87-latek z Kielc od pięciu lat był stałym gościem lokalnej restauracji. Na obiad przychodził tam codziennie. Gdy jednak pewnego dnia się nie pojawił, zaniepokojona obsługa wezwała służby do jego mieszkania. To prawdopodobnie uratowało mu życie.
W niedzielę po godzinie 15 pracownica jednej z kieleckich restauracji zadzwoniła na numer alarmowy z nietypowym zgłoszeniem. Poinformowała, że starszy mężczyzna, który od pięciu lat codziennie przychodził na obiad do lokalu, w którym jest ona zatrudniona, tym razem się nie pojawił.
Weszli do mieszkania siłą
- Kobieta poszła do jego miejsca zamieszkania, próbowała pukać i dzwonić, jednak nikt nie otwierał. 87-latek nie otwierał też wezwanym policjantom - powiedziała nam aspirant Małgorzata Perkowska-Kiepas, oficer prasowa kieleckiej policji.
Senior mieszka na piątym piętrze jednego z bloków przy ulicy Włoszka. Aby zobaczyć, co dzieje się w mieszkaniu, strażacy wspięli się na drabinę i zajrzeli przez okno. Na środku pomieszczenia leżał starszy mężczyzna. Był przytomny. Ratownicy otworzyli siłowo drzwi i weszli do środka.
- Mężczyzna został przekazany ratownikom medycznym. Strażacy sprawdzili mieszkanie detektorem wielogazowym, wykluczając obecność tlenku węgla - powiedziała nam młodszy aspirant Beata Gizowska, oficer prasowa kieleckiej straży pożarnej. - Nie wiemy, w jakim stanie jest 87-latek.
- Pracownica restauracji zasługuje na brawa i pochwały. Rzadko spotyka się sytuację, w której ktoś wykazuje się taką empatią. Jesteśmy pod wrażeniem - podkreśliła rzeczniczka miejskiej policji.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Ground Picture/Shutterstock