- Wczoraj, kiedy się obudziliśmy, czekały na nas zdjęcia. Dzieci z wydobywającą się pianą z ust, w konwulsjach, w ramionach zrozpaczonych rodziców - mówiła w czasie posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych amerykańska ambasador Nikki Haley, pokazując fotografie ofiar ataku chemicznego w syryjskiej miejscowości Chan Szajchun. Dodała, że kiedy ONZ zawodzi, "kraje są zmuszone do podjęcia własnych działań".
We wtorek rano w Chan Szajchun, leżącej w kontrolowanej przez rebeliantów prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii, doszło do ataku chemicznego. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka zginęło 72 osoby, w tym 20 dzieci. Zgodnie z informacjami przekazanymi w środę przez prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana zabitych zostało ponad 100 osób.
W środę w trybie pilnym zwołano posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ.
- Wczoraj, kiedy się obudziliśmy, czekały na nas zdjęcia. Dzieci z wydobywającą się pianą z ust, w konwulsjach, w ramionach zrozpaczonych rodziców. Zobaczyliśmy szereg pozbawionych życia ciał, niektóre wciąż w pieluszkach, niektóre z fizycznymi śladami ataku chemicznego - rozpoczęła swoje przemówienie amerykańska ambasador przy ONZ Nikki Haley. Pokazała przy tym dwie fotografie z ofiarami środowego ataku chemicznego.
- Popatrzcie na te zdjęcia. Nie możemy zamknąć na nie oczu. Nie możemy zamknąć naszych umysłów na odpowiedzialność, by działać - podkreśliła.
- Kiedy ONZ konsekwentnie nie wywiązuje się ze swojego obowiązku kolektywnego działania, przychodzi taki moment, że kraje są zmuszone do podjęcia własnych działań - dodała. Haley w ostrych słowach skrytykowała Rosję za to, że nie potrafi wpłynąć na swojego sojusznika, czyli reżim syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada. - Ile jeszcze dzieci musi umrzeć, zanim Rosję zacznie to obchodzić? - pytała ambasador.
- Asad, Rosja i Iran nie mają żadnego interesu w pokoju. Bezprawny syryjski rząd, któremu przewodzi człowiek pozbawiony sumienia, popełnił niewypowiedziane okrucieństwa wobec swoich obywateli - podkreślała.
Przedstawiciel Rosji: wina administracji Obamy
Przedstawiciel Rosji w Radzie Bezpieczeństwa, zastępca ambasadora Władimir Safronkow, odpowiedzialnością za atak obarczył politykę USA jeszcze z czasów administracji Baracka Obamy.
Przypomniał, że Obama zagroził swego czasu interwencją militarną, jeśli przekroczona zostanie "czerwona linia" w postaci użycia broni chemicznej. Tej groźby Obama jednak nie zrealizował, mimo że udowodnione przypadki użycia gazów bojowych w Syrii były już w przeszłości. - Ta decyzja posłużyła jako punkt startu przyszłych prowokacji ze strony terrorystów i struktur ekstremistycznych z użyciem broni chemicznej - powiedział dyplomata. Jego zdaniem, w ten sposób "terroryści i struktury ekstremistyczne usiłują zdyskredytować oficjalny reżim w Damaszku i stworzyć pretekst do użycia siły militarnej przeciwko suwerennemu państwu". Z kolei ambasador Wielkiej Brytanii Matthew Rycroft powiedział, że atak w prowincji Idlib nosi wszelkie cechy działania podjętego przez reżim Asada. Zwrócił uwagę, że nic nie wskazuje, by ugrupowania opozycyjne w Syrii dysponowały bronią chemiczną, jaka została użyta w ataku. - Wszystko wskazuje na to, że był to nieprzerwany atak z użyciem lotnictwa trwający przez parę godzin - powiedział Rycroft. W wystąpieniu mówił o gazie działającym na układ nerwowy, który mógł zabić ponad sto osób i doprowadzić do obrażeń u setek kolejnych ofiar. Podkreślił, że tylko syryjskie lotnictwo mogło przeprowadzić taki atak. Wielka Brytania, Francja i USA zgłosiły wspólnie projekt rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ potępiającej ataki chemiczne w Syrii i wzywającej syryjski rząd do współpracy w dochodzeniu w sprawie użycia gazu bojowego w prowincji Idlib. W szczególności w projekcie jest apel do władz w Damaszku o udostępnienie informacji o operacjach syryjskich sił powietrznych we wtorek.
Reżim: to nie my
Syryjskie Obserwatorium informowało we wtorek, że ataku najprawdopodobniej dokonały syryjskie lub rosyjskie samoloty. Według amerykańskich źródeł rządowych w ataku tym użyto sarinu i "niemal na pewno" było to dzieło sił lojalnych wobec Asada.
Reżim Asada zaprzecza, jakoby użył "substancji chemicznej lub toksycznej" w Chan Szajchun. Ministerstwo obrony Rosji oświadczyło w środę, że w Chan Szajchun syryjskie lotnictwo zbombardowało we wtorek arsenał bojowników, w którym wytwarzano amunicję napełnioną trującymi substancjami chemicznymi.
Autor: kg\mtom / Źródło: PAP, Reuters