W 1923 roku Helen d’Abernon, żona brytyjskiego ambasadora w Berlinie, odwiedzała Zamek Książ i wspominała pokoje urządzone z myślą o goszczeniu cesarzy Niemiec, Austrii i Rosji. A także swoją komnatę, pełną orchidei i zegarów muzycznych.
- Helen d’Abernon, żona brytyjskiego ambasadora w Berlinie, pozostawiła świadectwo swojej wizyty w Zamku Książ w Wałbrzychu w 1923 roku. Pięć lat po zakończeniu pierwszej wojny światowej małżonkę dyplomaty uderzył porażający luksus, jaki zastała w dolnośląskiej rezydencji książąt von Pless - relacjonuje Mateusz Mykytyszyn, rzecznik prasowy Zamku Książ w Wałbrzychu. I dodaje, że Zamek Książ po raz pierwszy postanowił podzielić się relacją z tej wizyty.
Ambasadorowa w 1923 roku spędzała sylwestra w rezydencji Hochbergów. Z mężem, sir Edgarem Vincentem, przyjechała tu na zaproszenie pana na zamku, księcia von Pless Jana Henryka XV Hochberga.
Orchidee, zegary i czekoladki
"Mało widziałam w moim życiu tego, co można byłoby porównać z Książem i jego porażającym luksusem. W tym obrazie nie brakowało niczego co może zapewnić bogactwo i wysoko rozwinięte poczucie komfortu. Zakwaterowano nas w jednym z pięciu przepięknych apartamentów gościnnych, które urządzono z nadzieją, że mogłyby gościć trzech cesarzy jednocześnie" - opisywała ambasadorowa. I dodawała, że na Zamku Książ wierzono, że apartamenty przygotowano dla cesarzy Niemiec, Austrii i Rosji, ale też dla "pomniejszych władców", jak królowie Rumunii czy Saksonii. Na żonę ambasadora czekał pokój pełen orchidei i muzycznych zegarów. Na szafce nocnej, oprócz trzech rodzajów wody mineralnej, znalazła kawior i czekoladki. "Książ jest z pewnością wyjątkowy… Dzisiaj zabrano nas do ogrodnictwa i stadniny koni. W tej ostatniej naliczyłam około pięciu ogierów i ponad sto klaczy i źrebiąt. W czasie sezonu zimowego który trwa tu od trzech do czterech miesięcy, są trzymane w luźnych boksach i od czasu do czasy wypuszczane na przebieżki po dużym dziedzińcu i okolicznych łąkach" - pisała Helen d'Abernon. Na ambasadorowej wrażenie zrobiły nie tylko stajnie, ale też ogrody szklarniowe. Nazwała je nawet "najlepszymi, jakie widziała w życiu". "Choć na zewnątrz termometr wskazywał siarczysty mróz, w środku kultywowano gąszcz tropikalnych roślin, nawilżanych parującymi wodospadami i oczkami z ciepłą wodą. Ogrody zimowe, które są oddalone nieco od głównego domu tworzą pewnego rodzaju przeszklony aneks, zaprojektowany jak coś w stylu hollywoodzkiego filmu czy Zoo w Chicago" - zanotowała w swoich wspomnieniach.
Źródło: Zamek Książ w Wałbrzychu
Źródło zdjęcia głównego: Zamek Książ w Wałbrzychu