Jesteśmy w sytuacji zagrożenia epidemicznego, dlatego że nad Odrą leżą truchła ryb, które nie są wyzbierane i które będą nadal z Odry wypływały - powiedział w "Faktach po Faktach" Marek Cebula, burmistrz Krosna Odrzańskiego. Samorządowiec pokazał, jak wyglądają ryby, których truchła znajdują się na brzegu. - To jest sytuacja niebezpieczna dla ludzi, dla życia, dla zdrowia. Oczekujemy informacji, co mamy robić - mówił. Dodał, że w okolicy nad rzeką "nie śpiewa żaden ptak", największe się wyniosły, a w Odrze nie widać "żadnej wydry, bobra".
Od końca lipca obserwowany jest pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół biegu rzeki. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Wędkarze wyłowili ich co najmniej kilka ton. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim.
"Takie truchła ryb leżą nad rzeką Odrą"
Katastrofę ekologiczną w Odrze opisywał w "Faktach po Faktach" Marek Cebula, burmistrz Krosna Odrzańskiego w województwie lubuskim. - To jest armagedon. Już się nie będę pytał o to, kto kiedy kogo zawiadomił o sytuacji na Odrze, ale chciałbym, żebyśmy sobie wszyscy uświadomili, co nas czeka w najbliższych dniach - mówił.
- Jesteśmy w sytuacji zagrożenia epidemicznego w tej chwili, dlatego że nad Odrą leżą truchła ryb, które nie są wyzbierane i które będą nadal z Odry wypływały - ocenił.
Samorządowiec pokazał, jak wyglądają pozostałości ryb, które Odra wyrzuciła na brzeg. - Takie truchła ryb leżą nad rzeką Odrą. One są spożywane przez zwierzęta domowe, zwierzęta dzikie, które przychodzą nad Odrę. (…) Tak wyglądają dzisiaj ryby nad Odrą, które pozostają, których się nie da wyzbierać. To jest sytuacja niebezpieczna dla ludzi, dla życia, dla zdrowia. Oczekujemy informacji, co mamy robić, jak działać, by nasi mieszkańcy byli bezpieczni - apelował.
- Jesteśmy w miejscu, gdzie dzisiaj wyzbierano około czterech ton martwych ryb, natomiast wszystkiego wyzbierać się nie da. Część ryb leży w szuwarach, część jest porywana przez zwierzęta domowe, bądź dzikie i niesiona w szuwary i na nabrzeża. Również ryby wypływają z dna rzeki. Wystarczy zakręcić kilka razy łódką z motorowym silnikiem i okazuje się, że wypływają kolejne martwe ryby - tłumaczył.
Jak wskazał, martwe ryby "będą na brzegach Odry znajdywane co najmniej przez następne kilka dni". - Część ryb zaczęła się na tyle rozkładać, że nie da się ich wydobyć, ponieważ one się rozlatują w rękach - zaznaczył.
"Patrzymy jak w milczeniu Odra umiera"
Burmistrz Krosna Odrzańskiego powiedział, że "my dzisiaj patrzymy, jak w milczeniu Odra umiera". - Tutaj nie śpiewa żaden ptak. Małe ptaki przylatują, prawdopodobnie to one wydziobują oczy rybom. Jeśli chodzi o duże ptaki - kormorany, czaple, żurawie, bociany - one się stąd wyniosły. Nie ma w Odrze żadnej wydry, bobra. Nic nie pływa, poza martwymi rybami - relacjonował.
- Mieszkańcy są zawiedzeni postawą instytucji, które są odpowiedzialne za nasze bezpieczeństwo. My dowiedzieliśmy się jako samorząd 10 sierpnia o tym, że jest niebezpieczeństwo na Odrze. Komunikat był lakoniczny, że nie ma jakiejś niebezpiecznej chemii w Odrze, że ujawniono zaledwie kilka pływających martwych ryb. Natomiast w tym czasie w Krośnie Odrzańskim od 8 sierpnia zbierali już wolontariusze (…) ryby nad rzeką - powiedział.
"Tu na razie jest nieprzyjemnie, a za chwilę będzie niebezpiecznie"
Zapytany między innymi o wyznaczoną przez policję nagrodę w wysokości miliona złotych za wskazanie sprawcy zatrucia Odry, Marek Cebula odparł: "fantastycznie, tylko ja muszę wiedzieć, co mam robić nad Odrą". - Kto mi pomoże wyzbierać jak najwięcej tej ryby. Wiemy, że od wczoraj jest wojsko i straż pożarna, z czego się bardzo cieszę i dziękuję za tę decyzję, natomiast tutaj brakuje dalej rąk do pracy. To nie jest tak, że ci wolontariusze, nawet z wojska, ze straży oddelegowani, są w stanie wyzbierać wszystko, co z tej rzeki wypływa - tłumaczył.
- Nie wiemy, ile tego jest i ile jeszcze będzie. Nie wiemy, czy za chwilę nie zaczną padać zwierzęta domowe, nie wiemy, co z dzikimi zwierzętami, które się poiły w rzece Odrze. Chemizm rzeki jest zaburzony, jest sytuacja niebezpieczna i potrzebujemy konkretnych komunikatów - mówił. Jak dodał, "tu na razie jest nieprzyjemnie, a za chwilę będzie niebezpiecznie".
W opinii samorządowca, do czasu aż władze zbadają dokładką przyczynę zatrucia rzeki "w lubuskim na 200-kilometrowym odcinku Odry wtedy już nie będzie prawie niczego". - Będą leżały rozkładające się ryby na brzegach, będzie unosił się taki zapach od wody, że nie będzie można się do niej zbliżyć - ocenił.
- Działania obok mają mniejsze znaczenie. Tu chodzi o to - ratujmy tę rzekę. To jest druga rzeka w Polsce, to jest księżna polskich rzek. Od 28 lipca co najmniej wszyscy milczeli i czekali nie wiadomo na co. Tu nie ma na co czekać - powiedział.
- To jest katastrofa ekologiczna, z jaką nie mieliśmy do czynienia nigdy - zaznaczył.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24