Audio: Superwizjer. Podcast
Kittel o Moszeńskim: do czwartku utrwala system Łukaszenki, a potem wraca do naszych kafejek
Polscy politycy publicznie nazywają Aleksandra Łukaszenkę dyktatorem i bandytą. Na ludzi jego reżimu nakładane są sankcje, a społeczność międzynarodowa domaga się zaprzestania prowokacji na granicy i naciska w sprawie uwolnienia więźniów politycznych, takich jak Andrzej Poczobut i Aleś Bialacki. Mimo tego trzy lata temu polskie władze pozwoliły zamieszkać w Warszawie Aleksandrowi Moszeńskiemu, to oligarcha z najbliższego kręgu białoruskiego dyktatora. - Spotykam się z Aleksandrem Moszańskim w luksusowym hotelu w centrum Warszawy. On przyjeżdża limuzyną z szoferem, zachowuje się absolutnie swobodnie. Jest wdzięczny Polsce i naszym władzom za to, że może tutaj mieszkać z rodziną. Oczywiście nie jest żadnym uchodźcą - mówi autor reportażu o Moszeńskim Bertold Kittel. Jak dodaje, Białorusin "ulokował tutaj swoją rodzinę", bo w Warszawie "po prostu dobrze się żyje". - Można bezpiecznie sobie pójść do restauracji, można posłać dziecko do prywatnej, bardzo drogiej i ekskluzywnej szkoły, można wynająć wspaniały apartament, do którego nie wpadnie na przykład w nocy łukaszenkowskie KGB i nie wywlecze mieszkańców do jakiegoś aresztu. Tutaj może się czuć bezpiecznie, a kiedy kończy się weekend, w poniedziałek rano wraca na Białoruś i tam utrwala system oligarchiczno-dyktatorski Białorusi, w którym żyją miliony ludzi pod butem Łukaszenki. Tam tak funkcjonuje do czwartku, a potem wraca do naszych kafejek, parków - opisuje Kittel.
Zobacz reportaż Bertolda Kittela "Człowiek Łukaszenki w Warszawie".