Pacjentki szczecińskiej ginekolożki Marii Kubisy spotkały się z prawnikiem w sprawie przetrzymywania przez prokuraturę ich dokumentacji medycznej na ponad 1,5 miesiąca. Twierdzą, że ich prawa zostały pogwałcone. Kobiety są zbulwersowane i zapowiadają złożenie zażaleń na postępowanie śledczych, a także pisma do odpowiednich instytucji.
Kilka pacjentek Marii Kubisy, ginekolog, która ma gabinet w Szczecinie, a także pracuje w Niemczech, spotkało się we wtorek wieczorem z prawnikami i przedstawicielkami Regionalnego Kongresu Kobiet. Pacjentki są zbulwersowane tym, że prokuratura przez półtora miesiąca przetrzymywała ich dokumentację medyczną zabraną z gabinetu ginekolog.
Jak powiedziały panie naszej reporterce, chcą wyjaśnień, czemu ktoś zabrał ich akta, uniemożliwiając leczenie, gdy sprawa prowadzona przez śledczych ich nie dotyczyła. Zapewniły także, że stoją murem za doktor Kubisą.
- Występujemy w obronie i swoich praw pacjenckich, i w obronie pani doktor, która jest naszą zaufaną osobą – zapewniła jedna z nich. Sprawę nazywają "podejrzaną" i "niedopuszczalną".
Czytaj także: Zgwałconej nastolatce odmówiono aborcji. Interwencja RPO w Ministerstwie Zdrowia i NFZ
Przygotowują kilka pism
Kobietom pomaga zespół prawny koordynowany przez adwokatów Agnieszkę Stach i Michała Olechnowicza. W trakcie spotkania omówiono aspekty prawne i konsekwencje "aresztowania kart medycznych" oraz zablokowania pacjentkom możliwości leczenia. Pacjentki zapowiedziały podjęcie kroków prawnych, między innymi wysłanie zażaleń do Prokuratury Regionalnej w Szczecinie.
– Do czwartku będzie przygotowano pięć pism przygotowanych przez mecenasów do kilku instytucji. Między innymi do rzecznika praw pacjenta, rzecznika praw obywatelskich, dyrektora ochrony danych osobowych, europejskiego Trybunału Praw Człowieka – wymienia Bogna Czałczyńska, pełnomocniczka marszałka województwa ds. kobiet i równego traktowania, która również zaangażowała się w sprawę.
"Nie powinno mieć miejsca"
Doktor Kubisa już o sprawie poinformowała m.in. Izbę Lekarską i Rzecznika Praw Obywatelskich. Sprawę skomentował także Michał Bulsa, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie. Jest zbulwersowany tym, jak funkcjonariusze potraktowali lekarkę i jej pacjentki. W poniedziałek wysłał do premiera RP oraz ministra sprawiedliwości pismo w sprawie wyjaśnienia sposobu zabezpieczenia dowodów w gabinecie doktor Kubisy.
– Doszło tutaj do sytuacji, która nie powinna mieć miejsca, ponieważ CBA wkroczyło do gabinetu w godzinach jego funkcjonowania, przerywając możliwość przyjmowania pacjentek przez doktor Kubisę. Ponadto sposób zabezpieczenia dokumentacji sprawił, że działa to na szkodę pacjentek ze względu na możliwości opóźnienia postawienia diagnozy lub wprowadzenia odpowiedniego leczenia – uważa Bulsa.
RPP zadaje pytania
Stanowisko w sprawie zajął również Rzecznik Praw Pacjenta. Jak napisał w swoim oświadczeniu "w związku z doniesieniami medialnymi, związanymi z zabezpieczeniem oryginałów dokumentacji medycznej pacjentek Rzecznik Praw Pacjenta informuje, że zwrócił się o stanowisko w tej sprawie do lekarza prowadzącego gabinet ginekologiczny w Szczecinie oraz do Prokuratora Regionalnego w Szczecinie, na zlecenie którego działało Centralne Biuro Antykorupcyjne".
RPP przypomniał, że prokuratura ma prawo wglądu do dokumentów medycznych, ale w takiej sytuacji w gabinecie "należy w placówce zostawić jej kopię".
Akta w workach
Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego na zlecenie prokuratury weszli do prywatnego gabinetu ginekolożki Marii Kubisy 9 stycznia. Kilku funkcjonariuszy miało wyprosić pacjentki czekające na wizytę i zabezpieczyć dokumentację wszystkich kobiet, które lekarka przyjmowała od 1996 roku. Zabrali też elektroniczne nośniki danych, w tym m.in. telefon komórkowy.
Dopiero po opisaniu sprawy przez media w poniedziałek 27 lutego około godz. 13 akta zostały zwrócone. Do gabinetu przywieziono je w workach.
Groźby pod adresem ginekolog
Jak informuje Kubisa, część dokumentów - dotyczących niemieckich pacjentek (przyp. red.: kobieta jest też ordynatorem w niemieckim szpitalu) wciąż nie została zwrócona. - Nikt nie ma pojęcia, jak ja pracuję, ile jest prowokacji, ile jest telefonów dziwnych, w tym też gróźb pod moim adresem - skarży się lekarka. - Noszę się z zamiarem wyjechania z tego kraju, ponieważ nie jestem w stanie tu pracować - przyznaje.
Jak podkreśla sytuacja znacznie się pogorszyła po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Wtedy praktycznie przestała prowadzić ciąże w Polsce.
Na razie bez zarzutów
Jak poinformował prokurator Marcin Lorenc, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Szczecinie, zabezpieczenie dokumentów miało związek z postępowaniem dotyczącym pomocnictwa w usunięciu ciąży, a także pomocy w pozyskaniu leków, które nie uzyskały atestu na terenie Polski. Miało chodzić o "środek poronny". – Prokurator wydał postanowienie o żądaniu wydania rzeczy, bo w toku prowadzonego śledztwa uzyskano informacje wskazujące z wysokim prawdopodobieństwem, że mogło dojść do popełnienia czynów karalnych – dodał.
Sprawa wyszła na jaw przy okazji innego śledztwa prowadzonego przez funkcjonariuszy CBA. Jakiego - prokurator nie zdradza.
Lekarka na antenie TVN24 zaprzeczyła zarzutom. Nazwała je "oszczerstwami". Na razie nie postawiono jej zarzutów.
Źródło: TVN24 Szczecin
Źródło zdjęcia głównego: TVN24