|

Niuans nie ma emoji. Tak radykalizm stał się mainstreamem

Fototapeta przedstawiając zniszczenia spowodowane przez ciężarówkę-bombę w budynku Alfreda P. Murraha (19 kwietnia 1995 r., zabijając 168 osób) 
Fototapeta przedstawiając zniszczenia spowodowane przez ciężarówkę-bombę w budynku Alfreda P. Murraha (19 kwietnia 1995 r., zabijając 168 osób) 
Źródło: ROBERTO SCHMIDT/AFPI/PAP/EPA
Trzech kolegów z Olsztyna - jak donosi ABW - przygotowywało zamach terrorystyczny, bo zafascynowali się historią masowych morderców. Miesiąc temu uzbrojony w siekierę student zabił kobietę pracującą na Uniwersytecie Warszawskim. W Austrii uzbrojony napastnik zabił 10 osób. W sieci już nie szokują treści ksenofobiczne, rasistowskie, nawołujące do agresji. Jak do tego doszliśmy i czyja to wina? Artykuł dostępny w subskrypcji
Kluczowe fakty:
  • W czwartek Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała w Olsztynie 19-latka, który wspólnie z dwoma rówieśnikami miał planować "czyn o charakterze terrorystycznym".
  • Śledczy ustalili, że nastolatkowie czerpali inspirację z działalności masowych zabójców, w tym między innymi Andersa Breivika, norweskiego prawicowego ekstremisty, który w 2011 roku dokonał dwóch zamachów terrorystycznych, zabijając 77 osób, oraz Timothy'ego McVeigha, amerykańskiego skrajnie prawicowego terrorysty odpowiedzialnego za zamach w 1995 roku na siedzibę władz federalnych w Oklahoma City, w którym śmierć poniosło 168 osób.
  • - Fakt, że fascynowali się mordercami i terrorystami ze skrajnej prawicy, wskazuje na ten kierunek ich zainteresowań politycznych - uważa dr Przemysław Witkowski, zastępca dyrektora Instytutu Narutowicza, wykładowca Uniwersytetu Civitas oraz badacz ekstremizmów politycznych.
  • Ekspert zwraca również uwagę na postępującą radykalizację młodzieży oraz rosnące przyzwolenie na przemoc i jej stopniową normalizację. Wskazuje, jak ten niebezpieczny trend można spróbować zatrzymać.

W czwartek (12 czerwca) Jacek Dobrzyński, rzecznik prasowy ministra spraw wewnętrznych i administracji, poinformował, że funkcjonariusze ABW zatrzymali w Olsztynie 19-latka "podejrzanego o planowanie czynu o charakterze terrorystycznym". To trzecia osoba zatrzymana w tej sprawie. Pozostała dwójka to też 19-latkowie. Znajomi z podwórka. Mieli wspólnie planować działania.

Jak ustalili śledczy, w internecie zbierali informacje "z zakresu obsługi broni palnej, postaw strzeleckich oraz prowadzenia działań bojowych w terenie otwartym i pomieszczeniach zamkniętych". Swoje umiejętności doskonalili na strzelnicy, prowadzili też treningi o charakterze militarno-taktycznym. Gromadzili również środki pirotechniczne oraz instrukcje konstruowania układów wybuchowych. Układ wybuchowy to cały mechanizm lub zestaw elementów, które służą do zainicjowania i wywołania eksplozji materiału wybuchowego.

Jak przekazał Jacek Dobrzyński, 19-latkowie czerpali inspirację między innymi z działalności masowych zabójców, takich jak Anders Breivik, Brenton Tarrant czy Timothy McVeigh. Analizowali na przykład sposób przeprowadzenia przez nich zamachów i popełnione błędy.

Wszyscy młodzi mężczyźni usłyszeli już zarzuty, grozi im do 10 lat więzienia. Dwaj zostali tymczasowo aresztowani, trzeci jest objęty dozorem policji.

Dlaczego chcieli to zrobić? Oto powody

Dr Przemysław Witkowski, zastępca dyrektora Instytutu Narutowicza, wykładowca Uniwersytetu Civitas oraz badacz ekstremizmów politycznych, podkreśla, że na zachowanie trzech 19-latków mogło wpłynąć wiele różnych czynników.

Jednym z nich mogła być potrzeba zamanifestowania własnych poglądów. Podobną motywację wykazywali masowi mordercy, tacy jak Norweg Anders Breivik, Australijczyk Brenton Tarrant czy Amerykanin Timothy McVeigh. Każdy z nich wykorzystał popełnioną zbrodnię jako narzędzie do nagłośnienia i szerzenia radykalnych ideologii.

Timothy McVeigh, zamachowiec z Oklahoma City, jest eskortowany przez policję i agentów FBI z sądu w Perry
Timothy McVeigh, zamachowiec z Oklahoma City, jest eskortowany przez policję i agentów FBI z sądu w Perry
Źródło: Ralf-Finn Hestoft/Corbis via Getty Images

- Akt terroru miał na celu nie tylko zabicie ludzi, lecz także stał się formą "reklamy" dla osoby, której idee w inny sposób nie zyskałyby rozgłosu - podkreśla nasz rozmówca.

Śledczy dotąd nie ujawnili, czy podobnie było w przypadku zatrzymanych 19-latków.

- Fakt, że fascynowali się mordercami i terrorystami ze skrajnej prawicy, wskazuje na ten kierunek ich zainteresowań politycznych. Wśród wymienianych przez nich postaci pojawiają się Anders Breivik - antyimigrancki, skrajnie prawicowy morderca 77 osób - oraz Brenton Tarrant - neofaszysta o antymuzułmańskich poglądach. To pokazuje, że ich wzorce wywodzą się z bardzo konkretnej części sceny politycznej, czyli ze skrajnej prawicy - ocenia dr Witkowski.

Anders Breivik przed sądem w 2012 roku
Anders Breivik przed sądem w 2012 roku
Źródło: HEIKO JUNGE/SCANPIX NORWAY/PAP

W przypadku trójki z Olsztyna niewątpliwie istotną rolę odgrywa zapewne również swoista kultura celebrycka otaczająca morderców. Niektórzy z nich, jak choćby Ted Kaczynski, znany jako Unabomber, stali się wręcz postaciami popkultury. Dla niektórych młodych ludzi taka forma "zaistnienia" może wydawać się w jakimś stopniu kusząca i atrakcyjna.

Brenton Tarrant został skazany na dożywocie za 51 zarzutów morderstwa, 40 zarzutów usiłowania morderstwa i jeden zarzut terroryzmu po atakach na dwa meczety w 2019 r.
Brenton Tarrant został skazany na dożywocie za 51 zarzutów morderstwa, 40 zarzutów usiłowania morderstwa i jeden zarzut terroryzmu po atakach na dwa meczety w 2019 r.
Źródło: OHN KIRK-ANDERSON / POOL/PAP/EPA

Innym - a być może najważniejszym - czynnikiem jest rosnące przyzwolenie na przemoc oraz jej stopniowa normalizacja. Podkreśla to też dr Przemysław Witkowski i mówi, że zjawisko to obserwujemy między innymi w sferze polityki oraz w internecie.

- W głównym nurcie polityki mamy postaci, takie jak Grzegorz Braun, które dopuszczają się różnych nielegalnych działań, dając jednocześnie sygnał, że państwo jest wobec nich bezradne. Zniszczenie wystawy LGBT, ukraińskiej czy unijnej flagi, wtargnięcia do instytucji publicznych, w tym do szpitala i próby zastraszania ludzi. Brak stanowczej reakcji ze strony państwa prowadzi do normalizacji przemocy. W świat idzie sygnał: można to robić, bo nic za to nie grozi - uważa ekspert. 

Przywołuje również postać Wojciecha O., pseudonim "Jaszczur" - patostreamera i lidera skrajnie prawicowego, nacjonalistycznego ruchu Kamratów, znanego z głoszenia radykalnych, antysemickich i prorosyjskich poglądów. Mimo że w swoich internetowych wystąpieniach wielokrotnie nawoływał do nienawiści i przemocy, przez długi czas pozostawał bezkarny.

Źródłem frustracji mogą być również trudne doświadczenia szkolne - odrzucenie przez rówieśników, prześladowanie, przemoc czy systematyczne gnębienie. Tego rodzaju mechanizmy często pojawiają się w kontekście masowych strzelanin w amerykańskich, choć nie tylko, szkołach, gdzie sprawcami bywają uczniowie odizolowani społecznie, którzy w akcie zemsty decydują się na brutalny atak z użyciem broni.

Młodzi się radykalizują

Ekspert zwraca również uwagę na postępującą radykalizację młodzieży i jej przechodzenie na polityczne prawo. Tendencję tę potwierdzają między innymi wyniki ostatnich wyborów parlamentarnych i prezydenckich, w których liderzy prawicy - Karol Nawrocki, Sławomir Mentzen i Grzegorz Braun, zdobyli łącznie ponad połowę głosów młodych wyborców.

Zjawisko to jest w dużej mierze efektem niezadowolenia młodych ludzi z obecnej rzeczywistości. Dr Witkowski przywołuje wyniki badań, które pokazują, że osoby w wieku od 18 do 29 lat stanowią najmniej zadowoloną grupę społeczną. 

- Z jednej strony mamy frustrację młodych ludzi wynikającą z trudnej sytuacji materialnej - pracują dużo, zarabiają niewiele, nie stać ich na zakup własnego mieszkania, a koszty wynajmu są bardzo wysokie. Z drugiej strony funkcjonują w świecie powszechnego konsumpcjonizmu, gdzie panuje przekonanie, że powinni aktywnie uczestniczyć w konsumpcji, posiadać określone dobra, korzystać z usług. Tymczasem większości z nich zwyczajnie na to nie stać. Ta rozbieżność między oczekiwaniami a rzeczywistością rodzi narastającą frustrację - opisuje ekspert.

Nie ma wątpliwości, że "w takiej atmosferze na znaczeniu zyskują politycy i ideologiczni 'guru' - jak Grzegorz Braun czy Wojciech O. - wokół których tworzy się niemal kult wyznawców".

- Oferują oni proste, często przemocowe rozwiązania, które trafiają w realne napięcia społeczne. Przemoc staje się formą ekspresji złości i frustracji. Młode pokolenie czuje się rozczarowane, przeciążone, pozbawione perspektyw materialnych i zawodowych - i właśnie ci, którzy potrafią wykorzystać te emocje, stają się ich rzecznikami, pokazując, jak agresję można przenieść do przestrzeni publicznej - wyjaśnia nasz rozmówca.

Rozpoznaj sygnały, zanim dojdzie do tragedii

Eskalację przemocy można powstrzymać - kluczowe jest dostrzeganie niepokojących sygnałów i reagowanie na nie we właściwym momencie, zanim dojdzie do tragedii. Jak podkreśla dr Witkowski, niezbędne są działania o charakterze prewencyjnym.

- W czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości wycofano z komend policji broszury informujące między innymi o symbolice związanej z ekstremizmem, a moim zdaniem tego rodzaju materiały i szkolenia są absolutnie niezbędne - zauważa dr Witkowski.

- Instytut Narutowicza, w którym pracuję jako wicedyrektor, prowadzi obecnie rozmowy z policją na temat realizacji takich działań. Naszym celem jest szkolenie funkcjonariuszy w zakresie rozpoznawania sygnałów świadczących o potencjalnie niebezpiecznej aktywności. Nie chodzi tylko o sytuacje, w których ktoś wprost grozi, że kogoś zabije. Już samo publikowanie niepokojących lub radykalnych treści w mediach społecznościowych, noszenie określonych symboli, naszywek, czy posiadanie i rozpowszechnianie książek, broszur lub plakatów może świadczyć o procesie radykalizacji. To właśnie ten proces - często trudny do uchwycenia na wczesnym etapie - prowadzi do ekstremizmu, a w konsekwencji może skutkować przemocą, a nawet aktami terroryzmu - kontynuuje.

Potrzebne są także szkolenia nauczycieli, dyrektorów szkół, psychologów szkolnych, które pozwolą im skutecznie rozpoznawać sygnały ostrzegawcze i reagować na nie we właściwy sposób.

- Powinniśmy reagować już na etapie, gdy najbardziej zagorzali zwolennicy przemocy jeszcze jej nie stosują, a jedynie ją głoszą - podkreśla dr Witkowski.

- To trochę jak ze stanem zapalnym w organizmie. Zanim dojdzie do ciężkiego stanu, pojawiają się wcześniejsze objawy, które należy zawczasu leczyć. Tym "stanem zapalnym" może być polityk niszczący wystawy, nachodzący lekarzy czy próbujący ich zastraszyć. Może nim być również youtuber, który wokół siebie gromadzi grupę polityczną grożącą innym, obrażającą ich, znieważającą lub nawołującą do przemocy. To są osoby, które przekraczają granice prawa obowiązującego w Polsce. A przecież nasze prawo w tym zakresie jest całkiem dobre - nie wymaga zmian, tylko zdecydowanego egzekwowania. Jeżeli ktoś na przykład wypisuje na murze czy pomniku hasło typu "j***ć Żydów", to nie jest to jedynie akt wandalizmu, lecz nawoływanie do nienawiści ze względu na pochodzenie etniczne czy religijne. I właśnie w ten sposób powinni to kwalifikować zarówno policjanci, jak i prokuratorzy - zaznacza.

tacik
To ostatnia taka akcja posła Brauna?

Egzekwowanie prawa jest istotne, ale równie ważny jest odpowiedni wymiar kary, który powinien pełnić również funkcję prewencyjną. Zbyt łagodne sankcje - na przykład wobec osób szerzących mowę nienawiści wobec innych grup społecznych - mogą prowadzić do przesuwania granic społecznej akceptowalności. Osoba publikująca nienawistne komentarze, przekonana o swojej bezkarności, może przejść od słów do czynów.  - Wyroki powinny pełnić także funkcję edukacyjną. Może ktoś pomyśli dwa razy, zanim wypowie lub napisze nienawistny komentarz - zaznacza dr Witkowski.

Poetyka sieci

Michał Fedorowicz z Fundacji Res Futura, która zajmuje się między innymi badaniem i analityką w obszarze bezpieczeństwa informacyjnego, podkreśla, że to nie przypadek, iż młodzi są bardzo podatni na radykalizm. Jak zaznacza, jest to naturalna konsekwencja tego, jak zmienił się sposób komunikacji w ostatnich latach.

- Pokolenie dzisiejszych trzydziesto-, czterdziestolatków przyzwyczajone jest do tego, że pomiędzy nadawcą, na przykład politykiem a odbiorcą, potencjalnym wyborcą jest pośrednik, jakim są media. Czasami można było im zarzucać stronniczość, ale - co do zasady - pełniły one funkcję falochronu - separowały dostęp do radykalnych opinii, prostowały manipulacje. Te czasy jednak już są dawno za nami - ocenia Fedorowicz.

Zaznacza, że dzisiejsi dwudziestolatkowie całe swoje świadome życie przeżywają w sytuacji nieustającego kryzysu i zagrożenia - najpierw przyszła pandemia, potem wojna i ryzyko rozpadu systemu bezpieczeństwa, w którym wychowało się poprzednie pokolenie. Ale nie to zdaniem naszego rozmówcy jest kluczowe.

- Młodsze społeczeństwo do komunikacji używa mediów społecznościowych. Pozwalają one na błyskawiczną, niemoderowaną dyskusję. Ta komunikacja ma jednak jedną, bardzo poważną wadę - zarządza nią algorytm, który karmi się kontrowersją. Treści skrajne, budzące emocje, przywołują reakcji, komentarzy. Z perspektywy programu to zrozumiałe. Z perspektywy społeczeństwa i długofalowych konsekwencji to bardzo źle - zaznacza Michał Fedorowicz.

Ekspert podkreśla, że w szybkiej, obliczonej na pozyskanie uwagi odbiorcy informacji nie ma miejsca na niuans, na przytoczenie argumentów obu stron.

- Niuans nie mieści się w TikToku, w shorcie, w relacji. Niuans nie ma swojego emoji. Zamiast pokazania wielu stron zagadnienia, media społecznościowe kategoryzują - są fanboje, są silniczki. Coś, co powstało z myślą o zwiększeniu zarobków platform społecznościowych, szybko przyczynia się do polaryzacji poglądów - zaznacza.

Tyle tylko, że z mediów społecznościowych nie korzystają tylko młodzi. Dlaczego zatem to w tej grupie skrajne poglądy mogą wydawać się bardziej atrakcyjne?

- Starsi odbiorcy wiadomości też żyją w bańkach informacyjnych tworzonych przez media społecznościowe, ale mają bezpieczniki znane z poprzednich lat - z doświadczenia wiedzą, że sprawy rzadko są czarno-białe. W tym zakresie młodzi są bardziej narażeni na treści radykalne - mówi Fedorowicz.

Jajko czy kura?

Tyle że - jak podkreśla rozmówca tvn24.pl - nie można sprowadzać problemu tylko do istnienia algorytmów w mediach społecznościowych.

- Do pewnego momentu politycy potrzebowali mediów, żeby zaistnieć. Tegoroczne wybory prezydenckie już jasno pokazały, że polityk może komunikować się, opisywać świat i przeprowadzać debaty bez mediów. A skoro tak, to politycy już nie muszą unikać poglądów, za które jeszcze parę lat wcześniej byliby bardzo mocno skrytykowani. Pytanie, czy to media społecznościowe wyzwoliły w politykach tego typu zapędy, czy też do tej pory radykalne zapędy były pętane poprawnością. To już pytanie z cyklu, co było pierwsze: jajko czy kura - zaznacza Michał Fedorowicz.

Politycy szybko zrozumieli zasady gry obowiązujące w sieci - nie ma miejsca na niuans, ważne są szybkie, memiczne riposty, tworzenie systemu skojarzeń i budowanie narracji w stylu oblężonej twierdzy.

- W tym środowisku na straconej pozycji są politycy, którzy próbują tłumaczyć świat, wskazując na to, że niektóre aspekty są bardzo zróżnicowane. Dlatego też tracą na popularności, bo internauta nie potrzebuje, żeby ktoś opisał mu rzeczywistość. Internet chce potwierdzenia tego, co już wie. Sieć działa jako "crowd pleaser" - ma sprawić, że się uśmiechniemy z głupoty wrogów, wkurzymy się na ich nieudolność i będziemy rozbawieni, jak "nasz" polityk "orze" swojego wroga - zaznacza Fedorowicz.

Czytaj także: