Śmierć Robina Williamsa została ostatecznie uznana za samobójstwo - poinformował w piątek koroner z hrabstwa Marin w stanie Kalifornia, potwierdzając wcześniejsze ustalenia policji.
Dochodzenie w sprawie śmierci Robina Williamsa wykazało, że zmarł on na skutek niedotlenienia organizmu spowodowanego uduszeniem. Koroner dodał, że badania toksykologiczne wykluczyły obecność alkoholu i narkotyków w organizmie aktora. Komunikat opublikowany przez biuro szeryfa mówi o lekach na receptę znalezionych we krwi Williamsa, nie przekraczały one jednak norm terapeutycznych.
Robin Williams od dłuższego czasu zmagał się z depresją. Żona aktora przyznała, że zaczynał on chorować na Parkinsona.
"Robin spędził dużą część swego życia pomagając innym. Czy zabawiając miliony ludzi na scenie, w kinie i telewizji, czy goszcząc u naszych żołnierzy na frontach wojen, czy pocieszając chore dzieci - zawsze starał się, byśmy się uśmiechali i mniej się bali" - napisała wdowa w oświadczeniu.
Śmierć, która poruszyła Amerykę
Ciało Robina Williamsa znaleziono 11 sierpnia w jego domu. Policja podawała wtedy, że powodem śmierci było niedotlenienie organizmu. Nieżywego aktora w domu w Tiburon w północnej Kalifornii znalazła jego osobista asystentka. Miał pasek zaciśnięty wokół szyi.
Wiadomość o nagłej śmierci aktora i zdobywcy Oscara za dramatyczną rolę w "Buntowniku z wyboru" Gusa Van Santa, wstrząsnęła Ameryką. Williamsa wspominał także prezydent USA Barack Obama.
"Robin Williams był pilotem, dżinem, nianią, prezydentem, profesorem" - napisał w swoim oświadczeniu prezydent Barack Obama, nawiązując do ról, które wykreował Williams. "Był jedyny w swoim rodzaju. Rozśmieszał nas i zmuszał do płaczu" - dodał prezydent USA.
Autor: kło / Źródło: CNN, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: U.S. Air Force photo/Airman 1st Class Tabitha M. Mans