Najciekawsze kinowe premiery 2022 roku. TOP 25 filmów zagranicznych

Źródło:
tvn24.pl
"Alcarras" reż. Carla Simon
"Alcarras" reż. Carla SimonStowarzyszenie Nowe Horyzonty
wideo 2/15
"Alcarras" reż. Carla SimonStowarzyszenie Nowe Horyzonty

Zaskakujące nowości od wielkich twórców i twórczyń, wciągające, poruszające pełnometrażowe fabuły od debiutantów. Oto 25 najciekawszych i najważniejszych filmów, które w kończącym się roku trafiły do polskich kin. A każdy z nich jest prawdziwą perełką. Dlaczego? Na to pytanie odpowiada reporter tvn24.pl Tomasz-Marcin Wrona.

Rok 2022 w polskich kinach mienił się pełną paletą emocji, o co zadbali zarówno uznani i wybitni twórcy/twórczynie, jak i młodzi filmowcy/filmowczynie, którzy w swoich filmach świat pokazują nieco inaczej. W kończącym się powoli roku w repertuarze kinowym znalazło się około trzystu nowych tytułów.

Wybór 25 najciekawszych, najważniejszych i najlepszych filmów roku nie jest łatwy. Trudno przyjąć sprawiedliwe kryteria, z perspektywy których można byłoby ocenić tak odmienne tytuły, jak "Elvis" Baza Luhrmanna i "Alcarras" Carli Simon. Ograniczyłem się więc do tych tytułów zagranicznych, które trafiły do kin w 2022 roku (w tym dwa, które pojawią się 30 grudnia). A co łączy, te które ostatecznie znalazły się w poniższym zestawieniu? Każdy z nich można byłoby opisać jednym przymiotnikiem: "najważniejszy", "najciekawszy", "najbardziej zaskakujący", "najbardziej szalony", "najodważniejszy", "najczulszy", "najlepszy" i tak dalej. Wszystkie z wybranych są "jakieś", pytają o kondycję współczesnego człowieka, przyglądają się najróżniejszym emocjom. Poruszają ważne, aktualne i uniwersalne tematy, bez skrupułów punktują absurdy współczesnej rzeczywistości. Skłaniają do refleksji i często są świetną rozrywką. Bo przecież na tym polega wyjątkowość kina: jest źródłem zbiorowych doświadczeń, emocji, przemyśleń, czasem ożywionej dyskusji.

"Alcarras" (reż. Carla Simon)

Gdy w 2017 roku katalońska filmowczyni Carla Simon zadebiutowała fabułą "Lato 1993", okrzyknięta została sensacją i wielkim odkryciem europejskiej kinematografii. Film "Lato 1993" znalazł się w konkursowej sekcji Generation Kplus Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie. Tytuł został doceniony nagrodą dla najlepszej debiutanckiej fabuły festiwalu oraz Wielką Nagrodą Międzynarodowego Jury Generation Plus.  W lutym bieżącego roku Simon w ramach Konkursu Głównego Berlinale pokazała "Alcarras". Jury pod przewodnictwem amerykańskiego filmowca M. Nighta Shyamalana zdecydowało się przyznać Katalonce Złotego Niedźwiedzia za najlepszy film konkursowy. Dzięki "Alcarras" Simon otrzymała dwie kolejne nominacje do Europejskich Nagród Filmowych (film europejski oraz europejski scenariusz - wspólnie ze współscenarzystą Arnau Vilaro). Po raz drugi film Simon jest oficjalnym kandydatem Hiszpanii do Oscara w kategorii najlepszy film międzynarodowy. Wiele wskazuje, że tym razem nominację zdobędzie.

W tytułowej katalońskiej wiosce Alcarras mieszka wielopokoleniowa rodzina, której życie toczy się wokół uprawy brzoskwiń. Jak się okazuje, uprawiają ziemię, która nie jest ich własnością - nestor rodu miał jedynie ustną umowę na korzystanie z gruntów. Po śmierci prawnego właściciela ziemskiego jego spadkobierca - pomimo tego, że jest świadom umowy - postanawia sprzedać większą część przejętego majątku. Rodzina zaś staje przed widmem utraty swojego gospodarstwa. Tak najkrócej można opisać doskonały "Alcarras", w którym Simon bardzo zgrabnie i precyzyjnie przemyca wątki autobiograficzne.

To przede wszystkim pełna ciepła i wciągająca opowieść o świecie, który bezpowrotnie przemija. Świecie rodzinnych gospodarstw, które padają w zderzeniu ze współczesnością. Pielęgnowane przez dekady rodzinne sady owocowe zmieniają się coraz częściej i gęściej w farmy fotowoltaiczne, należące do międzynarodowych gigantów. Reżyserka jednak nie oskarża bezdusznego systemu - stara się jedynie odzwierciedlać zmiany, które zachodzą, a których jednostka nie jest w stanie zatrzymać. Kolejny raz Simon wykorzystała aktualny społecznie temat, żeby przyjrzeć się ludziom, łączącym ich relacjom, emocjom, z którymi nie zawsze potrafią sobie poradzić. Trzypokoleniowa rodzina niczym soczewka skupia w sobie najróżniejsze typy postaw, w których każdy znajdzie swoje odbicie. Pozornie różni ich wszystko, łączy jednak wzajemna troska i miłość, którą trudno zniszczyć. A wszystko to skąpane w ciepłych barwach katalońskiego słońca.

"Alcarras" (Hiszpania, Włochy, 2022, 120 minut) reżyseria: Carla Simon scenariusz: Carla Simon, Arnau Vilaro obsada: Jordi Pujol Dolcet, Anna Otin, Xenia Roset, Albert Bosch, Ainet Jounou.

"Alcarras" reż. Carla SimonFot. Lluis Tudela / Stowarzyszenie Nowe Horyzonty

"Baby Broker" (reż. Koreeda Hirokazu)

Japoński mistrz kina Koreeda Hirokazu jest dobrze znany tym, którzy cenią sztukę filmowa. Od trzech dekad gości na najważniejszych festiwalach, zdobywając między innymi Złotą Palmę (Cannes 2018), Nagrodę Jury (Cannes 2013), Nagrodę Publiczności (MFF San Sebastian 2015) czy nominację do Oscara w kategorii najlepszy film międzynarodowy (za "Złodziejaszki" w 2019 roku). Koreeda niemal za każdym razem zaskakuje innym spojrzeniem na współczesne rodziny i relacje, jakie je łączą. Swój najnowszy obraz "Baby Broker" po raz pierwszy w karierze nakręcił w Korei Południowej i po koreańsku, a jedną z głównych ról zagrał Song Kang Ho (polska publiczność może znać go z roli ojca w legendarnym już "Parasite"). Za rolę w "Baby Broker" koreański aktor otrzymał nagrodę dla najlepszego aktora podczas tegorocznej edycji Festiwalu Filmowego w Cannes, gdzie film miał światową premierę.

"Baby Broker" reż. Koreeda HirokazuFestival de Cannes

O czym jest film? Dwójka przyjaciół: Sang Hyun (w tej roli Song) i Dong Soo postanawia zarobić sporą sumę, sprzedając porzucone niemowlę. Decydują się na ten nielegalny proceder nie tylko ze względu na pieniądze, chcą też znaleźć dziecku prawdziwą rodzinę. Plan być może nie jest moralnie jednoznaczny, ale wydaje się być perfekcyjnie przygotowany. W jego realizacji przeszkodzi im matka porzuconego niemowlęcia. Kobieta dołącza do dwójki, ponieważ chce zobaczyć ewentualnych rodziców swojego syna. Zaczyna się dość nietypowe kino drogi z wątkami kryminalnymi w tle. Między przemierzającą Koreę Południową trójką rodzi się rodzinna więź. Do tej nietypowej, patchworkowej rodziny dołączą kolejni członkowie. Tak najkrócej można streścić tę opowieść, nie zdradzając zbyt wiele.

Koreeda po raz kolejny okazał się niezwykłym i bardzo wnikliwym obserwatorem współczesności, obrazując ją w słodko-gorzkim stylu. Nie brakuje tu momentów, w których na twarzy mimowolnie pojawia się uśmiech, za chwilę znowu czujemy ucisk w sercu. I jak to bywa u Koreedy, niby wszystkie jego chwyty już znamy, ale on stosuje je tak, jakby sięgał po nie po raz pierwszy. Czy to źle? Dobrze, bo nie pozwala widowni pozostać obojętną wobec społecznych nierówności i niesprawiedliwości. Niektóre spostrzeżenia, które wybrzmiewają w "Baby Brokerze", powracają w pamięci na długo po seansie kinowym.

"Baby Broker" (Korea Południowa, 2022, 129 minut) reżyseria: Koreeda Hirokazu scenariusz: Koreeda Hirokazu obsada: Song Kang Ho, Gang Dong Won, Bae Doona, Lee Ji Eun, Lee Joo Young

"Baby Broker" reż. Koreeda Hirokazu
"Baby Broker" reż. Koreeda HirokazuBest Film

"Boscy" (reż. Mariano Cohn, Gastón Duprat)

Penelope Cruz rozpoznaje chyba każdy, kto chociaż trochę interesuje się kinem. Chociażby z ról w filmach Pedra Almodovara. Fani hiszpańskiej legendy być może kojarzą ją z rolami dramatycznymi, jednak w rzeczywistości jest aktorką wszechstronną. Potwierdza to chociażby w "Boskich" argentyńskiego duetu reżyserskiego: Mariano Cohna i Gastona Duparta. I na taką odsłonę Cruz warto było czekać latami. Ekstrawagancka, apodyktyczna, nieprzewidywalna, trochę chaotyczna, ale przede wszystkim cudownie kampowa. Jest dokładnie taka, jak fryzura jej postaci. A trio, jakie tworzy z Antonio Banderasem i Oscarem Martinezem, można jeść łyżkami.

Penelope Cruz w komediodramacie "Boscy"fot. Manolo Pavon/Kino Świat

"Boscy" to wyśmienita tragifarsa o toksycznej męskości i wybujałym ego finansowej elity. Argentyńskim filmowcom udało się w niebanalny sposób ująć groteskowość współczesnej kinematografii. Sama fabuła ma wiele zaskakujących momentów, więc niech każdy, kto zasiądzie przed ekranem, czerpie z niej przyjemność.

Przewrotność filmu i ukryta w tej opowieści mądrość w pierwszym momencie przywołują na myśl "The Square" Rubena Ostlunda. Ale Argentyńczycy nie powielają utartych schematów. Niech to skojarzenie będzie jedynie dodatkową rekomendacją, że warto zobaczyć "Boskich".

"Boscy" (Argentyna, Hiszpania, 2021, 114 minut) reżyseria: Mariano Cohn, Gaston Duprat scenariusz: Mariano Cohn, Andres Duprat, Gaston Duprat obsada: Penelope Cruz, Antonio Banderas, Oscar Martinez

"Boscy" reż. Mariano Cohn, Gaston Dupart
"Boscy" reż. Mariano Cohn, Gaston DupartKino Świat

"C'mon, C'mon" (reż. Mike Mills)

Mike Mills debiutował w 2005 roku zachwycającym komediodramatem "Rodzinka", który znalazł się w konkursowych sekcjach Festiwalu Sundance czy Berlinale. Natomiast międzynarodową popularność przyniosła mu kolejna pełnometrażowa fabuła w dorobku: "Debiutanci" z 2010 roku z Ewanem McGregorem i Christopherem Plummerem w rolach głównych. W 2012 roku Plummer za tę rolę otrzymał miedzy innymi Oscara, nagrodę BAFTA oraz Złoty Glob. Sam Mills w 2016 roku otrzymał nominację do Oscara za scenariusz do kolejnej swojej fabuły "Kobiety i XX wiek" - jednego z najbardziej niedocenionych filmów ostatniej dekady.

"C'mon C'mon" reż. Mike MillsGutek Film

Swoim najnowszym filmem "C'mon, C'mon" filmowiec umocnił swoją pozycję jednego z najciekawszych twórców amerykańskiego kina autorskiego. Jednocześnie udowodnił, że jak mało kto w powszechnej kinematografii, potrafi z ogromnym wyczuciem reagować na to, co dzieje się na świecie. I ciężko zrozumieć, dlaczego świat filmowy kolejny raz nie docenił wyjątkowego talentu Millsa.

"C'mon, C'mon" (Stany Zjednoczone, 2021, 108 minut) reżyseria: Mike Mills scenariusz: Mike Mills obsada: Joaquin Phoenix, Gaby Hoffmann, Woody Norman

"C'mon, C'mon" reż. Mike Mills
"C'mon, C'mon" reż. Mike MillsGutek Film

"Comedy Queen" (reż. Sanna Lenken)

Szwedzka reżyserka Sanna Lenken, która w dotychczasowym dorobku ma przede wszystkim produkcje telewizyjne, z pełnometrażową fabułą debiutowała w 2015 roku. Głośny dramat "Moja chuda siostra" światową premierę miał w ramach sekcji Generation Kplus Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie, gdzie Lenken otrzymała Kryształowego Niedźwiedzia za najlepszy film sekcji oraz specjalne wyróżnienie jury. Po siedmiu latach Szwedka powtórzyła swój sukces, odbierając Kryształowego Niedźwiedzia za "Comedy Queen". Ten niezwykły film, przeznaczony dla widowni powyżej 10. roku życia, stanowi bardzo rzadkie i oryginalne studium żałoby oraz próby pozbierania się po stracie kogoś ważnego. Scenariusz autorstwa Lina Gottfridssona powstał na podstawie powieści Jenny Jaegerfeld o tym samym tytule. Natomiast pomiędzy fabułami Lenken udowodniła, że nie jest tylko wprawną reżyserką historii dotyczących dzieci i młodzieży. Stworzyła kilka odcinków szwedzkich serialowych hitów: "Tunna blå linjen" oraz "Thunder in My Heart".

"Comedy Queen" reż. Sanna LenkenVivarto

"Comedy Queen" to słodko-gorzka historia 13-letniej Sashy, która mierzy się ze stratą matki. Nastolatka wymyśla własny sposób, żeby uporać się z emocjami, których ta śmierć jest źródłem. Chce zostać komiczką, żeby w ten sposób rozśmieszyć swojego tatę. Jak się szybko okazuje, dziewczyna nie ma kontroli nad tym, co przeżywa. Mało tego: nie potrafi o tym mówić, odsuwając od siebie wszystkich, którzy chcą jej pomóc. Film uderza w najdelikatniejsze struny dzięki precyzji, z jaką została rozłożona cała paleta emocji. Bo tak jak w prawdziwym życiu, w zderzeniu ze stratą człowiek musi zmierzyć się nie tylko z bólem, ale także ze złością, gniewem, bezradnością, przelotnymi chwilami radości. Na szczególną uwagę zasługuje wybitna kreacja aktorska w wykonaniu Sigrid Johnson, która wcieliła się w Sashę. Johnson zagrała już w kilku filmach i serialach, ale to w roli Sashy w pełni rozkwitła. Taki talent, wielobarwność, świadomość, dojrzałość czy wszechstronność rzadko widzi się na wielkim ekranie w przypadku nieletnich aktorek i aktorów. Zresztą niejeden dorosły może jej tego wszystkie pozazdrościć. Warto zapamiętać to nazwisko. 

"Comedy Queen" w reżyserii Sanny Lenken w polskich kinach od 30 grudnia.

"Comedy Queen" (Szwecja, 2022, 93 minuty) reżyseria: Sanna Lenken scenariusz: Lin Gottfridsson obsada: Sigrid Johnson, Oscar Toringe, Ellen Taure, Iggy Malmborg, Adam Daho

"Comedy Queen" w reżyserii Lei Mysius
"Comedy Queen" w reżyserii Lei MysiusVivarto

"Do ostatniej kości" (reż. Luca Guadagnino)

O "Do ostatniej kości" w reżyserii Luki Guadagnino zrobiło się głośno jeszcze przed premierą w ramach Konkursu Głównego tegorocznej edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji. Głównie za sprawą tego, że filmowa historia dotyczy osób, które zaspokajają swój apetyt na ludzkie mięso. Trudno z tym oburzeniem zarówno dyskutować, jak i je zrozumieć. W końcu Guadagnino, który szybko wdarł się do grona klasyków włoskiej kinematografii XXI wieku, przyzwyczaił swoją widownię, że nic u niego nie jest dosłowne. Jasne, Włoch międzynarodową rozpoznawalność zdobył ekranizacją powieści Andre Acimana "Tamte dni, tamte noce", ale nie można redukować jego twórczości do filmu z 2017 roku i oczekiwać, że każdy kolejny będzie podobny do tamtego. To dość oczywiste. Jest przecież cała rzesza jego fanów, która uważa, że jego najlepszym filmem jest "Jestem miłością" z 2009 roku z Tildą Swinton w roli głównej. Inni zaś wskazują na "Nienasyconych" z 2015 roku.

Taylor Russell i Timothee Chalamet w "Do ostatniej kości" Luki GuadagninaYannis Drakoulidis / Metro Goldwyn Mayer Pictures/Warner Bros. Entertainment Polska

Tak czy inaczej, za pomocą "Do ostatniej kości" Guadagnino umocnił swoją pozycję jako reżysera odważnego, z autorskim i nieoczywistym spojrzeniem na świat. Nie powinien więc dziwić fakt, że jury weneckiego Konkursu Głównego nagrodziło go Srebrnym Lwem za najlepszą reżyserię. Natomiast grająca główną rolę Taylor Russell uhonorowana została Nagrodą im. Marcello Mastroianniego dla najlepszej młodej aktorki. Autorem scenariusza jest David Kajganich (z Guadagninim współpracował już przy "Nienasyconych" oraz "Suspirii"), który posłużył się powieścią Camille DeAngelis z 2015 roku. Krzywdzące jest sprowadzenie tego filmu do prostego stwierdzenia, że jest to opowieść o współczesnych kanibalach. Nie o tym. Sam Guadagnino odkrył własne karty i o filmie napisał tak: "Pochodzę z katolickiego kraju i każdego dnia jesteśmy tam świadkami metafory kanibalizmu. Zjadamy ciało Chrystusa pod postacią cienkiego (eucharystycznego) opłatka. Jednocześnie wciąż jesteśmy zwierzętami – po części kierujemy się rozsądkiem, po części instynktem. Nasze motywy są po części społeczne, po części określane przez dalekich przodków. Kanibalizm to ostateczny sposób, w jaki człowiek może unicestwić innego człowieka". W końcu: skoro nie oburzają nas filmu o wampirach, zombie czy krwiożerczych bestiach, dlaczego miałby nas oburzać kanibalizm. To taki sam zabieg dramaturgiczny, jak każdy inny.

Kanibalizm w "Do ostatniej kości" odnosi się do skrajnego wykluczenia społecznego. Jednocześnie jest to doskonały przykład kina drogi, ukazujący środkowe stany USA epoki Ronalda Reagana. W centralnym punkcie warstwy narracyjnej pozostaje relacja dwójki młodych osób, które łączy wspólne poczucie wypchnięcia poza nawias społeczeństwa. Dlatego warto potraktować ten film jako bardzo aktualną opowieść o młodych ludziach na własny sposób szukających piękna i szczęścia w świecie, który nie jest w stanie ich zaakceptować. A przecież Guadagnino słynie z tego, że w swoich filmach oddaje głos tym, którzy są zakrzykiwani, sprowadzani do społecznie nic nie znaczących mniejszości. W efekcie do kin trafiła jedna z najczulszych i najbardziej empatyzujących opowieści we współczesnej historii filmu.

"Do ostatniej kości" (Włochy, Stany Zjednoczone, 2022, 131 minut) reżyseria: Luca Guadagnino scenariusz: David Kajganich obsada: Taylor Russell, Timothee Chalamet, Mark Rylance

"Do ostatniej kości" w reżyserii Luki Guadagnina
"Do ostatniej kości" w reżyserii Luki GuadagninaMetro Goldwyn Mayer Pictures/Warner Bros. Entertainment Polska

"Elvis" (reż. Baz Luhrmann)

O "Elvisie" po raz pierwszy było głośno już osiem lat temu, na długo przed tym, jak padł pierwszy klaps na planie. Pojawiła się wówczas informacja, że Baz Luhrmann pracuje nad projektem o Królu Rock'n'Rolla. W 2019 roku ogłoszono, że we wspólnej produkcji firmy Luhrmanna - Bazmark oraz Warner Bros. Pictures w jednej z głównych ról pojawi się Tom Hanks. Potem zainteresowanie tylko rosło, aż do dnia oficjalnej premiery - 25 maja. Publiczność Festiwalu Filmowego w Cannes nagrodziła twórców filmu 12-minutową owacją na stojąco. W historii canneńskiego festiwalu tylko osiem filmów oklaskiwano dłużej.

"Elvis" reż. Baz Luhrmannfot. Hugh Stewart / ©2022 Warner Bros. Entertainment Inc. All Rights Reserved

"Elvis" nie ma w sobie nic ze standardowego filmu biograficznego. Reżyser w końcu przyzwyczaił swoją publiczność, że jego znakiem firmowym jest dostosowywanie podejmowanego tematu do swojego stylu, a nie odwrotnie. A w swoim podejściu bywa przewrotny, co pokazał w "Elvisie". Dlaczego? Australijczyk nie mierzy się z biografią Króla Rock'n'Rolla. Nie grzebie w niej, nie ulega pokusie "wyciągania brudów". Zamiast tego sonduje mit Presleya, który poznajemy z perspektywy jego wieloletniego menedżera "pułkownika" Toma Parkera (tu kolejna świetna rola Toma Hanksa - chociaż niektórych może drażnić jego charakteryzacja). Dzięki temu dostajemy uniwersalną historię o chłopaku znikąd, który rozpala serca oraz wyobraźnie Ameryki i nie tylko. Mamy Elvisa, jego muzykę i fenomen, a także jego emocje - człowieka z krwi i kości.

Tomasz-Marcin Wrona o filmie "Elvis". Cała rozmowa
Tomasz-Marcin Wrona o filmie "Elvis". Cała rozmowaTVN24

Tym samym Luhrmann po raz kolejny przedefiniował swoje spojrzenie na "widowisko". Bardzo dynamiczny montaż, wielość obrazów jednocześnie pojawiających się na ekranie, sprawiają wrażenie, że film - którego warstwa wizualna jest zjawiskowa i perfekcyjnie wypełniona przepychem godnym Elvisa - staje się blisko trzygodzinnym teledyskiem. Ale taki zabieg sprawia, że narracja utrzymuje swoje tempo i nie ma dłużyzn. Luhrmann, który przypomina o swoich teatralnych korzeniach, ma również niezwykłą świadomość, jak wciągnąć widzki i widzów w nurt tego, o czym właśnie opowiada.

"Elvis" (Australia, Stany Zjednoczone, 2022, 159 minut) reżyseria: Baz Luhrmann scenariusz: Sam Bromell, Baz Luhrmann obsada: Austin Butler, Tom Hanks

"Elvis" reż. Baz Luhrmann
"Elvis" reż. Baz Luhrmann Warner Bros.

"Ennio" (reż. Giuseppe Tornatore)

To, że Ennio Morricone był geniuszem muzycznym, jest oczywistością. Każdy - być może nawet nieświadomie - zetknął się z jego muzyką, słuchając chociażby zespołu Metallica, która to wykorzystuje motyw z filmu "Dobry, zły i brzydki", jako swoje intro koncertowe. Był jednym z niewielu kompozytorów - szczególnie z grona twórców muzyki ilustracyjnej - rozpoznawanych przez tłumy. W ostatnich dekadach publiczność witała go na koncertach z entuzjazmem, którego mogłaby mu pozazdrościć niejedna gwiazda pop. Ten niewysoki rzymianin, który zmarł 6 lipca 2020 roku w wieku 91 lat, kojarzy się powszechnie z muzyką filmową. W końcu skomponował ją do blisko 530 produkcji kinowych, telewizyjnych, dokumentalnych i krótkometrażowych. Ale określenie "kompozytor muzyki filmowej" umniejsza to, czego dokonał przez prawie siedem dekad swojej pracy. Był też niezwykle utalentowanym twórcą muzyki eksperymentalnej i klasycznej, w dorobku miał ponad 100 takich kompozycji. Mało kto dzisiaj pamięta, że to on nadał kształt współczesnym aranżacjom piosenek popowych, odchodząc od tradycyjnego wcześniej akompaniamentu instrumentalnego na rzecz spersonalizowanej oprawy muzycznej, dopasowanej do barwy głosu i możliwości wokalnych piosenkarek i piosenkarzy.

"Ennio" reż. Giuseppe TornatoreBest Film

Jako człowiek był bardzo skryty, skromny. Sława przydarzyła się mu przez przypadek - jako efekt uboczny codziennej, ciężkiej pracy. Trudno więc, żeby jakikolwiek filmowiec odważył się na film dokumentalny, który próbowałby odpowiedzieć na pytanie "kim był Ennio Morricone?". W końcu to biografia w całości zanurzona w muzyce i po brzegi nią wypełniona. Bez żadnych kontrowersji, skandali, mrocznych tajemnic. Bardziej zasadne pytanie, choć stanowiące równie wielkie wyzwanie, brzmi: "na czym polegał geniusz Morricone?". I to z nim postanowił zmierzyć się twórca dokumentu "Ennio" - Giuseppe Tornatore. Światową sławę w 1989 roku, a także Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego, przyniósł mu film "Cinema Paradiso" - do którego muzykę skomponował właśnie Morricone. Później Tornatore i Morricone współpracowali przy każdym kolejnym filmie reżysera.

"Ennio" to 156-minutowa podróż przez świat i muzykę genialnego Włocha. Podróż, w której wykorzystano archiwalia, nagrania samego maestro, jak i wypowiedzi najważniejszych współpracowników kompozytora - w tym Sergia Leone. Głos zabierają muzycy, kompozytorzy, akademicy i filmowcy. Tornatore zdawał sobie sprawę, że trudno zamknąć w jednym filmie siedemdziesięcioletnią twórczość Morricone, postawił więc na te dzieła, które zmieniały historię kina i muzyki, które zawsze będą się kojarzyć z jednym z najważniejszych kompozytorów włoskich przełomu wieków. Koniec końców, "Ennio" nie jest słodką opowieścią o geniuszu, bo Tornatore umiejętnie wplótł gorzkie wspomnienia samego Morricone, chwile zwątpienia i zmagań z własnymi pragnieniami.

"Ennio" (Włochy, Belgia, Holandia, Japonia, 2021, 156 minut) reżyseria: Giuseppe Tornatore scenariusz: Giuseppe Tornatore obsada: Quentin Tarantino, John Williams, Clint Eastwood, Quincy Jones, Dario Argento

"Ennio"  reż. Giuseppe Tornatore
"Ennio" reż. Giuseppe TornatoreBest Film

"Fabelmanowie" (reż. Steven Spielberg)

Stevena Spielberga nie trzeba chyba nikomu przedstawiać, bo trudno sobie wyobrazić współczesne kino środka bez twórczości jednego z najczęściej nagradzanych żyjących filmowców na świecie. Amerykanin - jak podpowiada serwis IMDb - na koncie ma 201 nagród i 249 nominacji. Do najważniejszych należą: trzy Oscary - w tym dwa za reżyserię, dwie nagrody BAFTA, 12 nagród Emmy, siedem Złotych Globów, dwie nagrody BAFTA, nagroda za najlepszy scenariusz w Konkursie Głównym Festiwalu Filmowego w Cannes 1974 (za film "Sugarland Express"), honorowy Złoty Niedźwiedź Berlinale oraz honorowe Złote Lwy MFF w Wenecji (1993 r.). Ponadto zapisał się w historii jako reżyser z największym dotychczas sukcesem komercyjnym. Jego 37 dotychczasowych filmów fabularnych przyniosło kwotę 10,6 mld dolarów. To musi robić wrażenie.

"Fabelmanowie" reż. Steven SpielbergMonolith Films

W swoim najnowszym filmie "Fabelmanowie" - w fabularyzowany sposób - wraca do tego, kim był, zanim stał się Stevenem Spielbergiem. Nawet dla jego najwierniejszych fanów tytuł może być ogromną niespodzianką, bo jest to najmniej spielbergowski film od lat. Dlaczego? Niejednokrotnie zdarzało się, że próby tworzenia filmowych autobiografii kończyły się cukrową watą, sadzeniem się na wielkiego, czasem niezrozumianego, niedocenianego twórcę. Tu jest zupełnie inaczej, w dużej mierze dlatego, że współautorem scenariusza jest jeden z najwybitniejszych amerykańskich dramaturgów i scenarzystów - Tony Kushner. W efekcie powstał bardzo dojrzały, skromny, zdystansowany i czuły film o dorastaniu, podążaniu za marzeniami, rodzącej się pasji i różnym spojrzeniu na to, czym jest sztuka. To również opowieść o doświadczaniu przemocy, antysemityzmie. I chociaż jest to historia, w której Spielberg wraca do własnego dzieciństwa i młodości, to wielu współczesnych młodych ludzi, niezależnie od narodowości i pochodzenia, zobaczy tu siebie. "Fabelmanowie" to także hołd złożony rodzicom, portret trudnych relacji między nimi samymi, a także między młodym artystą a rodzicami. Co również ciekawe, w filmie pojawiają się też klucze do zrozumienia tego, co stało za najsłynniejszymi tytułami Spielberga. Wisienką na torcie natomiast są zdjęcia autorstwa Janusza Kamińskiego.

Na szczególną uwagę zasługuje Michelle Williams w roli Mitzi Fabelman. Williams skradła całe show jako matka przyszłego filmowca. Stworzyła niesamowity portret utalentowanej pianistki, która mogłaby mieć u stóp cały świat. Jest niezwykle wrażliwa, przepełniona sztuką. Młody Sammy nie zawsze jest w stanie zrozumieć zachowanie matki, która zmaga się z depresją, atakami paniki. To właśnie te trudności były dla niej przeszkodą, by zrobić artystyczną karierę. Sama Mitzi zaś swoje lęki tłumaczy tym, że musi opiekować się czwórką dzieci, dbać o dom, ponieważ rodziny nie stać na opiekunkę. W pewnym momencie to ona jest największym fanem utalentowanego syna, którego motywuje na każdy możliwy sposób. Willimas zaskakuje swoimi zdolnościami, rozległą paletą emocji, mową ciała i charakterystycznym dla lat 50. i 60. sposobem mówienia i akcentem. Wszystko wskazuje na to, że Williams dostanie piątą w swojej karierze nominację do Oscara. I oby w końcu akademicy dostrzegli jedną z najciekawszych gwiazd współczesnego Hollywood.

"Fabelmanowie" w reżyserii Stevena Spielberga w kinach od 30 grudnia.

"Fabelmanowie" (Stany Zjednoczone, 2022, 151 minut) reżyseria: Steven Spielberg scenariusz: Tony Kushner, Steven Spielberg obsada: Gabriel LaBelle, Michelle Williams, Paul Dano, Seth Rogen

"Fabelmanowie" reż. Steven Spielberg
Zwiastun nowego filmu Stevena Spielberga "Fabelmanowie"Universal Pictures

"Klondike" (reż. Maryna Er Gorbach)

Był 17 lipca 2014 roku. Gdzieś między Donieckiem a Ługańskiem, w rejonie szachtarskim, leży niewielka miejscowość Hrabowe. To w tych okolicach spadł samolot Malaysia Airlines, lecący z Amsterdamu do Kuala Lumpur, zestrzelony przez prorosyjskich separatystów. Zginęło 283 pasażerów i pasażerek oraz 15-osobowa załoga. Na tym terenie od kwietnia 2014 roku trwała już wojna, która w lutym tego roku zmieniła się w pełnowymiarową agresję rosyjską przeciw Ukrainie. 

"Klondike" reż. Maryna Er GorbachMayfly

Maryna Er Gorbach - jedna z najoryginalniejszych ukraińskich filmowczyń - posłużyła się zdarzeniami z lipca 2014 roku i pokazała je z perspektywy mieszkającej w Hrabowem fikcyjnej rodziny. "Klondike" stał się sensacją podczas tegorocznych edycji Festiwalu Sundance oraz Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie, gdzie był pokazywany w sekcji Panorama. Natomiast podczas Sundance Er Grobach nagrodzona została za najlepszą reżyserię w konkursie World Cinema Dramatic. Jako że jest koprodukcją turecką, zdobył również Złotego Tulipana dla najlepszego krajowego filmu podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Stambule. Jest również ukraińskim kandydatem do Oscara w kategorii najlepszy film międzynarodowy. Centralną postacią jest Irka (hipnotyzująca Oksana Czerkaszyna), która na pograniczu wsi Hrabowe mieszka wraz z mężem Tolikiem (Siergiej Szadrin) i bratem Jarikiem (Ołeh Szczerbina). Irka pomimo zaawansowanej ciąży nie chce opuścić własnego domu, o który dba na każdy możliwy sposób. Nawet gdy przypadkowy pocisk, wystrzelony przez prorosyjskich separatystów, burzy jedną ze ścian domu, kobieta uparcie chce tam zostać. Narasta w niej złość na męża, którego przyjaciele dołączyli do separatystów i naciskają na niego, żeby również opowiedział się po ich stronie. Po zestrzeleniu malezyjskiego samolotu Irkę przepełnia gniew i złość. W tym wszystkim próbuje pogodzić męża z bratem, który podejrzewa, że Irka i Tolik zdradzili Ukrainę i przeszli na stronę prorosyjską.

Maryna Er Gorbach w bezkompromisowy sposób przygląda się temu, jak wojna brutalnie wdziera się w codzienność zwykłych ludzi i wciąga ich bezwiednie w spiralę przemocy. Reżyserka za pomocą najróżniejszych środków wizualnych - długich, nieruchomych ujęć, czasem naturalistycznych kadrów - z emocjonalnym dystansem i skrajną szczerością przygląda się wycinkowi rzeczywistości, po którą sięgnęła. Formalny chłód, z jakim Er Gorbach podeszła do całości, przejawia się tym, że na bohaterów patrzymy z pewnego dystansu, typowego dla reportaży telewizyjnych czy filmów dokumentalnych. Estetyka, która nasuwa skojarzenia z filmami Andrieja Tarkowskiego czy Anki i Wilhelma Sasnalów, tworzy atmosferę niepokoju od pierwszego ujęcia. Ta stylistyka budzi i zachwyt, i strach przed tym, co się wydarzy. Warstwa narracyjna, która jest prawdziwą siłą "Klondike", pozbawiona jest patetyzmu i moralizatorstwa. Oczywiście sama Maryna Er Gorbach wielokrotnie brała udział w ukraińskich apelach do Zachodu o potępienie działań Rosji w Donbasie. Natomiast w filmie w rygorystyczny sposób unika stawania po którejkolwiek ze stron, skupiając się na jak najbardziej przenikliwym obrazie wojny, w najróżniejszych jej aspektach. W obliczu trwającej napaści Rosji na Ukrainę formalna prostota tej opowieści wybrzmiewa jeszcze mocniej. Realia walk czy samej katastrofy samolotu pozostają poza kadrem, podsycając atmosferę grozy na poziomie domysłów, a prawdziwe zdarzenia wykorzystane zostały jako jedno z narzędzi dramaturgicznych, wręcz teatralnych. W ten sposób na pierwszy plan wysuwają się emocje i relacje głównych bohaterów. Widać to przede wszystkim w postaci Irki, z pozoru silnej kobiety, która próbuje się odnaleźć w momentami absurdalnej rzeczywistości. Jednak w zderzeniu z wojną, jej desperacki wręcz opór wobec konfliktu staje się daremny, a próba zachowania jak najmniejszego skrawka normalności prowadzi ją na skraj rozpaczy i niewyobrażalnego bólu.

"Klondike" (Ukraina, Turcja, 2022, 100 minut) reżyseria: Maryna Er Gorbach scenariusz: Maryna Er Gorbach obsada: Oksana Czerkaszina, Sergiej Szadrin, Ołeh Szczerbina

"Klondike" w reżyserii Maryny Er Gorbach
"Klondike" w reżyserii Maryny Er GorbachMayfly

"Kolano Ahed" (reż. Nadav Lapid)

Jeden z najwybitniejszych współczesnych twórców kina izraelskiego Nadav Lapid nie bierze jeńców. Każdy kolejny jego film to nie tylko artystyczne wydarzenie, ale też punkt wyjścia do głębszych przemyśleń. Izraelczyk międzynarodowe zainteresowanie wzbudził w 2014 roku, prezentując swoją "Przedszkolankę" podczas Tygodnia Krytyków Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes. Film doczekał się amerykańskiej wersji z Maggie Gyllenhaal w jednej z głównych ról. W lutym 2019 roku zaprezentował w Konkursie Głównym MFF w Berlinie swoją piątą pełnometrażową fabułę "Synonimy". Jury, pod przewodnictwem Juliette Binoche, uznało film za najlepszy w tegorocznej edycji. Nadav Lapid został pierwszym izraelskim reżyserem, który sięgnął po Złotego Niedźwiedzia. "Synonimy" otrzymały również Nagrodę FIPRESCI tego samego festiwalu.

"Kolano Ahed" reż. Nadav LapidStowarzyszenie Nowe Horyzonty

"Kolano Ahed" jest prawdopodobnie jego najbardziej radykalnym filmem w dotychczasowej karierze. Światową premierę tytuł miał w ramach Konkursu Głównego ubiegłorocznej edycji Festiwalu Filmowego w Cannes, gdzie doceniony został Nagrodą Jury.

CZYTAJ RÓWNIEŻ ROZMOWĘ TOMASZA-MARCINA WRONY Z NADAVEM LAPIDEM: "Jaka jest zbiorowa dusza Izraela? 'Chora i ślepa'" >>>

Film jest swoistym punkowym manifestem, w którym Lapid - jak to zwykle u niego bywa - miesza emocje i wątki autobiograficzne z fikcją. I chociaż akcja dzieje się we współczesnym Izraelu, bardzo łatwo można uchwycić uniwersalny przekaz filmu. Reżyser przypomina, że wolność artystyczna polega przede wszystkim na przekraczaniu kolejnych granic, wyrażaniu własnego spojrzenia na rzeczywistość niezależnie od tego, czy znajduje się przy tym poparcie władz. Główny bohater filmu Y - reżyser z Tel Awiwu - mierzy się z żałobą po śmierci matki oraz po śmierci wolności, przede wszystkim tej kulturalnej, którą dobija prowadzona przez władze polityka kulturalna. Za pomocą Y, Lapid wytyka absurdy polityki i stara się przy okazji nie stracić własnego głosu. Ale to również film o tym, jak drastyczne podziały polityczne, konflikty i kryzysy z nimi związane odbierają możliwość dialogu, próby znalezienia elementów wspólnych, które mogłyby być punktem wyjścia do rozmowy.

"Kolano Ahed" (Francja, Izrael, Niemcy, 2021, 109 minut) reżyseria: Nadav Lapid scenariusz: Nadav Lapid, Haim Lapid obsada: Avshalom Pollak, Nur Fibak

"Kolano Ahed" reż. Nadav Lapid
"Kolano Ahed" reż. Nadav LapidStowarzyszenie Nowe Horyzonty

"Mała mama" (reż. Celine Sciamma)

Celine Sciamma dzięki rewelacyjnemu "Portretowi kobiety w ogniu" z 2019 roku ugruntowała swoją pozycję jednej z najciekawszych i wszechstronnych przedstawicielek europejskiej kinematografii. Zresztą, "Portret..." bardzo szybko wówczas stał się jednym z faworytów do Złotej Palmy w Cannes. Niefart jedynie sprawił, że film musiał mierzyć się z "Parasite" i ostatecznie Sciamma doceniona została nagrodą za najlepszy scenariusz.

"Mała mama" reż. Celine SciammaStowarzyszenie Nowe Horyzonty

Filmowczyni, która wymyka się różnego rodzaju próbom zaszufladkowania, mogłaby odcinać kupony od sukcesu swojego filmu z 2019 roku. Ale byłoby to pójście na łatwiznę, co jej raczej nie interesuje. Podczas ubiegłorocznego Konkursu Głównego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie Sciamma pokazała swój najnowszy film "Mała mama". I kolejny raz wzbudziła zachwyt zarówno krytyki, jak i publiczności.

"Mała mama" to filmowa baśń, która w pandemicznej rzeczywistości jest niczym plasterek miodu na skołatane serce. W centrum tej opowieści mamy ośmioletnią Nelly, która po śmierci babci pomaga rodzicom sprzątać dom zmarłej. Próbując zrozumieć swoją mamę, dopytuje ją o szczegóły z jej dzieciństwa. Podczas pobytu w domu babci, poznaje najbliższą okolicę, aż pewnego dnia w lesie spotyka swoją rówieśniczkę - Marion. To, co dzieje się później, stanowi clue całej historii.

"Mała mama" to jeden z najczulszych filmów, jakie pojawiły się w Polsce w ostatnich miesiącach. Sciamma udowodniła, że można robić kino autorskie bez zbędnego intelektualizowania, i przywraca kinu jego prawdziwy, magiczny wymiar.

"Mała mama" (Francja, 2021, 73 minuty) reżyseria: Celine Sciamma scenariusz: Celine Sciamma obsada: Josephine Sanz, Gabrielle Sanz, Nina Meurisse

"Mała mama" reż. Celine Sciamma
"Mała mama" reż. Celine SciammaStowarzyszenie Nowe Horyzonty

"Matki równoległe" (reż. Pedro Almodovar)

To kolejna odsłona Penelopy Cruz w tym przeglądzie. Jedna z najjaśniejszych gwiazd europejskiego kina, jedno z najwybitniejszych odkryć Pedra Almodovara, w "Matkach równoległych" jest zachwycająca. Ósmy już raz okazuje się, że ta reżysersko-aktorska współpraca jest fenomenalna.

"Matki równoległe" w reżyserii Pedra AlmodovaraGutek Film

Być może "Matki równoległe" nie przypadną do gustu fanom hiszpańskiego mistrza. Tym razem porzucił on bowiem swoją kampową stylistykę, schodząc nieco bardziej na ziemię. To z całą pewnością najpoważniejszy z dotychczasowych filmów Hiszpana. W "Matkach równoległych" macierzyństwo - jeden z ulubionych tematów Almodovara - pokazane jest w bardzo uczciwy sposób: z całym ciężarem, jaki związany jest z byciem matką. 71-letni reżyser i scenarzysta nie musi już nikomu nic udowadniać i może pozwolić sobie na wszystko, co chyba wykorzystał w "Matkach równoległych". Opowieść, jaką kreśli, nie ma podręcznikowych elementów, ale okazuje się, że w taki sposób też można mówić o świecie. I jak to u Almodovara bywa, w jego historiach muszą być pewnego rodzaju punkty zwrotne - ale tych nie zdradzimy. Są tu w zasadzie zderzone ze sobą trzy wzorce macierzyństwa, których elementy kontrastują ze sobą, ale które mają również wiele wspólnego.

Macierzyństwo w najróżniejszych odsłonach to jedna warstwa filmu. Filmowiec mierzy się również z kwestią rozliczenia się z reżimem generała Franco. Pomimo upływających dekad dla społeczeństwa hiszpańskiego to nadal delikatny temat. "Matki równoległe" koniec końców to świetny film, który jest w stanie przekonać almodovarosceptyków, że czasem warto sięgnąć po filmografię twórcy, z którymi nie zawsze nam po drodze.

"Matki równoległe" (Hiszpania, Francja, 2021, 123 minuty) reżyseria: Pedro Almodovar scenariusz: Pedro Almodovar obsada: Penelope Cruz, Milena Smit, Israel Elejalde, Rossy de Palma

Zwiastun filmu  Pedro Almodovara  "Matki równoległe"
Zwiastun filmu Pedro Almodovara "Matki równoległe"Sony Pictures/Gutek Film

"Najgorszy człowiek na świecie" (reż. Joachim Trier)

Najnowsze dzieło Joachima Triera "Najgorszy człowiek na świecie" należy do wąskiego grona najlepszych filmów, które światową premierę miały w 2021 roku. Reżyser i scenarzysta debiutował dramatem "Reprise: od początku, raz jeszcze" podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Karlowych Warach 2006, gdzie otrzymał nagrodę za najlepszą reżyserię. Tytuł przyniósł mu również Discovery Awards podczas MFF w Toronto. Jego pierwszym anglojęzycznym filmem (a bardziej precyzyjnie: anglo- i francuskojęzycznym) było "Głośniej od bomb" (2015 r.) z Jessem Eisenbergiem, Gabrielem Byrnem i Isabelle Huppert w rolach głównych. Tym tytułem Trier zadebiutował w Konkursie Głównym Festiwalu Filmowego w Cannes.

"Najgorszy człowiek na świecie" reż. Joachim TrierM2 Films

"Najgorszy człowiek na świecie" premierowo pokazany został w ramach canneńskiego Konkursu Głównego w 2021 roku. Grająca główną rolę Renate Reinsve otrzymała nagrodę dla najlepszej aktorki. Aż trudno uwierzyć, że Reinsve, która stworzyła jedną z najoryginalniejszych postaci kobiecych XXI wieku, nie otrzymała nominacji do Oscara ("Najgorszy człowiek na świecie" nominowany był w kategorii najlepszy film międzynarodowy oraz w kategorii najlepszy scenariusz oryginalny). Trier miał określić swój film jako "komedię romantyczną dla tych, którzy nienawidzą komedii romantycznych". I faktycznie, w tej historii nie ma nic, co z typową komedią romantyczną może się kojarzyć. Może poza faktem, że całość dotyczy relacji pomiędzy Julie (Reinsve) i Akselem (Anders Danielsen Lie).

Julie - tuż przed trzydziestką - próbuje znaleźć pomysł na własne życie, które sama sobie je komplikuje. Zarówno zawodowe i uczuciowe. Nawet wtedy, gdy poznaje o 15 lat starszego Aksela, nie potrafi się odnaleźć, a ich związek staje się pasmem utarczek słownych. Trier, który wielokrotnie już wykazywał się niezwykłym talentem filmowym, po mistrzowsku buduje obraz miłości na niuansach i towarzyszących jej emocjach. W tle tej historii filmowiec w sarkastyczny sposób przemyca najróżniejsze obserwacje codzienności, za pomocą których komentuje zmieniający się świat. Chociaż niektóre z nich są kąśliwe, to pozbawione umoralniających ocen. A kim jest "najgorszy człowiek na świecie"? Warto przekonać się samemu.

"Najgorszy człowiek na świecie" (Norwegia, Francja, Dania, Szwecja, 2021, 128 minut) reżyseria: Joachim Trier scenariusz: Joachim Trier, Eskil Vogt obsada: Renate Reinsve, Anders Danielsen Lie, Herbert Nordrum

"Najgorszy człowiek na świecie" reż. Joachim Trier
"Najgorszy człowiek na świecie" reż. Joachim TrierM2 Films

"Nieznośny ciężar wielkiego talentu" (reż. Tom Gormican)

Nicolas Cage - a tak naprawdę Nicolas Kim Coppola - na koncie ma blisko setkę ról filmowych i telewizyjnych, Oscara za najlepszą rolę męską w "Zostawić Las Vegas" z 1995 roku oraz kilka nominacji do Złotych Malin, w tym dla najgorszego aktora. To doskonale ilustruje fakt, że bratanek wielkiego Francisa Forda Coppoli ma sporą grupę fanów, jak i antyfanów. Trudno odmówić mu talentu, którym wykazał się między innymi w "Dzikości serca" Davida Lyncha. Tym, co zrobił w czarnej komedii Toma Gormicana "Nieznośny ciężar wielkiego talentu", zaskoczył przede wszystkim tych, którzy w niego wątpili.

"Nieznośny ciężar wielkiego talentu" (reż. Tom Gormican)Monolith Films

"Nieznośny ciężar wielkiego talentu", czyli czarna komedia 32-letniego Gormicana, zachwyciła publiczność i krytyków tegorocznego festiwalu South by Southwest (SXSW Festival) w Austin w stanie Teksas. Nic dziwnego, bo zabawna, inteligentnie kąśliwa historia wciąga od samego początku. Nicolas Cage gra tu fikcyjną wersję siebie - Nicka Cage'a, który mierzy się z Nickiem Cagem z przeszłości i własną sławą. Można przypuszczać, że tytuł filmu jest ironiczną parafrazą "Nieznośnej lekkości bytu" Milana Kundery, ponieważ nie trudno się dopatrzeć punktów wspólnych, choć zrealizowanych w zupełnie inny sposób. "Nieznośny ciężar wielkiego talentu" to przede wszystkim opowieść o hollywoodzkim aktorze na skraju bankructwa, który dostaje ostatnią szansę, by uniknąć jeszcze większych problemów.

Wydawałoby się, że aktor, grający fikcyjną wersję siebie, nie jest w kinie niczym nowym. Ale aktor grający postać, która jest jednym wielkim memem - to rzecz rzadka i nader ciekawa. A to nie wszystko, Nicolas Cage gra tu Nicka Cage'a i Nicky'ego - przerysowane własne alter ego, które utwierdza go w jego wyjątkowości. 32-letni reżyser - który mógłby być synem Cage'a - doskonale wykorzystał to, za co aktor był podziwiany i z jakich powodów tworzono jego liczne parodie. "Nieznośny ciężar wielkiego talentu" można oglądać na wiele sposobów. Bo może być jednocześnie świetną rozrywką, doprawioną dobrym wątkiem trochę z kina akcji, trochę z filmu szpiegowskiego, ale może być też dość ciekawym i wnikliwym spojrzeniem na gasnący blask gwiazdora, który za wszelką cenę gwiazdorem chce pozostać.

"Nieznośny ciężar wielkiego talentu" (Stany Zjednoczone, 2022, 107 minut) reżyseria: Tom Gormican scenariusz: Tom Gormican, Kevin Etten obsada: Nicolas Cage, Pedro Pascal, Tiffany Haddish

"Nieznośny ciężar wielkiego talentu"
"Nieznośny ciężar wielkiego talentu"Monolith Films

"Nitram" (reż. Justin Kurzel)

"Nitram" swoją światową premierę miał podczas ubiegłorocznego Konkursu Głównego canneńskiego festiwalu, podczas którego grający główną rolę Caleb Landry Jones otrzymał nagrodę dla najlepszego aktora. To kolejne studium zła i okrucieństwa, w którym Kurzel sięgnął po prawdziwe wydarzenia. To również trzeci w karierze tytuł, przy którym pracował ze scenarzystą Shaunem Grantem. Tym razem Australijczyk sięgnął po najkrwawszy zamach we współczesnej historii swojego kraju. Chodzi o masakrę w Port Arthur - turystycznej miejscowości na Tasmanii - do której doszło 28 kwietnia 1996 roku. Sprawcą zamachu z użyciem broni palnej był 28-letni Martin Bryant. Zginęło wówczas 35 osób, a 23 zostały ranne. W trakcie śledztwa okazało się również, że wcześniej zabił dwie inne osoby. Bryant usłyszał wyrok 35-krotnego dożywocia oraz dodatkowo 1652 lat więzienia bez możliwości skrócenia wyroku bądź ułaskawienia. Masakra wstrząsnęła całą Australią i spowodowała zmianę w prawie do posiadania broni.

Caleb Landry Jones w "Nitram" (reż. Justin Kurzel)Gutek Film

Kurzel w niezwykle mądry sposób wykorzystał historię i zbrodnię Bryanta, by przyjrzeć się kondycji człowieka. Nitram to przezwisko głównego bohatera, w którego wcielił się elektryzujący Caleb Landry Jones. Film otwiera telewizyjny wywiad z 12-letnim chłopcem, który trafił do szpitala po tym, jak poparzył się w trakcie zabawy fajerwerkami. Natomiast właściwa akcja filmu rozpoczyna się, gdy Nitram jest dorosłym, niestabilnym psychicznie mężczyzną, a jego codzienność wypełniona jest odpalaniem fajerwerków i petard, czym doprowadza do furii sąsiadów i okolicznych mieszkańców. Z czasem jego fascynacja materiałami wybuchowymi staje się coraz bardziej niebezpieczna.

Kurzel po raz kolejny nie daje prostych odpowiedzi. Pozostawia natomiast widza z całą serią pytań. "Nitram" nie traktuje o masakrze z 1996 roku, ale o tym wszystkim, co mogło do niej doprowadzić. Reżyser przygląda się - na tyle, na ile jest to możliwe - relacjom Nitrama z rodziną i lokalną społecznością, które nie pozostały bez wpływu na jego poczucie wyobcowania, niezrozumienia. Pozbawiony właściwej opieki, nie tylko ze strony rodziców, ale również pracowników socjalnych oraz lekarzy, Nitram wielokrotnie nie potrafi sobie poradzić z ogarniającym go natłokiem emocji i bodźców. W końcu Kurzel obrazuje to, że przy ówczesnym liberalnym prawie do posiadania broni, zachłanni sprzedawcy bez skrupułów zbroili również tych, którzy z bronią nie powinni mieć nigdy do czynienia. W ten sposób Australijczykowi udała się rzecz bardzo rzadka w kinie. W wyważony, dojrzały sposób, przy zachowaniu należnego szacunku wobec rodzin ofiar, Kurzel nakręcił film o masakrze dokonanej z użyciem broni palnej, w którym stawia pytania o odpowiedzialność osób, które mogły w odpowiednim momencie zareagować. Przypomina, że chociaż w 1996 roku wprowadzono restrykcje w prawie do posiadania broni, nadal nie są one egzekwowane w skuteczny sposób. Reżyserowi nie udałby się ten pełen napięcia, intensywny i przerażający obraz, bez udziału Caleba Landry'ego Jonesa.

"Nitram" (Australia, 2021, 112 min) reżyseria: Justin Kurzel scenariusz: Shaun Grant obsada: Caleb Landry Jones, Judy Davis, Anthony LaPaglia

"Nitram" w reżyserii Justina Kurzela
"Nitram" w reżyserii Justina KurzelaGutek Film

"Paryż, 13 dzielnica" (reż. Jacques Audiard)

Jacques Audiard jest jednym z czołowych przedstawicieli francuskiego kina autorskiego. W 2015 roku jego dramat "Imigranci" otrzymał Złotą Palmę Festiwalu Filmowego w Cannes. Natomiast "Prorok" w 2010 roku doceniony został Wielką Nagrodą Jury, czyli drugą co do ważności nagrodą canneńskiego wydarzenia. W Konkursie Głównym ubiegłorocznej edycji Festiwalu Filmowego w Cannes Audiard pokazał swoją najnowszą fabułę "Paryż, 13. dzielnica", którą udowodnił, że filmowo nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

"Paryż, 13. dzielnica" reż. Jacques AudiardGutek Film

Audiard połączył siły między innymi z wybitną reżyserką i scenarzystką Celine Sciammą, która współtworzyła scenariusz do "Paryż, 13. dzielnica". Dzięki temu widzowie mogą zobaczyć inne oblicze francuskiej stolicy. Bo choć nie od dzisiaj wiadomo, że Paryż jest miastem zakochanych, to sposób, w jaki twórcy uchwycili romantyczne relacje współczesnych trzydziestolatków, budzi prawdziwy zachwyt. Francuska stolica staje się nie tylko tłem, ale i bohaterem filmu. A dokładnie 13. dzielnica, wypełniona brutalistyczną architekturą i wieżowcami, co niewiele ma wspólnego z pocztówkowymi, oklepanymi krajobrazami Paryża.

Reżyser wykorzystał trzy powieści graficzne nowojorskiego grafika i twórcy komiksów Adriana Tomine'a. Jednak francuski klasyk postanowił stworzyć własną odpowiedź na to, jak Tomine rysuje zagubienie i czasami absurdalność życia we współczesnej metropolii. "Paryż, 13. dzielnica" daje nową jakość nurtowi kina przedmieść, którego chyba najlepszym przykładem jest słynna "Nienawiść" Mathieu Kassovitza. Jednak film Audiarda to studium współczesnych związków, portret codziennych zmagań millenialsów, w którym każdy może się odnaleźć. Ziarnista tekstura czarno-białych zdjęć oddaje niesamowity klimat i dynamikę opowiadanych historii, w których losy bohaterów splatają się w nie zawsze oczywisty sposób.

"Paryż, 13. dzielnica" (Francja, 2021, 105 minut) reżyseria: Jacques Audiard scenariusz: Jacques Audiard, Celinę Sciamma, Lea Mysius obsada: Lucie Zhang, Makita Samba, Noemie Merlant, Jehnny Beth

"Paryż, 13. dzielnica" reż. Jacques Audiard
"Paryż, 13. dzielnica" reż. Jacques AudiardGutek Film

"Pięć diabłów" (reż. Léa Mysius)

To dość oczywiste, że w przypadku takich festiwali filmowych jak w Cannes, największe zaciekawienie budzą filmy z Konkursu Głównego. Nie oznacza to jednak, że tytuły z pozostałych sekcji nie są warte uwagi. W prestiżowej, niezależnej od festiwalu canneńskiego sekcji Directors' Fortnight, w tym roku pojawiło się kilka interesujących filmów. Jednym z nich jest druga pełnometrażowa fabuła Lei Mysius "Pięć diabłów". 33-letnia obecnie Francuzka zainteresowanie w świecie filmowym budziła swoimi krótkimi metrażami. Absolwentka scenopisarstwa jednej z najlepszych europejskich szkół filmowych - Le Femis w Paryżu - w ostatnich latach współpracowała przy scenariuszach filmów tak uznanych twórców, jak Claire Denis, Arnaud Desplechin czy Jacques Audiard. Jako reżyserka zadebiutowała w 2017 roku w canneńskiej sekcji Tydzień Krytyków filmem "Ava", budząc zachwyt krytyków i publiczności.

Sally Drame w "Pięć diabłów" (reż. Lea Mysius)Stowarzyszenie Nowe Horyzonty

"Pięć diabłów" to chwytająca za serce historia Vicky, dziewczynki, która - dzięki magicznym mocom - odtwarza zapachy, tworzy z nich różne kombinacje i w ten sposób odkrywa sekrety przeszłości swojej rodziny. Mysius, wprawnie mieszająca filmowe gatunki, stworzyła swoistą baśń o sile miłości. Miłości, która w swej naturze jest niekontrolowana, destrukcyjna i stawia opór nawet nadprzyrodzonym mocom. Uczuciom rozumianym na różne sposoby.

Chociaż pojawiły się głosy krytyków, wskazujących na narracyjny chaos, to trudno się z nimi zgodzić. "Pięć diabłów" jest budzącą podziw, nieoczywistą, świetnie skonstruowaną całością. Tytuł można traktować jako odniesienie do miejscowego centrum sportowego, wokół którego rozgrywają się najważniejsze elementy całej historii. Innym kluczem interpretacyjnym może być również pięć poruszanych w filmie kwestii: rodzina, rasizm, homofobia (i bifobia), alkoholizm oraz piromania.

"Pięć diabłów" (Francja, 2022, 103 minuty) reżyseria: Lea Mysius scenariusz: Paul Guilhaume, Lea Mysius obsada: Adele Exarchopoulos, Sally Drame, Swala EMati, Moustapha Mbengue

"Pięć diabłów" w reżyserii Lei Mysius
"Pięć diabłów" w reżyserii Lei MysiusStowarzyszenie Nowe Horyzonty

"Powodzenia, Leo Grande" (reż. Sophie Hyde)

Emma Thompson nie przestaje zadziwiać. Jedna z najważniejszych i najbardziej utalentowanych współczesnych aktorek brawurowo zagrała w komediodramacie "Powodzenia, Leo Grande" w reżyserii Sophie Hyde. A rola Nancy Stokes prawdopodobnie jest jej najodważniejszą, a na pewno jedną z najlepszych w dotychczasowej karierze.

"Powodzenia, Leo Grande" reż. Sophie HydeForum Film Poland

"Becky, pewnie to już wiesz, mam nadzieję, że wiesz. Przyjemność jest czymś cudownym. Czymś, czego każdy z nas powinien doświadczyć" - mówi w pewnym momencie postać grana przez Thompson. A jest to postać, która może zaskoczyć nawet najwierniejsze fanki i fanów 63-letniej Brytyjki. W filmie kreuje 55-letnią wdowę, byłą nauczycielkę, dewotkę, która nigdy nie zaznała orgazmu. Nancy wpada na "szalony" pomysł wynajęcia pracownika seksualnego - młodego, przystojnego Irlandczyka, w wieku swojego syna. Leo Grande, bo tak przedstawia się mężczyzna - w tej roli znakomity Daryl McCormack - przekonuje swoją klientkę, że świadczy usługi, które są czymś więcej niż samym seksem. Zresztą w filmie Hyde nie o seks chodzi, a o skonfrontowanie społecznych norm i konwenansów z osobistymi pragnieniami, przeżyciami i emocjami. W końcu - i być może jest to clue filmu - reżyserka w najczulszy możliwy sposób przypomina, że kobiety w średnim wieku pragną bliskości, seksu, przyjemności i chcą czuć się dobrze w swojej skórze. Tu ogromna zasługa bardzo precyzyjnego scenariusza Katy Brand, w którym zarówno bohaterowie, jak i twórcy żonglują emocjami tak, żeby nie przesadzić w żadną stronę.

Najmocniejszą stroną filmu, a zarazem najbardziej zaskakującą jest to, że przez ponad półtorej godziny jesteśmy świadkami rozmowy dwóch osób (w obsadzie poza Thompson i McCormackiem pojawia się jeszcze pięć osób, czwórka z nich to statyści). Rozmowy, która wciąga, porusza i daje do myślenia. Gdzie neurotyczna natura Nancy i jej religijna powierzchowność kontrastowane są ze złudną pewnością siebie i nonszalancją Leo Grande. Ostre, gorzkie i bardzo szczere uwagi równoważone są zaś komizmem sytuacyjnym. A wszystko po to, żeby przypomnieć widzom, iż źródłem największej przyjemności jest szacunek do siebie samego.

"Powodzenia, Leo Grande" (Wielka Brytania, Stany Zjednoczone, 2022, 97 minut) reżyseria: Sophie Hyde scenariusz: Katy Brand obsada: Emma Thompson, Daryl McCormack

"Powodzenia, Leo Grande" reż. Sophie Hyde
"Powodzenia, Leo Grande" reż. Sophie HydeForum Film Poland

"Red Rocket" (reż. Sean Baker)

To, że Sean Baker stał się jednym z najciekawszych współczesnych twórców kina autorskiego, nie jest niczym nowym. Międzynarodową rozpoznawalność przyniosła mu "Gwiazdeczka" z 2012 roku, a każdy jego kolejny film umocnił jego pozycję, przynosząc mu szereg nominacji do kolejnych nagród. Bezwstydnie ucieka wszelkim schematom i w wyjątkowy sposób, z uśmiechem na ustach, na warsztat bierze tematy trudne, niewygodne. "Red Rocket" to jego czwarta fabuła, w której sięgnął po kwestie związane z pracą seksualną. Ale nie tylko.

Światowa premiera filmu odbyła się w ramach Konkursu Głównego Festiwalu Filmowego w Cannes w 2021 roku. Tym razem Baker stworzył oryginalną opowieść o upadłym gwiazdorze filmów pornograficznych - Mickey Davisie (czy też Mickeyu Saber, ukrywa się bowiem pod takim profesjonalnym pseudonimem), który uwikłany w różne problemy, wraca do rodzinnego miasteczka w Teksasie. Na miejscu okazuje się, że jego powrót nie spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem. Mimo wszystko, mężczyzna próbuje odzyskać zaufanie innych i zdobyć pieniądze na przeżycie. Zanurzony w swojej zamierzchłej karierze, obmyśla plan, jak wrócić na szczyt kariery. Główną rolę zagrał Simon Rex - aktor, model, raper, gwiazdor telewizyjny. Swoją karierę rozpoczynał jako aktor filmów porno. Dzięki roli u Bakera, stał się kinowym objawieniem, zachwycając międzynarodową krytykę i zdobywając szereg nagród, w tym Film Independent Spirit Award (jedna z najważniejszych nagród kina niezależnego na świecie) za najlepszą rolę główną.

CZYTAJ TAKŻE ROZMOWĘ TOMASZA-MARCINA WRONY Z SEANEM BAKEREM Z 2018 ROKU >>>

Jednak "Red Rocket" - jak to u Bakera bywa - to coś więcej niż niezwykłe studium postaci u progu ery Trumpa w Stanach Zjednoczonych. Reżyser przygląda się codzienności mieszkańców takich niewielkich miast, jak Texas City, którzy zmagają się z kolejnymi wyzwaniami. I tym razem niemal cała obsada składa się z amatorów, co jeszcze bardziej uwiarygadnia tę satyrę. Bo "Red Rocket" bezbłędnie punktuje tych, którzy zanurzeni są po uszy w miłości własnej i rzadko są w stanie spojrzeć poza czubek własnego penisa.

"Red Rocket" (Stany Zjednoczone, 2021, 130 minut) reżyseria: Sean Baker scenariusz: Sean Baker, Chris Bergoch obsada: Simon Rex, Bree Elrod, Suzanna Son

"Red Rocket" reż. Sean Baker
"Red Rocket" reż. Sean BakerUnited International Pictures Polska

"Stracone złudzenia" (reż. Xavier Giannoli)

Trzeba być szalonym, bezczelnie odważnym bądź po prostu utalentowanym, aby rzucać się na ekranizację największych dzieł literackiej klasyki. Są w końcu takie teksty, których przeniesienie na ekran bardzo łatwo mogłoby się skończyć piękną katastrofą. Do nich należy twórczość Honoriusza Balzaka - ojca europejskiego powieściopisarstwa - z którą wielu z nas zetknęło się w czasach szkolnych. Francuski pisarz stworzył monumentalny cykl "Komedia ludzka", który mimo upływającego czasu nie traci na aktualności.

Reżyser, scenarzysta i producent Xavier Giannoli, który światową renomę zdobył komediodramatem "Niesamowita Marguerite" w 2015 roku, podczas ubiegłorocznej edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji zaprezentował "Stracone złudzenia". I okazało się, że dokonał niemożliwego: przeniósł na ekran jedną z powieści Balzaca, znajdując wiele punktów wspólnych między 1821 rokiem a współczesnością. Mało tego. Nakręcił wciągającą opowieść o człowieku, którego zniszczyła własna legenda, sława i pozycja. A przecież takie historie: głośne upadki ze szczytu sławy i bogactwa dzieją się cały czas.

"Stracone złudzenia" reż. Xavier GiannoliGutek Film

Lucien de Rubempré (Benjamin Voisin) marzy o karierze literackiej. Pracuje w rodzinnej drukarni na francuskiej prowincji, gdzie porządek społeczny ciągle ustala arystokracja. Młodzieniec w pewnym momencie poznaje baronową Louise de Bargeton (Cecile de France), która jest protektorką lokalnych artystów. Nawiązują romans, który zmusza arystokratkę do ryzykownych decyzji. W pewnym momencie wywozi swojego kochanka i podopiecznego do Paryża. Lucien zderza się ze światem, o którym nie wiedział nic, a który go szybko uwodzi. Los prowadzi go do dziennikarza jednej z popularnych bulwarówek Etienne'a Lousteau (świetny Vincent Lacoste). I tak Lucien, łudząc się, że stanie się uznanym poetą, wchodzi w tę część świata, którą rządzi korupcja, walka wpływów i żądza pieniądza. Lucien bardzo szybko odkłada na bok własne wartości i ideały. I równie szybko staje się wpływową postacią paryskiego towarzystwa, wspinając się coraz wyżej w społecznej hierarchii. Jednak kariera zbudowana na manipulacjach, kłamstwach, kręgu wpływów wyzutym z moralności, obróci się przeciwko niemu samemu.

Giannoli w rzadko spotykanym stylu korzysta z literackiej klasyki, aby opowiedzieć o współczesności. Przypomina, że fake newsy to nie wymysł internetu, że wielkim pieniądzom, walce o władzę i wpływy rzadko towarzyszą skrupuły czy wzniosłe wartości. Opowieść francuskiego filmowca, który umiejętnie wydobył z tekstu Balzaca to co najlepsze, może być dla wielu kubłem zimnej wody. Jest jedna różnica. Balzac często wykorzystywał swoje postaci, aby przypominać o zasadach moralnych. Giannoli natomiast nie stawia się w roli mędrca czy sędziego - bezwględnie ukazuje mieliznę moralną, w której tkwią ci, którzy sławę i władzę zawdzięczają nie ciężkiej pracy, a manipulacjom, kłamstwom i pogoni za pieniądzem.

"Stracone złudzenia" (Francja, Belgia, 2021, 149 minut) reżyseria: Xavier Giannoli scenariusz: Xavier Giannoli, Jacques Fieschi (na podstawie dzieła Honoriusza Balzaka) obsada: Benjamin Voisin, Cecile de France, Vincent Lacoste, Xavier Dolan

"Stracone złudzenia" reż. Xavier Giannoli
"Stracone złudzenia" reż. Xavier GiannoliGutek Film

"Trzy tysiące lat tęsknoty" (reż. George Miller)

Jeden z najważniejszych twórców współczesnej kinematografii, zarazem jeden z najsłynniejszych przedstawicieli australijskiego filmu, George Miller znany jest z tego, że jego filmy zanurzone są w nierealnych światach. W końcu twórca słynnej serii "Mad Max" swojego jedynego Oscara otrzymał za "Happy Feet: Tupot małych stóp" w kategorii najlepszy pełnometrażowy film animowany. W dorobku ma również takie tytuły, jak "Czarownice z Eastwick", "Babe - świnka w mieście" czy "Olej Lorenza" z rewelacyjną rolą Susan Sarandon. Po wielkim sukcesie "Mad Max: Na drodze gniewu" z 2015 roku (który zdobył sześć Oscarów i cztery kolejne nominacje), Miller postanowił połączyć swoje wcześniejsze filmowe i narracyjne zainteresowania, tworząc "Trzy tysiące lat tęsknoty". Film swoją światową premierę miał w maju podczas tegorocznego Festiwalu Filmowego w Cannes w sekcji Poza Konkursem.

"Trzy tysiące lat tęsknoty"Monolith Films

To ryzyko się opłaciło, bo jest to idealny film na nasze czasy, gdy kolejne tragiczne wydarzenia stają się coraz bardziej regułą niż wyjątkiem. Scenariusz autorstwa Millera i Augusty Gore powstał na podstawie zbioru opowiadań brytyjskiej pisarki A. S. Byatt "The Djinn in the Nightingale Eye". W efekcie mamy współczesną baśń, nawiązującą do różnych historii sięgających trzech tysięcy lat wstecz, która łączy elementy kina drogi, kina akcji, fantasy i filmowego romansu. Przede wszystkim jest to niezwykle subtelna, uniwersalna i narracyjnie spójna opowieść o ludzkich pragnieniach, marzeniach i tęsknocie. Miller w punkt przypomina, że składamy się z opowieści, na które nie zawsze mamy wpływ i mieć nie powinniśmy.

Główny wątek skupia się wokół postaci doktory Alithei Binnie (w tej roli zachwycająca jak zawsze Tilda Swinton), narratolożki, która bierze udział w specjalistycznej konferencji badaczy opowieści z całego świata, odbywającej się w Stambule. Na jednym z lokalnych bazarów kupuje piękny stary flakon, który przykuł jej uwagę tym, że był zniekształcony. W łazience swojego pokoju, podczas porannej toalety, postanawia go otworzyć. Wtedy ukazuje się jej Djinn (dżin, w którego wcielił się również doskonały Idris Elba), który wyjaśnia jej, że jeśli spełni jej trzy życzenia, odzyska wolność, której pragnie od trzech tysięcy lat. Binnie jako wybitna badaczka najróżniejszych mitologii, przypowieści i tradycyjnych narracji, a zarazem jako osoba bardzo racjonalna, nieufna i kontrolująca swoje emocje, z dystansem podchodzi do tego, co się dzieje w jej pokoju. Słuchając opowieści Djinna, próbuje je racjonalizować. W końcu całe życie poświęciła swoim badaniom naukowym, również te prywatne. Obie postaci łączy ogromne poczucie tęsknoty i niespełnione jak dotąd pragnienia. Binnie wsłuchując się w Djinna, wyciąga wnioski. Ostatecznie wie, że indywidualne pragnienia rodzą konsekwencje, które mogą wpływać na innych.

Baśniowy wymiar tego filmu potęguje precyzyjnie zrealizowana warstwa wizualna, która sama w sobie zachwyca. Jednocześnie nie przeszkadza w zagłębieniu się w to, o czym Miller chciał opowiedzieć. "Trzy tysiące lat tęsknoty" będzie idealnym wyborem na zimowy wieczór. Pozwoli oderwać się od codzienności i porwie w baśniowy świat, za którym każdy z nas tęskni.

"Trzy tysiące lat tęsknoty" (Australia, Stany Zjednoczone, 2022, 108 minut) reżyseria: George Miller scenariusz: George Miller, Augusta Gore (na podstawie "The Djinn in the Nightingale's Eye" A.S. Byatt) obsada: Tilda Swinton, Idris Elba, Erdil Yasaroglu

"Trzy tysiące lat tęsknoty" reż. George Miller
"Trzy tysiące lat tęsknoty" reż. George MillerMonolith Films

"Wszystko wszędzie naraz" (reż. Dan Kwan, Daniel Scheinert)

Jeśli to nie jest najlepszy film tego roku, to na pewno najbardziej zaskakujący. Przed światową premierą "Wszystko wszędzie naraz" nikt chyba nie spodziewał się, że ten tytuł stanie się międzynarodowym hitem i komercyjnym sukcesem. Jednocześnie film duetu Dan Kwan i Daniel Scheinert (znani również jako The Daniels) stał się kolejną perełką tegorocznej edycji festiwalu South by Southwest (SXSW Festival) w Austin w stanie Teksas. Międzynarodowa krytyka od razu określiła go jako oscarowego pewniaka.

"Wszystko wszędzie naraz" reż. Dan Kwan, Daniel ScheinertBest Film

"Wszystko wszędzie naraz" jest wyjątkowym połączeniem komedii, kina akcji, kina przygodowego i fantasy. Nic dziwnego, skoro duet The Daniel współpracował z braćmi Anthonym i Joe Russo - producentami tego tytułu. O czym jest film? Trudno cokolwiek napisać, żeby za dużo nie zdradzić. Evelyn Wang - chińska imigrantka, mierzy się z codziennymi wyzwaniami życia w Stanach Zjednoczonych. Okazuje się jednak, że to od tej przeciętnej matki w średnim wieku i właścicielki podupadającej pralni zależy nie tylko bezpieczeństwo jej rodziny, ale również losy wszystkich możliwych światów.

The Daniels zbudowali całą historię na znanym i prostym schemacie walki dobra ze złem. Natomiast poza tym nic już nie jest proste, a na pewno nie jest oczywiste. Twórcy odważnie "odpięli wrotki swojej wyobraźni" i zafundowali ponad dwugodzinną jazdę bez trzymanki. Wystarczy wspomnieć o scenie, w której Jobu (w tej roli zachwycająca Stephanie Hsu, znana między innymi z serialu "Wspaniała pani Maisel") pokonuje rosłego ochroniarza dwoma wielkimi dildo. Brawurowo i bezwstydnie duet The Daniels stworzył pozornie jedynie kakofoniczny seans, w którym jak się okazuje, każdy najmniejszy drobiazg wizualny, dźwiękowy, narracyjny został ze sobą precyzyjnie połączony. Ogromny dystans do historii filmu i niczym nie ograniczone poczucie humoru sprawiają, że ani przez chwilę nie da się oderwać wzroku od ekranu. To zarazem dowód, że jest miejsce na dobre, mądre, jakościowe kino, które jednocześnie będzie świetną rozrywką. Wisienką na torcie jest muzyka stworzona przez grupę Son Lux, która zaprosiła między innymi Davida Byrne'a, Randyego Newmana czy Mosesa Sumneya. A przecież o to twórcom chodziło, już w tytule obiecują: wszystko, wszędzie i jednocześnie. A w tym szaleństwie jest metoda: pod płaszczem niekończących się i przerysowanych bójek, fabularnych fikołków i wykopów, których nie powstydziłby się młody Chuck Norris, jest coś więcej. Coś, co każdy z nas w zderzeniu z pandemią, widmem rozległego światowego konfliktu, kryzysu ekonomicznego, chce i potrzebuje usłyszeć. Co takiego? Trzeba sprawdzić samemu.

"Wszystko wszędzie naraz" reż. Dan Kwan, Daniel ScheinertBest Film

Pisząc o "Wszystko wszędzie naraz", grzechem byłoby nie wspomnieć o obsadzie. Chociaż film jest dziełem bardzo świadomych i utalentowanych twórców, trudno sobie wyobrazić taki efekt bez fenomenalnej obsady z Michelle Yeoh i Jamie Lee Curtis na czele. Yeoh, która dała aktorski popis w "Przyczajonym tygrysie, ukrytym smoku" Anga Lee'ego z 2000 roku, wykorzystała tu szansę, żeby popłynąć i pokazać pełen wachlarz swoich umiejętności. Jamie Lee Curtis z charakterystycznym dla siebie wdziękiem przybiera najróżniejsze wcielenia. Nawet jako nieziemsko silna zapaśniczka i krwiożercza morderczyni puszcza oko do widzów, udowadniając, że świetnie się bawi.

"Wszystko wszędzie naraz" (Stany Zjednoczone, 2022, 139 min) reżyseria: Dan Kwan, Daniel Scheinert scenariusz: Dan Kwan, Daniel Scheinert obsada: Michelle Yeoh, Stephanie Hsu, Jamie Lee Curtis, Ke Huy Quan

Zwiastun "Wszystko wszędzie naraz" reż. Dan Kwan, Daniel Scheinert
"Wszystko wszędzie naraz" reż. Dan Kwan, Daniel ScheinertBest Film

"Vortex" (reż. Gaspar Noe)

Gaspar Noe debiutował ze swoją pierwszą pełnometrażową fabułą "Sam przeciw wszystkim" w sekcji Tydzień Krytyków (Semaine de la Critique) podczas 51. Festiwalu Filmowego w Cannes w 1998 roku. Od tego czasu szybko przylgnęło do niego miano "mistrza sztuki skandalu". Z całą pewnością jest artystą niepokornym i nieprzewidywalnym, a każdy jego kolejny tytuł budzi powszechne zaciekawienie, chociaż potrafi budzić też skrajne reakcje krytyki i publiczności. Gdy w 2018 roku pokazał w Cannes "Climax", pojawiły się głosy, że jest to jego najlepsze z dotychczasowych dzieł. Po "Climaxie" wrócił z "Vortexem", który z całą pewnością można określić najdojrzalszym i najbardziej osobistym w dorobku Noego.

"Vortex" reż. Gaspar NoeGutek Film

Główni bohaterowie to małżeństwo intelektualistów: ona pracowała jako psychiatra; on, krytyk filmowy - mimo zaawansowanego wieku - pracuje właśnie nad swoją kolejną książką. Poznajemy ich podczas popołudniowego obiadu na tarasie dużego, luksusowego paryskiego mieszkania, wypełnionego książkami, plakatami filmowymi i sztuką. Tworzą szczęśliwą rodzinę, cieszącą się pogodną starością. Wszystko - dosłownie wszystko - zmienia się o poranku kolejnego dnia. Od tego momentu historia prowadzona jest w połączonych na jednym ekranie dwóch kadrach. W ten sposób sugestywnie Noe zwraca uwagę, że zdarzyło się coś, co powoduje, że światy dwójki bohaterów przestały być jednością. Jak to u argentyńsko-francuskiego mistrza kina bywa, rzeczywistość pozbawiona jest półśrodków. Dzięki temu "Vortex" oddaje głos tym, o których zachodnia kultura chce zapomnieć: starym, niedołężnym, schorowanym, którzy nie dość, że nie mają świadomości, co dzieje się z ich organizmami, to tracą też poczucie bezpieczeństwa. Noe zwraca uwagę, że powolny proces umierania wypełniony jest niepokojem, bólem fizycznym, złością i ogromnym poczuciem osamotnienia - czy nawet porzucenia.

Trudno uciec od porównań szóstej fabuły Noego do takich arcydzieł jak "Miłość" Michaela Hanekego czy "Ojciec" Floriana Zellera, które również dotyczyły demencji, umierania w podeszłym wieku. Ale Noe, który od lat rozwija własną wizję kina i ucieka od gatunkowych standardów, stworzył dzieło oryginalne, charakterystyczne i wielowymiarowe. Film jest jak kubeł zimnej wody: przypomina, że śmierć jako zjawisko biologiczne pozostaje bardzo indywidualne. Przypomina tornado, które niszczy wszystko na swojej drodze.

"Vortex" (Francja, Belgia, Monako, 2021, 142 minuty) reżyseria: Gaspar Noe scenariusz: Gaspar Noe obsada: Dario Argento, Francoise Lebrun, Alex Lutz

"Vortex" reż. Gaspar Noe
"Vortex" reż. Gaspar NoeStowarzyszenie Nowe Horyzonty

Zdarzyło się (reż. Audrey Diwan)

To najlepszy, a na pewno najważniejszy zagraniczny film, który wszedł w tym roku do polskich kin. Zarówno z perspektywy wizualnej, jak i fabularnej. Ważny, odważny i zaskakujący. "Zdarzyło się" Audrey Diwan docenione zostało Złotym Lwem oraz nagrodą FIPRESCI ubiegłorocznej edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji. Sama Diwan, wcześniej nieznana szerszej publiczności, stała się gwiazdą współczesnego kina. Francuzka debiutowała jako reżyserka w 2019 roku niewielkim dramatem "Mais vous êtes fous". Wcześniej współpracowała przy powstawaniu scenariuszy do kilku produkcji.

"Zdarzyło się" reż. Audrey DiwanAurora Films

"Zdarzyło się" jest filmową adaptacją autobiograficznej powieści Annie Ernaux "L'événement" z 2000 roku (książka nie ukazała się w języku polskim, ale tytuł tłumaczy się jako "Zdarzyło się"). Gdy tytuł stał się najlepszym filmem weneckiego festiwalu, nikt jeszcze nie przypuszczał, że Ernaux niemal rok później uhonorowana zostanie Nagrodą Nobla w dziedzinie literatury. Francuska prozaiczka doceniona została przez Akademię Szwedzką "za odwagę i kliniczną przenikliwość, z jaką odkrywa korzenie, wyobcowanie i kolektywne ograniczenia pamięci indywidualnej". W bardzo trafny, bezkompromisowy i czytelny sposób buduje uniwersalne historie na podstawie wątków autobiograficznych. Nie jest to jednak proza, która gwarantuje oczywisty sukces swoim filmowym adaptacjom. To dość naturalne, że to, co jest siłą prozy, może okazać się słabością w filmowym wydaniu. Dzięki współpracy scenopisarskiej z Marcią Romano, Diwan udało się ożywić i w wyjątkowy sposób przenieść "Zdarzyło się" na srebrny ekran. Jest to kino wybitne, autorskie, w którym czuć wyraźnie reżyserski talent Francuzki. Nie ma tu ani romantyzowania, ani fetyszyzacji aborcji. Nie ma tu również prostych odpowiedzi, emocjonalnych uproszczeń. Są za to filozoficzne pytania o granice wolności, praw i odpowiedzialności, o podstawy nierówności społecznych. Chociaż akcja filmu dzieje się w pierwszej połowie lat 60. ubiegłego wieku, to pytania te nie straciły na aktualności i uniwersalności.

Przenosimy się do 1963 roku, gdy we Francji aborcja była penalizowana - do więzienia trafiały kobiety, które decydowały się na zakończenie ciąży, jak i ci, którzy im w tym pomagali. Anna Duchesne (panieńskie nazwisko pisarki) jest utalentowaną i cenioną przez profesorów studentką. Pewnego dnia dowiaduje się, że przez przypadek zaszła w ciążę z nic nieznaczącym dla niej mężczyzną. Ma świadomość, że urodzenie dziecka przekreśli jej całe przyszłe życie, a marzy o ukończeniu studiów i pisaniu. Decyduje się na aborcję. Opowiedziana w książce i w filmie historia pokazuje nierówną walkę o znalezienie skutecznego sposobu zakończenia ciąży. Nasza bohaterka jest w niej osamotniona, bo wie, że jeśli prawda wyjdzie na jaw, trafi do więzienia.

Film nie tylko wciąga swoim moralizatorskim wycofaniem, ale również zachwyca warstwą wizualną - głównie za sprawą zdjęć autorstwa Laurenta Tangy'ego. Sposób kadrowania, poruszania się kamer, intensywnie oddaje narastający niepokój w ciele głównej bohaterki. A tę brawurowo i sugestywnie zagrała francusko-rumuńska 23-latka Anamaria Vartolomei, która stała się objawieniem europejskiego kina i warto obserwować jej kolejne kreacje.

"Zdarzyło się" (Francja 2021, 100 minut) reżyseria: Audrey Diwan scenariusz: Audrey Diwan, Marcia Romano (na podstawie powieści Annie Ernaux) obsada: Anamaria Vartolomei, Kacey Mottet Klein, Luana Bajrami

"Zdarzyło się" reż. Audrey Diwan
"Zdarzyło się" reż. Audrey DiwanAurora Films

Autorka/Autor:

Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Fot. Lluis Tudela / Stowarzyszenie Nowe Horyzonty

Tagi:
Raporty:
Pozostałe wiadomości

- Wyciągnął dzieci i zaczął celować w moją stronę. Widziałam tylko lufę. Zaczął pytać: "gdzie on jest?" - wspomina tragiczne wydarzenia Anna. Po tym, jak jej były partner Dawid M. doprowadził do kolizji jej auta, zatrzymał się na poboczu i zaczął strzelać w stronę pasażerów - kobiety, jej nowego partnera oraz dwójki jej dzieci. Według relacji pani Anny nie był to pierwszy raz, gdy z jego powodu bała się o zdrowie i życie. W "Uwadze!" TVN nieznane dotąd kulisy tragedii, do której doszło pod Łodzią.

"Cały czas strzelał. Zaczęłam krzyczeć, że w samochodzie jest Jasio, nasze wspólne dziecko"

"Cały czas strzelał. Zaczęłam krzyczeć, że w samochodzie jest Jasio, nasze wspólne dziecko"

Źródło:
"Uwaga!" TVN

Burza tropikalna Milton w poniedziałek gwałtownie przybrała na sile i stała się huraganem piątej kategorii w pięciostopniowej skali Saffira-Simpsona. Żywioł zmierza w kierunku Florydy i zagraża terenom wcześniej dotkniętym przez huragan Helene. Zdaniem wielu meteorologów Milton jest obecnie najsilniejszą burzą na świecie w tym roku.

Najsilniejsza burza w tym roku. "Ewakuujcie się. Nie czekajcie, zróbcie to teraz"

Najsilniejsza burza w tym roku. "Ewakuujcie się. Nie czekajcie, zróbcie to teraz"

Źródło:
PAP, NHC

- Jarosław Kaczyński ostrzega przed tym, co sam chciał zrobić. To on skończył III Rzeczpospolitą w takim rozumieniu, że właściwie podważył działanie konstytucji - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 Paweł Kowal, poseł Koalicji Obywatelskiej. Odniósł się w ten sposób do wypowiedzi prezesa PiS, w której ten mówił o potrzebie uchwalenia nowej konstytucji i o "systemie, który nie będzie tak łatwy do podważenia".

"Diabelska przewrotność" Kaczyńskiego. "Podważył działanie konstytucji"

"Diabelska przewrotność" Kaczyńskiego. "Podważył działanie konstytucji"

Źródło:
TVN24

W Parlamencie Europejskim odbyła się debata na temat przywrócenia przez Niemcy kontroli na granicach. Decyzję krytykowali polscy europarlamentarzyści. - Nie uczycie się na własnych błędach, ale chcecie, by inni ponosili ich koszty. To niszczy europejską solidarność. Coraz częściej w Parlamencie Europejskim zadajemy sobie pytanie: kto ukradł Europie Niemcy? - mówił Bartłomiej Sienkiewicz (PO).

Sienkiewicz o "pokazie arogancji" Niemiec

Sienkiewicz o "pokazie arogancji" Niemiec

Źródło:
PAP

W związku z atakami ukraińskich dronów Władimir Putin boi się latać do Soczi - przekazał rosyjski niezależny serwis Projekt. Poinformował też, że ze zdjęć satelitarnych wynika, iż wyburzono główny budynek rezydencji prezydenta Rosji w tym mieście.

Media: Putin boi się tam latać, główny budynek jego rezydencji wyburzono

Media: Putin boi się tam latać, główny budynek jego rezydencji wyburzono

Źródło:
PAP

Śmiertelny wypadek na Ursynowie. Kierujący busem 86-latek prawdopodobnie podczas manewru parkowania nie zauważył pieszego i go potrącił. Poszkodowany 75-latek nie przeżył.

86-letni kierowca parkował, przygniótł pieszego. Ranny mężczyzna nie przeżył

86-letni kierowca parkował, przygniótł pieszego. Ranny mężczyzna nie przeżył

Źródło:
tvnwarszawa.pl

15-letni Igor miał skierowanie na pilną konsultację kardiologiczną. Najbliższy dostępny termin wizyty na NFZ był za dwa lata. - Sytuacja bulwersująca, właściwie patologiczna. Poprosiłam Narodowy Fundusz Zdrowia o wyjaśnienie tej sprawy - mówiła w "Tak jest" ministra zdrowia Izabela Leszczyna.

Szefowa MZ: bulwersująca, patologiczna sytuacja

Szefowa MZ: bulwersująca, patologiczna sytuacja

Źródło:
TVN24

Wywiad wojskowy Ukrainy (HUR) unieruchomił rosyjski trałowiec Aleksander Obuchow, który stacjonował w Bałtijsku i miał pełnić służbę bojową. Okręt został trafiony w kanał gazowy, co spowodowało przedostanie się wody do silnika. Jednostka została wysłana do naprawy - poinformował HUR na Telegramie.

"Udana operacja" wywiadu na Bałtyku

"Udana operacja" wywiadu na Bałtyku

Źródło:
PAP

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenia przed silnym wiatrem dla południowych regionów kraju. W kolejnych dniach mogą pojawić się kolejne alerty.

IMGW ostrzega przed silnym wiatrem. Żółte alerty w części kraju

IMGW ostrzega przed silnym wiatrem. Żółte alerty w części kraju

Źródło:
IMGW

Poniedziałkowe oświadczenie Zygmunta Solorza w sprawie odwołania jego synów z rady nadzorczej ZE PAK nie ma żadnego znaczenia dla istotny sporu, a sukcesja oraz przekazanie im współkontroli nad Solkomtelem i TiVi już się dokonały - przekazał Paweł Rymarz, prawnik reprezentujący dzieci założyciela Grupy Polsat. W poniedziałek synowie Zygmunta Solorza, Tobias Solorz i Piotr Żak, zostali odwołani podczas walnego zgromadzenia.

Solorz odwołuje synów z rady nadzorczej ZE PAK. Ich prawnik: sukcesja już się dokonała

Solorz odwołuje synów z rady nadzorczej ZE PAK. Ich prawnik: sukcesja już się dokonała

Aktualizacja:
Źródło:
PAP

Spór między Radosławem Sikorskim a Andrzejem Dudą o obsadzenie stanowisk polskich ambasadorów trwa. Prezydencki minister Andrzej Dera ocenił w "Kropce nad i", że powołanie kandydatów do nowych ról może nastąpić, "jeżeli dojdzie do porozumienia między panem prezydentem a ministrem spraw zagranicznych". Przekonywał, iż chodzi o to, "żeby pan minister spraw zagranicznych skonsultował te wszystkie sprawy z panem prezydentem, czego nie robi".

Co dalej z ambasadorami? "Najpierw trzeba uzgodnić, a potem wysyłać wnioski"

Co dalej z ambasadorami? "Najpierw trzeba uzgodnić, a potem wysyłać wnioski"

Źródło:
TVN24

- Ukraińscy jeńcy są rozstrzeliwani, a przeciwnicy Putina są w Rosji więzieni w nieludzkich warunkach i torturowani. System więzienny niewiele zmienił się od czasów Stalina - mówi opozycjonista Ilia Jaszyn. Niedawno został wymieniony na szpiegów i morderców na usługach rosyjskich służb.

System więzienny jak za czasów Stalina. "To było dla mnie szokującym odkryciem"

System więzienny jak za czasów Stalina. "To było dla mnie szokującym odkryciem"

Źródło:
Fakty TVN

Jego ciało miało temperaturę zaledwie 22,4 stopnia Celsjusza. 60-latek trafił do szpitala w Opolu. Lekarze przypominają, że hipotermia nie jest wyłącznie zjawiskiem zimowym, może wystąpić także w innych porach roku.

Miał zaledwie 22,4 stopnia Celsjusza, gdy trafił do szpitala

Miał zaledwie 22,4 stopnia Celsjusza, gdy trafił do szpitala

Źródło:
tvn24.pl

Naukowcy przestrzegają przed uprawą roślin na glebach dotkniętych przez powódź. Masy wody płynące z dużą prędkością mogą prowadzić do wymieszenia się podłoża z osadami dennymi zawartymi w korycie rzek, które mogą zawierać niebezpieczne dla zdrowia zanieczyszczenia.

"To tykająca bomba z opóźnionym zapłonem"

"To tykająca bomba z opóźnionym zapłonem"

Źródło:
PAP

Mieszkanka Krakowa sądziła, że znany piosenkarz proponuje jej miejsce VIP na swoim koncercie. Potem wykupiła jeszcze "pakiet spotkaniowy". Zorientowała się, że została oszukana, gdy kolejne spotkania z "artystą" były odwoływane.

Poznała "znanego piosenkarza" i robiła wszystko, o co prosił, by się z nim spotkać

Poznała "znanego piosenkarza" i robiła wszystko, o co prosił, by się z nim spotkać

Źródło:
tvn24.pl

W trzecim kwartale bieżącego roku w sieciach mobilnych przeniesiono ponad 370 tysięcy numerów, natomiast stacjonarnych niemal 60 tysięcy - podał UKE w poniedziałkowym komunikacie. Najwięcej użytkowników straciły Plus oraz T-Mobile.

Te sieci komórkowe straciły najwięcej użytkowników

Te sieci komórkowe straciły najwięcej użytkowników

Źródło:
PAP

Kanadyjskie władze odpowiedzialne za opiekę zdrowotną poinformowały o śmierci dziecka z powodu wścieklizny. To pierwszy przypadek tej choroby zakaźnej u człowieka w prowincji Ontario od 1967 roku - podkreślił lekarz cytowany przez lokalne media. W Polsce rocznie notowanych jest ok. 8-10 tys. przypadków pogryzienia ludzi przez zwierzęta podejrzane o wściekliznę. - Odnoszę wrażenie, że zapomnieliśmy o tej chorobie, a zagrożenie cały czas jest realne - podkreślała lubelska konsultant ds. chorób zakaźnych dr n. med. Grażyna Semczuk.

Rodzina "obudziła się z nietoperzem w pokoju". Nie żyje dziecko

Rodzina "obudziła się z nietoperzem w pokoju". Nie żyje dziecko

Źródło:
CBC, PAP

Skarżyscy policjanci pięciokrotnie interweniowali w weekend w związku z zaginięciami grzybiarzy. Pomogli dziewięciu osobom. Jedno z tych zdarzeń zakończyło się jednak tragicznie. 65-latek z Warszawy zasłabł podczas wędrówki i mimo podjętej reanimacji zmarł.

Tragedia podczas grzybobrania, nie żyje mężczyzna

Tragedia podczas grzybobrania, nie żyje mężczyzna

Źródło:
PAP

Tizi Hodson miała 22 lata, gdy wysłała swoją ofertę pracy, marząc o posadzie kaskadera motocyklowego. - Każdego dnia sprawdzałam skrzynkę - wspomina. Odpowiedź jednak nie nadeszła. Teraz, po 48 latach, wyszło na jaw, co się wydarzyło. - To ma dla mnie ogromne znaczenie - przyznała Brytyjka w rozmowie z BBC.

Nie dostała odpowiedzi na podanie o pracę. Po 48 latach poznała powód

Nie dostała odpowiedzi na podanie o pracę. Po 48 latach poznała powód

Źródło:
BBC

Victor Ambros i Gary Ruvkun zostali tegorocznymi laureatami Nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii lub medycyny. Wyróżniono ich za odkrycie mikroRNA i jego roli w potranskrypcyjnej regulacji genów.

Znamy laureatów Nagrody Nobla z medycyny za 2024 rok

Znamy laureatów Nagrody Nobla z medycyny za 2024 rok

Źródło:
PAP, tvn24.pl
Mój ojciec mógł żyć

Mój ojciec mógł żyć

Źródło:
tvn24.pl
Premium

"Ocalałe" można od dziś obejrzeć w TVN24 GO. Bohaterki cyklu, cztery kobiety z Ukrainy, dają świadectwo bestialstwu, jakiego doświadczyły w rosyjskiej niewoli. Dlaczego zdecydowały się opowiedzieć o piekle, przez które przeszły? - Udzielam wielu wywiadów i uczestniczę w wielu wydarzeniach pod jednym warunkiem: że o kobietach, które tam (w niewoli - red.) pozostały, usłyszy cały świat - podkreśla Ludmiła Husejnowa.

"Nasza historia jest gwoździem wbitym w trumnę wroga".  Cykl "Ocalałe" już w TVN24 GO

"Nasza historia jest gwoździem wbitym w trumnę wroga". Cykl "Ocalałe" już w TVN24 GO

Źródło:
tvn24.pl
Nie ma co się zarzekać, że "moje dziecko to nigdy"

Nie ma co się zarzekać, że "moje dziecko to nigdy"

Źródło:
tvn24.pl
Premium

W serwisie Max debiutuje dzisiaj "Franczyza", amerykański serial, który w krzywym zwierciadle ukazuje kulisy pracy nad filmami o superbohaterach. Pomysłodawcą "zabawnej i zapierającej dech w piersiach" produkcji jest Sam Mendes, reżyser znany między innymi z "American Beauty" i dwóch filmów z Jamesem Bondem.

"Zabawny i zapierający dech w piersiach" serial od dziś na platformie Max

"Zabawny i zapierający dech w piersiach" serial od dziś na platformie Max

Źródło:
tvn24.pl, The Wall Street Journal, The Hollywood Reporter