Pięcioletnia Lenka, która uratowała życie swojej mamie, odebrała gratulacje od policjantów. Były prezenty i przejażdżka policyjnym radiowozem. Kilka dni wcześniej dziewczynka zadzwoniła pod numer alarmowy 112 i powiadomiła służby, że jej mama "leży w łazience" i się nie rusza. Dziś o małej bohaterce mówi cała Polska, a jej mama podkreśla, że córka uratowała jej życie.
Nagranie, na którym słychać rozmowę dziewczynki z dyspozytorką, opublikowała warmińsko-mazurska policja. Słychać na nim, że dziewczynka bardzo rzeczowo odpowiada na zadawane przez dyspozytorkę numeru 112 pytania. Powtarza też, że w domu jest jeszcze malutkie dziecko.
"Dzień dobry pani, bo moja mama ma malutkie dziecko i w ogóle mama leży tutaj w łazience i… pani przyjedzie?" – tak rozmowę z dyspozytorką numeru 112 rozpoczęła we wtorek (4 lipca) po godzinie 19 pięcioletnia Lenka z powiatu mrągowskiego.
Dyspozytorka dopytywała dziewczynkę, o to, co dzieje się z mamą, czy jej mama "leży", czy "się rusza czy nie".
"Nie rusza" - odpowiedziała pięciolatka.
- A odpowiada coś? Mówi coś czy nie?
- Nic nie mówi, ale mamy Tymka, malutkie dziecko.
- I sama jesteś z mamą?
- Tak. I z Tymusiem - podkreślała pięciolatka.
- A pani przyjedzie? - dopytywała.
- Okej, to już wysyłamy informację, żeby ktoś do Was przyjechał - poinformowała dziewczynkę dyspozytorka.
Dziewczynka znała adres, pod jakim się znajduje. Podała również swoje dane, co pozwoliło na szybkie skierowanie na miejsce pomocy.
Mundurowi, którzy przybyli na miejsce, zastali nieprzytomną kobietę leżącą w łazience, która odzyskała świadomość dopiero po pomocy udzielonej przez ratowników medycznych wezwanych przez jej córeczkę.
Młoda bohaterka uhonorowana: były prezenty od policji i przejażdżka radiowozem
We wtorek dziewczynka została nagrodzona za swoją postawę przez mrągowską policję. Razem z mamą, którą - jak relacjonował na antenie TVN24 reporter Adrian Zaborowski - opuściła już szpital i czuje się dobrze - odwiedziły komendę.
- Lenka odebrała gratulacje od policji. Były także nagrody, cały wór gadżetów policyjnych. Lenka została też przewieziona radiowozem. Przekazała nam, że cieszy się z dzisiejszego dnia, z wizyty na komendzie w Mrągowie - relacjonował na antenie TVN24 Adrian Zaborowski.
Dodał, że mama dziewczynki w rozmowie z dziennikarzami przyznaje, że córka uratowała jej życie: zachowała zimną krew, wiedziała, jak ma się zachować i gdzie szukać pomocy.
- Nie mam żadnych problemów zdrowotnych, po prostu wszystko stało się z powodu przemęczenia, odwodnienia organizmu. Przez ten upał - mówiła przed kamerą TVN24 mama Lenki. Jak podkreślała, miała wcześniej problemy ze zdrowiem, a dzieci wychowuje samotnie, dlatego nauczyła córkę dzwonić na telefon alarmowy.
Krytycznego dnia kobieta z dziećmi pojawiła się na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Rodzeństwo wymiotowało i źle się czuło. Lekarz zalecił podawanie elektrolitów. Kobieta po powrocie do domu przygotowała dzieciom coś do picia, a potem… wzięła się za pranie. Chwilę później straciła przytomność.
Rola rodziców i dyspozytorki
Maciej Koperski, ratownik medyczny z wieloletnim doświadczeniem, powiedział w niedzielę na antenie TVN24, że bohaterami są również rodzice, którzy nauczyli dziecko korzystać z numeru alarmowego. Kluczową rolę odegrała również dyspozytorka, która wykazała się opanowaniem i we właściwy sposób wydobyła najważniejsze informacje od dziecka.
- We właściwy, konkretny sposób przeprowadziła rozmowę z małym dzieckiem. To kwestia nabycia pewnych umiejętności w zależności od stażu pracy. Na pewno osoby początkujące mają z tym większy problem niż osoby, które odbyły takie rozmowy i miały szansę prowadzić resuscytację przez telefon. Potrafią w sposób spokojny i opanowany przekazać te informacje osobom, które powinny je wykonywać - zaznaczył Maciej Koperski.
I dodał: - Dużym wyzwaniem jest na pewno zapanowanie nad emocjami, zarówno swoimi, jak i tego dziecka. Jako ratownicy staramy się też w należyty sposób uczyć, edukować i namawiać rodziców do tego, by nauczyli dziecko tego, gdzie dokładnie mieszka. To wszystko po to, by ułatwić dotarcie służbom medycznym.
Koperski podkreślił, że przede wszystkim trzeba nauczyć dzieci tego, że jest coś takiego jak numer alarmowy i że to właśnie tam trzeba szukać pomocy. - Rodzice natomiast nie muszą informować dzieci o swoich schorzeniach. Niech powiedzą, że gdyby cokolwiek się stało, to w danym miejscu w mieszkaniu leży teczka z dokumentacją medyczną, tak by był do niej dostęp. Niech dziecko wie, że jeśli cokolwiek się wydarzy, to może przekazać tę teczkę ratownikom, którzy przyjadą na miejsce - zakończył ratownik.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24