Opinie i wydarzenia
Polskie kino po pandemii. "Kina ledwo zipią"
Dla kinematografii pandemia była jak wybuch bomby atomowej. Nic już nie będzie takie samo. Po zamknięciu kin i wielu miesiącach przerwy w pracy branża stopniowo odbudowuje swoją pozycję. Ludzie kina starają się odnaleźć w nowych realiach, zakleszczeni między upartyjnionym państwowym finansowaniem, a niepłacącymi tantiemów komercyjnymi platformami streamingowymi. W jakiej kondycji jest polskie kino po pandemii koronawirusa? O tym dyskutowali goście panelu "Czy leci z nami pilot?" na Campus Polska Przyszłości - reżyserka Agnieszka Holland, producentka filmowa Ewa Puszczyńska oraz reżyser i operator Jan Holoubek. Rozmowę prowadził filmoznawca Tomasz Kolankiewicz. - Polskie kino nie jest w trudnym momencie, jeżeli chodzi o kondycję twórców. Od wielu lat tak dobrego momentu nie było. Natomiast kina ledwo zipią. Ludzie odzwyczaili się od chodzenia do kina przez pandemię - mówił Holoubek. Agnieszka Holland przyznała, że jest dużo talentów w polskiej kinematografii. - Problemem kinematografii europejskiej i polskiej również jest to, że jest bardzo wiele talentów, ale jest bardzo niedużo takich filmów, które musi się obejrzeć - stwierdziła Holland. Dodała, że obecnie "platformy streamingowe nie inwestują w filmy, które mówią o problemach, które nas teraz obchodzą". Ewa Puszczyńska zauważyła, że na ambitne kino trudno znaleźć dofinansowanie nie dlatego, że na rynku nie ma pieniędzy. - Platformy streamingowe te pieniądze mają, ale nie chcą się pozbawić widza, a jednocześnie posługują się algorytmem. Lubimy to, co znamy, czyli jak w kółko robimy mniej więcej te same seriale i filmy, to ten widz do nas przyjdzie. Nie ma odwagi i ryzyka, a sztuka filmowa bardzo tego potrzebuje - powiedziała Puszczyńska. Goście panelu rozmawiali też o najnowszym filmie Agnieszki Holland "Zielona granica", który dotyka tematu uchodźców przebywających na polsko-białoruskiej granicy.