Gdy nieco ponad rok temu Cristiano Ronaldo przybył do Arabii grać w piłkę, na pierwszej konferencji prasowej pomylił "Saudi Arabia" z "South Africa". W RPA grał ze swoją reprezentacją na mundialu, Arabia zapewne była dla niego piłkarską egzotyką. Podobnie jak dla większości europejskich piłkarzy i kibiców. Kilka miesięcy później przetartym przez Ronaldo szlakiem podążyła spora grupa kolejnych zawodników, którzy za bajońskie sumy gotowi byli porzucić ambicje wygrywania trofeów w najlepszych ligach świata. W Europie spotkali się z krytyką: że liczą się dla nich tylko pieniądze, że pozwalają szejkom psuć futbol, że będą grać w kraju, któremu nie po drodze z zachodnią definicją praw człowieka.