Edmund Klich przekazał polskiej komisji swoje uwagi do projektu raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) na temat okoliczności katastrofy smoleńskiej. Jak zapowiadał wcześniej, jego materiał liczy 40 stron. Strona polska ma czas do 19 grudnia na przedstawienie swojego stanowiska, uwag i wniosków.
Polski akredytowany przy MAK nie chciał zdradzić treści swoich uwag. Zasłonił się przepisami konwencji chicagowskiej. Dopytywany, jak wiele jest jego wątpliwości powiedział jedynie: - Jeśli raport MAK-u liczy 210 stron, a tylko moje uwagi to 40 stron - to proszę sobie odpowiedzieć na te pytania. Chyba tu nie ma czego komentować.
Miesiąc na uwagi
Projekt raportu MAK został przekazany Polsce 20 października. MAK sformułował w nim 72 wnioski dotyczące pośrednich i bezpośrednich przyczyn katastrofy smoleńskiej oraz siedem rekomendacji dla cywilnych służb lotniczych.
Strona polska ma czas do 19 grudnia na przedstawienie swojego stanowiska. Jak informowała pod koniec ubiegłego tygodnia rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak, szkic opinii jest już gotowy. Według zapowiedzi z połowy listopada przewodniczącego komisji i szefa MSWiA Jerzego Millera opinia będzie liczyć ok. 100 stron.
Następnie zostanie ona rozpatrzona przez MAK. Przepisy nie narzucają MAK żadnych terminów, w jakich powinien on ustosunkować się do ewentualnych zastrzeżeń strony polskiej.
Klich do Strasburga raczej nie pojedzie
Klich potwierdził też informację, że został zaproszony do Parlamentu Europejskiego przez prof. Ryszarda Legutkę. Przyznał jednak, że prawdopodobnie nie pojedzie. Powód? Zgodę na wyjazd musiałby wydać jego przełożony, minister infrastruktury Cezary Grabarczyk, Na razie nie ma takiego pozwolenia.
Klich dodał, że nawet gdyby wyjechał, nie informowałby europosłów o swoich wątpliwościach dotyczących projektu raportu MAK.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24