Wczorajszy wyrok Sądu Najwyższego dotyczący kredytów frankowych sprawi, że znajdzie się jeszcze więcej chętnych do dochodzenia swoich praw przed sądami - przewiduje w rozmowie z redakcją biznesową tvn24.pl radca prawny Mateusz Płudowski. Dodał, że dotyczy to przede wszystkim klientów, którzy już spłacili swoje zobowiązania i nie mogą liczyć na ofertę ugody ze strony banków. Najważniejszą kwestią uregulowaną przez SN jest określenie daty przedawnienia roszczeń zarówno banków, jak i konsumentów. - Wiele spraw będzie się kończyło brakiem możliwości odzyskania przez bank wypłaconego kapitału - ocenia.
W czwartek po godz. 18.00 Izba Cywilna Sądu Najwyższego podjęła uchwałę dotyczącą pięciu kluczowych problemów w sprawie kredytów frankowych przedstawionych w pytaniach z 2021 roku przez I prezes SN Małgorzatę Manowską. W podjęciu uchwały brało udział 18 spośród 30 sędziów tej Izby wymienionych na stronie SN.
Nad rozstrzyganiem tych pytań ciążył bowiem spór o sądownictwo w Polsce i kwestia powoływania i orzekania przez sędziów wyłanianych przez zmienioną od 2018 roku Krajową Radę Sądownictwa. Większość Izby Cywilnej stanowią bowiem sędziowie powołani po 2017 roku. Jak podawały w ostatnich dniach media, dziewięciu sędziów Izby Cywilnej, powołanych przed 2018 rokiem, wydało oświadczenie, w którym ocenili, że ewentualna uchwała de facto doprowadzi do komplikacji dotyczących mocy prawnej takiego rozstrzygnięcia z powodu - ich zdaniem - wadliwości obsady tej Izby.
Co zmienia orzeczenie dla frankowiczów?
- W największym skrócie Sąd Najwyższy potwierdził, praktycznie w całości, dotychczasowe orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) - wyjaśnił w rozmowie z biznesową redakcją tvn24.pl radca prawny Mateusz Płudowski.
Zdaniem prawnika nowy wyrok przyczyni się do "większej stabilności w linii orzeczniczej". - Tutaj (w sprawach sądowych - red.) mamy odwołanie nie tylko do orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE), ale i Sądu Najwyższego - zwracał uwagę.
- Jako pełnomocnicy wiemy już w stu procentach, jak konstruować te pozwy. Dochodzimy tutaj wszystkich wpłat, które dokonał kredytobiorca w ramach nieważnej umowy - wyjaśniał.
Zwrócił uwagę, że dowiedzieliśmy się ponadto, iż ewentualne roszczenia banków zostały mocno ukrócone. - Wynikało to już z orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, ale to SN to potwierdził, że bankom nie przysługuje nic tytułem opłaty za skorzystanie z kapitału czy waloryzacji - tłumaczył. Dotyczy to jednak także kredytobiorców, którzy również nie będą mogli ubiegać się o dodatkowe świadczenia, takie jak opłata za skorzystanie z kapitału.
Nowością uregulowanie kwestii przedawnienia
- Co nowego wczoraj orzekł Sąd Najwyższy? SN wypowiedział się na temat okresu przedawnienia dla banków, jak on jest liczony. On jest liczony od pierwszej reklamacji klienta. To może spowodować, że w wielu sprawach kwestia kapitału banków jest już przedawniona - powiedział.
Jak dodał, dotyczy to sytuacji, "gdy klienci składali reklamację na wadliwe postanowienia umowne w 2017, 2018, 2019 roku i bank w terminie trzech lat od złożenia reklamacji nie wystąpił z pozwem, to ma już przedawnione swoje żądania o zwrot kapitału".
- Wiele spraw będzie się kończyło brakiem możliwości odzyskania przez bank wypłaconego kapitału. To jest bardzo ważne stanowisko, do tej pory nie wynikało to z orzecznictwa TSUE, on odsyłał w tej sprawie do orzecznictwa sądów krajowych - mówił.
Mateusz Płudowski przyznał, że wszyscy liczą na to, że dzięki uchwale Sądu Najwyższego procesy sądowe frankowiczów będą sprawniej prowadzone. - Mam nadzieję, że dzięki tej uchwale sędziowie pozbawią się już ostatnich wątpliwości i te postępowania znacznie przyśpieszą - ocenił.
- Konsument został upewniony, jakie roszczenia przysługują wobec banku z tytułu wadliwych postanowień umownych. Kredytobiorca zyskał natomiast pewność dotyczącą tego, kiedy przedawniają się jego roszczenia wobec banku, a kiedy przedawniają się roszczenia banku. Roszczenie konsumenta przedawnia się po upływie okresu przedawnienia w momencie, gdy konsument dowiedział się o wadliwych klauzulach - powiedział.
Przyznał, że pozostawia to "pole do interpretacji, od kiedy konsument wie, że w jego umowie są wadliwe postanowienia". - Wielu konsumentów na dzień dzisiejszy takiej świadomości może nie mieć i to podlega ocenie, od kiedy konsument uzyskał faktyczną wiedzę o wadliwych aspektach umowy - podkreślał.
Będzie kolejna fala pozwów?
- Wiele osób, które do tej pory spłaciły kredyty frankowe, sam obserwuję takie zainteresowanie, odnajduje te umowy i decyduje się na drogę sądową. Istotne dla nich jest to, że ich sytuacja prawna nie różni się od tych, którzy jeszcze ten kredyt spłacają. To jest grupa osób, która nie ma żadnej alternatywy w postaci zawarcia ugody z bankiem - mówił.
Dodał, że może być to nawet 150, a nawet 250 tysięcy osób, które mają zamknięty kredyty, którym także przysługują roszczenia wobec banków. - To będzie grupa, która będzie się aktywizowała. Wczorajszy wyrok sprawi, że jeszcze więcej chętnych znajdzie się do dochodzenia swoich praw - ocenił.
Dopytywany, czy orzeczenie może być kwestionowane ze względu na wchodzących w skład sędziowski neosędziów, stwierdził, że dotychczas strony sporu rzadko powoływały się na to przy sporach, mimo że sędziów zajmujących się sprawami frankowymi powołanych przez neoKRS nie brakuje. - To jest globalny problem polskiego wymiaru sprawiedliwości. Ja ze swojego podwórka, z perspektywy spraw frankowych, nigdy nie spotkałem się, aby np. bank podważał, że wyrok został wydany przez neosędziego - mówił.
- Czytając stanowisko Związku Banków Polskich, w którym bardzo skoncentrowano się na statusie sędziów, wydaję się, że jest to jedyny punkt zaczepienia, który próbują tutaj podnieść - zwracał uwagę Płudowski.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock