Bez polityki

Prof. Adam Strzembosz: Autorytet? Pilnuję się, żeby nie zawróciło mi to w głowie

Prof. Adam Strzembosz umysł ma ścisły, ale zainteresowania humanistyczne. Poszedł na prawo, bo liczył na zmiany. Na pierwszym roku studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim razem z bratem i przyjaciółmi często się spotykali, by rozmawiać o przyszłości. - Nie wierzyłem, że tak radykalnie i nagle wszystko się zmieni, ale że się zmieni, byłem głęboko przekonany - wspomina w programie "Bez polityki" pierwszy prezes Sądu Najwyższego w latach 1990-1998. W książce "Adam Strzembosz. Między prawem a sprawiedliwością" profesor stwierdził w rozmowie ze Stanisławem Zakroczymskim, że w tamtych czasach nie było moralnie czystych wyborów. W tych - jak dodaje Piotrowi Jaconiowi - znacznie łatwiej jest postępować zgodnie z zasadami przyzwoitości. Opowiada o tym, czy zdarzyło mu się zwątpić w prawo i sprawiedliwość i obraną, zawodową drogę. Wspominał też dzieciństwo. - Myśmy przeszli tę wojnę szczęśliwie. Nam się wydawało, że jak się wojna skończy, to się najemy kiełbasy. Jak był kawałek koniny to było święto. Byliśmy bez niczego. Trzeba było nosić książki w pudle po butach. Była bieda. Ale ojciec oczekiwał, że my nie będziemy ulegali częściowej nędzy tylko będziemy mieli plany. Kimś będziemy. Wy macie obowiązek być kimś. Coś w życiu zrobić - wspomina. Czy czuje się autorytetem? Profesor Strzembosz "pilnuje się, żeby nie zawróciło mu to w głowie". - Mam jeszcze trochę autokrytycyzmu, czyli nie jestem zupełnym staruszkiem - żartuje.