Trump i Putin mieli rozmawiać w Budapeszcie, ale do szczytu nie dojdzie, ponieważ prezydent Stanów Zjednoczonych zdecydował się nałożyć drakońskie sankcje. Czy to jest autentyczny zwrot w polityce Waszyngtonu? - Wydaje mi się, że to niestety jeszcze nie jest zwrot. Jest to decyzja, która nie ma precedensu, jeśli chodzi o drugą kadencję prezydenta Trumpa, bo są to pierwsze sankcje, które on nałożył na Rosję - skomentował Wojciech Konończuk w programie "Horyzont" w TVN24+. Jak kontynuował, Trump "poszedł przy tym w stronę, w którą nie chciał pójść jego poprzednik, czyli Joe Biden - sankcjami zostały obłożone dwie największe rosyjskie firmy naftowe, kilka rosyjskich banków, kilka kolejnych osób trafiło na listę sankcyjną". Zapytany, dlaczego nie nakładano tych sankcji, dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich odpowiedział, że "administracja Bidena bała się eskalacji, wspierała Ukrainę, ale robiła zdecydowanie zbyt mało". - Rosjanie kilkukrotnie po wybuchu pełnoskalowej wojny zaszantażowali stronę amerykańską możliwością konfliktu nuklearnego - przypomniał. Konończuk wskazał, iż "wygląda na to, że Trump jest coraz bardziej zirytowany rosyjską postawą, ale sygnały, które Trump wysyła do Kremla po nałożeniu sankcji, są na zasadzie: te sankcje nie muszą być na zawsze".