- W pierwszej turze wyborów więcej kobiet zagłosowało na Rafała Trzaskowskiego. Czy po jego spotkaniu przy piwie ze Sławomirem Mentzenem zagłosują na kandydata KO jeszcze raz?
- Co zrobią młode kobiety o lewicowym światopoglądzie, które głosowały na Adriana Zandberga czy Magdalenę Biejat?
- Kampania prezydencka to, zdaniem ekspertów, pokaz siły "samców alfa". Czy kandydaci, którzy wcześniej mówili o prawach kobiet, teraz o nich zapomnieli?
- Eksperci są zgodni: kobiety powinny iść głosować. Brak ich głosu może przyczynić się do zwycięstwa kandydata, który uosabia to, co nazywane jest "toksyczną męskością".
- Eksperci radzą: jeśli kobiety mają wątpliwości, niech jeszcze raz obejrzą spotkanie Trzaskowskiego z Mentzenem. I nie sugerują się wspólnym piwem.
W tegorocznej kampanii prezydenckiej właściwie zniknęły sprawy związane z prawami kobiet. Dwie kandydatki reprezentujące lewicowe poglądy skupiły się na innych tematach. Magdalena Biejat na mieszkalnictwie, warunkach pracy i szeroko pojętej równości. Joanna Senyszyn mówiła o konieczności rozdziału państwa od Kościoła i przy okazji, dzięki autentyczności, stała się fenomenem tej kampanii, burząc stereotypowe postrzeganie polskiej seniorki.
Z drugiej strony wśród osób ubiegających się o urząd prezydenta przeważali mężczyźni, nierzadko z konserwatywnym, by nie powiedzieć mizoginicznym światopoglądem. I to oni zyskali największe poparcie wyborców.
Tymczasem eksperci podkreślają, że to właśnie głosy kobiet mogą mieć decydujący wpływ na ostateczny wynik wyborów prezydenckich. Czy kobiety pójdą tłumnie do urn? I jak zagłosują?
Kobiety nie głosowały na kobiety
Przyjrzyjmy się, jak głosowały kobiety w pierwszej turze wyborów 18 maja.
Według sondażu late poll Ipsos dla TVN24, Polsat News i TVP, w wyborach prezydenckich wzięło udział 66,4 procent kobiet i 67,1 procent mężczyzn.