Inwigilowanie Krzysztofa Brejzy za pomocą Pegasusa służyło celom wyborczym - stwierdził w TVN24 europoseł, były premier Leszek Miller. Jego zdaniem, kiedy PiS zacznie tracić w sondażach, znajdą się politycy tej partii, którzy "zaczną sypać". - Zaczną przychodzić do polityków opozycyjnych i przynosić rozmaite papiery - ocenił. Zdaniem Millera Prawo i Sprawiedliwość może też stracić na sprawie Pegasusa i podsłuchów część wahających się wyborców.
Jak podała 23 grudnia agencja AP, powołując się na ekspertyzę grupy Citizen Lab działającej przy Uniwersytecie w Toronto, senator Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza padł ofiarą inwigilacji za pomocą oprogramowania Pegasus. Nastąpiło to w 2019 roku, w czasie, kiedy Brejza był szefem kampanii KO przed wyborami parlamentarnymi. Wcześniej Citizen Lab przekazało, że inwigilowani byli adwokat Roman Giertych i prokurator Ewa Wrzosek.
Miller: inwigilowanie Brejzy służyło celom wyborczym
W poniedziałek gościem "Rozmowy Piaseckiego" w TVN24 był Leszek Miller, były premier, obecnie europoseł Lewicy. Pytany, czy jego zdaniem inwigilowanie Brejzy służyło celom wyborczym, stwierdził, że "dokładnie tak uważa".
Prowadzący rozmowę Konrad Piasecki zwrócił uwagę, że o takiej akcji musiałoby wiedzieć co najmniej kilka lub kilkanaście osób i "prędzej czy później któraś z nich zaczęłaby sypać". - I tak się stanie w przyszłości - odpowiedział Miller. - Nie trzeba nawet czekać na odsunięcie PiS-u od władzy. Wystarczy, że PiS zacznie tracić w sondażach i wyłoni się nowy lider. Wtedy ludzie, którzy myślą perspektywicznie, a są dzisiaj związani z PiS-em, zaczną przychodzić do polityków opozycyjnych i przynosić rozmaite papiery - mówił były premier.
- Producent tego systemu zastrzegł sobie, że jego produkt może być używany tylko i wyłącznie do walki z międzynarodową przestępczością i terroryzmem. Naprawdę trudno sobie wyobrazić pana Brejzę jako terrorystę albo że jest uwikłany w przestępczość międzynarodową - dodał.
Miller: w PiS-ie jest coraz więcej ludzi, którzy myślą: "co się stanie, jak przegramy wybory?"
W ocenie Millera w obecnej sytuacji nie ma szans na to, by sprawą inwigilacji za pomocą Pegasusa zajęła się prokuratura. - Nawet gdyby opozycja zażądała komisji śledczej i codziennie bombardowała opinię publiczną informacjami na ten temat, to wiadomo, że żadne działania ze strony prokuratury czy policji nie zostaną podjęte. Ale do czasu - stwierdził.
- Przypomina mi się taka historia, kiedy marszałek Hermann Goering postanowił odwiedzić jedno z niemieckich miast, które zostało surowo zbombardowane. On złożył uroczyste przyrzeczenie narodowi niemieckiemu, że żadna bomba aliancka nie spadnie na żadne niemieckie miasto. Kiedy zobaczył dymiące ruiny, miał powiedzieć do swoich najbliższych współpracowników: "panowie, a co się stanie, jak przegramy wojnę?". Otóż ja odnoszę wrażenie, że w PiS-ie jest coraz więcej ludzi, którzy myślą: "a co się stanie, jak przegramy wybory?" - mówił Miller.
Ocenił, że "największą groźbą dla ludzi PiS-u jest prawo i sprawiedliwość, ale to prawdziwe prawo i prawdziwa sprawiedliwość".
Miller: dla wahających się ludzi to może być jakiś punkt zwrotny. PiS może stracić
Zdaniem gościa TVN24 "na wyborcach PiS ta sprawa nie zrobi wrażenia dlatego, że telewizja publiczna wytłumaczy im to - politycy PiS-u też - że to kolejny hejt, jakieś fantazje pana Brejzy, spisek i tak dalej".
- Natomiast dla wahających się ludzi to może być jakiś punkt zwrotny. Oni sobie pomyślą, że sami też mogą być podsłuchiwani, jak się nie spodobają władzy. W tym przypadku PiS jest w trudnej sytuacji, bo na tej aferze może stracić część wahających się wyborców - zaznaczył.
Miller: przypuszczam, że lewica Czarzastego weszłaby w koalicję z PiS
Miller mówił też o rozłamie na lewicy, po którym powstało nowe ugrupowanie parlamentarne - koło Polskiej Partii Socjalistycznej. Na pytanie, "ile palców maczał w tym rozłamie?", odpowiedział, że żadnego. - Zostałem poinformowany przez pana Andrzeja Rozenka, że jest taki zamiar. Mój wpływ jest żaden. Mogę to po prostu przyjąć do wiadomości. Uznałem, że koledzy wiedzą, co robią, więc niech robią to, co uważają za stosowne - dodał.
- Mnie jest po prostu żal, że partia, z którą byłem związany przez tyle lat, która zapisała się dobrymi zgłoskami w polskiej transformacji, czyli SLD, została potraktowana jak zużyta szmata. Nie zorganizowano ostatniego kongresu SLD, nie podjęto decyzji o rozwiązaniu - powiedział były premier. Zdaniem Millera Włodzimierz Czarzasty, szef SLD, "zgwałcił wszystkie demokratyczne reguły".
Zdaniem Millera "duża część tej obecnej lewicy uznaje socjalne rozdawnictwo PiS-u za par excellence politykę lewicową". - To nie jest oczywiście polityka lewicowa, ale oni tak sądzą - powiedział.
- Wiem, przypuszczam, że lewica Czarzastego, jeżeli po wyborach otrzymałaby propozycję zawarcia koalicji rządowej, bo na przykład PiS-owi zabraknie kilku głosów, to bardzo chętnie (wstąpiłaby do koalicji - red.). (...) Nie cała, ale te kilka czy kilkanaście mandatów, które byłyby potrzebne PiS-owi, by się znalazło - ocenił gość TVN24.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24