Kilkaset tysięcy bezpłatnych szczepionek przeciw COVID-19 leży w magazynach, zamiast ratować zdrowie Polaków - ustaliły dziennikarki telewizji TVN24 i portalu tvn24.pl. Powód? Nawaliła rządowa logistyka, szczepionek nie ma kto rozwieźć po kraju. Naprawianie błędu trwa, a w Ministerstwie Zdrowia próbują ratować się doraźnymi rozwiązaniami. - Trudno się dziwić, że zainteresowanie szczepieniami maleje, gdy zdobycie preparatu wymaga nie lada gimnastyki - komentują lekarze.
W Warszawie nie ma kłopotu. Można zaszczepić się przeciw COVID-19 choćby dziś. A kiedy w stolicy nie widać jakiegoś problemu, łatwo zapomnieć, że poza stolicą świat wygląda nieraz zupełnie inaczej. Niestety, często gorzej.
W przypadku szczepień wystarczy odjechać kilka czy kilkanaście kilometrów, by przekonać się, że problem z ich dostępnością jest duży.
Jak duży? Sprawdziłyśmy.
Czwartek, 6 lutego 2025 roku. Wchodzimy w Internetowe Konto Pacjenta (IKP), w którym wystawione jest skierowanie na dawkę przypominającą szczepienia przeciw COVID-19. Szukamy w podwarszawskich gminach dostępnych terminów do końca lutego.
Możliwości zaszczepienia: - Brwinów - zero - Podkowa Leśna - zero - Milanówek - zero - Grodzisk Mazowiecki - zero.
Spróbujmy z drugiej strony Warszawy: - Sulejówek - zero - Zielonka - zero - Wiązowna - zero - Halinów - zero.
Terminy udaje się nam znaleźć w jednej aptece w Piasecznie, jednej w Piastowie, w jednej poradni w Ożarowie Mazowieckim, ale dopiero za tydzień.
Może to tylko problem Mazowsza? Niestety, to problem ogólnopolski. Wybieramy w IKP różne gminy na terenie Polski, do kilku kolejnych punktów szczepień dzwonimy - poza największymi miastami "zero" jest bardzo częstą odpowiedzią. Czasem słyszymy: "szczepiliśmy". I zaraz: "ale teraz nie mamy czym".
To bardzo zła wiadomość, szczególnie dla osób starszych, przewlekle chorych czy z niepełnosprawnościami (czyli z grup wysokiego ryzyka), które mogą mieć większe trudności z podróżowaniem w poszukiwaniu preparatu.
Jak to możliwe, że w całej Polsce tak trudno znaleźć szczepionki? Przecież jeszcze kilka miesięcy temu rząd chwalił się potężnymi zakupami. Milion bezpłatnych dawek preparatu firmy Moderna miało trafić do obywatelek i obywateli.
Ale nie trafiło. Z ustaleń tvn24.pl wynika, że nawaliły logistyka i edukacja.
Nie ma umowy, nie ma szczepień
Zacznijmy od logistyki.
Od początku szczepienie przypominającą dawką nie szło najlepiej. Choć w październiku szczepionki były już w magazynach Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych (RARS), to wciąż nie było ich w aptekach i poradniach.
- Jesteśmy tak naprawdę w szczycie fali i już mamy przynajmniej dwa miesiące opóźnienia, a program powinien ruszyć z końcem lipca - mówił wówczas dziennikarzom TVN24 główny inspektor sanitarny dr Paweł Grzesiowski.
Oficjalnie szczepienia ruszyły 25 października.
Jak mówią nam lekarze: - Bardzo późno. I to kłopot również dlatego, że część ludzi mogłaby załatwić szczepienie na COVID przy okazji szczepienia na grypę. A pod koniec października czy w listopadzie na grypę już byli zaszczepieni.
Tymczasem zachorowania na COVID-19 w ubiegłym roku zaczęły się wcześniej, już latem. Do końca września 2024 tylko tych stwierdzonych przypadków było ponad 205 tysięcy. W 2023 roku w tym samym czasie było ich 170 tysięcy.
Na świecie atakował już wtedy nowy subwariant. Wyraźnie dominującymi objawami były brak apetytu, zatkany i cieknący nos, męczący kaszel. Eksperci ostrzegali, że tej zimy ten wariant może dominować.
Dr Paweł Grzesiowski mówił dziennikarzom, że powinniśmy promować szczepienia, bo obniżają ryzyko odległych powikłań. - Osoby zaszczepione o co najmniej 50 procent rzadziej cierpią na te objawy, niż te, które się nie zaszczepiają - podkreślał.
I kto zdążył zaszczepić się w zeszłym roku, może być nieco spokojniejszy. Reszta ma problem.
Dlaczego? Bo wraz z końcem roku 2024 skończyły się pieniądze, które RARS miał ze środków Funduszu Przeciwdziałania COVID-19. Szczepionki były już kupione - ale przecież trzeba też płacić za ich przechowywanie i przewożenie.
Co było dalej? W odpowiedzi na nasze pytania rzecznik prasowy RARS Jan Jałowczyk pisze:
W okresie planowania budżetu RARS na rok 2025 Agencja nie posiadała informacji o kontynuowaniu zadań logistycznych związanych z przechowywaniem i dystrybucją szczepionek przeciw COVID-19.
Kiedy Ministerstwo Zdrowia poinformowało RARS, że szczepionek będzie więcej, Agencja wystąpiła o zmianę budżetu. I 9 stycznia jej wniosek został pozytywnie zaopiniowany przez komisję finansów ds. budżetu. Pieniądze na przechowywanie i dystrybucję szczepionek zakupionych jesienią od Moderny, z opóźnieniem, ale się znalazły.
Tyle, że to nie rozwiązało problemów z ich ograniczoną dostępnością. Dlaczego? Bo RARS nie rozwozi preparatu. Do tego potrzebne są hurtownie farmaceutyczne, które odpowiadają za logistykę i trzeba im zapłacić.
Jak ustaliłyśmy, 7 lutego w zasobach RARS znajdowały się następujące ilości szczepionek przeciw COVID-19: Hurtownia Farmaceutyczna nr 1: - Moderna/SPIKEVAX JN.1, Szczepionka mRNA przeciw COVID-19 - 314 840 dawek. Hurtownia Farmaceutyczna nr 2: - Moderna/SPIKEVAX JN.1, Szczepionka mRNA przeciw COVID-19 - 91 430 dawek - Moderna/SPIKEVAX JN.1, Junior 6 miesięcy - 11 lat, Szczepionka mRNA przeciw COVID-19 - 200 dawek.
Szczepionki - 406 270 dawek dla osób powyżej 12. roku życia oraz 200 dawek dla dzieci do 11 lat - są w magazynach, a nie w punktach, gdzie szukają ich pacjenci.
Ograniczony dowóz metodami zastępczymi
O problemie z dostępnością szczepionek dowiedziałyśmy się na początku lutego. W poniedziałek, 3 lutego, zapytałyśmy biuro prasowe Ministerstwa Zdrowia m.in.:
- Dlaczego bezpłatne szczepionki przeciw COVID-19 (Spikevax firmy Moderna) nie są aktualnie powszechnie dostępne?
- Ile osób powyżej 12. roku życia zostało zaszczepionych szczepionkami przeciw COVID-19 z wariantem JN.1?
Ministerstwo Zdrowia do momentu publikacji tego tekstu nie odpowiedziało na żadne z naszych pytań.
Z ustaleń tvn24.pl wynika jednak, że zerwany został łańcuch dostaw.
Cofnijmy się do jesieni. We wrześniu 2024 Ministerstwo Zdrowia ogłosiło przetarg na szczepionki. Wygrała Moderna, która w październiku dostarczyła preparaty do magazynów RARS. Dlaczego trafiły do podległego Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji RARS, a nie do zależnej od resortu zdrowia Centralnej Bazy Rezerw (CBR)? Bo szczepionki przeciw COVID-19 różnią się od innych, które przechowywane są w CBR. Dokładniej: preparaty Moderny docierają do Polski głęboko zamrożone. A to oznacza, że do ich przechowywania potrzebne są nie lodówki (ma je CBR), a mroźnie. Te zaś ma tylko RARS.
Dlaczego zatem szczepionki tam utknęły i kiedy ruszą do pacjentów?
"Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych może rozpocząć dystrybucję szczepionek wyłącznie po podpisaniu umowy z wykonawcą wyłonionym w postępowaniu przetargowym" - przypomina Jan Jałowczyk z RARS. I zapewnia, że postępowanie zostało wszczęte niezwłocznie po potwierdzeniu możliwości finansowania zadania przez Ministerstwo Finansów.
Kiedy będą efekty? "Agencja dokłada wszelkich starań, aby zaraz po sfinalizowaniu udzielenia zamówienia publicznego rozpoczęła się dystrybucja szczepionek do wskazanych odbiorców" - zapewnia Jan Jałowczyk.
Dopytywany przekazuje, że ogłoszenie wyników nastąpiło 27 stycznia. Aktualnie uzgadniane są "kwestie systemowe" z wykonawcą. "Jeśli nic się nie wydarzy, od 17 lutego zaczniemy dystrybucję przez wykonawcę" - informuje Jałowczyk.
W praktyce oznacza to, że już od sześciu tygodni szczepionki są rozwożone, ale w niewielkiej skali, metodami zastępczymi. Jak? Tvn24.pl ustalił, że od zakończenia 2024 roku resort zdrowia próbuje łatać braki swoimi siłami. Co to znaczy? W niektórych punktach szczepień (niewielu) szczepionki Moderny są dostępne. Dostawcy podległej resortowi zdrowia Centralnej Bazy Rezerw przywożą je przy okazji dostarczania innych szczepionek.
Problem polega na tym, że punkty, do których dostarczają szczepionki np. przeciw krztuścowi, nie pokrywają się z listą punktów, które mogą zamawiać szczepionki przeciw COVID-19. Tych drugich jest znacznie więcej.
- Zdarza się więc, że punkt zamawia preparaty, bo zgłaszają się chętni, ale słyszy, że musi czekać tydzień czy dwa. Ludzie się zniechęcają - przyznaje osoba związana z resortem zdrowia. W efekcie przestają zamawiać preparat, widząc, jakie to rodzi komplikacje, bo np. gdy szczepionki nie dojadą na czas, trzeba odwołać od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu wizyt. I błędne koło się zamyka. Punkty preparatu nie mają, więc nie pojawiają się u nich chętni. Nie zamawiają ich, więc preparaty czekają w magazynach, ale ludzie się nimi nie szczepią. Po prostu szczepionek bezpłatnych na wyciągnięcie ręki nie ma.
Komu bardziej zależy, ten płaci
Chętni do szczepienia pacjenci bezskutecznie poszukują szczepionek w przychodniach i aptekach. I jeśli chcą się zaszczepić na terenie swojej gminy szybko, sytuacja zmusza ich do zakupu nierefundowanej szczepionki firmy Pfizer. Wtedy jednak szczepienie, które mogłoby być bezpłatne, kosztuje około 500 zł. Dodatkowo, by zakupić tę wersję szczepionki i z niej skorzystać, trzeba mieć wystawioną receptę u lekarza - a to oznacza, że potrzebna jest wizyta lub teleporada. Proces staje się więc bardziej skomplikowany niż w przypadku bezpłatnego szczepienia, na które skierowanie można znaleźć w IKP.
Szczepionki, za które obywatele i obywatelki nie płacą, oczywiście nie są darmowe - ich zakup finansuje budżet państwa. Cena jednej to około 120 złotych. Państwo wydało na preparat miliony złotych - kupiliśmy wszak (to oficjalne dane resortu) milion sztuk szczepionki.
Zadałyśmy zatem kolejne pytania:
- Jaka jest data ważności zakupionych ze środków publicznych szczepionek?
- Kto zapłaci za ewentualną utylizację szczepionek w przypadku upływu terminu ich ważności?
Na te pytania resort zdrowia również nam nie odpowiedział.
O sytuacji rozmawiamy więc z tymi, którzy są na pierwszej linii, czyli z lekarzami.
Wojciech Perekitko, lekarz rodzinny, wiceprezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Zielonej Górze, w swojej przychodni przestał już szczepić przeciw COVID-19. - Nie wyrabialiśmy się z biurokracją z tym związaną. A w związku z porażającą liczbą pacjentów z grypą stanęliśmy przed dylematem: szczepić zdrowych przeciw COVID-19 czy przyjmować chorych. Wybraliśmy to drugie. Mieliśmy nadzieję, że szczepieniem zajmą się aptekarze, pielęgniarze, ratownicy medyczni, bo zyskali takie uprawnienia. Niestety to się nie udało. Dostępność miejsc do szczepienia jest mocno ograniczona i to przekłada się na zainteresowanie ludzi. Jak ktoś ma przejechać nawet te kilkanaście kilometrów, to często odpuszcza - przyznaje.
Dr Perekitko zwraca uwagę, że jest spora grupa osób negatywnie nastawiona do szczepień, a do tych przeciwko COVID-19 szczególnie. Dlatego zdaniem lekarza bardzo ważne jest wsparcie państwa. - Nie ma żadnych akcji czy działań systemowych, które promowałyby te szczepienia i równocześnie walczyły z fake newsami. Przegrywamy wojnę o zdrowie Polaków w mediach społecznościowych, gdzie zamiast polityki państwa mamy tylko garść lekarzy-zapaleńców, którzy jeszcze próbują edukować ludzi. A to jest bardzo trudne, bo na każdy naukowy fakt pojawiają się setki kłamstw. Ludzie wolą łykać suplementy diety, niż korzystać z prawdziwej profilaktyki, jaką są właśnie szczepienia - wyjaśnia Perekitko.
I zaznacza, że do tego potrzebujemy nie tylko kampanijnych działań, ale i długofalowej edukacji zdrowotnej. A tę rząd w szkołach planuje, ale ma być nieobowiązkowa.
O roli edukacji mówi też prof. Joanna Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.
W zeszłym tygodniu musiała przekazać jednego z pacjentów z COVID-19 na oddział intensywnej terapii. - COVID-19 cały czas się wśród chorych przewija i nadal może być poważnym problemem - podkreśla lekarka.
W opinii prof. Zajkowskiej mała popularność szczepień nie tylko przeciw COVID-19, ale też przeciw grypie, jest wynikiem braku racjonalnej polityki zdrowotnej. - Grypa, COVID-19 i RSV są stale monitorowane w Europie, tak żeby można było łatwo wykryć sytuacje alarmowe, bo wiemy, że te trzy wirusy są poważnym zagrożeniem - zauważa profesor. - Potrzebujemy spokojnej, racjonalnej polityki. Powinniśmy, szczególnie grupy ryzyka, w tym seniorzy, pamiętać o tych szczepieniach rok do roku i je powtarzać. A nie, że na hura ludzie ruszają szczepić się na grypę, bo zobaczyli w telewizji przepełnione szpitale.
Prof. Andrzej Fal, prezes Polskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego, ocenia, że Polacy przestali bać się COVID-19: - Baliśmy się, gdy umieralność była wysoka, ale gdy kolejne warianty oznaczały już "tylko" kłopoty, utrudnienie życia, ale rzadziej śmierć, to ten strach topniał. Wirus przestał być postrzegany jako groźny tygrys, a zaczął jako kot, który chodzi po podwórku i tylko czasem drapie - porównuje.
To, że to "drapnięcie" dotyka rzadziej - w styczniu zgłoszonych zachorowań było około ośmiu tysięcy, pięć razy mniej niż rok temu o tej porze - nie oznacza jednak, że jest bezbolesne.
Masz gorączkę? Zbij termometr
Chciałyśmy się dowiedzieć, jak wygląda aktualnie szczepienie Polaków przeciwko COVID-19, ale okazało się, że to trudne, bo raport na ten temat… zniknął ze stron rządowych. A za chwilę zniknie całkowicie - publikacja będzie prowadzona tylko do 1 marca 2025.
6 lutego zapytałyśmy więc, dlaczego strona jest niedostępna i kiedy podjęto decyzję o zakończeniu raportowania.
7 lutego resort zdrowia poinformował, że za utrzymanie raportu dotyczącego zachorowań na COVID-19 publikowanego w portalu gov.pl odpowiada Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. Tam tez odesłano nas w sprawie pytań o przyszłość raportowania. Dostałyśmy informacje, że dane o chorobach zakaźnych możemy znaleźć na stronach Narodowego Instytut Zdrowia Publicznego.
Z rządowego komunikatu z 12 stycznia dowiedziałyśmy się za to, że do tamtego dnia z uzupełniającego szczepienia przeciw COVID-19 skorzystało około 447 tysięcy osób. Przypomnijmy - z miliona dawek, które kupiono jesienią. A z danych, które uzyskałyśmy w RARS wynika, że ponad 400 tys. dawek wciąż jest u nich w magazynach.
Dlaczego bezpłatne szczepionki przeciw COVID-19 (Spikevax firmy Moderna) nie są aktualnie powszechnie dostępne?
Ile osób powyżej 12. roku życia zostało zaszczepionych szczepionkami przeciw COVID-19 z wariantem JN.1?
Jaka jest data ważności zakupionych ze środków publicznych szczepionek?
Kto zapłaci za ewentualną utylizację szczepionek w przypadku upływu terminu ich ważności?
Autorka/Autor: Justyna Suchecka, Maria Mikołajewska / a
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock