Uczniowie z niewielkiej szkoły w Święcicy (Lubelskie) mają po feriach kontynuować naukę w innej, większej, placówce. Wójt gminy zadecydowała o przenosinach po tym, jak okazało się, że w salach przekroczone są normy radioaktywnego radonu. Specjaliści wskazują jednak, że badania należy powtórzyć, bo były robione w okresie, gdy szkoła była zamknięta i pomieszczenia nie były wietrzone. Rodzice protestujący przeciw decyzji gminy uważają, że radon jest tylko pretekstem do likwidacji tej placówki z przyczyn ekonomicznych.
- Za trzy miesiące wybory, w których będę kandydować. Nie strzelałabym przecież sobie w kolano, wywołując przy tym mnóstwo emocji, gdybym miała inne wyjście - mówi wójt gminy Wierzbica Bożena Deniszczuk.
Chodzi o sprawę szkoły podstawowej w Święcicy (uczęszczało tam 58 osób), gdzie stwierdzono przekroczenie norm radioaktywnego radonu. Jak w zeszłym tygodniu przekazała pani wójt – nawet sześciokrotnie. Zgodnie z jej decyzją po tym, jak uczniowie wrócą z ferii, będą uczyć się w szkole podstawowej w Wierzbicy.
Pięć lat temu wójt chciała zlikwidować szkołę
Wójt wniosła na ostatniej sesji rady gminy wniosek o podjęcie uchwały intencyjnej w sprawie likwidacji placówki w Święcicy. Jednak po burzliwej dyskusji radni nie zajęli się tą uchwałą.
Obecni na sesji rodzice podnosili, że zmiana szkoły nie będzie korzystna dla ich dzieci, natomiast badania nie są miarodajne, bo były częściowo prowadzone w okresie świątecznym, kiedy placówka jest zamknięta. Sugerowali też, że w całej sprawie chodzi nie o bezpieczeństwo dzieci, ale o szukanie przez gminę oszczędności. Bo już pięć lat temu pani wójt chciała zlikwidować placówkę, jednak nie zgodziło się na to kuratorium.
- Podnoszony był wtedy powód ekonomiczny, natomiast ta szkoła ma bardzo dobre wyniki w nauce. O wiele lepsze niż szkoła, do której dzieci miały trafić po jej likwidacji - mówi nam Jolanta Misiak, rzeczniczka Kuratorium Oświaty w Lublinie.
Szkoła nadal istnieje, ale zajęcia będą w innej placówce
Bożena Deniszczuk w rozmowie z nami przyznaje, że pięć lat temu chciała zlikwidować szkołę z przyczyn ekonomicznych. - Jednak teraz chodzi tylko i wyłącznie o bezpieczeństwo dzieci - zarzeka się.
ZOBACZ TEŻ: "Czy dzięki likwidacji prac domowych dzieci będą mądrzejsze?" Krótka odpowiedź Barbary Nowackiej
Jako że radni nie zajęli się uchwałą, szkoła w Święcicy nadal istnieje, natomiast od 12 lutego zajęcia będą odbywać się w budynku szkoły w Wierzbicy.
- Wokół całej tej sprawy narosło mnóstwo emocji. Mogę się jedynie domyślać, że chodzi o utrzymania komfortu rodziców i nauczycieli. W szkole w Święcicy były takie dwie klasy, w których uczyły się po dwie osoby. Największa klasa liczyła osiem osób. Taką sytuację można określić jako indywidualne nauczanie, niemal korepetycje, za samorządowe pieniądze. Nauczycielom też inaczej pracuje się, gdy w klasie są dwie osoby niż 16 czy 24 jak w szkole w Wierzbicy - mówi nam wójt, dodając, że rodzice kilkunastu uczniów podjęli decyzję o przepisaniu dzieci do szkoły w Wierzbicy.
Rodzic: mamy prawo do posyłania dzieci do takiej szkoły, do jakiej chcemy
Jedna z przedstawicielek rodziców Mariola Modzelewska-Miszczuk ma jednak nadzieję, że jej dziecko nadal będzie jednak chodziło do szkoły w Święcicy.
- Mamy prawo do posyłania dzieci do takiej szkoły, do jakiej chcemy. Placówka funkcjonuje od lat, ma wysoki poziom nauczania. Nawet jeśli przyjąć, że w szkole jest problem z radonem, to pani wójt powinna dążyć do rozwiązania problemu, a nie de facto zamykać szkołę – mówi.
Nauczycielka: uczniowie są bardzo zdenerwowani
Podobnie komentuje jedna z nauczycielek (chce zachować anonimowość). Uważa, że sprawa z radonem jest być może pretekstem do likwidacji placówki.
- W całej tej sytuacji jest bardzo dużo niejasności. A tracą na tym dzieci, u których wywołuje to ogromny stres – zaznacza.
ZOBACZ TEŻ: Wielka ucieczka. Rodzice zabierają dzieci z publicznych szkół. "Przeciążeni nauczyciele i edukacja Czarnka"
Po raz pierwszy badania były robione na zlecenie GIS
Radon jest naturalnie występującym gazem radioaktywnym, który wydobywa się z gleby. Jako że jest ośmiokrotnie cięższy od powietrza, zwykle zatem gromadzi się w jaskiniach, sztolniach i kopalniach, a także w innych najniżej położonych pomieszczeniach, jak podziemia i piwnice lub niższe kondygnacje budynku, najczęściej na parterze.
W ramach ogólnopolskiej akcji, w marcu 2022 roku, w szkole w Święcicy prowadzone były, zlecone przez Głównego Inspektora Sanitarnego, badania stężenia tego pierwiastka. Pani wójt twierdzi, że dopiero teraz dowiedziała się, iż doszło wtedy do przekroczenia norm, bo ówczesna pani dyrektor jej o tym nie poinformowała.
Poprzednia dyrektorka nie poinformowała pani wójt o przekroczeniu norm
- Badanie prowadzone było w trzech z 15 (z czego 10 to sale lekcyjne - przyp. red.) pomieszczeń, które mamy w szkole. Norma wynosi do 300 bekereli na metr sześcienny. W jednej sali było 450, w drugiej 506, a w trzeciej 770 – mówi nam Anna Kołodziej, ówczesna dyrektorka szkoły, która obecnie przebywa na rocznym urlopie zdrowotnym z uwagi na chory kręgosłup.
Przyznaje, że faktycznie nie poinformowała o tym pani wójt.
- Uznałam, że nie było takiej potrzeby. Przyjechała wtedy pani z sanepidu, która powiedziała, że takie przekroczenia się zdarzają i należy częściej wietrzyć sale. Takie też zalecenia dałam woźnym i nauczycielom. Nie pamiętam, czy informowałam o sprawie rodziców – twierdzi.
Badania w okresie świątecznym
Najnowsze badania były natomiast prowadzone od 29 listopada 2023 do 2 stycznia 2024 roku. Jak informuje nas dr inż. Katarzyna Wołoszczuk, kierownik Zakładu Kontroli Dawek i Wzorcowania Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej (CLOR), objęły pięć pomieszczeń.
- Wyniki były takie w poszczególnych salach: 691, 802, 1151, 1267 i 1811 bekereli. Choć przekroczenia są wysokie, to trzeba mieć na uwadze, że detektory, które wysłaliśmy do placówki, działały też w okresie świątecznym. A w czasie, gdy nie ma zajęć, wskazania mogą być wyższe. Bo sale nie są wtedy wietrzone, nie są też otwierane drzwi - przekonuje.
Dr inż. Wołoszczuk: wyniki mogą być zawyżone
Dodaje, że to zleceniodawca wskazał termin badań, a nie jej instytucja. - Nie możemy podać, kto był zleceniodawcą ani jaki był koszt przeprowadzenia badań - zaznacza.
Według niej wyniki mogą być zawyżone i aby stwierdzić, jakie jest rzeczywiste zagrożenie, trzeba powtórzyć pomiary. - Najlepiej wykonać je w każdej sali i w czasie, gdy szkoła funkcjonuje. Nie należy siać niepotrzebnej paniki: sprawa powinna być dogłębnie wyjaśniona. Koniecznie należy podjąć kolejne działania - zaznacza.
ZOBACZ TEŻ: "Czy dzięki likwidacji prac domowych dzieci będą mądrzejsze?" Krótka odpowiedź Barbary Nowackiej
GIS zastanawia się nad zleceniem badań weryfikacyjnych
Szymon Cienki, rzecznik Głównego Inspektora Sanitarnego, komentuje w rozmowie z tvn24.pl, że jeśli chodzi o badania z 2022 roku, przekroczenie norm było nieznaczne i faktycznie w takich przypadkach zaleca się wietrzenie.
- Natomiast w przypadku najnowszych badań - które to nie my zlecaliśmy - sytuacja jest niejasna. Mamy bardzo duże podejrzenia, że otrzymane wyniki mogą być niemiarodajne. Takie przekroczenia radonu są mało prawdopodobne - zaznacza.
Dodaje, że sprawą zajmuje się lokalny sanepid. - Będziemy iść w tym kierunku, że zlecimy przeprowadzenie badań weryfikacyjnych - informuje rzecznik.
Instytut Fizyki Jądrowej PAN deklaruje pomoc
Profesor Krzysztof Kozak z Instytutu Fizyki Jądrowej Polskiej Akademii Nauk w Krakowie, który - na prośbę rodziców - łączył się z uczestnikami sesji rady gminy online, mówi nam, że poziom 300 bekereli mylnie określany jest poziomem dopuszczalnym.
ZOBACZ TEŻ: Podwyżki dla nauczycieli, odpartyjnienie kuratoriów, zmiany dla uczniów. "Odczarnkowimy szkołę"
- W przepisach używa się pojęcia "poziom odniesienia". Wszystko po to, aby wskazać, że przekroczenie tego poziomu - nazywanego na świecie poziomem referencyjnym - nie powoduje tego, że od razu wszyscy zachorują. To pewien odnośnik do akceptowalnego stanu - zaznacza.
Dodaje, że instytut podjąłby się wykonania badań punktowych, które wskazałyby, w jaki sposób radon dostaje się do budynku i zrobiłby to po kosztach, za około 2,3 tys. zł.
Obecni na sesji rodzice stwierdzili, że zapłacą za badania. Pani wójt nie chciała się jednak na to zgodzić.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Czytelnik