Łódź słyszy od wojewody, że to miasto ma płacić za testy na koronawirusa, Białystok prosi o dofinansowanie, Toruń sięga po środki unijne. Jak naprawdę wygląda proces badania Polaków pod kątem zakażenia? Tym bardziej, że wkrótce może być o wiele trudniej wykonywać testy na własną rękę z powodu ograniczeń, które rząd chce nałożyć na prywatne laboratoria. Materiał magazynu "Polska i Świat".
W Czeladzi postawiono namiot dla pracowników przedszkoli - zanim wrócą do pracy, zostaną poddani testom. Podobne badania w Zagłębiu przechodzą mieszkańcy i pracownicy Domu Opieki Społecznej. - Testy finansowane są przez państwo polskie. Każdy obywatel, który zgłosi się do lekarza, a lekarz uzna za zasadne wykonanie testu, nie płaci za ten test, nie ma żadnych restrykcji – mówi dr Marek Czekaj, dyrektor ds. lecznictwa szpitala w Czeladzi.
Sprawa z testami i restrykcjami oczywista jednak nie jest, bo w Łodzi samorząd też chciał przebadać swoich pracowników przedszkoli. Musi to zrobić jednak z własnych pieniędzy, bo wojewoda Tobiasz Bocheński odmówił finansowania.
- Wojewoda przerzucił odpowiedzialność na służby sanitarne. Wiadomo, że służby sanitarne przy rozporządzeniach, które funkcjonują, mogą jedynie kierować osoby z podejrzeniem lub z kontaktu, a tu nie wiemy właśnie, czy jest, czy nie ma – mówi prezydent Łodzi Hanna Zdanowska.
O dofinansowanie na testy prosi też Białystok. – Występuję do pana wojewody z pismem, aby trzy tysiące testów przesiewowych sfinansował – mówi prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski. Toruń wykonuje testy na własną rękę. – Przeznaczymy część środków unijnych na zabezpieczenie DPS-ów przed wirusem – informuje Piotr Całbecki, marszałek województwa kujawsko-pomorskiego.
"Rozporządzenie ogranicza ilość robionych testów"
Rząd ogłasza sukces. – Zrealizowaliśmy ponad 25 tysięcy testów, więc tak naprawdę zbliżamy się do maksymalnych poziomów obecnej wydajności laboratoriów – mówi wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski. Liczba testów, jak i laboratoriów, regularnie rośnie. Teraz umowę z NFZ ma 121 placówek, ale poza nimi istnieje wiele firm działających wyłącznie komercyjnie. Wkrótce nie będzie jednak można robić takich testów bez zgody Ministerstwa Zdrowia, a po jej uzyskaniu i tak trzeba będzie pracować głównie na jego rzecz.
- To rozporządzenie ogranicza ilość robionych testów. Jeżeli będzie tak, że będziemy mieli mało zleceń ze służby zdrowia, a będzie dużo osób, które chcą się zbadać, to one nie będą miały takiej możliwości – mówi dyrektor ds. operacyjnych Geneme Aleksandra Miedzianowska. Z kolei Wojciech Onufrowicz, dyrektor regionu centralno-wschodniego Diagnostyki, zwraca uwagę, że jeśli zostanie zlecone siedem tysięcy testów, to zrealizowanych będzie tylko trzy tysiące.
Sławomir Gadomski podkreśla, że ministerstwo chce mieć zagwarantowaną pulę badań dla ludzi, którzy tego najbardziej potrzebują. Mowa o testach genetycznych wykrywających koronawirusa w organizmie, które pozwalają stwierdzić, czy w danej chwili jesteśmy zakażeni. Oprócz nich istnieją też inne testy - na obecność przeciwciał. - Będziemy wchodzili w tą drugą fazę badań za kilka tygodni – zapewnia minister zdrowia Łukasz Szumowski. Wtedy będziemy testować przesiewowo, by sprawdzić, ile osób już przebyło COVID-19.
Źródło: TVN24