|

Jaka jest zbiorowa dusza Izraela? "Chora i ślepa"

"Kolano Ahed" reż. Nadav Lapid
"Kolano Ahed" reż. Nadav Lapid
Źródło: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
Każdy kolejny film Nadava Lapida jest wydarzeniem artystycznym i społecznym. Chociaż na koncie ma pięć pełnometrażowych fabuł, stał się jednym z najważniejszych przedstawicieli kina autorskiego. Nie inaczej było z "Kolanem Ahed" - odważnym, osobistym i poruszającym manifestem, policzkiem wymierzonym w represyjny system. - Ekstremalne poglądy przeszły do normalności. Wydaje mi się, że w Polsce dzieje się podobnie - opowiada Lapid w rozmowie z Tomaszem-Marcinem Wroną.
Artykuł dostępny w subskrypcji

"Chciałbym wyrzygać cały Izrael, krzycząc prosto w twarz twojemu ministrowi kultury. (...) Ministrowi kultury, który nienawidzi kultury, w rządzie, który nienawidzi ludzkiej wolności" - wyrzuca z siebie w pewnym momencie Y w kierunku przedstawicielki izraelskiego ministerstwa kultury. To jedna z najbardziej przejmujących scen najnowszego filmu Nadava Lapida. Za "Kolano Ahed", bo o tym filmie mowa, Izraelczyk otrzymał Nagrodę Jury podczas ubiegłorocznej edycji Festiwalu Filmowego w Cannes.

Urodzony w 1975 roku Lapid ma w dorobku pięć pełnometrażowych fabuł i należy do wąskiego grona najciekawszych przedstawicieli kina autorskiego na świecie. Premiera każdego jego filmu jest ważnym wydarzeniem artystycznym i społecznym, bo Izraelczyk ma niezwykły talent do wykorzystywania własnych doświadczeń w bardzo uniwersalny sposób. W centrum jego kina zawsze jest człowiek, jego przeżycia, emocje, próba odnalezienia się we współczesnym świecie. Nie unika wątków związanych z relacją jednostka-system, wytykając przy okazji absurdy przez ten system tworzone.

Tak też jest w dramacie "Kolano Ahed". Lapid stworzył go zaledwie kilka tygodni po śmierci matki, która była też montażystką jego filmów. Główny bohater filmu Y - reżyser z Tel Awiwu mierzy się z żałobą po śmierci matki oraz po śmierci wolności, przede wszystkim tej artystycznej, którą dobija prowadzona przez władze polityka kulturalna. Akcja dzieje się we współczesnym Izraelu, jednak bardzo łatwo można odnaleźć paralele do sytuacji w innych krajach, nawet tych, które uważają się za nowoczesne demokracje.

Lapid będzie jednym z jurorów tegorocznej edycji Międzynarodowego Konkursu Nowe Horyzonty w ramach 22. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Nowe Horyzonty we Wrocławiu. Festiwal odbędzie się w dniach 21-31 lipca.

Nadav Lapid
Nadav Lapid
Źródło: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty

Tomasz-Marcin Wrona: Pozwól, że wrócę do miejsca, w którym zakończyliśmy naszą rozmowę w 2019 roku. Powiedziałeś: "Izrael wymaga od ludzi całkowitej miłości, w innym przypadku stajesz się obcym". W swoim najnowszym filmie "Kolano Ahed" idziesz dalej. Zradykalizowałeś się?

Nadav Lapid: Myślę, że to bardziej złożone. Rzeczywistość stała się bardziej radykalna. Ekstremalne poglądy przeszły do normalności. Jeszcze niedawno pewne rzeczy, postawy czy poglądy wydawały się być częścią jakiegoś bardzo mrocznego scenariusza, niemożliwego do spełnienia. Dzisiaj rządzący nawet nie próbują się z tym chować, nawet nie próbują być uprzejmi. Wydaje mi się, że w Polsce dzieje się podobnie.

I tak, jak realia są bardziej radykalne, tak i ja się zmieniłem. Nie planowałem kolejnego filmu dotyczącego mojej relacji z Izraelem. Miałem poczucie, że wszystko, co miałem do powiedzenia, zawarłem w "Synonimach". Mimo to cały czas czułem ogromne napięcie i straciłem kontrolę nad emocjami. Tak powstał ten film, który pojawił się nagle i całkowicie mnie wciągnął. Jego scenariusz napisałem w dwa tygodnie na podstawie tego, co zdarzyło się zaledwie kilka dni wcześniej. Dla porównania scenariusz "Synonimów" tworzyłem blisko dwa lata, a dotyczył doświadczeń, do których wróciłem po kilkunastu latach. To, jak powstało "Kolano Ahed", może sprawiać wrażenie, że jest to bardziej radykalny film niż poprzednie. Nie zdążyłem złapać dystansu do tej historii, nie było żadnych konsultacji, a emocje wyrażałem wprost. 

"Synonimy" były filmem nieco bardziej poetyckim, dającym się interpretować na wiele sposobów.

I dlatego nakręciłem "Kolano Ahed", które miało być niczym wymierzony policzek. Po "Synonimach" wiele osób zwracało uwagę na różne jego elementy. Nie zawsze wyłapywane było to, co dla mnie było najważniejsze. Pewnego rodzaju kliszą jest przekonanie, że w filmie powinny być przedstawione racje dwóch stron konfliktu. Za cel postawiłem sobie nakręcenie filmu z jednoznacznym przekazem: to miał być krzyk, płacz. Prawda jest bardzo trudna do przekazania, jeśli nie serwujesz jej w czymś, co może ją osłodzić. Naturalną ludzką reakcją jest to, że mówimy: "tak, masz rację, ale jednocześnie…". Zależało mi, żeby pozbyć się tego "ale". Nie wiem, czy w pełni mi się to udało. Gdy obejrzałem gotowy film, miałem wrażenie, że ciągle jest wieloznaczny.

Widziałem "Kolano Ahed" kilkukrotnie. Cały czas w głowie wybrzmiewają mi słowa głównego bohatera, wykrzykującego: "Chciałbym wyrzygać cały Izrael, krzycząc prosto w twarz twojemu ministrowi kultury". I nieco później: "Ministrowi kultury, który nienawidzi kultury, w rządzie, który nienawidzi ludzkiej wolności". Czy to twoje stanowisko wobec rządu Izraela?

Tak.

Jest wiele krajów i wiele rządów, które nienawidzą ludzkiej wolności. Wielu przedstawicieli kultury nienawidzi kultury, wielu artystów gardzi sztuką i innymi artystami. Sztuka nie jest czymś miłym, jest niczym problematyczne dziecko - nieco dziwne, samolubne, kapryśne. Dlatego prawdziwa miłość do sztuki wynika z fanatycznego wręcz podejścia do wolności i swobód. Nawet jeśli poruszane są kwestie irytujące, okropne, pozbawione wrażliwości. Swoje słowa wycelowałem w izraelski rząd, ministra kultury, ale równocześnie mogą dotyczyć rządów i ministrów - nie tylko kultury - wielu państw, którzy wykazują się nienawiścią do kultury i ludzkiej wolności.

Czy nawet po zakończonej erze Benjamina Netanjahu izraelska polityka kulturalna nadal jest represyjna? Ogranicza swobody artystyczne?

Wcześniej, przez lata - szczególnie kino izraelskie - cieszyło się ogromną wolnością artystyczną. Było czymś kompletnie oderwanym od państwa, a Izrael bywa represyjny zwłaszcza wobec tych, którzy nie są Żydami. Jednak w kinie udawało się utrzymywać pełną niezależność. A w ciągu ostatnich lat kino coraz mocniej poddawało się wpływom z zewnątrz, zaczęło być redukowane. 

Dla mnie kino powinno być polem walki. Nie czułbym się w porządku, gdybym był hołubiony przez izraelski rząd. I szerzej: nie podoba mi się, gdy władza komplementuje jakichś artystów. Nie sądzę także, że polscy twórcy cieszą się, gdy otrzymują słowa uwielbienia od na przykład polskiego prezydenta. Jako filmowiec nie chciałbym korzystać ze swobód czy benefitów, wynikających z tego, że czyjaś wolność jest ograniczana. To nie tylko byłoby nie w porządku, ale również lekkomyślne z mojej strony. 

"Kolano Ahed" reż
"Kolano Ahed" reż. Nadav Lapid
Źródło: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty

Odnoszę jednak wrażenie, że pomimo presji, która pojawia się z różnych stron, to największym cenzorem jest bardzo intymna, niemalże perwersyjna relacja ogromnej większości Izraelczyków - a zatem i moja - do państwa, która mieści się w przekonaniu, że każdy powinien kochać Izrael, a Izrael powinien kochać ciebie. Cała ta męcząca intymność powoduje bardzo emocjonalny stosunek do każdego aspektu rzeczywistości. To komplikuje artystom możliwość zabrania jasnego, wyraźnego głosu.

Być może tego rodzaju siły cenzorskie, różnego rodzaju odgórne restrykcje zobligują ludzi do tego, żeby przestali patrzeć na swój kraj jak na rodzinę. Bo przecież twój kraj nie jest twoją matką.

Pracę nad tym filmem rozpocząłeś niedługo po śmierci matki, z którą również zawsze pracowałeś. Czy proces twórczy pomógł ci przejść przez żałobę po jej stracie?

Film opowiada o reżyserze filmowym w kryzysie egzystencjalnym, psychicznym, ideologicznym. Napisany został przez człowieka, który znajdował się w kryzysie egzystencjalnym, psychicznym, osobistym, ideologicznym. Scenariusz zacząłem pisać około trzech tygodni po śmierci mamy. Jednocześnie byliśmy w trakcie montowania "Synonimów". 

Niestety nie należę do optymistów. Najbardziej osobistą rzeczą, jaką posiadam, są kadry moich filmów. Nie umiem radzić sobie inaczej z emocjami, jak przez obrazy. To bardzo instynktowna, a zarazem najszczersza reakcja na to, co się w moim życiu dzieje. Są tacy, którzy potrafią wygłaszać przemowy, ja wyrażam się przez filmy.

"Kolano Ahed" reż. Nadav Lapid
"Kolano Ahed" reż. Nadav Lapid
Źródło: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty

Zaskakujące może być to, że w "Kolanie Ahed" jasno wyrażasz swój punkt widzenia. Natomiast nie ma tu jednoznacznie dobrych i złych bohaterów.

Mam ogromne poczucie, że koniec końców "Kolano Ahed" nie jest filmem politycznym per se. Mój film nie jest zbudowany na żadnej ideologii, nie promuje żadnej z nich, nie stara się zmienić konkretnych elementów rzeczywistości. Nie tworzę na usługach żadnej z ideologii. Nakręciłem "Kolano Ahed", które stanowi obraz ludzkiej egzystencji, kondycji, w jakiej się znajduje, oparty na moich obserwacjach. Oczywiście poglądy, polityka jest częścią człowieczeństwa.

Gdybym stworzył bohaterów jednowymiarowych, podzielił ich na dobrych i złych, film stałby się niewolnikiem jakiegoś przesłania czy ideologii. Bardziej interesują mnie postaci ideologicznie i moralnie zagmatwane, pogubione. Chodzi mi o to, że bohater, który w tym konflikcie światopoglądowym "ma rację", budzi mniejszą sympatię niż osoba po drugiej stronie barykady, która jest miła i uprzejma. Dzięki temu widownia skupia się na postaciach, ich przeżyciach i próbuje zrozumieć, jakimi są ludźmi. To mój sposób na sztukę. To, co pojawia się na ekranie, nie jest formą budowania czegoś poza nim. To, co na ekranie, jest dla mnie wszystkim, co istnieje. Zaczyna się i kończy wraz z filmem.

W jednym z wywiadów powiedziałeś, że film dotyka tego, czym jest kolektywna dusza Izraela. Jak można ją opisać?

Jest bardzo chora i ślepa.

Można ją porównać do pacjenta, który cierpi z powodu skrajnego oderwania od rzeczywistości. I chociaż starasz się dotrzeć do niego na wiele różnych sposobów, orientujesz się w końcu, że pomóc mogą jedynie drastyczne środki jak elektrowstrząsy.

Jednocześnie - jako filmowiec - mam szczęście, będąc częścią tej duszy, bo czuję, że mogę ją w pełni zrozumieć. Bo chociaż "Kolano Ahed" to prawdopodobnie jest mój najbardziej szorstki, radykalny film w karierze, to mam wrażenie, że udało mi się maksymalnie zgłębić tę zbiorową duszę. Ale teraz chciałbym spojrzeć na rzeczywistość z innej perspektywy. Jestem zmęczony tą izraelską duszą. Nie chciałbym poświęcać jej całego życia. Wystarczą te lata, które są za mną.

"Synonimy" reż. Nadav Lapid
"Synonimy" reż. Nadav Lapid
Źródło: Aurora Films

Z każdym filmem docierasz do coraz to szerszej publiczności. Ostatnio rozmawialiśmy o "Przedszkolance" i Złotym Niedźwiedziu Berlinale 2019 za "Synonimy". "Kolano Ahed" zostało docenione Nagrodą Jury w Cannes. Czy te laury mają dla ciebie jakieś znaczenie? Zmieniły coś w twoim życiu?

Nigdy nie przypuszczałem, że będę robić kino, które ktoś określi jako eksperymentalne. W zasadzie nie wiem, co to znaczy. Mam wrażenie, że moje filmy nie są wcale skomplikowane. "Kolano Ahed" ma bardzo prostą budowę niczym westerny. Ale kino staje się coraz bardziej wrażliwe, delikatniejsze. Coraz częściej trudno uchwycić film jednym zdaniem. Jako filmowiec nie jestem snobem i nie tworzę dla snobów. Moje filmy są o każdym człowieku, dotykają rzeczy, które każdy z nas przeżywa. Niestety nie każdy człowiek je ogląda.

Ale nagrody, o których wspomniałeś, są bardzo ważne. W tym kontekście potwierdzają, że wyróżnione tytuły nie są jakąś egzotyką. Włączają nasze filmy do szerszego obiegu, pokazując, że nie są wcale gorsze od tych z głównego nurtu, jak "Top Gun 2". 

Czytaj także: