Opinie i wydarzenia

Wicekonsul: afera wizowa jest fragmentem znacznie większej afery

Uznaliśmy, razem z konsulem Damianem Irzykiem, że ta sprawa śmierdzi i trzeba się jej zdecydowanie bliżej przyjrzeć - mówił na sejmowej komisji śledczej do spraw afery wizowej Mateusz Reszczyk, zastępca byłego konsula generalnego Polski w Mumbaju. Wspomniał o grupie ponad 80 osób, która miała być rzekomą ekipą filmową. Wicekonsul był też pytany o sprawę wniosku dotyczącego wydania wiz dla drugiej już grupy rzekomych filmowców. Jak donosiły media, część ekipy zaaplikowała w konsulacie przy ambasadzie RP w Nowym Delhi, ale większość - ponad 80 osób - w Mumbaju. - Zdołaliśmy przesłuchać kilka osób. Cóż mogę powiedzieć? Kosmetyczka pracowała na stacji benzynowej od pół roku. Nie wiedziała, w jaki sposób dostała się do filmu, czy w jaki sposób dostała się do obsługi filmowej. Twierdziła, że załatwił jej to ojciec - mówił dalej wicekonsul Mateusz Reszczyk. Dodał, że "choreograf nie potrafił tańczyć". - Poprosiliśmy go nawet o zaprezentowanie kilku kroków. Nie potrafił tańczyć - podkreślił. Natomiast "aktor nie był w stanie pokazać żadnego dorobku filmowego". - Był również rozwoziciel warzyw, o którym wspominał konsul Irzyk. Ten chyba najbardziej był rozmowny i przyznał się, że on chciał jechać tylko turystycznie, a miał pełnić rolę, o ile dobrze pamiętam, associate producer, czyli dość poważną rolę w filmie - wspominał świadek. Podkreślił, że "to była jedyna osoba, która się przyznała" do tego, że jeśli otrzyma wizę, będzie miała zapłacić między szesnaście a osiemnaście laków. Dodał, że jeden lak to po dzisiejszym kursie około pięciu tysięcy złotych. Zaznaczył, że to kwota, "jaką miałaby zapłacić, gdyby otrzymała wizę".

 

 

 

 

27.02.2024
Długość: 212 min
Data premiery: 2024