Nie ma winnych wypadku, do jakiego doszło podczas Orszaku Trzech Króli w Nysie (woj. opolskie). Spłoszony, niezidentyfikowanym przez śledczych dźwiękiem, koń stratował 4-letnią dziewczynkę. Dochodzenie umorzono z powodu "braku danych potwierdzających, że doszło do zdarzenia o znamionach przestępstwa".
Do wypadku przed bazyliką w Nysie doszło 6 stycznia, podczas obchodzenia święta Trzech Króli.
- W trakcie procesji koń, na którym jechał jeden z mężczyzn przebranych za króla, się spłoszył. Prawdopodobnie w wyniku gwałtownego hałasu - relacjonowali wtedy policjanci.
Ucierpiała 4-letnia dziewczynka. Dziecko trafiło do szpitala. Czytaj więcej na ten temat
Śledztwa nie będzie
Postępowanie prowadziła nyska policja.
- Umorzono je z powodu braku danych potwierdzających, że doszło do zdarzenia o znamionach przestępstwa - wyjaśnia Sebastian Biegun, szef Prokuratury Rejonowej w Nysie. I dodaje, że organizator miał wszystkie pozwolenia na przeprowadzenie imprezy.
- Miejsce było zabezpieczone. Nie ustalono działań, które mogłyby spłoszyć konia. Mógł to być odgłos orszaku, mógł to być huk, albo sprzężenie głośnika. Relacje świadków były sprzeczne - tłumaczy prokurator.
Na zabezpieczonych nagraniach nie widać osoby, która mogłaby spłoszyć zwierzę, np. przez odpalenie petardy. Wiadomo, że koń wcześniej był wykorzystywany przy organizacji podobnych imprez, a także do nauki jazdy konnej.
- Przyjęto, że zdarzenie miało charakter nieszczęśliwego wypadku - informuje Biegun.
Jak przekazał prokurator żadna z poszkodowanych osób nie wniosła zażalenia na decyzję policji.
Do wypadku doszło w Nysie:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: straz miejska nysa