Żołnierz z karabinem blokuje drogę kierowcy. Obok ląduje śmigłowiec, wyskakują z niego kolejno uzbrojeni mężczyźni i przebiegają przez ulicę. Znikają w pobliskim lesie, a helikopter odlatuje. - Nie wierzyłem własnym oczom. Wszystko trwało dosłownie chwilę. Jechałem po klientów, to miał być zwykły kurs - opowiada tvn24.pl kierowca taksówki, któremu udało się nagrać desant żołnierzy w Karpaczu (woj. dolnośląskie).
- Jadę po drodze, z Karpacza na Kopę, a tam stoi żołnierz z karabinem. Zatrzymuje mnie, obok startuje śmigłowiec, a za chwilę ląduje drugi. Wyskoczyli jacyś goście, helikopter odleciał. Tamci poszli w las i tyle ich widziałem - opisuje zdarzenie, którego był świadkiem, Jan Panowicz, kierowca Taxi For You z Karpacza.
Wszystko udało mu się nagrać telefonem komórkowym. Nagranie umieścił w sieci.
"Pierwsza myśl? Zielone ludziki"
Na filmie, zrobionym w poniedziałek, widać desant mężczyzn przy użyciu śmigłowca. Mają ze sobą wojskowy ekwipunek i karabiny. Helikopter odlatuje, a kilkunastu mężczyzn po rozpoznaniu terenu rusza w las.
- Pierwsza myśl? Zielone ludziki albo jacyś separatyści. Na helikopterze nie widziałem żadnych oznaczeń. Ani gwiazdy, ani szachownicy, ani nawet sierpa i młota. Co prawda w okolicach często komandosi mają ćwiczenia, ale zazwyczaj informują o tym mieszkańców. Wiemy, gdzie i kiedy można się ich spodziewać. Tu wszystko wyglądało dziwnie - opowiada mieszkaniec Karpacza.
Jak twierdzi, tym razem w mieście nikt nie ostrzegał przed jakimikolwiek ćwiczeniami, dlatego był "zdziwiony i lekko przerażony".
Miasto: biwakują w górach
Wątpliwości wokół tajemniczego lądowania śmigłowców rozwiewa jednak burmistrz Karpacza. W oświadczeniu przesyłanym do redakcji tvn24.pl informuje, że polscy żołnierze mieli ćwiczenia na terenie gminy.
- Zostali desantowani w mieście, a stąd mieli przejść w góry w celu biwakowania w warunkach zimowych. Nie mogli zostać przetransportowani śmigłowcem bezpośrednio na teren Karkonoskiego Parku Narodowego, ponieważ zabrania tego regulamin - wyjaśnia Radosław Jęcek.
Zaznacza, że nie było konieczności ostrzegania mieszkańców przed desantem, ponieważ trwało to zaledwie kilka sekund. - Nie blokowali drogi jakoś specjalnie długo, miasto normalnie funkcjonowało - dodaje burmistrz Jęcek.
Rzecznik ministerstwa obrony płk Jacek Sońta wyjaśnia, że lokalne władze były informowane o planowanych ćwiczeniach i to do nich należy przekazanie tej wiadomości mieszkańcom. - Wojsko nie będzie pukać do drzwi mieszkańców, żeby o tym informować - mówi w rozmowie z tvn24.pl.
Dodaje, że tego typu ćwiczenia nie są czymś nadzwyczajnym i odbywają się nie tylko na poligonach. - Nie ma dnia, żeby żołnierze nie ćwiczyli na terytorium Polski - mówi.
Wojskowy survival pod Śnieżką
Informację o ćwiczeniach potwierdziliśmy również w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych: - To ćwiczenia żołnierzy Wojska Polskiego. Nic więcej na ten temat powiedzieć jednak nie mogę - wyjaśnia ppłk Artur Goławski, rzecznik prasowy DGRSZ.
Śmigłowcem, jakim poruszali się żołnierze, był prawdopodobnie polski MI-8 lub MI-17. Tereny Karkonoskiego Parku Narodowego często służą wojskowym do trenowania ich umiejętności. Co roku prowadzone są również obozy przetrwania dla polskich i czeskich żołnierzy. CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT.
Autor: balu/i/sk / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TAXI FOR YOU KARPACZ | J.Panowicz