W UE rośnie presja na kraje z Europy Środkowej i Wschodniej, które odrzucają obowiązkowe kwoty rozdzielania uchodźców, napływających do Unii. Słychać ostrzeżenia, że kryzys migracyjny może mieć skutki dla strefy Schengen, a nawet podziału funduszy unijnych.
Najmocniejszy sygnał pod adresem państw niechętnych przyjmowaniu uchodźców popłynął w tym tygodniu z Berlina. Kanclerz Angela Merkel ostrzegła w poniedziałek, że jeśli nie uda się sprawiedliwie podzielić uchodźców, to mogą pojawić się pytania dotyczące przyszłości strefy Schengen, czego nikt nie chce. To sugestia, że wskutek sporów o rozwiązanie kryzysu migracyjnego ucierpieć może swoboda podróżowania w Unii Europejskiej, gdy część krajów postanowi przywrócić kontrole na wewnętrznych granicach UE, aby powstrzymać napływ imigrantów.
- To jasne polityczne przesłanie, że jeśli oporne kraje członkowskie nie zmienią swej postawy i nie zaakceptują systemu relokacji uchodźców, dojdzie do trudnych dyskusji w UE - powiedział we wtorek ekspert brukselskiego think tanku European Policy Centre Yves Pascouau. - Także inni ministrowie i politycy w swoich wypowiedziach łączą kwestie wsparcia dla krajów Europy Środkowej i Wschodniej z ich solidarnością w sprawie azylantów. Widać polityczną presję ze strony niektórych państw unijnych, które mają już dość obecnej sytuacji i żądają od partnerów, by wzięli na siebie część odpowiedzialności za rozwiązanie kryzysu migracyjnego.
I ocenił: - Do tej pory ta dyskusja toczyła się za zamkniętymi drzwiami, a teraz stała się bardziej publiczna, co ma na celu wywarcie nacisku na oporne kraje.
Fundusze strukturalne a uchodźcy
Opinię tę zdają się potwierdzać wypowiedzi innych unijnych polityków. Wpływowy eurodeputowany niemieckiej chadecji i szef komisji spraw zagranicznych Parlamentu Europejskiego Elmar Brok wskazał, że bez solidarności wszystkich krajów UE w sprawie uchodźców nie będzie solidarności w innych dziedzinach. Nawiązał w tym kontekście do postulatów o większe unijne wsparcie dla Ukrainy.
W rozmowie z niemieckim dziennikiem "Tagesspiegel" Brok ocenił również, że "w ostateczności można zastanowić się nad tym, czy przekazać więcej funduszy strukturalnych UE tym krajom, które odpowiednio reagują na sytuację uchodźców".
"Należy wywierać presję"
Bardziej bezpośrednia w tej sprawie była austriacka minister spraw wewnętrznych Johanna Mikl-Leitner. W rozmowie z niemiecką telewizją ZDF oświadczyła ona, że "należy wywierać presję", by wszystkie kraje UE poczuwały się do odpowiedzialności za rozwiązanie problemu fali uchodźców.
- Musimy wykorzystać tu wszystkie narzędzia, w tym na przykład postawić pod znakiem zapytania wsparcie (unijne), które mogłoby zostać zredukowane w przypadku braku solidarnej postawy i odpowiedzialności - zasugerowała Mikl-Leitner. - Tę presję możemy okazywać usuwając lub ograniczając pomoc finansową - mówiła.
Słowa Mikl-Leitner są ostrzeżeniem przede wszystkim pod adresem krajów członkowskich z Europy Środkowej i Wschodniej, największych odbiorców funduszy strukturalnych. Na czerwcowym szczycie UE to te państwa najostrzej sprzeciwiały się wprowadzeniu obowiązkowych kwot podziału między państwa unijne 40 tysięcy uchodźców docierających do Włoch i Grecji przez Morze Śródziemne oraz 20 tysięcy z obozów poza UE.
Polska w opozycji
Wśród przeciwników systemu, zaproponowanego przez Komisję Europejską, była Polska. Rząd w Warszawie zadeklarował, że dobrowolnie przyjmie 2000 uchodźców, o ok. 1500 mniej niż wynikałoby z propozycji KE.
Złożone w lipcu dobrowolne deklaracje krajów UE nie wystarczyły, by wypełnić zobowiązanie szczytu do przejęcia 40 tysięcy uchodźców od Włoch i Grecji. Uzgodniono relokację około 35 tys. osób.
Do dyskusji na ten temat UE miała powrócić pod koniec roku, ale zaostrzenie kryzysu migracyjnego i kolejne tragedie na Morzu Śródziemnym oraz w Austrii, gdzie znaleziono ciężarówkę ze zwłokami 71 uchodźców, skłoniły Unię do zwołania nadzwyczajnego spotkania szefów MSW na 14 września w Brukseli.
"Nie chciałbym, aby Słowacja miała taki problem"
Komisja Europejska zapowiedziała we wtorek, że przedstawi kolejne propozycje rozwiązań, które miałyby złagodzić kryzys migracyjny. Zamierza zaproponować m.in. stały system relokacji uchodźców, wraz z obowiązkowymi kwotami dla poszczególnych państw. - Jesteśmy otwarci na pomysły, które pomogą wzmocnić solidarność w UE i umożliwić relokację większej liczby uchodźców - oświadczyła rzeczniczka KE ds. migracji Natasha Bertaud.
Mimo nasilenia kryzysu część krajów UE nadal jednak broni się przed narzuconymi z góry kontyngentami uciekinierów, którzy mieliby zostać rozmieszczeni w Unii. Premier Słowacji Robert Fico powtórzył w poniedziałek, że jego kraj odrzuca kwotowy system relokacji uchodźców. - Jeśli zostanie przyjęty automatyczny mechanizm redystrybucji migrantów, to pewnego dnia obudzimy się ze 100 tysiącami ludzi ze świata arabskiego i nie chciałbym, aby Słowacja miała taki problem - powiedział Fico, cytowany przez agencję Reutera.
Na podobnym stanowisku stoją Czechy. Na piątek do Pragi zaproszeni zostali przywódcy Grupy Wyszehradzkiej, w tym Polski, aby spróbować wypracować wspólne stanowisko w tej sprawie.
Imigranci szturmują Europę
Już ponad 350 tys. uchodźców i migrantów przybyło do Europy przez Morze Śródziemne od stycznia, a co najmniej 2643 osoby poniosły śmierć - poinformowała we wtorek Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji (IOM). Ok. 235 tys. ludzi dotarło do Grecji, a ok. 115 tys. do Włoch. Ponad 2 tys. uchodźców przybyły do Hiszpanii, a ok. stu na Maltę - wymienia w dokumencie przekazanym dziennikarzom ta organizacja z siedzibą w Genewie.
W całym ubiegłym roku drogą morską do Europy dotarło ok. 219 tys. osób.
Według Urzędu Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców (UNHCR) w całym 2014 roku na Morzu Śródziemnym zginęło lub zaginęło 3,5 tys. ludzi.
Autor: pk//gak / Źródło: PAP