- "Piłka kobiet to nie jest prawdziwa piłka, nikt nie chce tego oglądać" - czyta Robert Lewandowski na filmiku opublikowanym przez FC Barcelonę. Wideo zawiera kilkanaście zebranych w sieci komentarzy, kierowanych do piłkarek Barcy. Trwający mundial kobiet pokazuje jednak, że chętnych do oglądania kobiecej piłki nie brakuje. Za to wciąż brakuje pieniędzy, by dyscyplina mogła się rozwijać. I zrozumienia, że na piłkę pań i panów nie należy patrzeć w ten sam sposób.
Wideo z Robertem Lewandowskim zostało opublikowane przy okazji tegorocznego Dnia Kobiet i miało zwrócić uwagę kibiców na problem notorycznego obrażania w internecie pań grających w piłkę. Jedenaście miesięcy po tym, gdy półfinał Ligi Mistrzyń, w którym Barcelona podejmowała niemiecki VfL Wolfsburg (z Ewą Pajor w składzie), obejrzało z trybun CampNou ponad 91 tysięcy kibiców. Ubiegłoroczny finał kobiecego Euro na Wembley, gdzie Anglia zagrała z Niemcami, śledziło przeszło 87 tysięcy fanów.
Zapełniają się też trybuny na trwających mistrzostwach świata kobiet w Australii i Nowej Zelandii. Organizatorzy wyprzedają niemal wszystkie wejściówki na mecze. Z uwagi na ogromne zainteresowanie mecz Australia - Irlandia przeniesiono na dwukrotnie większy stadion.
- Biletów na niektóre mecze nie ma od kilku miesięcy. Mundial porwał uwielbiających sport Australijczyków, ale jest też dużo kibiców ze świata - mówi tvn24.pl mieszkająca w Melbourne Patrycja Salwa, była piłkarka, a obecnie trenerka. - Kibice potrzebowali trochę czasu, żeby się rozkręcić, ale teraz trybuny żyją meczami - dodaje.
Stacje telewizyjne, które zdecydowały się pokazywać tę imprezę, zrobiły świetny interes. W Niemczech spotkania reprezentacji przyciągają więcej kibiców niż ostatnie towarzyskie pojedynki drużyny mężczyzn.
Ale Robert Lewandowski i tak przeczytał, że "kobieca piłka nikogo nie obchodzi", a piłkarki powinny "wracać do kuchni".
Komentarze pod adresem zawodniczek bywają wulgarne i mizoginistyczne. Piłkarzom oczywiście też nierzadko się obrywa, zwłaszcza po słabszym meczu, ale można odnieść wrażenie, że piłkarkom dostaje się za samą chęć grania w piłkę. Poziom ich gry krytykantów mało obchodzi. A jeśli już się do niego odnoszą, przekonują, że kobiety grają w piłkę słabiej od mężczyzn.
I właściwie mają rację.
Ale nie o porównywanie do mężczyzn tu chodzi. Kobiety grają przecież z kobietami i wyłaniają najlepsze spośród siebie.
- Porównywanie męskiej i kobiecej piłki jest bez sensu. Oczywiście, że gramy inaczej, podobnie jak w siatkówkę czy w piłkę ręczną. Mężczyźni są bardziej atletyczni, grają szybciej. U nas jest za to więcej zaangażowania i zostawiania serducha na boisku. Z naszym futbolem trzeba się polubić - twierdzi Patrycja Salwa.
Szwedzki badacz Jonny Hjelm z Uniwersytetu w Umeå wskazuje, że niespotykana w innych dyscyplinach sportu krytyka kobiecej piłki bierze się z przekonania kanapowego kibica, że "nawet on zagrałby lepiej". Ten sam kibic ma jednak świadomość, że bez treningu nie skoczy wzwyż dwóch metrów czy nie przebiegnie 100 metrów poniżej 11 sekund, co kobiety robią regularnie. I nikt nie czyni im zarzutu z tego, że są to wyniki dalekie od osiągnięć mężczyzn.
Dochodzi do tego jeszcze jedna rzecz. W żeńskiej siatkówce siatka zawieszona jest o 19 centymetrów niżej niż u mężczyzn. W wielkoszlemowych turniejach tenisowych kobiety grają do dwóch, a nie - jak mężczyźni - trzech wygranych setów. Tymczasem w piłce nożnej rozmiary boiska i bramek, wielkość piłki oraz długość trwania meczów są takie same w przypadku obu płci. Grupa badaczy z Uniwersytetu w Trondheim obliczyła, że gdyby ująć antropometryczne różnice między płciami, mecze kobiet powinny trwać po 70 minut, a bramka powinna być o pół metra węższa i blisko 20 centymetrów niższa.
Jaka praca, taka płaca? Niekoniecznie
Co jakiś czas głowy kibiców, a niekiedy i sportowców, rozpala temat wyrównania płac w męskim i kobiecym sporcie.
- Mamy dane wskazujące, kto przyciąga większą uwagę, więcej kibiców i sprzedaje więcej biletów. Podział musi to uwzględniać i być sprawiedliwy - mówił kilka lat temu topowy tenisista Novak Djoković.
- Z całym szacunkiem dla pań, ale powinny dostawać tyle, ile wygenerują - przekonywał znany szwedzki piłkarz Zlatan Ibrahimović.
Australijska piłkarka Sam Kerr, grająca na co dzień w londyńskiej Chelsea, zarabia 417 tysięcy funtów rocznie. Jest najlepiej opłacaną zawodniczką na świecie. Kilku jej kolegów z męskiej drużyny Chelsea inkasuje tyle co dwa tygodnie - o pensjach zawodników wybierających modny ostatnio saudyjski kierunek nie wspominając.
Ibrahimović ma sporo racji, mówiąc, że zarobki piłkarek trzeba wiązać z zainteresowaniem ich dyscypliną. W końcu wypłacanie piłkarzom bajońskich sum jest możliwe dlatego, że sponsorzy i telewizje wkładają w ten biznes krocie. Dzięki ich pieniądzom obecny mistrz Polski Raków Częstochowa dostał od zarządzającej Ekstraklasą spółki o tej samej nazwie ponad 27 mln złotych. Żeński GKS Katowice za wygranie Ekstraligi otrzymał od Polskiego Związku Piłki Nożnej 300 tysięcy złotych.
Tyle tylko, że kobieca piłka jest gorzej opłacana nawet tam, gdzie sponsorów i telewizji nie ma.
Nagłośnioną w mediach sprawą zainteresował się Rzecznik Praw Obywatelskich i skierował zapytanie do PZPN-u.
"Kryterium płci nie ma żadnego znaczenia przy podejmowaniu decyzji o nagradzaniu w poszczególnych kategoriach wiekowych. W tym miejscu zwracamy uwagę na różnicę skali w odniesieniu do rozgrywek chłopięcych i dziewczęcych" - czytamy w odpowiedzi.
Związek wylicza, że w rzeczonej kategorii wiekowej, zwanej trampkarską, rywalizuje 2667 drużyn chłopięcych i tylko 52 dziewczęce.
"W związku z powyższym, w rozgrywkach chłopięcych w tym roczniku, drużyna występująca w finale musi rozegrać 31 meczów na poziomie centralnym, a w rozgrywkach dziewczęcych w całym sezonie finalistki rozegrają 10 spotkań. To oczywiście w żaden sposób nie umniejsza sukcesu, jakim jest tytuł mistrzyń Polski" - przekonują sekretarz generalny PZPN Łukasz Wachowski i prezes Cezary Kulesza.
"W naszym odczuciu wysokość nagród nieodłącznie związana jest też z potencjalnymi przychodami, jakie generuje dana dyscyplina dla federacji. Polski Związek Piłki Nożnej nie ma żadnych przychodów związanych z piłką nożną kobiet. To dzięki środkom publicznym czy z UEFA i FIFA oraz nieocenionemu wsparciu sponsorów Związku jesteśmy w stanie inwestować w rozwój kobiecego futbolu" - dodają. I zaznaczają, że na przestrzeni 10 lat budżet PZPN na inicjatywy związane z kobiecym futbolem wzrósł z 3 do 15 milionów złotych.
Być może PZPN-owi udałoby się zarobić na kobiecej piłce, gdyby np. w sklepiku kibica reprezentacji można było kupić gadżety z piłkarkami reprezentacji Polski. Albo były one angażowane do kampanii marketingowych. Tak jak robią to czołowe kobiece kluby. FC Barcelona nie poprzestała na wrzuceniu do sieci filmiku ze stającym po stronie klubowych koleżanek Robertem Lewandowskim. Piłkarki Blaugrany wzięły udział w nagraniach promujących stroje na ten sezon.
W tegorocznym finale Ligi Mistrzyń FC Barcelona pokonała VfL Wolfsburg. Jedną z bramek dla przegranych zdobyła Ewa Pajor. Polka została królową strzelczyń rozgrywek. Fanki i fani jej gry mogą na klubowej stronie sprawić sobie koszulkę z jej nazwiskiem.
Na stronach klubów z Ekstraligi koszulek zawodniczek ze świecą szukać. Nie ma ich w sklepiku mistrzyń Polski z Katowic, wicemistrzyń z Górnika Łęczna, ani trzeciego w ostatnim sezonie łódzkiego SMS-u. W ofercie ma je drużyna Czarnych Sosnowiec. Fani drużyny z Katowic mogą kupić okolicznościowy szalik. Klub deklaruje, że w nowym sezonie koszulki piłkarek GieKSy po raz pierwszy trafią do sprzedaży.
Komercjalizacja kobiecej piłki na świecie postępuje ciut szybciej. Już od kilku lat można kupić Barbie piłkarkę, a Megan Rapinoe, Yuki Nagasato, Sam Kerr i Asisat Oshoala doczekały się swoich figurek w serii LEGO. Kerr pojawiła się na okładce tegorocznej gry FIFA.
Wspólny tort, nierówne porcje
Płacowych absurdów w świecie sportu nie brakuje. Chociaż Novak Djoković może się z tym nie zgadzać, tenisistki wywalczyły sobie równe nagrody na turniejach Wielkiego Szlema. Na innych turniejach bywa z tym różnie. Podczas Italian Open w Rzymie, w 2020 roku, Rumunka Simona Halep dostała za wygraną mniejszą nagrodę niż Djoković za zwycięstwo wśród mężczyzn.
Różnica wyniosła 10 euro.
I z pewnością była jedynie odzwierciedleniem różnic w generowanych przez tenisistki i tenisistów przychodach.
Pula nagród na tegorocznym mundialu kobiet to 110 milionów dolarów. Wzrost o prawie 300 proc. w porównaniu z tym, co FIFA zaoferowała cztery lata temu. Dla porównania - na męskie zespoły rywalizujące zimą w Katarze przeznaczono 440 milionów dolarów. Przepaść. Choć już nie tak wielka jak jeszcze kilka lat temu. W 2018 roku FIFA przeznaczyła na nagrody dla mężczyzn 400 milionów dolarów, by rok później przygotować dla kobiet 30 milionów.
Równie ważna jest dystrybucja nagród. Każda z 736 piłkarek, które znalazły się w kadrach na australijsko-nowozelandzki turniej, dostanie od FIFA co najmniej 30 tysięcy dolarów. Te, które wzniosą w górę Puchar Świata – po 270 tysięcy. Pozostałe pieniądze trafią do federacji, które rozdysponują je po swojemu. Dlaczego, jak w przypadku mężczyzn, wszystkie środki nie trafią do działaczy?
Bo ci nie zawsze umieją się nimi dzielić.
29 proc. przepytanych w tym roku piłkarek przekazało broniącej interesów zawodniczych organizacji FIFPro, że federacje nie wypłacają im żadnych pieniędzy za grę w reprezentacjach. Mający w pamięci aferę premiową z udziałem polskich piłkarzy kibice mogą stwierdzić, że gra w kadrze nie powinna być motywowana finansowo. Tyle że większość piłkarek nie utrzymuje się z gry w piłkę. Tylko kilkanaście lig kobiecych na świecie jest profesjonalnych. Dwie trzecie pytanych przez FIFPro zawodniczek podało, że aby zagrać w kadrze, musi wziąć urlop w swoim miejscu pracy. Dla połowy z nich to urlop bezpłatny.
- Nie zawsze chodzi o pieniądze. Chodzi o nastawienie i szacunek do naszej pracy.Ada Hegerberg z Olympique Lyon, norweska piłkarka, pierwsza laureatka Kobiecej Złotej Piłki
Budżety sponsorskie to jedno, ale kobieca piłka musi walczyć o każdy grosz nawet ze środków publicznych. Z miejskiej dotacji dla wielosekcyjnego GKS-u Katowice pierwszoligowi piłkarze dostali na 2023 rok siedem, a ekstraligowe piłkarki półtora miliona złotych. "Podział kwoty z dotacji na poszczególne sekcje uzależniony jest od potrzeb i celów drużyn rywalizujących w Fortuna 1 Lidze, Ekstralidze Kobiet, Polskiej Hokej Lidze oraz w PlusLidze" - przekazał tvn24.pl pytany o te różnice klub.
Czy podział był odpowiedni, skoro z 600 tysięcy złotych premii za mistrzostwo Polski, otrzymanej w sumie od PZPN-u i miasta, połowa trafiła nie do zawodniczek, a na funkcjonowanie sekcji?
Gdy Raków Częstochowa wywalczył mistrzostwo Polski, premier Mateusz Morawiecki odwiedził klub i obiecał rządowe wsparcie przy budowie nowego stadionu. Taki powstaje właśnie w Katowicach. Pytany o rządowe dofinansowanie tego obiektu minister sportu Kamil Bortniczuk odparł w podcaście "Futbol i polityka", że "nie ma tam klubu, który zdobył mistrzostwo Polski". Nawet nie biorąc pod uwagę, że sukces Rakowa można by zrównać z sukcesem żeńskiego GKS-u Katowice. A GieKSa też powalczy w grze o Ligę Mistrzyń.
Dumny z rosnących premii dla uczestniczek mundialu szef FIFA Gianni Infantino puszy się, że dzięki niemu piłkarki zaczynają godnie zarabiać. Ale FIFA raczej podłącza się pod modę na kobiecy futbol i po prostu chce na nim zarobić, niż sama z siebie walczy o godne warunki gry dla pań.
Piłkarska centrala nie była skora do pomocy, gdy drużyna Jamajki nie miała środków na wyjazd na mistrzostwa. Zespół zbierał pieniądze na udział w trwającym turnieju przez portal crowdfundingowy. Będące w sporze z rodzimą federacją piłkarki z RPA mogły polecieć na mundial tylko dzięki pomocy jednej z fundacji charytatywnych.
FIFA nie było też przy sądowych sporach amerykańskich piłkarek, domagających się równego podziału pieniędzy z federacji. Batalia skończyła się zawarciem ugody z Piłkarską Federacją USA i wypłaceniem grupie zawodniczek 22 milionów dolarów zadośćuczynienia. Od tamtej pory, czyli od 2022 roku, premie wywalczane przez piłkarzy i piłkarki są równo dzielone między obie reprezentacje. Panowie podzielili się z paniami pieniędzmi wygranymi na boiskach w Katarze, panie podzielą się tym, co ugrały w Australii i Nowej Zelandii.
CZYTAJ TEŻ: TRUMPA NIE ODWIEDZIŁA, OD BIDENA PRZYJĘŁA ORDER. MEGAN RAPINOE KOŃCZY KARIERĘ, ALE NIE ZAMIERZA MILCZEĆ >>>
Zakazana dyscyplina
Śledząc kobiecą piłkę w mediach, można odnieść wrażenie, że panie zaczęły kopać futbolówkę dopiero przed chwilą. Może kilkanaście lat temu.
Tymczasem w Polsce rozgrywki ligowe kobiet organizowane są od końca lat 70. Wtedy też pierwszy raz reprezentacje pań zagrały o mistrzostwo świata. A pierwszy międzynarodowy mecz Angielki i Szkotki rozegrały jeszcze w XIX wieku.
Kobieca piłka byłaby dziś pewnie w innym miejscu, gdyby na początku XX wieku paniom zwyczajnie nie zakazano gry w piłkę. Angielska Federacja Piłkarska (FA) uznała w latach 20., że
kobiety nie są fizycznie zdolne, by uprawiać futbol.
Do podobnych wniosków doszli decydenci w innych krajach, na dekady hamując rozwój kobiecej piłki.
Pierwszy turniej, który można uznawać dziś za debiutanckie mistrzostwa świata, zorganizowano we Włoszech w 1970 roku. Drugi już rok później – w Meksyku. Ledwie miesiąc wcześniej, również w Meksyku, rywalizowali mężczyźni. Z tą różnicą, że była to już dziewiąta edycja mistrzostw z udziałem 16 drużyn, a nie jak w przypadku kobiet - sześciu. Mistrzostwa panów organizowała FIFA, podczas gdy zmagania pań były inicjatywą kilku pasjonatów i biznesmenów.
FIFA piłką kobiet zainteresowała się pod koniec lat 80. W Chinach zorganizowano wówczas pokazowy i pilotażowy turniej, który miał dać odpowiedź na pytanie, czy takie rozgrywki będą cieszyć się zainteresowaniem. Czy też, przekładając z fifowskiego na polski: czy organizacja turnieju będzie się opłacać.
Odpowiedź była twierdząca, więc w 1991 roku, ponownie w Chinach, zorganizowano pierwszy pełnoprawny Puchar Świata Kobiet FIFA. Triumfatorkami zostały Amerykanki. Później zdobyły tytuł jeszcze trzykrotnie. Tegoroczny mundial jest pierwszym, z którego wracają bez medalu. Sukcesów Amerykanek można upatrywać w krajowym prawodawstwie, które decyzją prezydenta Richarda Nixona zrównało od lat 70. finanse przeznaczane na sport dziewczynek i chłopców.
Dziś amerykańska NationalWomen’s Soccer League (NWSL) uznawana jest za najsilniejszą, obok angielskiej, kobiecą ligę świata. 86 uczestniczek mundialu gra na co dzień właśnie w USA. Więcej, 106, występuje tylko w Anglii.
Baw się grą
Na piłkę kobiet wielu kibiców patrzy dziś z ciekawością i podejrzliwością. Traktują te rozgrywki ciekawostkowo. Do mainstreamu przebijają się zazwyczaj nie zagrania i wyniki, ale wydarzenia okołosportowe.
Amerykanka Brandi Chastain zagrała w kadrze USA blisko 200 razy. Zdobyła dwa olimpijskie złota i dwa mistrzostwa świata. W powszechnej świadomości najbardziej znana jest jednak z tego, że po wygranej przez Amerykanki serii rzutów karnych na mistrzostwach świata w 1999 roku, zdjęła koszulkę. Gest w męskim futbolu powszechny, wywołał poruszenie, a nawet zgorszenie. A przecież Chastain miała pod spodem sportowy stanik.
Później świętujące w ten sposób piłkarki wielokrotnie trafiały na nagłówki mediów. Jak Szwedka Josefine Öqvist, która wywołała oburzenie, wymieniając się koszulką z jednym z kibiców.
Tegoroczny mundial też przebija się do mediów głównie poprzez wątki okołosportowe. Głośno o Marokance Nouhali Benzinie - pierwszej piłkarce, która zagrała na mundialu w hidżabie, czy transpłciowej reprezentantce Kanady, Quinn. Wydarzenia bez wątpienia ważne i symboliczne (piłkarki znane są zresztą ze swojego aktywizmu), ale w kontekście najważniejszej imprezy piłkarskiej nie najistotniejsze.
Według mnie każdy powód jest dobry, by przyciągnąć ludzi do kobiecej piłki. Niektórzy włączają transmisje tylko dlatego, żeby popatrzeć na ładne dziewczyny. A potem okazuje się, że się wciągają i zaczynają śledzić rozgrywki.Patrycja Salwa, była piłkarka, obecnie trenerka
Pięknych, czysto sportowych historii na kobiecym mundialu nie brakuje. Wspomniane piłkarki z Jamajki, które znalazły się na turnieju dzięki własnej determinacji i finansowemu wsparciu swoich kibiców, wyeliminowały z rozgrywek wielką Brazylię. To z kolei oznacza, że uznawana za najlepszą piłkarkę w historii Marta zakończy karierę bez mistrzostwa świata. To był jej rekord - szósty mundial. Żaden piłkarz na tylu nie wystąpił. Żaden nie strzelił też więcej bramek. Rekordzista Niemiec Miroslav Klose zdobył ich 16. Marta - 17.
Naukowcy z Uniwersytetu w Zurychu w 2021 roku przeprowadzili eksperyment polegający na pokazaniu jego uczestnikom nagrań z meczów piłkarskich pań i panów. Gdy po zastosowaniu odpowiednich zabiegów graficznych oglądający nie mogli rozróżnić płci, a jedynie oglądać zagrania, oceniali kobiecą piłkę znaczne lepiej niż wówczas, gdy od razu nastrajali się do oglądania piłki kobiecej.
Wieść o tym eksperymencie mogła dotrzeć do siedziby sponsorującej francuską piłkę firmy Orange. Przed mistrzostwami świata wypuściła nagranie, na którym widać, jak Kylian Mbappe i spółka czarują swoimi zagraniami. Po obejrzeniu kilkudziesięciosekundowej kompilacji zagrań widz czyta informację, że "Tylko Trójkolorowi [przydomek reprezentacji Francji - red.] są w stanie generować takie emocje".
A potem drugą: "To wcale nie byli oni".
Przy zastosowaniu technologii deepfake autorzy filmiku nałożyli sylwetki reprezentantów Francji na zagrania francuskich piłkarek.
Przesłanie jest jasne: nie zastanawiaj się, czy grają kobiety, czy mężczyźni. Po prostu ciesz się piłką.
Autorka/Autor: Michał Banasiak
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Getty Images