa Polski – ocenił.
- Chcieliśmy, aby posiedzenie Sejmu, w tak ważnej sprawie, było potraktowane poważnie i z atencją. Niestety to wszystko się nie wydarzyło. Wystąpieniom ministrów towarzyszyły uzasadnione śmiechy. Bo dzisiaj na posiedzeniu, które miało charakter tajny, mieliśmy do czynienia ze szkoleniem parlamentarzystów, jak mają się zachowywać w kwestiach cyberbezpieczeństwa – relacjonował. - Ja nie żartuję – oświadczył.
KO: decyzja o utajnieniu Sejmu nie ma służyć ochronie tajemnicy państwowej
Konferencję przed posiedzeniem zorganizowali posłowie Koalicji Obywatelskiej Marcin Kierwiński i Bartłomiej Sienkiewicz, którzy wnioskowali o jawność posiedzenia. - W naszym przekonaniu decyzja o utajnieniu Sejmu nie ma służyć ochronie tajemnicy państwowej. Utajnienie obrad Sejmu jest próbą utajnienia afery mailowej, jaka się odbywa w rządzie – powiedział Sienkiewicz.
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Borys Budka już na sali sejmowej wniósł z kolei o "niezwłoczne przejście do udzielenia informacji przez pana premiera w świetle kamer, przy pełnej jawności". - Chcecie przykryć własną niekompetencję. Chcecie przykryć to, że cała Polska śmieje się albo drży, czytając korespondencję, która wypływa z waszych skrzynek mailowych - mówił. - Macie wicepremiera do spraw bezpieczeństwa (Jarosława Kaczyńskiego - red.), a chyba nikt nie ma wątpliwości, że zajmuje się on wszystkim, tylko nie bezpieczeństwem Polek i Polaków – powiedział Budka.
Marek Biernacki, były minister koordynator służb specjalnych i były minister spraw wewnętrznych, a obecnie poseł Koalicji Polskiej, niejawność posiedzenia ocenił jako "ruch wyprzedzający ze strony rządu". - Podejrzewam, że tych maili będzie dużo i tych informacji będzie coraz więcej się pojawiało – powiedział, nawiązując do włamań na skrzynkę szefa kancelarii premiera i publikowanych przez hakerów domniemanych maili.
Kilkugodzinna przerwa
Marszałek Sejmu Elżbieta Witek po wystąpieniu Budki zarządziła opuszczenie sali posiedzeń, kuluarów i galerii sejmowej i przygotowanie Sejmu do tajnych obrad. Ogłosiła po tym przerwę w obradach do godziny 12. Przerwa przed południem została przedłużona do godziny 12.45. Po godzinie 13 posłowie zebrali się, aby zdecydować w sprawie wniosku Prezydium Sejmu o utajnieniu obrad.
Posłowie rozstrzygną o tajności obrad w trybie artykułu 172 ustaw 2 i 3 Regulaminu Sejmu.
(...) 2. Sejm, na wniosek Prezydium Sejmu lub co najmniej 30 posłów, może uchwalić tajność obrad, jeżeli wymaga tego dobro Państwa. 3. Sejm rozstrzyga o tajności obrad bez udziału publiczności i przedstawicieli prasy, radia i telewizji, po wysłuchaniu uzasadnienia wniosku - bez debaty. Uchwała o tajności obrad podejmowana jest bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ogólnej liczby posłów.
Specjalne zasady na posiedzeniu
Obrady podczas tajnego posiedzenia Sejmu są prowadzone w szczególnym rygorze i zgodnie z procedurami dla posłów, a także dla dziennikarzy, którzy nie będą mogli być obecni na galerii sali posiedzeń – przekazał we wtorek dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu Andrzej Grzegrzółka.
Jak informował wcześniej Grzegrzółka, dziennikarze nie będą mogli być obecni na galerii sali posiedzeń, ale do ich dyspozycji pozostaną, jak dotychczas, okolice tzw. stolika dziennikarskiego na I piętrze oraz Sala Kolumnowa. Z kolei posłowie wchodzący w środę do sali posiedzeń - poinformował - będą sprawdzani przy pomocy urządzeń detekcyjnych. - Zgodnie z przepisami parlamentarzyści nie będą mogli wnieść do sali posiedzeń żadnych urządzeń umożliwiających rejestrację lub transmisję obrazu albo dźwięku, czy też nawiązywanie łączności oraz innych urządzeń umożliwiających ujawnienie informacji z sali. Nie jest możliwe również wnoszenie teczek, torebek, czy innego rodzaju bagażu podręcznego. Odmowa poddania się kontroli oznacza brak możliwości udziału w tajnych obradach – wyliczał Grzegrzółka.
Poinformował, że w sali posiedzeń kamery zostaną wyłączone i ustawione tak, aby nie była możliwa rejestracja obrad. Wyłączona zostanie też sieć wi-fi oraz odłączone zostaną aparaty telefoniczne w sali posiedzeń i pomieszczeniach przyległych. Wyłączone zostanie studio telewizyjne.
Atak hakerski na skrzynkę mailową Michała Dworczyka
Posiedzenie ma związek ze sprawą ataku na skrzynkę mailową szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka, do którego doszło 8 czerwca. Minister w zeszłym tygodniu wydał dwa oświadczenia w sprawie uzyskania dostępu przez osoby nieuprawnione do treści jego skrzynki mailowej.
"Nadal prowadzone są ataki na konta mojej rodziny w różnych kanałach komunikacji, nawet w odniesieniu do moich dzieci" – napisał. "Od dwóch dni za pośrednictwem rosyjskiej platformy Telegram do opinii publicznej w Polsce przekazywane są wiadomości i informacje, których część została wykradziona w wyniku ataku hakerskiego na skrzynki e-mail i konta w mediach społecznościowych należących do mnie i mojej rodziny" – napisał na Twitterze.
Stało się tak za sprawą wpisu na facebookowym profilu żony ministra, Agnieszki Dworczyk. Brzmiał on: "Z przykrością muszę poinformować, że moja skrzynka e-mail została zhakowana przez nieznane osoby. Sprawcami zostały ukradzione dokumenty służbowe, które zawierają informacje niejawne i mogą być wykorzystane do wyrządzenia szkody bezpieczeństwu narodowemu RP, a także mogą być wykorzystane jako dowód rzekomej polskiej ingerencji w sprawy wewnętrzne Białorusi" (zachowaliśmy pisownię oryginalną – red.).
Jak wynika z pierwszego, oficjalnego oświadczenia ministra Michała Dworczyka, wpis został spreparowany i umieszczony na profilu jego żony – co oznacza, że sprawcy mieli dostęp do jej konta.
Wpis kończył się linkiem do kolejnego profilu, tym razem na komunikatorze Telegram. W Polsce uchodzi on za niszowy, za to szeroko jest używany w krajach rosyjskojęzycznych oraz w niektórych państwach arabskich.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24