Donald Trump został zaprzysiężony na 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych. - Złoty wiek Ameryki zaczyna się dziś, od tej chwili upadek Ameryki dobiega końca - przekonywał w przemówieniu inauguracyjnym. Niewiele miejsca poświęcił polityce zagranicznej. Podkreślił między innymi, że sukces Ameryki będzie mierzony nie tylko wygranymi wojnami, ale także tymi, w które Stany Zjednoczone się "nie zaangażują".
NA ANTENIE TVN24, TVN24 BiS I W TVN24 GO TRWA WYDANIE SPECJALNE
W Waszyngtonie trwają uroczystości związane z oficjalnym przejęciem władzy w USA przez Donalda Trumpa.
O godzinie 12 czasu lokalnego (godzina 18 w Polsce) nastąpił kulminacyjny punkt uroczystości - prezes Sądu Najwyższego John Roberts odebrał od Trumpa prezydencką przysięgę. Tym samym przedstawiciel republikanów został 47. prezydentem USA. Krótko przed nim przysięgę na ręce sędziego Sądu Najwyższego Bretta Kavanaugh złożył wiceprezydent J.D. Vance.
Przemówienie inauguracyjne Donalda Trumpa
Po złożeniu przysięgi Trump wygłosił przemówienie.
- Złoty wiek Ameryki zaczyna się dziś. Od tego dnia nasz kraj będzie rozkwitać i znów będzie szanowany na całym świecie. Będą nam zazdrościć wszystkie narody i nie pozwolimy sobie, aby ktokolwiek nas wykorzystywał, już nie. W trakcie każdego dnia mojej prezydentury będę, krótko mówiąc, przedkładał Amerykę na pierwszym miejscu - powiedział.
- Nasza suwerenność będzie odzyskana, nasze bezpieczeństwo przywrócone, szale sprawiedliwości zostaną znów wyrównane, niesprawiedliwe wykorzystywanie Departamentu Sprawiedliwości jako broni dobiegnie końca. Naszym najwyższym priorytetem będzie stworzenie kraju, który będzie dumny, będzie żyć w dobrobycie i wolności. Ameryka wkrótce stanie się większa, silniejsza i o wiele bardziej wyjątkowa niż kiedykolwiek wcześniej - kontynuował.
Trump dodał, że "od tej chwili upadek Ameryki dobiega końca". Stwierdził też, że "20 stycznia 2025 jest dla Ameryki dniem wyzwolenia".
- Niedawne wybory dały mi mandat, aby w pełni, zupełnie odwrócić fatalny trend zdrady, (…), aby dać ludziom znów ich wiarę, dobrobyt, demokrację i ich wolność - mówił dalej.
- Przez wiele lat radykalny i skorumpowany establishment odbierał władzę i bogactwo naszym obywatelom, (...). Mamy teraz rząd, który nie potrafi poradzić sobie nawet z prostym kryzysem w kraju, a jednocześnie wpada w ciągły katalog katastrofalnych wydarzeń za granicą - powiedział Trump. - Mamy rząd, który przyznał nieograniczone fundusze na obronę zagranicznych wyborców, ale odmawia obrony amerykańskich wyborców, a co ważniejsze, własnego narodu - dodał.
Zapowiedział, że wraz z początkiem jego prezydentury to się skończy.
- Przez ostatnich osiem lat byłem testowany i wystawiany na próbę bardziej niż jakikolwiek prezydent w naszej 250-letniej historii i wiele się nauczyłem po drodze - stwierdził amerykański prezydent.
Trump przyznał też, że droga powrotu do władzy "nie była łatwa". - Ci, którzy chcą powstrzymać naszą sprawę, starali się odebrać mi wolność, a nawet odebrać mi życie. Raptem parę miesięcy temu w cudownej Pensylwanii kula zamachowca przebiła moje ucho, ale poczułem wtedy - i teraz wierzę w to jeszcze bardziej - że moje życie zostało uratowane z jakiegoś powodu - dodał, nawiązując do lipcowego zamachu na niego.
- Uratował mnie Bóg, aby uczynić Amerykę znowu wielką - stwierdził prezydent.
Trump zapowiedział też, że ogłosi stan wyjątkowy na granicy z Meksykiem, wyśle tam wojska i natychmiast wstrzyma nielegalne przekraczanie granicy.
- Ogłoszę stan podwyższonej gotowości na naszej południowej granicy. Wszystkie nielegalne przekroczenia granicy zostaną natychmiast wstrzymane, a my rozpoczniemy proces odsyłania milionów i milionów zagranicznych przestępców z powrotem do miejsc, z których przybyli. Przywrócimy moją politykę pozostawiania (imigrantów) w Meksyku. Zakończę praktykę łapania i wypuszczania (imigrantów) i wyślę wojska na południową granicę, aby odeprzeć katastrofalną inwazję na nasz kraj - wymieniał prezydent.
Zapowiedział też uznanie karteli narkotykowych za organizacje terrorystyczne i wykorzystanie ustawy z 1798 roku, by "wykorzystać pełną i ogromną władzę federalnych i stanowych organów ścigania w celu wyeliminowania obecności wszystkich zagranicznych gangów i sieci przestępczych".
Trump powiedział, że - tak jak w 2017 roku - Ameryka "zbuduje największą armię, jaką świat kiedykolwiek widział". - Będziemy mierzyć nasz sukces nie tylko miarą bitew, które wygramy, ale również miarą wojen, które zakończymy, a - co najważniejsze - wojen, w które się nie zaangażujemy - mówił.
- Chcę być jednoczycielem i człowiekiem niosącym pokój. Dzień przed tym, jak objąłem urząd prezydenta, zakładnicy na Bliskim Wschodzie zaczęli wracać do domów, do rodzin - powiedział zaprzysiężony prezydent. Słowa te wywołały owację na stojąco, wstali też Joe Biden i Kamala Harris.
Prezydent zapowiedział też zmianę nazwy Zatoki Meksykańskiej na Zatokę Amerykańską.
Powiedział też, że zamierza przywrócić poprzednią nazwę Mount McKinley górze Denali na Alasce. - Przywrócimy nazwę wielkiego prezydenta, Williama McKinley'a, który uczynił nasz kraj bardzo bogatym, bo był urodzonym biznesmenem - powiedział.
Trump przekazał też, że USA odbiorą Kanał Panamski, "głupio przekazany Panamie". - Zostaliśmy potraktowani fatalnie za ten idiotyczny podarek, który nigdy nie powinien być dokonany, a Panama obiecała nam coś i nie dotrzymała słowa - mówił prezydent.
Donald Trump zapowiedział, że "od tej pory będzie to oficjalną polityką rządu Stanów Zjednoczonych, że są tylko dwie płcie - mężczyźni i kobiety".
Mówił też, że przywróci członków służby, "którzy byli bezpodstawnie wyrzuceni ze służby zbrojnej za przeciwstawienie się obowiązkowym szczepieniom na COVID z pełnym wyrównaniem płacy". - Nasze siły zbrojne będą mogły koncentrować się na swojej jedynej misji - pokonaniu wrogów Ameryki.
Nowy prezydent apelował do Amerykanów o "odwagę i dynamikę" i zapowiedział, że dzieci będą "bezpieczne, zdrowe, wolne od zachorowań".
Powiedział, że Stany Zjednoczone są "krajem bardziej ambitnym niż każdy inny" i mówił o zamiarze wysłania człowieka na Marsa. - Będziemy szli za naszym przeznaczeniem w gwiazdy, wysyłając astronautów, aby naszą flagę stawiali też na powierzchni Marsa - mówił Trump.
Trump ma też ogłosić "stan wyjątkowy w energetyce". - Kryzys inflacyjny został wywołany przez potężne wydatki i eskalujące ceny energii. Dlatego dziś ogłoszę też stan wyjątkowy w energetyce. Będziemy "wiercić, kochanie, wiercić", obniżymy ceny, wypełnimy swoją strategiczną rezerwę do pełna i będziemy eksportować amerykańską energię na cały świat - zapowiedział Trump.
Obiecał również anulować przepisy ustaw klimatycznych zwanych "Nowym zielonym ładem" oraz przepisy mówiące o tym, że do 2032 roku 2/3 sprzedawanych aut w Ameryce ma być pojazdami zeroemisyjnymi. - Będziecie w stanie kupić samochód taki, jaki chcecie. Będziemy budować samochody w Ameryce znowu w tempie, o którym nikt nigdy nie śnił - mówił.
Donald Trump chce też przebudować system handlu zagranicznego. - Natychmiast rozpocznę przebudowę naszego systemu handlowego, aby chronić amerykańskich pracowników i rodziny. Zamiast opodatkowywać naszych obywateli, aby wzbogacić inne kraje, będziemy nakładać cła i opodatkowywać kraje zagraniczne, aby wzbogacić naszych obywateli - powiedział Trump.
Oznajmił, że utworzy nowy urząd, External Revenue Service (dosł. Służba Dochodów Zewnętrznych), którego nazwa odnosi się do amerykańskiego urzędu podatkowego (Internal Revenue Service).
Zapowiedział również utworzenie Departamentu Wydajności Państwa (DOGE), którym kierować ma Elon Musk i który ma "przywrócić kompetencje i efektywność rządowi federalnemu". Obiecał też dekretem "znieść państwową cenzurę".
Kto wśród gości?
Wśród przybyłych na inaugurację gości znaleźli się między innymi byli prezydenci USA Bill Clinton, George W. Bush i Barack Obama, blisko związany z Trumpem politycznie Elon Musk, a także szefowie największych firm technologicznych w USA - założyciel Amazona Jeff Bezos, prezes Google'a Sundar Pichai, szef Mety Mark Zuckerberg i szef Apple'a Tim Cook.
CZYTAJ WIĘCEJ: Kto przybył na zaprzysiężenie Donalda Trumpa
Ze względu na pogodę odbyło się to nie na schodach przed wejściem do Kapitolu, lecz wewnątrz kapitolińskiej Rotundy.
Bidenowie przyjęli Trumpów w Białym Domu
Wcześniej w poniedziałek Donald Trump i jego żona Melania zostali przyjęci w Białym Domu przez ustępującą parę prezydencką, Joe i Jill Bidenów. Było to tradycyjne spotkanie przy herbacie przed inauguracją nowej prezydentury.
Bidenowie i Trumpowie uścisnęli sobie dłonie i zapozowali do zdjęcia, nie odpowiadając na pytania prasy. Dla Melanii Trump jest to pierwsza wizyta w Białym Domu od czterech lat, bo odmówiła przyjęcia zaproszenia na pierwsze spotkanie Bidena z Trumpem w listopadzie tuż po wyborach.
Chwilę wcześniej ustępująca wiceprezydentka Kamala Harris i jej mąż Doug Emhoff spotkali się z wtedy jeszcze wiceprezydentem elektem J.D. Vancem i jego żoną Ushą. Było to ich pierwsze oficjalne spotkanie, bo w odróżnieniu od prezydenta Bidena, Harris nie zaprosiła wcześniej Vance'a do swojej rezydencji Naval Observatory.
CZYTAJ TEŻ: Melania idzie w ślady męża
Trump rozpoczął dzień od nabożeństwa w kościele św. Jana naprzeciwko Białego Domu. W kościele obecni byli też członkowie rodziny Trumpa, w tym jego córka Ivanka z mężem Jaredem Kushnerem, oraz wspomniani już szefowie największych firm technologicznych w USA.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/SAUL LOEB