Sama nie mogła otworzyć drzwi, udać się na drzemkę czy pójść do toalety. Sama jednak wymyślała, jak pomóc biednym i schorowanym ludziom. Sama też prowadziła rozmowy z koronowanymi głowami. Księżna Daisy, pani na Zamku Książ, pozornie miała wszystko. Przez większość życia brylowała na europejskich salonach. Jednak umarła w samotności. Do dziś nie wiadomo, gdzie jest pochowana i co stało się z jej słynnym siedmiometrowym sznurem pereł.
28 czerwca 1873 roku na zamku Ruthin w północnej Walii na świat przyszła Mary Therese Olivia Cornwallis-West, znana szerzej jako Daisy von Pless. Jej ojciec był wojskowym zasłużonym w angielskich wojnach kolonialnych, a przodkowie matki należeli do starożytnych, irlandzkich królów Tary. Rodzina przyszłej księżnej nie należała do zamożnych. A Mary Therese Olivia nie otrzymała nawet formalnego wykształcenia. - Zawsze jednak przejawiała ambicje intelektualne i artystyczne. Umiejętność obycia towarzyskiego, odpowiednie zachowanie się na salonach, zdolność eleganckiej konwersacji, a także język francuski i robótki ręczne były tym, czego nauczono jej w domu rodzinnym pod okiem guwernantek - opowiada Mateusz Mykytyszyn, rzecznik prasowy Zamku Książ w Wałbrzychu.
Do ślubu dążyła matka
17-letnia dama na jednym z balów w Londynie poznała sekretarza ambasady niemieckiej w stolicy Anglii. Jan Henryk XV, książę von Pless, hrabia von Hochberg i baron na Książu był od panny Cornwallis-West starszy o 12 lat. Nie było to jednak dla nikogo przeszkodą. W głowie matki Daisy zakiełkował plan: córka miała poślubić księcia.
- Zrobiła wszystko, by doprowadzić do szybkiego i bardzo korzystnego dla niej samej małżeństwa. Teściowie mieli bowiem otrzymywać dwa tysiące funtów rocznie - podkreśla Mykytyszyn. Determinacja matki opłaciła się. Kilka miesięcy po pierwszym spotkaniu ogłoszono zaręczyny. Ślub, sfinansowany całkowicie przez pana młodego, odbył się w grudniu. Po latach Daisy w swoich wspomnieniach przyznała: "Nie wiedziałam wtedy, że właśnie zostałam kupiona".
Mężowskie obietnice
A Jan Henryk XV kupić mógł wiele. Obiecał nawet młodej żonie, że da jej wszystko, co można kupić za pieniądze. Nie szczędził więc funduszy na podróż poślubną. Para najpierw pojechała do Paryża. To tam Daisy dostała od męża siedmiometrowy sznur pereł. Później przenieśli się do Egiptu, a stamtąd do Pszczyny. Tam jednak młodej pani Hochberg się nie podobało. Ku jej uciesze zapadła decyzja o przeprowadzce do Zamku Książ, rodowej rezydencji Hochbergów.
Księżna Daisy pojawiła się tam po raz pierwszy w lipcu 1892 roku. - Nowożeńcy byli serdecznie witani przez tłumy mieszkańców, zgromadzone na trasie przejazdu od dworca kolejowego w Świebodzicach do książęcej rezydencji - opisuje rzecznik prasowy Zamku Książ.
Drzemka w towarzystwie pokojówek, toaleta tylko z damą dworu
Na miejscu do dyspozycji Daisy był zastęp służby. Księżna nie mogła sama otwierać drzwi, bo od tego była specjalnie wyznaczona osoba. A gdy szła na drzemkę, to tylko w towarzystwie dwóch pokojówek. Podobnie było, gdy chciała skorzystać z toalety. Wtedy musiała towarzyszyć jej albo pokojówka, albo dama dworu.
Jednak to nie służba dostępna na każde skinienie podbiła serce młodej księżnej. Najbardziej zachwyciła ją okolica zamku: okazały park i ogrody tarasowe w stylu francuskim. Księżna sama zaprojektowała niewielką leśną rezydencję "Ma Fantaisie", gdzie odpoczywała od sztywnej etykiety europejskich dworów.
Daisy społeczniczka
Daisy dbała nie tylko o rozwój bezpośredniej okolicy Zamku Książ. Arystokratka głowę zaprzątała sobie także tym, jak pomóc mieszkańcom Waldenburga (dzisiejszego Wałbrzycha). Zasłynęła jako pani dbająca o poddanych. - Za cel postawiła sobie dotarcie do przyczyn nędzy i chorób miejscowej ludności. A winna okazała się miejscowa, zanieczyszczona woda. Daisy zleciła profesjonalne badania bakteriologiczne, interweniowała u władz w Breslau i Berlinie, a także angażowała w sprawę specjalistów z Anglii - opowiada Mykytyszyn.
To dzięki księżnej otwarto pierwszą w Waldenburgu szkołę specjalną dla niepełnosprawnych dzieci. A razem ze znanym miejscowym ortopedą promowała program łączący edukację z przygotowaniem do zawodu i opieką medyczną, tak by osoby niepełnosprawne miały jak najmniejsze problemy w życiu codziennym. W mieście realizowała też kampanię "Kropla mleka", a dzięki niej żony górników otrzymywały za darmo pasteryzowane mleko dla swoich pociech.
To Daisy zaczęła regularne wizyty w górniczych domach i bożonarodzeniowe przyjęcia w zamkowych murach. I to nie byle jakie. Jak zanotowała w swoim wspomnieniach księżna: "W salonach obok wielkiej sali balowej podarunki rozłożono na długich stołach i przygotowano herbatę i ciastka dla dwóch i pół tysiąca ludzi, wśród nich dla 700 dzieci (…) Pastor przemówił w kilku słowach, zaśpiewano kolędy a następnie idąc dookoła wręczałam każdej kobiecie szal, spódnicę, pończochy lub inny prezent".
Dużo czasu Daisy poświęcała koronczarkom śląskim. A dzięki niej w wielu miejscowościach powstawały kolejne placówki, uczące tego artystycznego fachu. Księżna zaplanowała wszystko tak, by dochód ze sprzedaży wyrobów koronkarek był przeznaczany między innymi dla domów starców i szpitali. A chętnych do kupienia nie brakowało. W Berlinie koronki obejrzały nawet cesarzowa i księżniczki.
Do pomocy potrzebującym wykorzystywała też swój talent muzyczny. By zdobyć fundusze, organizowała między innymi charytatywne koncerty, z których dochód przeznaczała na potrzeby biednych i schorowanych.
Nieszczęśliwa żona
Księżna miała czworo dzieci. Pierwsza na świat przyszła dziewczynka, której nie nadano imienia. Dziecko, które urodziło się krótko po ślubie rodziców, żyło zaledwie dwa tygodnie. W 1900 roku, po siedmiu latach, małżeństwo doczekało się syna. Jan Henryk XVII, nazywany przez bliskich Hanselem, był dziedzicem książęcego tytułu. Pięć lat później na świat przyszedł Aleksander, znany jako Lexel. A w 1910 roku księżna urodziła Bolko Konrada Friedricha, który od najmłodszych lat cierpiał na choroby serca.
Dzieci były miłością Daisy. Jednak o sielance na Zamku Książ można było zapomnieć. "Mąż dotrzymał słowa i zapewnił jej wszystko, co obiecał: bogactwo, stroje, klejnoty, służbę, zagraniczne podróże i coroczne pobyty w Anglii. Niestety, dał się poznać jako człowiek drażliwy, uparty i z tak snobistycznymi zasadami, że nie mieściły się one w jej liberalnym wychowaniu" - opisuje Barbara Borkowy, biografka księżnej. I dodaje, że Daisy wciąż czekała na "zapowiedzianą przez męża miłość, której nie czuła, gdy stanęła na ślubnym kobiercu".
W książęcym małżeństwie z roku na rok działo się coraz gorzej. By odpocząć od kolejnych kłótni, Daisy w towarzystwie brata wyjechała do Ameryki Południowej. Po powrocie okazało się jednak, że rozłąka nie poprawiła sytuacji w małżeństwie.
Księżna dyplomatka
Księżna nie raz próbowała swoich sił w dyplomacji. A mogła to robić dzięki swojej silnej pozycji towarzyskiej i temu, że władców Niemiec i Wielkiej Brytanii miała na wyciągnięcie ręki. W czerwcu 1914 roku, a więc krótko przed wybuchem pierwszej wojny światowej, miała nawet okazję zostać emisariuszem. Wszystko dlatego, że sir Arthur Crosfield, liberalny brytyjski polityk, poprosił księżną o przekazanie listu cesarzowi Wilhelmowi II. Cesarz miał z niego wyczytać pokojowe propozycje. Ostatecznie Daisy nie udało się przekazać korespondencji.
- Z kolei w dniu zamachu na austriackiego następcę tronu w Sarajewie, będącego również dniem jej 41. urodzin, księżna wyjechała do Anglii z zamiarem działania. Odbyła w Londynie wiele rozmów z osobami z establishmentu, proponując angielsko-niemieckie spotkanie w Pszczynie. Niestety jej działania były spóźnione - przyznaje Mykytyszyn. I dodaje, że Daisy jako obywatelka niemiecka musiała w pośpiechu opuścić Anglię. Gdyby tak się nie stało, zostałaby internowana.
Daisy na froncie
Księżnej nie udało się więc zapobiec wybuchowi wojny. Krótko po jej rozpoczęciu rozpoczęła pracę w berlińskim Czerwonym Krzyżu. Pracę pielęgniarki musiała porzucić po tym, jak odwiedziła obóz dla jeńców angielskich i została oskarżona o szpiegostwo. Daisy wróciła więc do Książa. Jednak nie chciała siedzieć z założonymi rękami. Jeden z miejscowych hoteli zaadaptowano na szpital polowy, a księżna sprowadziła z Berlina zespół wykwalifikowanych pielęgniarek. I codziennie doglądała pracy placówki: konsultowała się z personelem i pocieszała pacjentów. To dzięki rozkazowi Daisy w szpitalu leczono nie tylko oficerów, ale też szeregowych.
W trakcie wojny opuściła ukochany Książ i rodzinę. Najpierw rozpoczęła pracę w pociągu sanitarnym na froncie serbskim, później przeniosła się na front zachodni. A w maju 1918 roku przyjęła propozycję objęcia stanowiska dyrektorki zakładu rehabilitacyjno-leczniczego w Konstancy nad Morzem Czarnym. Posady jednak nie objęła, bo w drodze do Rumunii dotarła do niej wiadomość o abdykacji cesarza Wilhelma II. Daisy zdecydowała się na powrót do Niemiec.
Rozwód i samotność
Małżeństwo Hochbergów było w rozsypce. Pod koniec 1922 roku para się rozwiodła. Jan Henryk XV został uznany za winnego rozpadu małżeństwa. To jednak on otrzymał prawa do opieki nad dziećmi. Z kolei Daisy zatrzymała książęcy tytuł, prawo do apanaży i opieki medycznej, a także możliwość utrzymania niewielkiego dworu. Rozwód oznaczał dla niej rozstanie z ukochanym Książem. Daisy najpierw wyjechała do Francji, później do Monachium. 13 lat po rozstaniu pogodziła się z byłym mężem, a to dało jej furtkę do powrotu do Wałbrzycha.
Nie zamieszkała jednak w rezydencji, która latem była celem turystycznych wędrówek, a zimą nie była ogrzewana. Daisy wprowadziła się do jednej z oficyn. Towarzyszyła jej pokojówka Dolly. Panie nie mówiły po niemiecku, a w Książu były niemal zupełnie osamotnione. I coraz biedniejsze.
Najmłodszy z synów Daisy zmarł w 1936 roku, a jej były mąż dwa lata później. Z kolei dwóch pozostałych synów niemal nie widywało się z matką.
Śmierć dzień po urodzinach
Rok po rozpoczęciu drugiej wojny światowej schorowana księżna opuściła teren zamku. I przeprowadziła się do okazałej willi przy dzisiejszej ulicy Moniuszki 43 w Wałbrzychu.
- Postępowała u niej choroba, której opisywane symptomy dziś diagnozowane są jako stwardnienie rozsiane. Ostatnie miesiące życia Daisy spędziła, niepokojąc się o losy synów. Zmarła na atak serca 29 czerwca 1943 roku, dzień po swoich 70. urodzinach - przypomina rzecznik Zamku Książ.
Gdzie jest grób księżnej?
"W pretensjonalnym świecie była najmniej snobistyczną osobą, jaką kiedykolwiek znałem; w okrutnej rzeczywistości jaśniała radością i uprzejmością. Miała na świecie tylko jednego wroga – samotność, która ją w końcu pokonała" - tak o księżnej Daisy, na łamach "The Spectator", pisał angielski dyplomata i pisarz Harold Nicolson.
Księżna Daisy początkowo spoczęła w rodzinnym mauzoleum Hochbergów w parku otaczającym Zamek Książ. Później cynkową trumnę miano jeszcze parę razy przenosić z miejsca na miejsce. Dlaczego? Mykytyszyn wyjaśnia: - Według niektórych powodem była zbliżająca się Armia Czerwona, a według innych niesprawdzonych opowieści w obawie przed złodziejami, którzy poszukiwali słynnego siedmiometrowego sznura pereł. Jedna z wersji mówi o tym, że szczątki Daisy i pozostałych członków rodziny Hochbergów ze zniszczonego mauzoleum przeniesiono na cmentarz ewangelicki w Szczawienku. Dziś w miejscu dawnej nekropolii znajduje się droga szybkiego ruchu. A po grobie księżnej nie ma śladu.
Źródło: Zamek Książ w Wałbrzychu/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Zamek Książ w Wałbrzychu, Lawrence Daily Journal World (20.12.1919)