Prezydent Donald Trump bronił we wtorek na Twitterze swojego prawa do "dzielenia się faktami" z Rosją. To efekt publikacji dziennika "Washington Post", który zarzucił mu, że podczas spotkania z szefem rosyjskiej dyplomacji ujawnił ściśle tajne informacje wywiadu. Wyjaśnienia nie przekonują krytyków administracji Trumpa.
"Jako prezydent chciałem podzielić się z Rosją (podczas jawnego, zaplanowanego spotkania w Białym Domu), do czego mam całkowite prawo, faktami... związanymi z terroryzmem i bezpieczeństwem lotów pasażerskich, z powodów humanitarnych, plus chcę, aby Rosja poważnie zwiększyła swoją walkę z Państwem Islamskim i terroryzmem" - wyjaśnił Donald Trump we wpisie internetowym.
Wyjaśnienia prezydenta kłócą się ze wcześniejszymi oświadczeniem jego doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego Herberta R. McMastera, który występując podczas pospiesznie zwołanej konferencji prasowej w poniedziałek, stwierdził, że "doniesienia 'WaPo' są fałszywe".
"Nigdy, nigdy nie były dyskutowane źródła ani metody wywiadowcze, ani prezydent nie ujawnił żadnych operacji militarnych, które nie są od dawna publicznie znane" - stwierdził w swoim stanowisku doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego. McMaster po odczytaniu swojego oświadczenia, ignorując pytania dziennikarzy, wrócił do Białego Domu.
McMaster ponownie podtrzymał swoje stwierdzenia, występując w Białym Domu we wtorek.
McMaster łagodzi ton
Wtorkowa konferencja prasowa oficjalnie poświęcona omówieniu zbliżającej się pierwszej podróży zagranicznej prezydenta Trumpa na Bliski Wschód i do Europy zmieniła się w drobiazgowe przesłuchanie McMastera w sprawie spotkania prezydenta USA z ministrem Siergiejem Ławrowem.
Generał McMaster podkreślił w swoim wystąpieniu, że informacje, którymi prezydent podzielił się z Ławrowem "w kontekście ich rozmowy były jak najbardziej zrozumiałe i odpowiednie". Jak wyjaśnił, rozmowa dotyczyła walki z terroryzmem i tak zwanym Państwem Islamskim.
Doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego argumentował, że zagrożeniem dla bezpieczeństwa państwa nie było "dzielenie się przez prezydenta Trumpa faktami z rosyjskim ministrem, ale poczynania tych osób, które nielegalnie ujawniły informacje mediom".
McMaster w wtorek, w przeciwieństwie do pierwszego oświadczenia w poniedziałek, nie nazwał doniesień "Washington Post" "fałszywymi" tylko stwierdził, że "założenia tych doniesień są fałszywe".
Atak na samolot pasażerski?
Ani wyjaśnienia prezydenta, ani zapewnienia generała McMastera nie przekonały krytyków Trumpa.
Informacja McMastera, że "prezydent nawet nie wiedział, jakie jest źródło informacji", którą podzielił się z Ławrowem i Kislakiem, jest - zdaniem Evana McMullina, byłego agenta CIA na Bliskim Wschodzie - "w najlepszym przypadku przykładem niewybaczalnej niekompetencji".
- McMaster zaprzeczał informacjom, których nie było w doniesieniach dziennika "Washington Post" - zwrócił uwagę admirał John Kirby, były rzecznik Pentagonu i Departamentu Stanu.
Tajne informacje, które zostały rzekomo ujawnione przez prezydenta Donalda Trumpa podczas rozmowy prezydenta z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych dotyczyły planowanego przez tak zwane Państwo Islamskie zamachu bombowego na samolot pasażerski z użyciem bomby umieszczonej w laptopie.
Potwierdzeniem tej informacji - jak wskazują amerykańscy eksperci w dziedzinie bezpieczeństwa - mogą być doniesienia, które pojawiły się już po rozmowach Trump-Ławrow, że władze amerykańskie zamierzają wprowadzić zakaz wnoszenia laptopów na podkłady wszystkich samolotów rejsowych zmierzających do Stanów Zjednoczonych. O takich zamiarach Waszyngton poinformował władze Unii Europejskiej w ubiegłym tygodniu.
Trump "dzielił się informacjami"
Zdaniem anonimowo cytowanego przez waszyngtoński dziennik wysokiej rangi przedstawiciela władz amerykańskich informacje przekazane przez Trumpa rosyjskiemu ministrowi pozwalają na ustalenie tożsamości, miejsca pobytu informatora i wykrycie, która z sojuszniczych agencji wywiadowczych przekazała te poufne informacje CIA.
"Washington Post" podkreśla, że jeden z przedstawicieli Rady Bezpieczeństwa Narodowego, nie czekając na zakończenie spotkania Trump-Ławrow, wybiegł z Gabinetu Owalnego, aby ostrzec CIA i NSA oraz zmniejszyć szkody spowodowane "dzieleniem się informacjami przez Trumpa z Ławrowem".
"Rosyjskie powiązania"
Dziennik "New York Times" poinformował również we wtorek, że źródłem informacji o planowanym zamachu bombowym na samolot pasażerski był izraelski wywiad.
Amerykańscy ustawodawcy w Kongresie, którzy jeszcze nie otrząsnęli się z szoku po niespodziewanym zwolnieniu w ubiegły wtorek przez prezydenta Trumpa dyrektora FBI Jamesa Comeya, przyjęli nowe rewelacje z zaskoczeniem.
Demokraci zjednoczyli się w żądaniach wydania przez Trumpa nie tylko nagrań jego rozmów z byłym już dyrektorem FBI, ale także zapisu rozmowy z Ławrowem. Jednocześnie wzmocnili apele o powołanie specjalnej komisji do wyjaśnienia wszystkich prześladujących Trumpa od ubiegłorocznych od wyborów podejrzeń o "rosyjskie powiązania".
Autor: pk//now, mtom / Źródło: PAP