Jak zobaczyłam ten rachunek, to myślałam, że zera mi się mieszają. Nie prowadzimy huty szkła, a małą rodzinną firmę - mówi w rozmowie z redakcją biznesową tvn24.pl Małgorzata Piekarz z jeleniogórskiej firmy Nova Market, która w styczniu dostała rachunek za gaz na 45 tysięcy złotych. Antoni Pyzik w w ciągu pierwszych trzech miesięcy roku faktury miał na prawie 50 tysięcy złotych, mimo że zdecydował się na początku roku zamknąć "Zajazd na Wzgórzu" w Moszczenicy. - Zapłaciłem, bo musiałem - opowiada.
W kwietniu opisywaliśmy sytuację ośmioosobowej Spółdzielni Mleczarskiej w Łużnej (woj. małopolskie), która po trzycyfrowej podwyżce rachunku jest na skraju upadku. Ten zakład istnieje od 1911 roku, dziś na pokładzie ma pracowników w wieku okołoemerytalnym. Pierwszy duży rachunek za gaz spółdzielnia otrzymała w styczniu bieżącego roku, 32 tysiące złotych, zamiast sześciu, które płacili dotychczas.
- Wystraszyłam się i mówię do ludzi, że gasimy piece, siedzimy w zimnie - opowiadała wtedy redakcji biznesowej tvn24.pl Barbara Niemaszyk, prezeska ostatniej mleczarni w powiecie gorlickim.
Dopytywaliśmy, skąd mleczarnia weźmie pieniądze, aby płacić tak wysokie rachunki? - Jestem w tym momencie na urlopie bezpłatnym, żeby trochę ulżyć zakładowi. Moją wypłatą dołożę się do rachunków za gaz. No i tak ciągniemy. Później to samo zrobią kolejni pracownicy - opisywała Niemaszyk.
Firma wciąż zmaga się z groźbą zamknięcia działalności, mimo że po publikacji naszego tekstu spółka PGNiG poinformowała, że przekaże nowe propozycje współpracy. Sprawdziliśmy, jak wyglądało to w praktyce.
- Z PGNiG przyszedł aneks do umowy 29 kwietnia z terminem podpisania tej umowy do 30 kwietnia, czyli na drugi dzień. Zero zastanawiania się, zero konsultacji z kimkolwiek, po prostu na szybko i nagle trzeba albo podpisać, albo się wypada z tematu - komentuje w naszej rozmowie Barbara Niemaszyk.
"Są monopolistami i bezpardonowo grają"
Precyzuje, że "teraz płacimy 1 złoty i 14 groszy za kilowatogodzinę, a nowa oferta była na około 48 groszy za kilowatogodzinę i obowiązywałoby do końca marca 2026 roku".
- Natomiast niższa cena za gaz obwarowana jest tym, że musimy miesięcznie zużyć około 28 tysięcy kilowatogodzin. Jeśli tego nie zrobimy, to płacimy karę 24 groszy za niewykorzystaną kilowatogodzinę. W naszym przypadku jest to stanowczo za dużo, o czym poinformowałam PGNiG - podkreśla prezeska spółdzielni.
- Zmniejszono nam więc wolumen do 15 tysięcy, ale cena wzrosła do 75 groszy za kilowatogodzinę. I tak się kręcimy w kółko - rozkłada ręce.
Według prezeski spółdzielni sytuacja jest patowa. - Gdybyśmy chcieli wymiksować się z tematu i zerwać z umowę w czasie jej trwania, bo nasza firma upadłaby, to musielibyśmy płacić tak czy siak. Na przykład według jednej z propozycji PGNiG, byłoby to 11 059 złotych za każdy miesiąc. Czy używam, czy nie używam ich gazu. Boję się podpisać taką umowę - podkreśla.
Wskazuje jednocześnie, że PGNiG złożył firmie jedną korzystną ofertę, ale taką, której start jest od 1 stycznia 2025 roku. - Umowa trwałaby do 31 grudnia 2025 roku, przy zużyciu 15 tysięcy kilowatogodzin wychodzi 21 groszy za kilowatogodzinę. To jest fajna oferta, ale nie mogę z niej teraz skorzystać - wzrusza ramionami.
- To jest jakaś biurokracja. Oczekiwałabym zrozumienia, ludzkiego podejścia do tematu, ale tutaj nie widzę żadnych ukłonów w stronę małej firmy jak nasza. Oni są monopolistami i bezpardonowo grają. Muszą dostać to, co sobie zaplanowali, jak nie w takiej formie, to innej. Stawiają nas pod ścianą i nie mamy wyjścia. Zamiast dać podwyżkę rolnikom za mleko, płacę haracz - tłumaczy.
"Jak zobaczyłam ten rachunek, to myślałam, że zera mi się mieszają"
Sytuacja mleczarni nie dziwi inne firmy, które borykają się z tym samym problemem. - Początkowo myślałam, że jesteśmy jedyni, ale nawet od doradcy PGNiG usłyszałam, że tysiące osób zostało tak potraktowanych. Czyli podpisali aneksy do umów na dostarczanie gazu w 2022 roku, po wybuchu wojny w Ukrainie, kiedy były szalone ceny gazu na rynkach i teraz płacą gigantyczne rachunki. Tak jak my, ponad 45 tysięcy złotych - zaznacza w rozmowie z redakcją biznesową tvn24.pl Małgorzata Piekarz z firmy Nova Market w Jeleniej Górze (woj. dolnośląskie).
- Taki przyszedł za styczeń. Jak zobaczyłam ten rachunek, to myślałam, że zera mi się mieszają. Nie prowadzimy huty szkła, a małą rodzinną firmę - podkreśla.
Nova Market jest na rynku od 25 lat, zajmuje się sprzedażą dywanów, wykładzin, tapet. Zazwyczaj płacili około pięciu tysięcy złotych za gaz.
- W lutym przestawiliśmy wajchę z gazem w dół i klienci pytali, dlaczego na hali sprzedaży jest tak zimno? Odpowiadałam im, że dostaliśmy ponad 45 tysięcy złotych rachunku za gaz. Wszystkich to ruszyło, nikt już nie narzekał na zimno, bo rozumieli, że sytuacja jest trudna. Kolejny rachunek przyszedł na 32 tysiące złotych, w marcu na kilka tysięcy, ale to tylko dlatego, że zrobiło się cieplej - wymienia.
Małgorzata Piekarz wyjaśnia, że początkowo wraz z mężem byli przekonani, że wysokie rachunki za gaz są wynikiem błędu ze strony PGNiG.
- Wcześniej też im się to zdarzało. Zgłosiliśmy od razu reklamację przy tym największym rachunku, ale poinformowano nas, że ceny wynikają z umowy, którą podpisaliśmy dobrowolnie. Poprosiliśmy więc o możliwość renegocjacji warunków, jednocześnie regulując bieżące rachunki. Wskazywaliśmy, że sytuacja na rynku gazu jest dziś dużo lepsza, jest najtańszy od wielu miesięcy. PGNiG nie stoi pod murem - zakłada.
Firma otrzymała odpowiedź, którą państwo Piekarz przekazali naszej redakcji. Wynika z niej, że PGNiG "nie może się przychylić" do tej prośby.
PGNiG prosi o dokumenty finansowe
Spółka PGNiG za to zaproponowała firmie Nova Market "konsolidację" i poprosiła o przygotowanie wykazu środków trwałych, co zaniepokoiło właścicieli firmy.
- Odpowiadamy całym majątkiem osobistym, domem, własnym życiem. Dlaczego mamy dawać komuś majątek po tylu latach na tacy? Poprosili nas o wyniki finansowe. Przestraszyło nas to, bo przecież nie kupujemy działki w Warszawie i nie rozmawiamy z bankiem o kredycie, a o dostawie gazu z firmą, którą współpracujemy od wielu lat. Przecież my skrupulatnie i terminowo regulujemy nasze zobowiązania, nie mamy długu - podkreśla.
Małgorzata Piekarz mówi też w naszej rozmowie, że kilkakrotnie została poproszona przez PGNiG o podpisanie oświadczenia "Na potrzeby skorzystania z Oferty Paliwa Gazowego Gaz Comfort Indywidualny +/-", na co państwo Piekarz nie chcieli się zgodzić. Jest w nim taka informacja: "W konsekwencji powyższego Odbiorca świadomy jest, iż wobec niego nie mają zastosowania przepisy dotyczące konsumenta wprowadzone na podstawie ustawy z dnia 31 lipca 2019 r. o zmianie niektórych ustaw w celu ograniczenia obciążeń regulacyjnych z dnia 31 lipca 2019 r.".
- Czyli że rezygnujemy z naszych praw? Dlaczego mamy to zrobić? - pyta Małgorzata Piekarz.
Redakcja tvn24.pl skontaktowała się z Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów z prośbą o wytłumaczenie zapisu w oświadczeniu, które przedstawia PGNiG klientom.
W odpowiedzi na nasze pytania, Maciej Chmielowski z biura prasowego UOKiK wytłumaczył, że jest to "najprawdopodobniej oświadczenie osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą, które potwierdzają że umowa ma związek z prowadzoną przez nich działalnością i ma dla tego przedsiębiorcy charakter zawodowy".
Jak dodał, "w tym przypadku mamy więc do czynienia z umową przedsiębiorca-przedsiębiorca. Obowiązki i uprawnienia stron kontraktu regulowane są wówczas głównie przez przepisy kodeksu cywilnego. W umowach zawieranych przez osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą, które nie mają dla tej osoby charakteru zawodowego, ustawodawca przyznał im dodatkową ochronę, w szczególności dotyczącą klauzul abuzywnych, możliwość odstąpienia od umowy zawartej poza lokalem przedsiębiorstwa lub na odległość, roszczenia dotyczące zgodności towaru z umową" - czytamy w odpowiedzi.
Tomasz Parol, szef kancelarii prawnej Direct, komentuje tę sytuację dla tvn24.pl. wskazując, że "przepisy zrównały z dniem 1 stycznia 2021 roku prawa osób prowadzących działalność gospodarczą z prawami konsumenta".
- Takie oświadczenie to oszustwo, ponadto nieskuteczne prawnie, bo osoba prowadząca działalność gospodarczą w mojej opinii nie może abdykować z praw konsumenta. One mu przysługują z mocy prawa. Nie tylko więc taka osoba nie musi podpisywać takiego oświadczenia, ale nawet jak już podpisała, to powinna się uchylić na piśmie od skutków prawnych oświadczenia woli zawartego w wyniku podstępu lub błędu. Wtedy PGNiG nie będzie się mógł na to powołać - wyjaśnia prawnik. Jak dodaje, "to jest sprawa do zbadania przez UOKiK".
Plakat z rachunkiem
Według dokumentów założycielskich firmy Nova Market właścicielem firmy jest Robert Piekarz, mąż pani Małgorzaty. - Reprezentuję go w tych rozmowach, bo boję się, że zejdzie mi na zawał, bucha mu krew w tych nerwach. Mówię o tym głośno: takie sytuacje niszczą ludzi - martwi się.
- Wielotorowo próbowaliśmy się bronić. Poszliśmy do prawnika, z doradcą PGNiG nie mogliśmy się dogadać, bo w kółko słyszeliśmy: "ja tu tylko wykonuje polecenia". Poprosiliśmy więc o spotkanie z dyrekcją PGNiG we Wrocławiu, które odbyło się 25 kwietnia. Usłyszeliśmy na nim znowu, że oferują nam konsolidację, mamy pokazać majątek i że z aktualnej umowy wynika, że ściągają nam garba z pleców, bo nie zostaniemy ukarani, jeżeli nie wykorzystamy całego wolumenu gazu. Przy czym przy nowej umowie ta kara by się pojawiła - relacjonuje Małgorzata Piekarz.
Wskazuje, że "tyle rozmów, a ceny nie drgnęły". - Wcześniej płaciliśmy po 24 grosze za kilowatogodzinę, dziś 1 złoty 24 grosze. Jestem w cudownej sytuacji, że nie potrzebuję gazu, aby ugotować zupę, bo nie prowadzę baru. Nie mam maszyn na gaz, tak jak mleczarnia w Łużnej, z którą się skontaktowałam po przeczytaniu waszego artykułu. Jednak w listopadzie i w grudniu spodziewamy się gigantycznych rachunków za gaz, dlatego rozważamy zamkniecie hali sprzedaży - zaznacza.
Małżeństwo planuje też wydrukować plakaty z rachunkiem za gaz z kwotą 45 tysięcy złotych, żeby wytłumaczyć klientom, dlaczego w hali znowu będzie zimno.
Jak zaznacza, po blisko pięciu miesiącach nieudanych prób rozmów z PGNiG, rozwiązaniem nie jest też zerwanie umowy z firmą, bo kara wynosi 22 tysięcy za każdy miesiąc.
- Pamiętam, że kiedyś było tak samo. Na początku naszej działalności wzięliśmy kredyt w euro na zakup nieruchomości. Kursy walut wystrzeliły i zamiast pięciu tysięcy złotych płaciliśmy ponad 8 tysięcy raty miesięcznie. Wtedy w banku nikt nie chciał rozmawiać o rozwiązaniu tej sytuacji, a byli nawet niegrzeczni w stosunku do nas. Orzecznictwo TSUE w ostatnich latach zmieniło układ sił i banki zaczęły same prosić o ugody. Przestały mówić do frankowiczów "widziały gały, co brały". Czy PGNiG wyciągnie z tego wnioski? - zastanawia się Małgorzata Piekarz.
I mówi, że to wszystko przez jeden podpis z 2022 roku, kiedy sytuacja w kraju była jedną z najgorszych. - Sama byłam wtedy po covidzie. I tak, podpisaliśmy tę złą umowę, i to mailem - kończy.
"Nie mam siły"
Właściciel "Zajazdu na Wzgórzu" w Moszczenicy (woj. małopolskie) wysłał tylko raz pismo z prośbą o renegocjację warunków umowy do PGNiG, po tym jak w styczniu bieżącego roku dostał rachunek za gaz na 27 tysięcy złotych. - Nie mam siły. Odpisali mi, że to nie jest realne. Mam umowę do końca roku i muszę płacić. Wytłumaczyłem, że zamknąłem działalność, że to koniec - opowiada w naszej rozmowie Antoni Pyzik.
- W lutym przyszedł rachunek na piętnaście tysięcy złotych. W marcu wyłączyłem centralne ogrzewanie całkowicie, to było ponad pięć tysięcy złotych. Jak zobaczyłem te wielkie rachunki, to mnie zemdliło. Do tego wysokie koszty pracy, inflacja, a wcześniej pandemia. Sama budowa obiektu kosztowała mnie osiem milionów złotych. Po siedmiu latach prowadzenia zajazdu, musiałem zwolnić dwanaście osób i z początkiem roku wygasić restaurację. Nie dało się tego prowadzić. Ludzie byli po prostu złamani - wspomina.
Skąd w takim razie wziął pan pieniądze, żeby zapłacić za gaz? - W budowlance pracuję czterdzieści lat, więc przełożyłem z jednej kieszeni do drugiej. Zapłaciłem, bo musiałem - podkreśla Antoni Pyzik, który za dwa lata przechodzi na emeryturę.
Spodziewa się, że od jesieni znowu wrócą duże rachunki, bo obiekt mimo że jest zamknięty, trzeba będzie go zimą ogrzać, aby rury nie popękały. Nie planuje jednak już rozmawiać z PGNiG. - Nie da się gadać. Oni stoją przy swoim - stwierdza.
PGNiG odpowiada
W kwietniu przedstawiając w tvn24.pl sytuację Spółdzielni Mleczarskiej w Łużnej, skontaktowaliśmy się również z PGNiG. Magdalena Czajkowska, kierownik działu PR w rozmowie z biznesową redakcją tvn24.pl zaznaczyła wtedy, że spółka jest otwarta na dialog i przedstawienie korzystniejszych ofert klientom.
Ponowiliśmy kontakt z PGNiG po tym, jak zgłosiły się do naszej redakcji kolejne firmy, które są zaskoczone dużymi rachunkami za gaz, niekorzystnymi ofertami współpracy i brakiem możliwości renegocjacji warunków.
Zapytaliśmy PGNiG, ilu jest klientów indywidualnych i biznesowych, które podpisały aneksy do umów na dostawę gazu w roku 2022 i 2023?
"Tego rodzaju informacje objęte są klauzulą poufności i stanowią tajemnicę spółki" - odpowiedziała Magdalena Czajkowska.
Dopytaliśmy więc, na czym polega oferta konsolidacyjna, dla klientów, którzy zgłaszają reklamacje na wysokie rachunki za gaz?
"Konsolidacja jest jednym z wielu produktów oferowanych klientom biznesowym. Umożliwia przeniesienie części zobowiązań finansowych klienta (a tym samym obniżenie bieżących rachunków) wobec PGNiG Obrót Detaliczny na kolejne okresy dostaw" - tłumaczy Magdalena Czajkowska.
"To rozwiązanie przewidziane jest dla grupy klientów biznesowych, którzy podpisali z PGNiG OD kontrakty terminowe. Z produktu mogą skorzystać odbiorcy, którzy złożą wniosek i spełnią określone warunki. Częścią tego procesu jest m.in. przygotowanie przez klienta wykazu środków trwałych. To standardowa procedura, stosowana m.in. w bankowości" - przekazuje przedstawicielka PGNiG.
Jak dodaje, "dostarczone przez klienta dane i informacje, dotyczące jego działalności, pozwalają ocenić kondycję finansową klienta i poziom ryzyka, które ponosi spółka, umożliwiając klientowi uregulowanie części zobowiązań w późniejszym terminie".
Pytamy o oświadczenie, które wcześniej skomentował UOKiK oraz prawnik Tomasz Parol, a które ma przewidywać, że przepisy prawne przyznające częściową ochronę konsumencką nie mają zastosowania".
"Celem oświadczenia nie jest pozbawienie odbiorcy przysługujących mu uprawnień konsumenckich, a wyłącznie uzyskanie przez potwierdzenia, że zalicza się on do kategorii odbiorców biznesowych, dla których przygotowana jest oferta" - dodaje.
Wiceminster zabiera głos
Pod koniec kwietnia zwróciliśmy się o komentarz do sprawy Spółdzielni Mleczarskiej w Łużnej do wiceministra klimatu Miłosza Motyki.
- Spółka PGNiG Obrót Detaliczny jest największą firmą zajmującą się dystrybucją gazu w Polsce i absolutnie, rozumiejąc specyfikę działań rynkowych, to w pierwszej kolejności spółka, która jest podległa Skarbowi Państwa, powinna brać na cel ochronę interesów odbiorców - powiedział w rozmowie z redakcją biznesową tvn24.pl.
Dodał: - W tym właśnie takich jak Spółdzielnia Mleczarska w Łużnej. Natomiast dzisiaj widać, że ceny gazu na rynkach, na których również kontraktuje się PGNiG Obrót Detaliczny, są niższe niż jeszcze kilka miesięcy temu. Znacznie niższe niż rok temu i znacznie niższe niż dwa lata temu. Nie widzimy więc żadnego ryzyka rynkowego na kolejne miesiące. Nie widzimy, by mogło to zaszkodzić odbiorcom, bo te ceny wróciły do normy - stwierdził wiceminister klimatu.
Czytaj też: "Drastyczna podwyżka rachunku, jesteśmy kompletnie pod krechą". Wiceminister zabiera głos
Chcesz podzielić się ważnym tematem? Skontaktuj się z autorką tekstu: joanna.rubin@wbd.com
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock