Przedstawiał się jako prokurator apelacyjny lub inny funkcjonariusz państwowy i w zamian za pieniądze oferował możliwość załatwienia różnych spraw urzędowych. W rzeczywistości żadnych wpływów nie miał. Jacek L. był oszustem. Został skazany na 8 lat więzienia. Musi też zapłacić 10 tys. złotych grzywny.
Jacek L., w zależności od sytuacji tłumaczył, że jego rodzice w przeszłości pracowali w Prokuraturze Generalnej lub w Sądzie Najwyższym. Swoim ofiarom wmawiał też, że sam prowadzi najpoważniejsze śledztwa i działa "pod przykryciem". Śledztw incognito nigdy nie prowadził. Nie skończył też prawa. Miał wykształcenie zawodowe. Jak mówili w 2013 roku prokuratorzy obiecywane wsparcie miało swoją cenę.
- Podejrzany podejmował się załatwienia spraw, za co przyjmował pieniądze. Łącznie było to około 100 tys. złotych - informowała Małgorzata Klaus z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Działał na terenie całego kraju. Nawiązywał też kontakty z kobietami. Uwodził je i - jak relacjonowali śledczy - gdy już zdobył ich zaufanie skarżył się, że jest chory i wyłudzał pieniądze na leczenie.
W 2013 roku L. został zatrzymany za oszustwa. Jednak po trzech miesiącach spędzonych w areszcie został wypuszczony na wolność. Prokuratorzy wnioskowali o przedłużenie aresztu, ale sąd wypuścił mężczyznę za kaucją. Do śledczych zaczęły wpływać informacje o kolejnych oszustwach, ale ślad po nim zaginął. W kwietniu 2014 roku wydano za nim list gończy. Kilka miesięcy później zdecydowano się opublikować jego wizerunek.
Płacili, bo chcieli załatwić sprawy
"Gazeta Wrocławska" podaje przykład pana Łukasza, który marzył o pracy w Centralnym Biurze Śledczym Policji. L. obiecał, że posadę załatwi. W zamian oczekiwał 3 tys. złotych. Niedoszły policjant z "oferty" zrezygnował. Kolejna z ofiar fałszywego prokuratora to Magdalena S., która zapłaciła 25 tys. złotych za pomoc w wyciągnięciu jej męża z aresztu. Później przekazała L. jeszcze 21 tys. złotych za to żeby sama nie trafiła za kratki.
L. został uznany winnym wszystkich zarzucanych mu przestępstw. Wyroki usłyszały też dwie kobiety, które pośredniczyły w przekazaniu mężczyźnie pieniędzy. Część łapówkodawców odpowiadała w innym procesie, a inni sami zawiadomili śledczych. To zwolniło ich z odpowiedzialności karnej.
Decyzję ws. Jacka L. podjął wrocławski sąd:
Autor: tam/gp / Źródło: Gazeta Wrocławska, TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24