Afgańczycy informują o kolejnych ofiarach śmiertelnych. Świadkowie opowiadają o scenach po zamachu

Kiedy doszło do pierwszego wybuchu pod lotniskiem w Kabulu, stał nieopodal przy swoim samochodzie. Afgański tłumacz opowiadał w rozmowie ze stacją CBS, że próbował pomóc rannej dziewczynce, ale dziecko zmarło w jego ramionach, kiedy zmierzał do szpitala. Dziewczynka była jedną z być może nawet 90 ofiar zamachu w Afganistanie.

W czwartek, w wyniku zamachu w Kabulu, zginęło co najmniej 13 amerykańskich żołnierzy, a 18 zostało rannych.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO

Liczba afgańskich ofiar śmiertelnych zamachu nie jest jeszcze dokładnie znana, ale jak przekazał agencji Associated Press anonimowy urzędnik afgański, służby zebrały dotychczas ciała 95 Afgańczyków. Jego zdaniem ostateczny bilans afgańskich ofiar zamachów może być jeszcze wyższy. Rannych zostało co najmniej 160 osób. Wcześniejsze dane, które przekazał dziennik "Wall Street Journal", mówiły o 90 afgańskich ofiarach śmiertelnych.

Agencja Reutera w piątek po godzinie 15 doniosła, powołując się na afgańskie źródła w kabulskich szpitalach, o 79 ofiarach śmiertelnych. W tym samym czasie rosyjska agencja TASS doniosła o 170 zabitych.

Agencja Reutera, powołując się w na niewymienionego z nazwiska przedstawiciela talibów, poinformowała, że co najmniej 28 talibów zginęło w czwartkowych zamachach. "Straciliśmy więcej ludzi niż Amerykanie" - przekazał cytowany przez agencję mężczyzna. Deklaracja ta jest niezgodna z późniejszymi słowami rzecznika talibów Zabihullaha Mudżahida. "Nie ponieśliśmy żadnych ofiar. Do tego wydarzenia doszło na terenie, który jest kontrolowany przez siły USA" - oświadczył serwisowi BBC w języku pasztuńskim.

Afgański tłumacz świadkiem ataku. Małe dziecko zmarło w jego ramionach

Afgański tłumacz, który był na miejscu pierwszej eksplozji w pobliżu lotniska, opowiedział dziennikarzom stacji CBS, że kiedy doszło do wybuchu, stał przy swoim samochodzie. Wśród rannych zobaczył dziewczynkę. Podniósł ją z ziemi i próbował pojechać do szpitala.

- Były duże korki, musiałem wysiąść, chwycić ją i pieszo iść do szpitala, ale dziewczynka zmarła mi na rękach. Próbowałem, zrobiłem wszystko, żeby jej pomóc - powiedział. Dziennikarze nie podali informacji na temat tożsamości dziecka.

Świadek zdarzenia: Tam było jakieś 400-500 osób

Jeden z Afgańczyków, który był świadkiem wybuchu, przyznał, że "wiele osób zostało dotkniętych wybuchem". - Ciała były wszędzie porozrzucane, na miejscu widziałem żołnierzy i mnóstwo uciekających ludzi. Tam było jakieś 400-500 osób - mówił.

- Pomagaliśmy w transportowaniu rannych, dlatego mam całe brudne ubranie - dodał.

Inny ze świadków zdarzenia był podczas wybuchu w tłumie przed lotniskiem, bo - jak wyjaśniał - pojechał po wizę do USA. Kolejny powiedział, że do wybuchu doszło podczas wieczornej modlitwy. - Widziałem około 70 samochodów transportujących rannych do szpitala - mówił. - Karetki odwiozły rannych. Mój kuzyn został raniony w nogę - dodał inny mężczyzna.

Dwie eksplozje przed lotniskiem w Kabulu

W czwartek przed lotniskiem w Kabulu doszło do dwóch eksplozji. Tego samego dnia po południu (po godz. 21. w Polsce) szef Centralnego Dowództwa USA gen. Kenneth McKenzie przekazał, że ataku dokonali terroryści tzw. Państwa Islamskiego. Organizacja terrorystyczna na jednym z komunikatorów przyznała się do zamachu.

Generał przekazał, że po dwóch wybuchach spowodowanych przez zamachowców samobójców, inni bojownicy IS otworzyli ogień w kierunku tłumów koło lotniska i sił USA. McKenzie zapowiedział równocześnie, że misja ewakuacji cywilów z lotniska będzie kontynuowana. Do czwartku udało się wywieźć drogą powietrzną około 100 tysięcy Afgańczyków.

Pentagon poinformował wcześniej, że do jednej z eksplozji doszło przed hotelem Baron, który był używany przez służby brytyjskie do wstępnego sprawdzania Afgańczyków przeznaczonych do ewakuacji. Rzecznik Pentagonu John Kirby poinformował, że druga z eksplozji miała miejsce około 300 metrów dalej, przed Abbey Gate, jednym z głównych wejść na lotnisko, gdzie gromadzili się ludzie.

Biden: nie wybaczymy sprawcom ataków, zapłacą za nie

Prezydent USA Joe Biden, przemawiając kilka godzin po ataku, poprosił zebranych na konferencji prasowej o chwilę ciszy, by uczcić pamięć zabitych. - Łączymy się w bólu z rodzinami tych, którzy stracili życie i zostali ranni w tym ataku. Jesteśmy oburzeni i zasmuceni - podkreślił.

- Ci, którzy polegli dzisiaj, są częścią wielkiej kompanii bohaterów. Zwracam się do tych, którzy dopuścili się tego ataku: wiedzcie, że nie wybaczymy, nie zapomnimy. Dorwiemy was i sprawimy, że zapłacicie - zapewnił. - Będę bronić naszych interesów i naszych obywateli wszelkimi możliwymi sposobami - dodał.

Prezydent Joe Biden prosi o chwilę ciszy
Prezydent Joe Biden prosi o chwilę ciszy
Źródło: TVN24

Prezydent zapewnił, że terroryści nie wstrzymają działań USA. - Będziemy kontynuować ewakuację. Rozkazałem moim dowódcom, aby stworzyć plany operacyjne uderzenia przeciwko tak zwanemu Państwu Islamskiemu Prowincji Chorasan - stwierdził. - Wiedzcie jedną rzecz, terroryści nie wygrają - dodał.

Apele, aby nie zbliżać się do lotniska w Kabulu

Czwartkowy zamach był poprzedzony wieloma ostrzeżeniami ze strony m.in. ambasady USA, a także przedstawicielstw innych krajów, które ostrzegały własnych obywateli oraz Afgańczyków przed gromadzeniem się pod bramami lotniska.

Mimo to i mimo zamkniętych bram przed wejściami w ciągu dnia gromadziły się tłumy. W środę w nocy doszło do ataku snajperskiego na jednego z afgańskich strażników, co wywołało wymianę ognia między Afgańczykami i wojskami koalicji.

Według CNN atak miał sprawdzić reakcję sił na miejscu. Stacja dodaje, że amerykańskie źródła na miejscu nie wykluczają kolejnego ataku.

Aktualnie czytasz: Afgańczycy informują o kolejnych ofiarach śmiertelnych. Świadkowie opowiadają o scenach po zamachu

Prezydent Andrzej Duda i ambasador Piotr Wilczek potępiają zamach w Kabulu

Prezydent Andrzej Duda we wpisie na Twitterze potępił ataki na lotnisku w Kabulu. "Haniebne ataki w Kabulu spowodowały dziesiątki ofiar, w tym wśród naszych sojuszników, żołnierzy armii amerykańskiej" - napisał. "Modlitwą jestem z rodzinami dotkniętymi tym aktem tchórzostwa. Polska wspiera naszych amerykańskich i afgańskich przyjaciół" - dodał Andrzej Duda.

Do zdarzeń w Kabulu odniósł się również ambasador Polski w USA. "Z wielkim smutkiem przyjąłem informację o śmierci amerykańskich żołnierzy i żołnierek w wyniku dzisiejszych, godnych pogardy ataków na lotnisku w Kabulu" - napisał na Twitterze Piotr Wilczek. "Jako zagorzały sojusznik NATO, który służył ramię w ramię ze Stanami Zjednoczonymi w Afganistanie, Polska w dalszym ciągu wspiera naszego sojusznika w potrzebie" - dodał.

Czytaj także: